Smartfony same kasują nagrania i zdjęcia z protestów. Chińska cenzura w praktyce

Chińska cenzura pokazała nowe oblicze w kontekście bardzo licznych protestów antycovidowych. Użytkownicy smartfonów Huawei informują, że ich nagrania dotyczące protestów są automatycznie usuwane.

Nie zobaczymy więcej nagrań z protestów? (Photo by Anthony Kwan/Getty Images)
Anthony Kwan
Nie zobaczymy więcej nagrań z protestów? (Photo by Anthony Kwan/Getty Images) Anthony Kwan
Źródło zdjęć: © Getty | 2019 Getty Images
Przemysław Juraszek

01.12.2022 | aktual.: 01.12.2022 11:09

Chińska systemowa cenzura nie jest nowością, ponieważ Chiny mają nie tylko własne serwery DNS, ale i infrastrukturę przechwytującą odpowiedzi protokołu DNS i podmieniających je na fałszywe. Dodajmy do tego zakaz wykorzystywania VPN-ów innych niż certyfikowane rozwiązania krajowe (inwigilujące swoich użytkowników), więc informacja o czyszczeniu smartfonów użytkowników "nieodpowiednich" dla władzy treści nas nie zaskakuje.

Udostępniane w sieci informacje wskazują na to, że dane dotyczące protestów znikają w kontekście odbywających się protestów dotyczących bardzo ostrych obostrzeń związanych z COVID-19. Chodzi tu zarówno o nagrania jak i zdjęcia.

Na razie nie ma twardych dowodów wskazujących metodę działania, ale ta może być zarówno chmurowa, jak i sprzętowa. Pamiętajmy, że Huawei znane też jako Honor to jeden z największych producentów i sprzedawców smartfonów na tamtejszym rynku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Podobna sytuacja miała miejsce w 2019 roku, kiedy również zdarzały się przypadki automatycznego kasowania zdjęć pobranych z Twittera. Odpowiedzialna była za to aktualizacja, która nie działała na smartfonach Huawei przeznaczonych na rynki zagraniczne. Wskazuje to dość mocno na rozwiązanie sprzętowe.

Z kolei za metodą blokowania opartą na chmurze przemawia fakt, że Huawei ma swoją chmurę HiCloud. Niektórzy użytkownicy wskazują, że problem nie występuje, jeśli chmura nie jest wykorzystywana, a synchronizacja na smartfonach jest wyłączona.

Inni producenci i aplikacje także mogły ulec chińskiemu smokowi

Sprawa może się nie ograniczać wyłącznie do chińskich producentów, ponieważ zagraniczne firmy, aby mieć dostęp do ogromnego chińskiego rynku, także muszą się podporządkować regulatorom w ChRL. Nawet wychwalany przez wielu ekspertów Apple uległ presji Chińczyków i usunął pewne aplikacje ze swego sklepu, a także wprowadził cenzurę dotyczącą możliwości grawerowania na smartfonach. Z kolei w przypadku aplikacji warto wspomnieć m.in. o zablokowaniu np. Clubhouse

Przemysław Juraszek, dziennikarz dobreprogramy.pl

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (84)