Wybory 2020. Ile wydali w Google kandydaci na prezydenta? Dysproporcje są kolosalne
Kampania przed wyborami prezydenckimi 2020 to żywy dowód na to, jak ważnym nośnikiem informacji stał się internet. Komitety poszczególnych kandydatów wyraźnie nie szczędziły grosza na reklamę w sieci, a właściciel największej cyfrowej platformy reklamowej, Google, wzbogacił się o parę milionów złotych.
02.07.2020 | aktual.: 02.07.2020 14:54
Skąd pochodzą te dane? Google, chcąc — jak twierdzi — zachować przejrzystość, publikuje szczegółowy raport o kampaniach politycznych i sumach na nie wydanych. Tak oto każdy internauta może dowiedzieć się, ile zostawili w Mountain View Duda, Trzaskowski i reszta.
Niekwestionowanym liderem okazuje się właśnie komitet wyborczy urzędującego obecnie prezydenta, Andrzeja Dudy. Na dzień 2 lipca 2020 r. przeznaczył na reklamy w systemie AdSense 454,3 tys. zł, tworząc ponad 4,9 tys. kampanii. Składają się na to zarówno banery na stronach i płatne pozycje w wyszukiwarce, jak i treści wideo na YouTubie.
Kandydat a jego macierzysta partia
Drugi w stawce, podobnie zresztą jak w I turze wyborów, jest Rafał Trzaskowski. Kandydat KO przeznaczył na reklamę w Google dokładnie 164 tys. zł. Sztab wybrał jednak zauważalnie inną taktykę niż w przypadku Dudy. Przygotował bowiem jedynie 26 kampanii, ale na każdą z nich, per sztuka, zadeklarował znacznie wyższą sumę pieniędzy. W ten sposób zadbał o większe nasycenie każdym kolejnym motywem.
W tym miejscu trzeba tylko zauważyć, że Trzaskowski dołączył do wyścigu o fotel prezydencki później od Dudy, który najpierw mierzył się z Małgorzatą Kidawą-Błońską. Tymczasem ta kandydatka nie miała w Google własnego konta, lecz korzystała ze wspólnych zasobów Koalicji Obywatelskiej PO .N iPL Zieloni. Komitet utworzył imponujące 22,8 tys. reklam za kwotę 477,4 tys. zł, ale duża część z nich nie była wprost związana z kampanią Kidawy-Błońskiej.
Najnowsze reklamy Koalicji wspierają z kolei Trzaskowskiego, więc ostateczna suma wydana na promocję prezydenta Warszawy jest zapewne wyższa. Przy czym na tej samej zasadzie kontem Prawa i Sprawiedliwości (suma wydatków: 1,026 mln zł) posiłkuje się Andrzej Duda.
Dwóch liderów i długo nikt
Widać wyraźną dysproporcję pomiędzy pierwszą dwójką, a pozostałymi kandydatami. I tak, Szymon Hołownia powierzył reklamę w Google firmie Fat Frog Productions, która wydała na kampanie z nim związane niecałe 58 tys. zł. Z usług prywatnej firmy skorzystał też Władysław Kosiniak-Kamysz. Jego 89 reklam kosztowało 51,1 tys. zł.
Bardzo oszczędny, w odniesieniu do uzyskanego wyniku wyborczego, okazuje się Krzysztof Bosak. Za 66 kampanii zapłacił 8,7 tys. zł. Dodatkowymi 25 reklamami w cenie łącznie 1,8 tys. Bosaka wsparł KW Konfederacja. Są to koszty porównywalne z Robertem Biedroniem, który na emisję 23 spotów wyłącznie z ramienia swojego komitetu przeznaczył 10,8 tys. zł. Profil należący do Sojuszu Lewicy Demokratycznej dorzucił 385 reklam za sumę 16,9 tys. zł, ale – podobnie jak w przypadku KO i Kidawy – część z nich to bardziej promocja ugrupowania niż kandydata.
Stawkę zamyka Paweł Tanajno i skromne 13 reklam za kwotę 5,6 tys. zł. Pozostali kandydaci, a więc Stanisław Żółtek, Waldemar Witkowski, Marek Jakubiak i Mirosław Piotrowski nie mają udokumentowanych działań w AdSense. Jeśli jakieś prowadzili, to ich skala musiała być na tyle mała, że Google tego nie odnotował jako treść polityczna.
Oczywiście gorączka wyborcza wciąż trwa i wydatki kandydatów szykujących się do II tury zapewne wzrosną. Im bliżej 12 lipca, tym zapewne obserwować będziemy więcej działań marketingowych tak ze strony Dudy, jak i Trzaskowskiego. Ale sumy już teraz robią wrażenie, przyznajcie.