Windows 10 21H1: jakie funkcje usunięto?
Miała miejsce premiera nowej iteracji Windows 10, oznaczonej 21H1. Dostępne w Windows Update nowe wydanie systemu nie jest pełnoprawnym, samodzielnym systemem ani zbiorem aktualizacji do poprzedniego. W praktyce 21H1 to tylko "przełącznik" odblokowujący funkcje wydane już w wersji 2004, ale jako niegotowe. Zgodnie z metodyką agile, takie funkcje są ukryte za flagą aż do momentu ukończenia.
Comiesięczne aktualizacje wydawane przez ostatni rok powoli dostarczały owe funkcje w coraz bardziej sprawnej postaci. 21H1 naniesie zmiany w Rejestrze, które sprawią że będą dostępne dla użytkowników. Prędko okaże się wtedy, że jest ich niewiele. Microsoft wspomina o zmianach w Windows Hello oraz funkcji Application Guard, ale poza nimi jest także kilka innych nowości, które mogły zostać włączone wcześniej, jak pasek wiadomości, nowy selektor Emoji i TLS 1.3.
Rzeczą być może nieco mniej znaną jest fakt, że każda nowa wersja Windows 10, poza dodawaniem funkcji, niektóre też usuwa. Na przykład, wersja 1803 usunęła funkcjonalność Grupy Domowej, a wersja 2004 zlikwidowała wiele funkcji Cortany. Lista wyciętych funkcji w 21H1 jest bardzo krótka. Składa się na nią Edge oraz zdalne wyświetlanie przez XDDM.
Do widzenia, Edge
Przeglądarka Microsoft Edge (UWP) została zastąpiona nowym Edgem opartym o Chromium, a komponent WebView stosowany przez aplikacje kafelkowe uzyskał tryb zgodności oraz nową wersję, dzięki czemu aplikacje mogą korzystać z nowego silnika bez konieczności wprowadzania zmian. Gotowość Edge'a Chromium oraz WebView2 sprawiły, że klasyczny Edge, obecnie już ukryty, może zostać "od-serwisowany". Oznacza to usunięcie go z obrazu, a nie tylko wyłączenie i schowanie. Podobny los spotkał niedawno Flasha.
Sterownik XDDM to mało interesująca zmiana, ponieważ ogranicza się tylko do sesji zdalnych, a od czasów Windows 8 i tak obowiązkowy jest sterownik WDDM. XDDM via RDP to rzadkie i egzotyczne połączenie. O wiele ciekawsze jest to, które funkcje zostały porzucone (deprecated, wstrzymano ich rozwój). Ich wybór może zaskakiwać.
Pierwsza z nich to program WMIC.EXE. Pochodzący z Windows 2000 program do interaktywnej (a nie programistycznej) komunikacji z obiektowym modelem WMI pozwala odpytywać bezpośrednio obiekty COM lub przesyłać do nich żądania. WMI to API systemu Windows, które wyprowadza wiele jego funkcji jako obiekty, z którymi interakcja dla programisty niż operowanie na żywym Rejestrze lub WinAPI. Przez WMI możemy między innymi odpytać sprzęt (np. stan baterii), wywołać reinstalację lub usunięcie oprogramowania, czytać logi i tak dalej.
Aplikacje zazwyczaj importują odpowiednie biblioteki do rozmowy z WMI zamiast wołać wrapper w postaci WMIC. Program ten powstał raczej jako narzędzie dla użytkownika, potrzebującego wdać się w niskopoziomową interakcję z WMI samodzielnie. Dziś jednak w tym celu stosowany jest PowerShell. WMIC nie otrzyma już żadnych nowych funkcji ani optymalizacji.
Synchronizacja ustawień
Druga funkcja której rozwój wstrzymano, ogłaszając przy okazji że prawdopodobne jest jej usunięcie w przyszłości, to... synchronizacja ustawień. Tak jest. Jedna z flagowych funkcji Windows 8, chmurowego systemu przyszłości, czyli synchronizacja ustawień, kompozycji, języków i haseł, zostaje porzucona. Wiąże się to z szeregiem zmian mających miejsce w ciągu ostatniej dekady i ma pewne doniosłe konsekwencje.
Przede wszystkim, okazuje się nie mieć sensu. Synchronizacja tapety wydaje się być czadową opcją, ale użytkownicy lubią odróżniać sprzęty na których pracują właśnie za pomocą tapet i ekranów blokady. Jeżeli oba laptopy zsynchronizują ustawienia, zaczną wyglądać identycznie, podczas gdy przydałoby się by wyglądały odmiennie. Kwestię te odkryto już dawno: na przykład synchronizacja układu kafelków menu Start nie działa już od dobrych pięciu lat. Tym razem postanowiono się pogodzić z tym, że synchronizowanie kompozycji jest niepotrzebne.
Podobnie jest z hasłami. Aplikacje .NET, klasyczne programy pulpitowe oraz UWP rzadko korzystają z systemowego sejfu na hasła. Zazwyczaj pęk haseł trzymany jest przez przeglądarkę. W przypadku Edge'a, następuje automatyczne logowanie do niego kontem Microsoft, ale jest to krok opcjonalny i w dodatku możliwy do wykonania na koncie lokalnym czy wręcz na Windows 7. Hasła trzymane są i tak tylko tam, a hasła do "kont logujących" i tak wymagają powtórnego uwierzytelnienia, więc nie ma sensu ich synchronizować.
Żyjemy dziś w przeglądarce
Co z pozostałymi składnikami synchronizacji? No cóż... Aplikacje synchronizują swoje ustawienia korzystając z własnych chmur lub wykorzystując w tym celu OneDrive'a. Ustawienia regularne cierpią na tę samą bolączkę, co kompozycje: nie każdy chce wszędzie te same przecinki i języki. Typowy scenariusz to "służbowy komputer niech gada po angielsku, laptop w pracy nie ma Num Locka, a osobisty pecet rozjeżdża się przy polskich przecinkach".
Edge synchronizuje się sam, na modłę Chrome. Internet Explorer nie żyje. Reguły wspomaganego uczeniem maszynowym pisania nie muszą już być aż tak personalizowane, bo chmurowe algorytmy potrafią lepiej uogólniać. Zresztą, z fizyczną klawiaturą i bez pióra, synchronizacja mowy i pisma nie zachodzi.
Wychodzi więc na jaw, że "konto Microsoft" stanie się tylko finezyjną metodą zalogowania do aplikacji OneDrive i Edge. W podobny sposób działało narzędzie Windows Live Essentials w Windows 7. Najwyraźniej powoli zbliżamy się do momentu, w którym całe kafelkowo-chmurowe szaleństwo z roku 2012 zostanie rozmontowane. Ciekawe, że jest o tym tak cicho.