Nie zadzieraj z informatykiem firmowym, czyli o życiu krótki wywód...
Na wstępie chciałbym wszystkich serdecznie powitać i zaznaczyć, że to mój pierwszy wpis.
Rzetelnie informuję również, iż nie będzie on w żadnym wypadku wywodem merytorycznym dotyczącym sprzętu czy też oprogramowania... Powiem raczej, że jest on przedstawieniem własnej osoby oraz luźną konkluzją na temat - jak to ludzie są najzwyklej w świecie mówiąc zawistni.
Zacznę zatem od początku - nazywam się Adam (mój nick jest oparty o te zacne imię pochodzenia hebrajskiego) i interesuję się od jakiegoś czasu sprzętem komputerowym oraz oprogramowaniem. Wszystko zaczęło się w latach 90‑tych ubiegłego wieku (dokładnego roku nie podam bo sam już nie pamiętam dokładnie) kiedy to w moim domu pojawił się pierwszy PC. Kosztował oczywiście kupę pieniędzy i miał wypasioną specyfikację jak na tamten czas: - Intel Pentium III 550 MHz, kartę Nvidia Geforce4 MX 440 32MB oraz płytę główną produkcji firmy ABIT... Swoją drogą, do dziś pamiętam jak trzęsły mi się dłonie podczas demontażu podzespołów w trakcie prac konserwacyjnych -> celem czyszczenia sprzętu. To był mój ekscytujący "pierwszy raz" zakończony oczywiście sukcesem ;‑). To mnie nakręciło jeszcze bardziej, no i poszło...
Reszta potoczyła się wręcz lawinowo... Rozbudowa podzespołów, reinstalacje systemu i sprawdzanie nowych gier i programów - ach, złote czasy wspominane ze łzami w oczach... Można powiedzieć wręcz, że technologia stała się moją pasją, a nazywając rzeczy dosadniej - obsesją. Zacząłem czytać więcej (dzięki Bogu jestem dzieckiem przełomu technologicznego i niesamowitego rozwoju literatury tematycznej - bo chyba tak mogę nazwać okres mojego dojrzewania), a wraz ze wzrostem wiedzy rosła też chęć dokonywania kolejnych doświadczeń i zdobywania praktyki. Tak oto stało się - zostałem hobbystą, samoukiem, serwisantem... Jestem kim jestem !
Dziś pomagam swoim znajomym i ich znajomym (czasem odpłatnie a czasem za przysłowiowe piwko) przy różnego rodzaju sprzętach -> od telefonów komórkowych, przez nawigacje i smartfony na stacjonarnych komputerach kończąc... Jednak mój konik to laptopy - po prostu uwielbiam przy nich grzebać i się nimi "zajmować" - zwłaszcza teraz gdy ich popularność jest stosunkowo wysoka, nie mogę narzekać na brak zajęcia... Czego moja druga połowa niestety nie pochwala, ponieważ pochłania mnie to przeogromnie... Ale co zrobić gdy pasja staje się chorobliwą obsesją ? No cóż - małżeństwo to sztuka kompromisu ;‑). Z tego miejsca dziękuję żonie za wyrozumiałość i wsparcie...
Oto kilka ostatnich fotek z moich działań - nie są może spektakularne, ale każdy z "pacjentów" ma się dobrze po przeprowadzonym "zabiegu"... i to dla mnie jest ważne (nie umiem jeszcze wklejać zdjęć na bloga, ale niedługo może się nauczę - dzięki waszej pomocy już umiem ;‑) ):
http://www.fotem.pl/data/fe1dff70c2ef986f6d860c37258f8be.jpg
Na zdjęciach ukazane są oczywiście przyczyny różnych usterek, z którymi w domowych warunkach sobie można spokojnie poradzić...
Do dziś przez moje ręce przewinęło się kilkadziesiąt laptopów i smartfonów, kilkanaście nawigacji, no i kilka tabletów oraz telefonów komórkowych (ta grupa to już można powiedzieć spokojnie relikt przeszłości - chociaż, w ostatnim czasie wraca do łask u użytkowników z wcześniejszych roczników) i tak właśnie "pocztą pantoflową" ludzie przekazują sobie mój numer lub poprzez łańcuch kilku pośredników - sprzęt... Cieszy mnie to niezmiernie, ponieważ chęć pogłębiania wiedzy jest u mnie nadal niewyczerpana - jestem jak gąbka, która chłonie wszystko bez żadnego oporu... ;‑)
Moje usługi cechują przede wszystkim: szybkość działania i skuteczność (każdą usterkę staram się wyeliminować w ciągu 24h, co niestety nie zawsze się udaje... do tej pory sytuacje "ciężkie" mogę policzyć na palcach jednej ręki), a w przypadku tych płatnych oczywiście też przystępna cena... Swojej pracy jestem pewny i oczywiście daję umowną gwarancję 6 miesięcy (do tej pory żadnej reklamacji jeszcze nie miałem...).
Ale dość o mnie, bo to już prawie autoreklama, a nie o to mi chodzi...
Przechodząc do meritum jak w temacie - pewnego dnia porwałem się na robotę związaną ze służbowym laptopem mojego kolegi z pracy -> wszystko szczegółowo ugadane i dopięte z moim przełożonym - uzgodniono oczywiście zakres prac oraz sztywne ramy czasowe na ich wykonanie. Pominięte zostało w tym łańcuchu ogniwo jakim jest informatyk naszej firmy (firma zewnętrzna działająca na zasadzie outsourcingu). Jako perfekcjonista postanowiłem poświęcić swój prywatny czas na przeprowadzenie całego procesu konserwacji bardziej szczegółowo... Poza uzgodnionym czyszczeniem fizycznym sprzętu przeprowadziłem profilaktycznie czyszczenie programowe oraz podstawowe czynności konserwacyjne (defragmentacja HDD i szczegółowy przegląd oprogramowania oraz plików systemowych). Chciałem się wykazać inicjatywą własną i oczywiście udowodnić swoją wartość serwisanta. Świętą prawdą jest jednak stare przysłowie, które mówi, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu... O prawdziwości tych słów przekonałem się dokładnie w dniu dzisiejszym i to przekonałem boleśnie. Wszystko opiszę w skrócie poniżej:
Kolega od powyższego sprzętu (laptop HP serii ProBook) zakupił modem 3G firmy Huwawei. Nie jest on zbytnio obeznany z akcesoriami komputerowymi, wykorzystał zatem obecność naszego informatyka firmowego, żeby swój problem "przy okazji" jego wizyty rozwiązać. Sprawa pilna bo modem nie działa a lada dzień delegacja i potrzebny internet mobilny. Informatyk (co muszę podkreślić - człowiek z wykształceniem), po krótkim rekonesansie stwierdził, co następuje: - TO NIESTETY JEST PROBLEM NA DŁUŻEJ... WSZYSTKO WSKAZUJE NA TO, ŻE TO COŚ JEST W SYSTEMIE NAMIESZANE... A DOJŚCIE DO SEDNA PROBLEMU MOŻE ZAJĄĆ DUŻO CZASU WIĘC KONIECZNA JEST REINSTALACJA SYSTEMU... TAK JEST NAJŁATWIEJ I NAJSZYBCIEJ... JEŚLI ZALEŻY CI NA CZASIE... PRZY OKAZJI TEŻ PRZECZYSZCZĘ SPRZĘT I WYKONAM PRACE KONSERWACYJNE... NO ALE TO BITE KILKA GODZIN ROBOTY... DZIŚ NIE DAM RADY - UMÓWIMY SIĘ JAKOŚ...
Lecz to zdanie mnie zabolało najbardziej (i przyczyniło się do tego wpisu):
- Znowu muszę po tym Adamie poprawiać, może niech lepiej On się nie dotyka do tych komputerów firmowych!
Domyśliłem się, że jest to pewnego rodzaju "zemsta" z jego strony (właśnie za to wcześniejsze czyszczenie tego HP‑ka z pominięciem jego osoby i oczywiście niemałego zarobku...)
Jako ambitny pasjonat pomyślałem sobie -> "Co, ja nie połknę? Ja, nie połknę...?" (to któraś reklama Plusza... dla niezorientowanych). Poza tym jak wcześniej wspominałem, każdej swojej naprawy jestem pewny i dlatego udzielam właśnie tą umowną gwarancję. Jeśli czegoś nie jestem w stanie zrobić to prosto z mostu o tym informuję, jednakże nigdy nie stawiam sprawy jako taką, która jest z góry przegrana - po prostu muszę spróbować (bo taki już jestem !) i naprawdę łatwo się nie poddaje... Ręce z niemocy rozkładam bardzo rzadko... A do każdego problemu podchodzę z "technologicznym sercem" i zapałem wręcz filmowego psychopaty.
I cóż się okazuje? Ta grubsza sprawa zajęła mi 20minut (+- 5minut) i wszystko z modemem 3G działa w porządku -> sprawa sprowadzała się wyłącznie do odinstalowania i ponownego zainstalowaniu sterowników (na każdym porcie USB trzeba osobno to zrobić) oraz oprogramowania dostarczonego wraz urządzeniem. Problemem był wyłącznie poziom uprawnień dla aplikacji - słynna opcja "uruchom jako administrator". I muszę wspomnieć jeszcze raz, że sprawę "badał" wykształcony informatyk. Nikogo oczywiście nie chcę obrazić, czy też się ponad kogoś wywyższać - szczerze uważam, że moja wiedza jest niewielka i w potyczce merytorycznej z człowiekiem po studiach nie mam nawet co "podejmować rękawicy".
Jestem jednak praktykiem i pasjonatem, co pokazuję dobitnie powyższym przykładem. Oczywiście nie twierdzę, że naszemu informatykowi brakuje praktyki (zapewne, jemu jej nie brak) - z całą pewnością mogę powiedzieć jednak, że jego iskierka pasji technologicznej powoli się wypala... I po prostu mu się nie chciało... Co oczywiście jest dla mnie smutne i przykre.
Dlatego, (oraz przez jeszcze kilka innych historii) kiedy ktoś nazwie mnie informatykiem, potrafię się nawet obrazić... Tłumaczę wprost, że jestem serwisantem samoukiem - podkreślając jednocześnie, że stawiam przede wszystkim na praktykę własną...
Oczywiście dostałem od kolegi podziękowanie za rozwiązanie problemu, a od swojego przełożonego upomnienie w związku z informacją przekazaną od informatyka naszej firmy.
Teraz już wiem jak ludzie są zawistni i wiem również, że z firmowym informatykiem nie należy wchodzić w tzw. konflikt interesów. Na pewno kilka razy się teraz zastanowię zanim podejmę się jakieś roboty z firmowym sprzętem. Ocenę sytuacji pozostawiam osobom bezstronnym bo jak powiedział mój pryncypał: - Musimy wiedzieć kto tu jest informatykiem?
I JEDNO JEST PEWNE - JA NIM NIE JESTEM ! ;‑)
JESTEM "Adam_madA" I CHĘTNIE POMOGĘ...
Wszystkim zainteresowanym serdecznie Dziękuję (przez duże "D") za przeczytanie całego wpisu i mam świadomość, że nie jest to tekst wysokich lotów. Obiecuję jednak, że z każdym następnym poziom będzie wzrastał.
Z góry jestem wdzięczny oczywiście za każdą uwagę i sugestię oraz opinię własną wszystkich czytelników.
Pozdrawiam Adam_madA