The Godfather II

Redakcja

25.05.2009 14:29, aktual.: 01.08.2013 01:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Cóż pozostaje zrobić, gdy Liberty City całe należy do nas, a mieszkańcy Stilwater na sam nasz widok chowają się po śmietnikach i boją się wyjść? Jeszcze jakiś czas temu zdawałoby się, iż należy w tym wypadku pójść w ślady Aleksandra Wielkiego, który po zdobyciu ostatniej możliwej krainy usiadł i zapłakał, nie mając już czego podbijać. Jednak nagle z odsieczą dla wszystkich fanów gangsterki (a w szczególności tych, którzy na dźwięk słowa „Corleone” czują przyjemny dreszczyk na plecach) przyszło Electronic Arts, wydając na świat grę zatytułowaną Ojciec Chrzestny II, bazującą na znanym filmie Francisa Forda Coppoli na kanwie powieści Mario Puzo.

Produkt ten reprezentuje gatunek gier akcji ukazanych z perspektywy trzeciej osoby, toczących się w otwartym świecie. Budzi to zatem oczywiste skojarzenia z Grand Theft Auto IV czy Saints Row 2, nic dziwnego zresztą. Ewidentnie widać na kim twórcy się wzorowali. I słusznie – z dobrych wzorców trzeba czerpać. Nowością w tej formule jest dodanie elementów strategicznych, do których dostęp mamy z poziomu mapy metropolii. Trzeba przyznać, że brzmi to całkiem nieźle – rozkręcanie własnego mafijnego biznesu, przejmowanie miasta, wynajmowanie ludzi i wysyłanie ich w bój. Dodatkowo jeśli dodamy znaną oraz lubianą licencję efekt teoretycznie powinien być więcej niż zadowalający. Niestety, teoria i praktyka nie zawsze idą w parze.

Akcja tytułu toczy się pomiędzy końcem lat 50, a początkiem lat 60 dwudziestego wieku. W grze wcielamy się w postać Dominica Corleone, który po serii niefortunnych zdarzeń z Rewolucją Kubańską w tle zostaje wyznaczony na Dona i ma za zadanie uformowanie własnej rodziny mafijnej. Zaiste, jest to propozycja nie do odrzucenia. Będąc postawionymi w takiej sytuacji ruszamy w bój o dominację w przestępczym półświatku. Nie będziemy jednak w tej walce osamotnieni - pieczę nad nami sprawuje Michael Corleone, który jest łudząco podobny do Ala Pacino. Jednocześnie mamy do dyspozycji kilka wakatów i możemy werbować pomocników, specjalizujących się przykładowo w demolce, leczeniu czy otwieraniu sejfów. Wraz z pomocą wesołej ferajny (którą rozbudowujemy wraz z postępami) podbić możemy Nowy Jork, Florydę oraz Kubę i sprawować silne rządy Czarnej Ręki.

[break/]Sama rozgrywka skupia się głównie na klasycznym już modelu – czyli jeździmy po metropolii i wykonujemy różnorakie misje. W tym samym czasie przejmujemy kolejne miejscówki (przykładowo pralnie brudnych pieniędzy, bary czy domy publiczne) i zyskujemy dominację nad miastem. Przy rozkręcaniu interesu przeszkadzać nam będzie oczywiście konkurencja, w postaci innych rodzin, stawiających sobie rzecz jasna te same cele co my. Różnica jest prozaiczna – my je pragniemy osiągnąć po ich trupach, a oni po naszym. Pobawić się możemy również tzw. „widokiem Dona” - czymś na kształt mapy strategicznej z pooznaczanymi budynkami, którymi możemy się „zaopiekować”. Ekran ten daje nam ciekawe możliwości - ot, chociażby przejrzeć możemy dzienne przychody z kontrolowanych przybytków, rzucić okiem na widok Rodziny (na którym da się awansować naszych podwładnych i dokupywać im umiejętności) czy najmować ochroniarzy do utrzymywanych lokali. Do tego całość nie jest jakaś trudna w ogarnięciu.

Trzeba przyznać, że początkowo zabawa w Ojcu Chrzestnym II potrafi się spodobać. Radośnie wkraczamy na ulice, by pokazać kto tu rządzi. Oczywiście trzeba słuchać głosu ludu, rozmawiamy zatem z postaciami, wykonujemy dla nich „drobne” przysługi (likwidacja kogoś, kto zalazł za skórę, odzyskanie kompromitujących zdjęć lub powybijanie witryny sklepowej w pobliskiej cukierni), w zamian za informacje o naszych rywalach. Choć swoją drogą to trochę dziwne, że przypadkowi przechodnie potrafią wiedzieć aż tyle o lokalnych gangach... Odkrywanie kolejnych miejsc wciąga, a serce roście na samą myśl wkroczenia tam i ich przejęcia (a przy okazji poobijania paru facjat). Faktycznie, z argumentami w postaci pięści nie ma co dyskutować i bardzo łatwo jest w ten sposób przekonać innych do naszych racji.

Zwłaszcza, że tłuczenie i/lub strzelanie do innych jest tutaj bardzo efektowne i (mam nadzieję, że nie narażę się tym stwierdzeniem obrońcom moralności) sprawia frajdę. Zarówno działając wręcz, jak i operując pukawkami, gracz bawi się zwyczajnie bardzo fajnie, a dodatkowego smaku nadaje wykonywanie egzekucji - często niezwykle krwawych. Niestety, pomimo że nasi pomocnicy jakoś sobie radzą i nie wchodzą nam za często w drogę, większość akcji przeprowadzamy sami. Można spokojnie przyjąć taktykę na Rambo i ma się naprawdę spore szanse na wyjścia cało z solidnej jatki. Aż w pewnym momencie dochodzi się do wniosku, iż wielkiego wyzwania w Ojcu Chrzestnym II się niestety nie uświadczy. Wojny mafii tutaj to po prostu bułka z masłem.

Przechodzimy w tym miejscu do wad. Jedna z największych to właśnie poziom trudności - gra jest za łatwa, między innymi z uwagi na sztuczną inteligencję przeciwników. Rzadko się zdarza, że konkurencyjna rodzina będzie chciała odzyskać jakiś punkt, który obecnie należy do nas. Nie wiadomo czemu działa ona strasznie pasywnie, a i to, że spychamy ją coraz bardziej w stronę niebytu nie robi na niej większego wrażenia. Będzie w takiej sytuacji pokornie czekać na nas, aż przyjdziemy podpalić dom. Ten, w którym mieszka. Zarówno wrogi "szef", jak i jego podopieczni nie stawiają nam większego oporu, przez co nie czuje się z tego powodu konkretniejszych emocji, tudzież satysfakcji. Nasuwa mi się również w tym miejscu inne mocne słowo – monotonia.

[break/]Produkcja bardzo szybko odkrywa wszystkie rzeczy, które ma nam do zaoferowania i od pewnego etapu po prostu tylko wykonujemy rzemieślniczą robotę, czyli powtarzalnie skonstruowane misje. Sceneria również po pewnym czasie zaczyna nużyć swoją nijakością. Wkrótce traci się zainteresowanie tym wszystkim, a wkurzać zaczyna gubienie ścieżek przez asystujących nam dżentelmenów. Żeby nie być gołosłownym dodam w tym miejscu, iż często zacinali się oni w biegu, uniemożliwiając mi ucieczkę z miejsca zdarzenia, podczas gdy za plecami słyszałem znajomy dźwięk policyjnej syreny. Być może tak niedoświadczonych mafiozów paraliżuje wizja konfrontacji ze stróżami prawa?

Wydaje się również, że gra jest naszpikowana różnej maści niepotrzebnymi opcjami. Przykładowo wspomniane wcześniej przysługi. Za wykonanie owych dostajemy pieniądze lub informacje o naszych wrogach. Nic nie stoi na przeszkodzie, by likwidować ich po kolei, ale tak naprawdę nie ma to większego sensu, skoro i tak trzeba będzie się pozbyć każdego z nich podczas szturmu na ich dom. Tak samo opcje strategiczne nie są takie, jakby można od nich tego oczekiwać. Na ekran zestawienia finansów się w ogóle nie patrzy, gdyż "sałaty" zawsze jest dużo i nie zdarzyło mi się, bym obawiał się o wydatki oraz przychody. Najczęściej zerka się tylko na samą mapę, zupełnie ignorując wszystkie inne elementy widoku Dona. Pomysł ten miał ogromny potencjał, jednak niestety go nie wykorzystano. Ogólnie rzecz ujmując cała gra sprawia wrażenie niedokończonej i robionej w pośpiechu.

Rozczarowuje do tego kwestia oprawy graficznej. Niby są tu wszystkie najpopularniejsze efekty – rozmycia, bloom oraz HDR, i cieszy obecność tych bajerów, lecz całokształt nie zachwyca. Oprawa jest po prostu akceptowalna. Plus zdarzają się „babole" w postaci znikających elementów otoczenia czy zacinania się obiektów. Udźwiękowienie również mogło być dużo lepiej zrealizowane - do poziomu takiego Dead Space tytułowi brakuje naprawdę sporo. Same dialogi także sprawiają wrażenie pisanych w pośpiechu i niedoszlifowanych, miejscami wręcz urwanych, przez co ciężko sympatyzować ze spotykanymi przez nas bohaterami niezależnymi, a nawet (z ciężkim sercem przychodzi mi to stwierdzić) trudno lubić Dominica. Można niby próbować wczuć się w klimat - pomagają w tym radiostacje i pojazdy z epoki, tyle tylko, że nie uświadczy się go tu za wiele, bo jest on skrupulatnie psuty przez wszystkie przytoczone powyżej irytujące kwestie.

Reasumując, bardzo dobry pomysł na rozgrywkę plus popularna licencja to nie wszystko, by przyciągnąć graczy do monitorów. Produkcja EA kuleje w wielu miejscach, jest bardzo powtarzalna i po pewnym czasie po prostu odczuwamy znużenie oraz monotonię, nawet pomimo fajnie rozwiązanego strzelania. Całości dopełniają techniczne niedoróbki, wrażenie niedokończenia oraz fakt, iż zabawa nie stanowi żadnego wyzwania. Pozostaje mi polecić tę pozycję jedynie graczom cierpliwym i takim, którzy nie oczekują żadnego wyzwania od pozycji gangsterskich, a do tego są w stanie przymknąć oko na techniczne niedoróbki, przeciętne dialogi, nijakość lokacji i szeroko pojętą powtarzalność. Wielka szkoda, mogło być dużo lepiej. Miejmy nadzieję, że trzecia odsłona serii (która bankowo się pojawi) nas czymś zaskoczy...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)