Sekrety Leonarda Da Vinci: Zakazany Manuskrypt

Redakcja

12.04.2007 16:15, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Od wydania książki Dana Browna, pod dobrze znanym wszystkim tytułem Kod Leonarda Da Vinci, nastał renesans zainteresowania genialnym naukowcem. Oprócz dziesiątek książek, filmów, czy choćby komiksów, powstało kilka gier, które lepiej bądź gorzej wykorzystują motywy związane z panem Leonardem. Niewiele z tych produkcji pokusiło się jednak o zajęcie się wynalazkami mistrza, skupiając się raczej na ich teoretycznie destruktywnej naturze. Gra The Secrets of Da Vinci, produkcja z serii The Adventure Collection, jest zupełnie inna. Spokojna, wyważona i… przez to odrobinkę nudna.

Wcielamy się w rolę Valdo, młodego adepta sztuki, który zjawia się na francuskim dworku, gdzie to zmarł sam Leonardo Da Vinci. Oficjalnie przybyliśmy tu, aby studiować spuściznę wielkiego mistrza, jesteśmy bowiem uczniem Francesco Melzi - przyjaciela Leonarda. Nikt jednak nie wie, że nasz nauczyciel wyrzucił nas ze swego studia po obejrzeniu zbyt odważnej kopii jednego z obrazów, która wyszła spod naszych zręcznych dłoni. Całkiem niespodziewanie otrzymujemy list z propozycją przeprowadzenia śledztwa w dworku, a celem naszych działań ma być odnalezienie dziennika Da Vinci - ponoć jednego z większych jego dzieł. Udajemy się więc w stronę posiadłości, którą zamieszkuje obecnie pewna piękna francuska dama. W ten sposób rozpoczyna się ciąg wydarzeń prowadzących do wielu niezwykłych odkryć.

Sporo osób pewnie nie pamięta, na czym polegają przygodówki z widokiem z pierwszej osoby, dawno minęły już przecież czasy Myst. Sprawa przedstawia się następująco: wszystko oglądamy z perspektywy bohatera. Możemy dowolnie się rozglądać po pomieszczeniach, aczkolwiek z ruchem jest już tutaj trochę inaczej. Tak naprawdę możemy przemieszczać się jedynie między scenami, gdyż świat gry składa się właśnie z takich prawie nieruchomych lokacji. Ot, klikamy na jedną z możliwości ruchu i nasza postać skokiem przez przestrzeń pojawia się nagle w wybranym miejscu. W ten właśnie sposób zwiedzali będziemy stare domostwo i jego okolice. Trzeba przyznać, że w XXI wieku takie archaiczne rozwiązanie zakrawa odrobinkę na kpinę. Jeśli jednak uznamy, że gramy po prostu w relikt z zeszłej epoki i przyzwyczaimy się do pewnych starych mechanizmów, możemy z tego całego systemu wycisnąć trochę dobrej zabawy.

Obraz

Następnym elementem tego typu klasycznej przygodówki jest dość dziwny sposób interakcji z otoczeniem. Stojąc pośrodku jakiegoś pomieszczenia, dajmy na to pracowni Leonarda, rozglądamy się dookoła i wodzimy kursorem po każdym elemencie miejscówki. Jeśli zmieni się on w łapkę, możemy daną rzecz wziąć. Gdy naszym oczom ukażą się pracujące trybiki, na dany przedmiot da się jakoś wywrzeć wpływ. I to by było na tyle. Po pewnym czasie, znudzeni takim bezproduktywnym oglądaniem najmniejszego szczegółu otoczenia, na widok każdej z tych ikonek zaczniemy już tylko reagować przeglądaniem wyposażenia oraz próbami dopasowania danego przedmiotu z ekwipunku do sytuacji. Czasami mamy szczęście i nie musimy wysilać mózgownicy - wtedy jest dobrze.

[break/]Nasz ekran wyposażenia również został dość szczególnie potraktowany. Biegając po dworku i jego okolicach zbieramy choćby kłody, suche liście, czy jajka, które mogą posłużyć do tworzenia mikstur. Inna kategorią przedmiotów są mechanizmy, takie jak różnego rodzaju dźwignie, wajchy, czy wiertła - tych użyjemy w warsztacie Leonarda, by rozwiązać co trudniejsze zagadki. Na koniec zostają nam przeróżne dokumenty, które nie od razu odkryją przed nami swoje sekrety. Czasem musimy potraktować je węglem lub spojrzeć na nie przy pomocy lusterka, dopiero wtedy będziemy mogli wykorzystać ukryte w nich informacje do rozwiązania kolejnych łamigłówek.

Obraz

Popatrzmy chwilkę na chyba najważniejsze elementy gry przygodowej, czyli zagadki. Tych odnajdziemy w The Secrets of Da Vinci mnóstwo. Niektóre są dość łatwe, jak choćby wykurzenie pszczół z ula, czy naprawianie zepsutego mostu. Inne sprawią nam naprawdę dużo problemów i zmuszą do oglądania każdego szczegółu otoczenia, klikania gdzie popadnie oraz zbierania wszelkich rozsianych tu i ówdzie przedmiotów. Wielu udzieli się znana maniakom przygodówek frustracja w momencie, gdy biegamy (a raczej skaczemy) po domu już godzinę i nic nie możemy wymyślić. Tak, to po prostu denerwuje. Aż tu nagle okazuje się, że w dość przedziwny sposób możemy połączyć dwa przedmioty, zastosować tą kombinację w jeszcze bardziej niesamowitym miejscu i oto „cudem” odnajdujemy rozwiązanie problemu.

Istnieje kilka rodzajów przeszkód, które musimy pokonać podczas przechodzenia The Secrets of Da Vinci. Pierwszą grupę stanowią zagadki „mechaniczne”. Te zazwyczaj rozwiązujemy poprzez dopasowanie elementów odpowiedniego mechanizmu, aby całość w końcu zaczęła działać. Dobrym przykładem tego typu momentów jest naprawa zniszczonego mostu, do której będziemy musieli wykorzystać XVI-wieczną wiertarkę i różne rodzaje wierteł. Inne zadania polegają na uwiedzeniu obecnej, bogatej właścicielki dworku, a to w celu uzyskania dostępu do jej komnat. Przyjdzie nam się tutaj trochę napocić: wspomnę tylko o tworzeniu perfum z różnych rzeczy odnajdywanych nie tylko w domu, ale choćby po piwnicach i polankach. Te zagadki są chyba najprzyjemniejszą częścią gry.

Obraz

The Secrets of Da Vinci w całości składa się właśnie z takich elementów. W zasadzie każda ze scen prezentuje jakiś problem do rozwiązania. Tytuł ten daje nam poczucie pewnego rodzaju otwartości działań. Oznacza to tyle, że nie musimy przeszkód pokonywać w jakiejś ustalonej kolejności. Zdarza się, że jakiś problem zniknie, zanim tak naprawdę stanie się zagwozdką. Na pewno to całkiem przyjemny mechanizm, bo niby nie jesteśmy bez przerwy prowadzeni za rękę. Jest to jednak naturalnie odczucie dość złudne, gdyż koniec końców i tak nie mamy prawie żadnego wpływu na świat gry.

[break/]Cała produkcja prezentuje się nie aż tak źle do momentu, gdy zdamy sobie sprawę, że wszystko jest okropnie statyczne - w zasadzie gra składa się z serii praktycznie nieruchomych scen. Zostały one co prawda zrealizowane naprawdę ładnie i mają swój klimat, lecz dawno już minęły czasy tego typu rozwiązań. Przez kilka chwil możemy zachwycić się animacją postaci, ale jest ich niestety na tyle mało, że szybko o tym elemencie zapominamy. Ścieżka audio składa się tylko z kilku utworów, które może nie są denerwujące przez kilka pierwszych godzin gry, ale w późniejszych etapach lepiej jest chyba wyłączyć dźwięk całkowicie, aby w przypływie audiofilskiej złości przypadkiem czegoś nie zniszczyć.

Obraz

Gra została przetłumaczona naprawdę nieźle. Polska wersja kinowa sprawia, że możemy posłuchać całkiem dobrze dobranych głosów postaci, mówiących z pięknym, brytyjskim akcentem. Ma to jednak swoje minusy. W podobny sposób, czyli przy zastosowaniu napisów, przetłumaczono dokumenty, występujące w grze dosłownie w kilogramach. Czytając daną kartkę, musimy spoglądać na dół ekranu, gdzie znajduje się okienko z przetłumaczonym tekstem, a ten dość często znika, jest ucinany, lub po prostu świeci od literówek. Niemniej jednak nie jest tragicznie i w zasadzie przez większość czasu możemy grać bez przeszkód. Dziwią co prawda nieprzetłumaczone wpisy w dzienniku, ale całość prezentuje się całkiem zacnie.

Obraz

Podsumowując, tytuł mimo wszystko wypada dość fajnie, ale tak naprawdę pograć w niego spokojnie da się co najwyżej godzinkę. Potem miejscami poziom frustracji sięga zenitu, szczególnie w momentach, gdy jakaś mało logiczna zagadka powstrzymuje nas od przejścia do następnego etapu historii. Dzisiejsze produkcje dawno odpuściły sobie serwowane tu archaiczne rozwiązania, dlatego też dziwi trochę podejście twórców, którzy raczej fundują nam wycieczkę w przeszłość, aniżeli nowe spojrzenie na temat. Ostatecznie, w The Secrets of Da Vinci grać będą zapewne tylko zapaleńcy, skuszeni bardzo niską ceną.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)