Zarzuty i prośba o kontakt - sposób na wywołanie strachu
Każdy może dostać e-mail z zarzutami dotyczącymi rzekomego posiadana materiałów z nieletnimi, czego szczegóły opisane są w załączonym pliku PDF. Ten "dokument" nie ma jednak związku z rzeczywistością - to stosunkowo łagodny atak, który ma wywołać strach u odbiorcy i zmusić go do działania.
Łagodny, bo z naszego doświadczenia wynika, że sam plik nie jest w takim przypadku zainfekowany szkodliwym oprogramowaniem, a w związku z tym jego pobranie czy otwarcie nie jest bezpośrednim problemem dla odbiorcy (choć naturalnie nie można zakładać, że każdy przypadek jest taki sam). Taką wiadomość otrzymała nasza czytelniczka Sylwia, którą wzywa się do kontaktu pod podany adres e-mail (w domenie Gmaila, co samo w sobie powinno sygnalizować, że "coś tu jest nie tak").
Istotą takiego phishingu jest wywołanie strachu i zmuszenie odbiorcy do podjęcia kroków. Pod pretekstem wstrzymania dalszych działań "policji" i innych jednostek, adresat ma skontaktować się z nadawcą, by "uzyskać dodatkowe informacje".
Jak pokazuje praktyka, dopiero w odpowiedzi na kolejną wiadomość ofiara dostanie instrukcję, co powinna zrobić, aby uniknąć konsekwencji (nieprawdziwego przecież) zarzutu. To dopiero na tym etapie można spodziewać się próby zainfekowania komputera złośliwym oprogramowaniem lub zachęty do odwiedzenia spreparowanego formularza płatności w sieci, który otworzy drogę do kradzieży pieniędzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zwykle w takich przypadkach radzimy przede wszystkim zachować spokój i nie reagować na wezwanie nadawcy w treści e-maila. Wezwanie może wydawać się autentyczne między innymi ze względu na stosunkowo profesjonalne brzmienie całej wiadomości, ambitnie przygotowany załącznik oraz autentyczne nazwiska funkcjonariuszy i jednostek wymieniane w treści. Można je łatwo znaleźć w Google.
Czujność nie powinna być jednak uśpiona między innymi z uwagi na:
- krótką treść samej wiadomości e-mail ze wskazaniem krótkiego terminu na podjęcie działań (to typowe działanie oszustów chcących wywołać wrażenie pilności tematu),
- absurdalny tytuł wiadomości, jak na teoretyczną powagę sprawy,
- adres e-mail wskazany do kontaktu w domenie Gmaila (autentyczny funkcjonariusz z pewnością się taką nie posługuje w pracy).
Oskar Ziomek, redaktor prowadzący dobreprogramy.pl