Drugie życie Redmi - historia koloryzowana
- To są chyba jakieś żarty - mruknął do siebie John. To już chyba czwarty raz, w przeciągu ostatnich dziesięciu minut, kiedy jego Redmi złapał kilkusekundową zwieche. Jak to możliwe, że smartphone kupiony niespełna dwa lata temu, z tygodnia na tydzień stał się nieużywalny?
- To wszystko wina cholernych wyzyskiwaczy, nie dość, że produkują bubel, który nie dożywa gwarancji to jeszcze celowo pogarszają sprzęt aktualizacjami.
Było to typowe dla Johna jęczenie, jak wszakże wiadomo całe zło świata ma swoje źródło w spiskach producentów, komunistów, kapitalistów, reptilian oraz międzynarodowych, tajnych, stowarzyszeniach. Mrucząc do siebie i klnąc na urządzenie, zrobił kilka przechadzek po pokoju. Jakiś czas temu, odkrył że rozchodzenie wszelkich żenad i złości ma działanie terapeutyczne.
- Nie no, zmiana ROMu nie może być przecież trudna, robiłem to jakieś - tu rozpoczęła się podróż bohatera po odmętach przeszłości - osiem lat temu, czy to może było sześć? Nie pamiętam dokładnie. Od tamtego czasu przecież musiało wiele zmienić. Uprościć. Na bank są w sieci jakieś łatwe poradniki do zmiany oprogramowania. Nie może być to przecież taka sama katorga jaką przechodziłem lata temu z, poczciwym LG L3 i CyanogenModem.
Nie czerpiąc zwłoki, John wpisał model swojego smartphonu do jedynej słusznej wyszukiwarki. Kiedyś próbował wyrwać się z objęć wyszukiwarki wujka Sama po tym jak zauważył jak został otoczony ciepłą bańką informacyjną. Nieskutecznie, wujek sprofilował go na tyle że czasami faktycznie potrafił podsunąć jakiś przydatny link. Nie omieszkał dodać frazy “change rom”. Nauczony doświadczeniem, że w polskim Internecie można znaleźć co najwyżej kiepskiej jakości celebrytów, przeszedł bezpośrednio do ofensywy przeszukując anglojęzyczną stronę galaktyki.
W jednej chwili, jaśniejący ekran laptopa zalała lista linków do wszelkiej maści poradników. Wynik wyszukiwania zawierał jedną wielką kolorową paradę osobliwości. Od trzydziestu stronicowych wątków na forum które były ciągnącą się pastą wyzwisk i kłótni, poprzez mieszczące się w ośmiu zdaniach hinduskie tutoriale po sensownie wyglądające punktowe teksty w stylu zrób to sam, krok po kroku.
- Hmm - zdumiał się - w tym artykule robią to tak, a w innym tak – chwila po chwili narastała w nim frustracja – dlaczego nie można zrobić raz a porządnie tylko każdy pisze w inną mańkę? - śruba utrzymująca duchowy spokój zaczęła delikatnie się odkręcać - a właściwie, to wszystko wina producentów! Psują Ci sprzęt aktualizacjami aplikacji których nawet ani razu nie uruchamiasz, dodają funkcje, które są Ci kompletnie niepotrzebne. Skazują Cię na działanie urządzenia, które przypomina osła ciągnącego wagon z węglem a na koniec blokują łatwą możliwość naprawy.
Wdech wydech, wdech wydech. John znajdował się już w sytuacjach, gdy miał do dyspozycji kilka różnych poradników. Jedną z umiejętności, które wyniósł z państwowej uczelni wyższej była umiejętność sklejania unikalnych sprawozdań bazując na trzech innych pracach. Odpowiednio manipulując dostępnym materiałem, można uzyskać przyzwoicie wyglądający rezultat. Wystarczy wyciągnąć średnią.
Minęła, niespełna, godzina, po której John miał wstępny zarys jak wygląda procedura zmiany oprogramowania w urządzeniu. Ogarnęło go przytłaczające uczucie “ściany”, nieopisanego bezmiaru kroków, niuansów które musi wykonać, aby dojść do celu. Planował półgodzinną randkę z telefonem a na horyzoncie rysowała się wielogodzinna kampania przeciw ograniczeniom przy użyciu podejrzanie wyglądających plików zip, dziwnie długich linków oraz forumowych wątków z nieuczęszczanych obszarów Internetu.
- Czyli tak, odblokować bootloader, wgrać jakiegoś TWRP przez wiersz poleceń a później nadać uprawnienia roota. To jest jakiś plan. O nawet Xiaomi udostępnia software do odblokowania bootloadera. Tyle dobrego, udostępniają lekarstwo na chorobę, którą sami wywołali. Płomyk entuzjazmu nie płonął długo. Niedługo po nakreśleniu wstępnej listy kroków do wiadomości Johna doszło, że za możliwość odblokowania sektora startowego będzie musiał słono zapłacić. Danymi personalnymi.
- Aby odblokować telefon należy posiadać konto w portalu producenta? I co jeszcze? Ach pasek twojego profilu powinien się świecić na zielono? A co to oznacza? Podanie adresu e‑mail i autentykacja przy pomocy SMS? A zdjęcia matki, ojca i dowodu nie chcecie?
Chwilę po tym John rozpoczął kolejny wewnętrzny monolog nienawiści skierowany tym razem w stronę chińskich inżynierów. Szpiegują tak samo jak amerykańscy, lecz brakuje im taktu, swojego rodzaju subtelności. Jaka jest różnica między amerykanami a chińczykami? Kolorowo hipisowska cenzura poprawności politycznej czy nowoczesna dynastia? W głowie Johna kłębiło się tak wiele pytań natury społecznej, gospodarczej czy kulturalnej. Popijając kawę na chwilę oddał się rozluźniającym rozmyślaniom dochodząc do konkluzji, że jest za głupi, aby odpowiedzieć na którekolwiek z postawionych pytań. Tragedią współczesnych czasów jest to, że każdy nosi przekonanie o swojej wyjątkowości, geniuszu i unikalności. Czy traktować guzik prawdę tak samo jak prawdę tylko dlatego że każdy jest równy i ma prawo do opinii nawet gdy ta to stek bzdur?
- Okej, czyli niby bootloader odblokowany, została mi operacja z instalacją tego TWRP, a po co a na co? A komu to potrzebne? - memy niczym niegdyś kabaret, rozśmieszają i koją nastrój - pierwszy sukces można odhaczyć, teraz tylko zapuścić cyberpunkową muzykę i można bawić się w terminalu.
John nie był pewny czy wybrał do instalacji dobre archiwum zip. Jak miało się okazać lada moment, jego wybór, podyktowany zwyczajnym przypadkiem i intuicją na zasadzie “którego źródło wygląda lepiej” przyniósł opłakane rezultaty. Smartphone został uruchomiony ponownie a jego na jego ekranie zalśniło menu znane z poradnika.
- Idzie coraz lepiej - mruknął John popijając łyk kawy – to teraz zrobimy to tak jak na tym filmie na Youtubie. Co może pójść nie tak? - ostatni moment zawahania czy na pewno telefon działa tak źle jak w gniewie ocenił go John? Na filmach z sieci wszystko wygląda łatwo i zawsze idzie bez problemu - Okey, poszło wygląda dobrze, nic się wysypało. Teraz tylko restart.
Ponowne uruchomienie urządzenia trwało długo, za długo. Po niespełna dwudziestu minutach było zupełnie jasne, operacja się udała, pacjent zmarł. Zmęczony dotychczasową szarpaniną, John mruknął jedynie pod nosem i poszedł zaparzyć sobie kolejną kawę.
Smartphon zachorował na bootloopa.