Zotac StreamBox — puszka Pandory
Na dopiero co zakończonych targach CeBIT 2013 w kuluarach stoiska Zotac mieliśmy okazję przyjrzeć się nowemu produktowi, którym tajwański producent chce podbić rynek. Mowa o pudełeczku o nazwie StreamBox, który właśnie na marcowych targach miał swoją europejską premierę. Do naszej redakcji zawitał zaledwie kilka dni temu i chętnie podzielimy się wrażeniami z obcowania z tym dość nietypowym urządzeniem.
04.04.2013 | aktual.: 15.04.2013 12:53
Pudełko przy pierwszym kontakcie wygląda dość skromnie. Ot, małe (80×80×30 mm), czarne i z niewielkim wyborem portów: USB, HDMI, port sieciowy, wyjście na słuchawki i gniazdo zasilania. To, czego nie widać, to wbudowany moduł WiFi. Niewiele, prawda? Nie ma np. czytnika kart, a gniazdo USB, które jest, nadaje się tylko do aktualizacji firmware. Tak! Nawet w instrukcji jest wyraźnie napisane, że służy ono tylko do tego. Niestety, takie ograniczenie możliwości tego popularnego portu odbija się bardzo negatywnie na urządzeniu. Jego zastosowania zamykają się w przekazywaniu treści multimedialnych ze smartfona lub komputera na ekran telewizora czy też monitora. Nie mamy niestety do czynienia z autonomicznym odtwarzaczem — trochę szkoda.
Streaming realizowany jest na dwa sposoby. Po pierwsze, z tabletów i smartfonów pod kontrolą systemu Android. Wystarczy pobrać ze sklepu Play bezpłatną aplikację AirFun. Po uruchomieniu, program wyszukuje urządzenie (w naszym przypadku StreamBox) i po bezproblemowym sparowaniu możemy już przekierowywać treści ze smartfona czy też tabletu na ekran monitora lub TV. Brzmi ciekawie. Niestety, oprogramowanie jest tak skonstruowane, że możemy udostępniać albo fotki i muzykę, albo wideo — są dostępne jakby dwa scenariusze udostępniania. Z muzyką i zdjęciami problemu nie ma. Urządzenie wspiera takie formaty audio jak mp3, wave a nawet FLAC. Jeśli chodzi o obrazki to sprawdziłem kilka popularnych formatów: jpg, png, gif, tif i bmp i wszystko działa w jak najlepszym porządku. Nieco kłopotów przysparzają pliki wideo. Jeśli chodzi o obraz to problemy nie ma, większość popularnych formatów jest obsługiwana i zauważyłem jedynie, że kontener matroska nie będzie odtwarzany. Dużo większy problem pojawia się w przypadku audio, bo urządzenie nie wspiera zakodowanego dźwięku AC3/Dolby Digital i DTS. Podczas odtwarzania takiego pliku pojawia się komunikat „nieznany format audio” i choć obraz jest, to w głośnikach panuje złowieszcza cisza. Tym bardziej jest to dokuczliwe, że kodowanie AC3 jest bardzo popularne w plikach wideo.
Kolejna możliwość to streaming z komputera z systemem Windows. W tym wypadku wygląda to bardzo podobnie jak na Androidzie, do obsługi mamy również aplikację AirFun. Po uruchomieniu jej wystarczy przeciągnąć dany plik na odpowiedni obszar i możemy cieszyć się obrazem czy też muzyką na większym ekranie. Oczywiście borykamy się z tymi samymi problemami, czyli brakiem obsługi matroski i wsparcia dla audio AC3/Dolby Digital i DTS.
Sprawdziłem jeszcze jedną rzecz. Mianowicie StreamBox obsługuje standard WiFi Direct. Wystarcz wcisnąć dwukrotnie przycisk „mode” znajdujący się z tyłu urządzenia aby przejść te do tego trybu. Fajnie by było np. pograć na ekranie telewizora w Angry Berds sterując smartfonem. Niestety, po kilkudziesięciu próbach poddałem się, gdyż urządzenie wieszało się podczas nadawania numeru IP. Telefon czy tablet widziały StreamBoxa podczas konfiguracji, ba, nawet nawiązywały połączenie. Ani razu konfiguracja nie dobiegła pomyślnie do końca, czyli mamy obsługę WiFi Direct, ale tak jakby jej nie było :).
Wisienką na torcie niedociągnięć jest możliwość przekazywania na zewnętrzny ekran obrazu pulpitu z komputera. To znaczy jej brak, pomimo zawarcia takiej informacji w instrukcji do urządzenia! Wspomina się w niej o aplikacji, która nie istnieje, opisuje się w kilku krokach jak wyświetlić klon pulpitu czy też jego rozszerzoną wersję. Wygląda to jakby dołączoną do urządzenia instrukcję ktoś wysłał z przyszłości.
Oglądając urządzenie na targach CeBIT byłem bardzo pozytywnie do niego nastawiony. Niestety bliższe i dłuższe spotkanie pozwoliło znaleźć kilka poważnych niedociągnięć. Liczę, że jest to problem tak zwanego „wieku dziecięcego” urządzenia i kolejne wersje firmware pomogą zyskać StreamBoxowi zadowolonych użytkowników. W dobie telewizorów z obsługą DLNA i WiFi urządzenie wydaje się nieprzystające do obecnych standardów, ale możliwe, że skuszą się na nie użytkownicy starszego typu odbiorników. Jednak to dołożenie możliwości odtwarzania multimediów z gniazda USB i usunięcie wytkniętych błędów mogło by pomóc Zotacowi w rozpowszechnieniu StreamBoxa. W innym wypadku będzie to tylko ciekawostka nie warta swojej cenny. Dodajmy, że wysokiej ceny. Producent ustalił ją na poziomie 70 euro co w tej chwili w przeliczeniu na złotówki daje około 300 pln.