Dlaczego nie lubię...
03.05.2013 | aktual.: 03.05.2013 14:59
Zanim opiszę czego nie lubię przytoczę pewną opowieść.
Było to sporo lat temu gdy na większości komputerów rządził Windows 98, a w firmach do obsługi księgowej/finansowej/sprzedaży najczęściej używało się programów dosowych. Pojawiały się wtedy też pierwsze sieci i wspólna praca na bazie danych. Powoli też do ludzi docierało, że dla nich nie jest najważniejszy sprzęt, ale dane zapisane na dysku.
Pracowałam wtedy u dystrybutora (jak to się ładnie nazywa) Oprogramowania Do Zarządzania Firmą jednej z polskich firm (później przejętej przez jeszcze większą polską firmę). Praca oznaczała konfigurację sprzętu i oprogramowania, aktualizację, pomoc w obsłudze i od czasu do czasu drobne modyfikacje oraz napisanie czegoś "pod klienta". Właśnie napisanie dedykowanego oprogramowania przynosiło nam pracownikom największy profit... i radość. Były to czasy gdy ciężko było znaleźć pracę jako programista, za to łatwiej jako administrator, wdrożeniowiec czy "Pan od komputerów" (teraz chyba jest odwrotnie ;‑) ). Dodatkowo w firmach pojawiły się pierwsze laptopy - to był szał. Mobilny sprzedawca jechał do klienta i na miejscu mógł wystawić mu fakturę lub zebrać zamówienie. Robiło to wrażenie :‑). Właśnie taka firma z oprogramowaniem i laptopami zamówiła u nas rozwiązanie. Handlowiec wraca z laptopem, wpina się do sieci, klika i baza synchronizuje się z główną (i takie tam po drodze). Stawka ustalona, warunki ustalone (kwota, wsparcia dla rozwiązania, kto może używać, itp.) Kilka dni pracy oraz testów i mamy rozwiązania :) Klient zadowolony, wszystko idzie ładnie, handlowcy nie muszą teraz ręcznie przenosić danych. Po prostu miód i malina.
Kilka miesięcy później nasz szef prowadzi rozmowy z kolejną firmą. Wprowadzamy nasze rozwiązania. Firma jest z polecenia wcześniejszej. Wdrożenie skończone, sieć działa, pracownicy przeszkoleni, itd. Po miesiącu pojawia się nasz szef z ofertą synchronizacji baz z laptopami. Okazuje się, że nie chcą naszego rozwiązania bo już mają. Szef zainteresował się co ma konkurencja, jednak jakie było jego zdziwienie gdy okazało się, że to nasze rozwiązanie. Co? Jak? Ktoś z nas chciał dorobić? Okazało się, że właściciel firmy ma syna, a ten przyjaźni się z synem zaprzyjaźnionej firmy. Chłopak jest "kumaty w komputerach" (potrafił zainstalować Windowsa) więc skopiował nasze rozwiązanie do firmy taty... Współpraca zerwana, Informacja o sytuacji poszła do innych zaprzyjaźnionych firm by uważali i w sumie na tym można zakończyć historię.
Ale jednak nie :) Jak to bywa pojawiają się nowe wersje Oprogramowania Do Zarządzania Firmą i zmiany w bazie danych. Ponieważ firma pierwsza dalej byłą naszym klientem miała nasze wsparcie. My do naszego programiku wprowadziliśmy małe zabezpieczenie sprawdzające numer licencji. Jak ktoś bawił się programowaniem to mógł to zmienić w 15 sekund (otwarcie pliku bat, znalezienie odpowiedniej linii, zmiana wpisu). Firma po aktualizacji zadowolona, wszystko działa. Nasz szef za to w super humorze. Czeka tylko na Ten Telefon. Po kilku dniach dzwoni Ten Telefon. Bo nie działa, bo baza rozjechana, bo jesteśmy złodzieje i oszuści. Ale co się stało? Przecież zostawiliśmy wszystko działające, mamy potwierdzenia odbioru. Okazało się, że inna firma przeprowadziła aktualizację, oczywiście bez zmian naszego programiku. Programik był przeniesiony z innej firmy przez syna, ale nie działał wiec syn "wgrał" starą wersję. Przez kilka dni wszystko było ok ponieważ zmiany w strukturze bazy danych dotyczyły około 0.5% dokumentów. Po kilku tysiącach dokumentów w bazie zaczęła robić się sieczka. Cóż klient miał do wyboru wgrać kopię i ręcznie prowadzić dokumenty... ale to przez około 2 tygodnie sparaliżowało by firmę lub zapłać nam za popołudnie pracy. Ile to kosztowało? Nie mam pojęcia, ale szef był baaaardzo zadowolony, my z premii też ;‑)
Co do tematu: Dlaczego nie lubię... "komputerowców" ;‑)
ps. wpis sponsorowany przez Game Dev Tycoon :)