UPC, czyli jak dać się zrobić w konia
31.12.2012 16:17
Witam Cię w tym przepięknym, aczkolwiek w Warszawie nieco pochmurnym dniu. Jako że koniec świata i święta za pasem, a sylwestrowe Achtungi jeszcze nie zaczęły strzelać, to przyszło mi dzisiaj zająć się pewna niemiłą sprawą dotyczącą tytułowej firmy. Zacznę może jednak po kolei...
W połowie listopada, 16 dokładnie, z racji wykupienia firmy Aster (jak ja za nią tęsknię ;( ) i skończenia z nią umowy należało podpisać nową. Z Netią nieciekawe stosunki moja rodzina już miała i dotąd, mimo już, czy ja wiem, roku od ostatniego konkretnego kontaktu z tą firmą, dotąd domagają się zaległych rachunków za internet grożąc drogą sądową. Problem w tym, że żadna umowa ostatecznie nie została podpisana (Netia uparcie twierdzi, że tak było i że ponoć ma dowody ;) . Ba!, nawet nie ma doprowadzonej instalacji do naszego mieszkania, ale przecież usługi są cały czas świadczone :)
W związku z powyższym zdecydowaliśmy się przystać na super-hiper ofertę UPC, czyli internet 30Mb/s z modemem Wi‑Fi-Ri-Fi, kanałów w HD więcej, niż w Bałtyku wody i praktycznie bezpłatne połączenia stacjonarne i komórkowe, a to wszystko za oszałamiającą kwotę 120 PLN (słownie sto dwadzieścia polskich złotych- co za szał!). A do tego pakiet ultra FullHD z Cyfrą+ i innymi bajerami, których i tak nikt nie ogląda, przez miesiąc za darmo.
Wszystko było "cacy", internet rzeczywiście jest tak szybki, jak na papierku, nawet Wi‑Fi się przydało do szantażowania młodszej siostry, która w tamtym czasie jako jedyna miała smartfona i z niego korzystała (wiem, jestem okropny ;) Niestety cała cukrowa otoczka rozpuściła się, jak kry w Wiśle, kiedy przyszła pierwsza faktura w połowie grudnia, według której za świadczone usługi należało zapłacić 152 zł. Występuje tu pewna, nawet zauważalna niezgodność z wcześniej obiecaną kwotą, prawda? Czyżby ktoś zrobił sobie pogawędkę z daleką rodziną w Stanach i przebił limit rozmów? A może po prostu UPC chce kogoś, ładnie mówiąc (bo na usta cisną się brzydsze słowa), oszukać? Tak, czy siak, ta sprawa musiała poczekać, ponieważ w tamtym czasie święta się zbliżały i nie było czasu na inne rzeczy.
I tak dochodzimy do dnia dzisiejszego. Wraz z mamą (żeby jej znowu czegoś nie wcisnęli) udaliśmy się do najbliższego punktu obsługi klienta rzeczonej firmy, aby sprawę wyjaśnić. Tam zastaliśmy kilka równie niezadowolonych osób. O dziwo wszystkie okienka były czynne, a my byliśmy "tylko" o 15 numerków dalej od obecnie przyjmowanego. "Tylko", ponieważ, jak się okazało, UPC ma swój własny system odliczania i po B181 następuje B173. Tak, żeby było weselej. Po odstaniu słusznych 30‑45 minut i obejrzeniu 2 odcinka 2 sezonu MLP:FiM na telewizorze w poczekalni, na którym o dziwo było włączone Mini-Mini, w końcu nadeszła nasza kolej.
Widząc reakcje poprzednich klientów nie byłem zbyt optymistyczny i nie myliłem się. Miła pani z uśmiechem na twarzy uprzejmie wskazała nam dwa wiersze w opasłych tabelkach umowy, które określały zamówione usługi. Jedna z nich rzeczywiście opiewała na 120 złotych i zawierała wszystko to, co było obiecane. Drugą natomiast był pakiet HBO HD, w ironicznie nazwanym dziale "Twoje KORZYŚCI dodatkowe" i należało za niego zapłacić 25 zł miesięcznie, co po zsumowaniu dużo bardziej pasowało do kwoty na fakturze.
Oczywiście padło pytanie, czy można z tego zrezygnować i padła także oczywista odpowiedź "Tak, przez pierwszy miesiąc od zamówienia usługi", czyli i tak przed otrzymaniem pierwszej faktury, która przyszła 18 grudnia. Oczywiście istnieje też opcja zapłacenia za zerwanie umowy.
Nasz przypadek i tak był dość łagodny, ponieważ kwota 25 zł jeszcze tak bardzo nie uderza w rodzinne finanse. Gorzej było z niedowidzącym emerytem, któremu rachunki z także obiecanych 120 zł podskoczyły do 200. W ogóle większość osób stała także niezadowolona z wysokości rachunku i także odchodziła ze skwaszonymi minami od okienek. Jestem ciekaw, jak długo utrzymają się na rynku z takim podejściem do klienta...
(To oczywiście pytanie retoryczne i jestem pewien, że UPC bez problemu sobie poradzi, chociaż za 2 lata, po wygaśnięciu umowy, jeżeli tylko uda mi się znaleźć porządną alternatywę, to stracą jednego klienta i nie zyskają z jego strony żadnego nowego)
Cała wyprawa nie okazała się jednak całkowicie bezowocna i w drodze powrotnej, wbrew tradycji, zakupiłem butelkę wytrawnego, czerwonego wina, które ze smakiem wypiję ze znajomymi świętując nadejście nowego roku. Dobrej zabawy życzę też tobie, drogi czytelniku i aby szczęście i czujność przy podpisywaniu umów nie opuściły Cię ani na chwilę w roku 2013 ;)