Start Google Domains wyraźnie zaniepokoił innych rejestratorów domen
Google Domains oficjalnie wystartowało, a to oznacza, że na rynku pojawił się duży i bardzo znany rejestrator. Jak na razie usługa ta jest dostępna jedynie dla obywateli Stanów Zjednoczonych, ale niebawem jej zasięg ma zostać znacznie rozszerzony. Warto zastanowić się, co start nowej pozycji w portfolio korporacji oznacza tak dla firm konkurencyjnych jak i dla nas, użytkowników i Internautów.
14.01.2015 | aktual.: 14.01.2015 17:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zamknięte testy najnowszej usługi wystartowały pół roku temu, a w sierpniu pierwsze osoby posiadające zaproszenia uzyskały do niej dostęp. Początkowe wrażenia z jej używania nie zachwycały, ale warto wziąć pod uwagę, że użytkownikiem docelowym korporacji nie są osoby zaawansowane szukające ogromu możliwości, lecz zwykli użytkownicy, którzy za jej pośrednictwem szybko nabędą własną domenę bez żadnych utrudnień. Może wydawać się to bardzo ograniczonym rynkiem, ale jest wprost przeciwnie, bo przecież obecnie posiadanie własnej strony nie jest niczym szczególnym, a koszty domen są stosunkowo niewielkie.
Już na początku oferowane możliwości są spore. Przede wszystkim, możemy zarejestrować domenę z jedną spośród aż 100 różnych końcówek – nie tylko popularnych takich jak .com czy .org, ale również nowych np. .guru czy .pub. W panelu zarządzającym administrator może w pełni zarządzać strefą DNS edytując jej rekordy (A, AAAA, CNAME, MX, NS, PTR, SPF, SRV, TXT), zintegrować ją z silnikiem Google App Engine, a także ustawiać czas odświeżania (TTL). System wspiera dynamiczne DNS, czyli komputer docelowy może mieć nawet zmienne IP, a mimo to strona będzie działać. Dodatkowy uproszczony interfejs pozwala na szybkie tworzenie subdomen i przekierowywanie jednych adresów na inne. Na poziomie menadżera użytkownik może także utworzyć maksymalnie 100 aliasów z własnej domeny do przekierowywania na inne adresy – usługa jak na razie nie oferuje natomiast żadnych darmowych skrzynek, te znaleźć możemy w ramach osobnej usługi Google Apps.
Rynek rejestratorów zareagował na informację o starcie usługi dosyć żywiołowo, a widać tu i objawy pewnej paniki. Nic w tym dziwnego, bo choć obecnie jest to jeszcze świeża i niezbyt znana usługa, tak Google ma ogromny potencjał i całe miliony użytkowników korzystających z jego własnych usług takich jak Gmail. Wykorzystać to postanowiono zresztą już teraz, bo Domains zostało zintegrowane z platformą blogową Blogger i jej użytkownicy mogą zakupić dedykowaną domenę dla swojego internetowego notatnika za pomocą kilku kliknięć. Korporacja oferuje ponadto szybkie tworzenie stron i zakup hostingu u swoich oficjalnych partnerów, czyli Shopify, Squarespace, Weebly i Wix. Jeżeli doliczymy do tego wsparcie telefoniczne, całość zaczyna wygląda naprawdę atrakcyjnie.
Giganci branżowi tacy jak np. kontrolujący około 40% amerykańskiego rynku domen GoDaddy są obecnie w poważnych tarapatach: ze swoją infrastrukturą i rozbudowanymi usługami, Google jest w stanie prędzej czy później zaoferować pełną integrację domen ze swoimi kontami (np. dyskiem w chmurze), a także dedykowany hosting wykorzystujący dodatkowo możliwości Google Apps. Firma jest bardzo znana, a jako że w dużej mierze kontroluje rynek reklamy, szybko może stać się jednym z wiodących rejestratorów.