Powiew pegasusowych emocji (część I)
W dzisiejszym wpisie chciałbym napisać nieco o chyba najpopularniejszej swego czasu konsoli telewizyjnej w naszym kraju, znanej najbardziej pod nazwą Pegasus, która dla wielu (w tym dla mnie) była pierwszą konsolą i wprowadziła pod strzechy ten rodzaj rozrywki. Pegasus był nielicencjonowaną kopią konsoli znanej jako Famicon lub NES stworzonej przez Nintendo. Pod koniec lat 90., gdy w mniejszych miejscowościach, gdzie pecety nie były jeszcze tak rozpowszechnione, a internet był dostępny w zasadzie jedynie w szkołach, chyba każdy z rówieśników miał w domu Pegasusa. Ja również posiadałem taki egzemplarz, po zapytaniu wujka Google dochodzę do wniosku, że był to FENIX NT‑102 z prostokątnych padami, które były zamontowane na stałe. Nowsze edycje były bardziej rozbudowane, miały możliwość wymiany padów podłączanych poprzez 15 pinowe złącza, co było bardzo sensownym rozwiązaniem, ponieważ pady podczas rozgrywki dość często ulegały awarii. Nowsze pady miały bardziej ergonomiczny kształt, lepiej leżący w dłoni, wizualnie zbliżony nieco do padów dołączanych do Play Station. Dodatkowo konsola umożliwiała podłączenie opcjonalnego pistoletu, który był używany m.in. w grze Duck Hunt (wspomnianej w dalszej części wpisu). Warto wiedzieć, że pistolet ten opierał się na "obserwowaniu" przez wbudowaną w lufę pistoletu diodę światłoczułą zmian jasności obrazu, przez co pistolet “wie”, czy akurat skierowany był na cel, czy też nie. Poza padami najwięcej awarii dotyczyło jednak zasilaczy, które miały niestety tendencję do palenia się podczas intensywnej eksploatacji.
Oprócz klasycznych edycji konsoli, w późniejszych latach pojawiły się również wersje GLK‑2004 czy Microstar 2000 mające postać klawiatury wyglądającej jak typowa klawiatura komputerowa, różniąca się jedynie obecnością portu na kartridże zlokalizowanego w górnej części, powyżej klawiszy. Zapytacie do czego można było używać tej klawiatury? Otóż miałem do czynienia z taką wersją konsoli u mojego wujka i pamiętam, że na jednym z kartridży był interpreter języka Basic, więc jeśli ktoś był wytrwały to mógł na Pegasusie uczyć się najprostszych podstaw programowania.
Oczywiście esencją Pegasusa były jednak gry i teraz chciałbym przejść do opisu tych, które najlepiej zapamiętałem z dzieciństwa. Było to jeszcze w czasach przedinternetowych, więc kartridże z grami można było zdobyć na bazarach w najbliższym mieście oraz oczywiście drogą wymiany z kolegami. Część gier pamiętam jak przez mgłę, ponieważ miałem z nimi do czynienia bardzo krótko, ale zacznę od gier, które pamiętam najlepiej.
Pierwsza z nich to chyba już legendarny Tank 1990, w którym kierowaliśmy czołgiem i naszym zadaniem było bronienie naszej kwatery głównej, w której zlokalizowany był orzeł, przed innymi czołgami, chcącymi go zestrzelić. Według jednej z miejskich legend orzeł ten miał być hołdem twórców gry dla bohaterstwa polskich żołnierzy podczas walk w trakcie II wojny światowej. Gra oferowała tryb dwóch graczy, którzy musieli walczyć z wrogimi czołgami, a także edytor planszy, który pozwalał wykonać wedle naszego uznania teatr działań na pierwszym poziomie, od którego zaczynaliśmy rozgrywkę. Kolejne poziomy były już wygenerowane automatycznie.
W edytorze można było używać takich "klocków" jak woda, las czy mur z cegieł lub kamienia (którego standardowe czołgi nie mogły przebić). Dodatkowo podczas rozgrywki w losowych miejscach pojawiały się bonusy, które po przechwyceniu dawały np. możliwość przebicia pociskami kamiennego muru, zamrożenie na pewien czas czołgów rywali czy natychmiastowe zniszczenie wszystkich przeciwników. Czołgi przeciwników miały kilka rodzajów różniących się kolorem i grubością pancerza, a w konsekwencji ilością trafień niezbędnych do ich zniszczenia. Gra oferowała kilkadziesiąt map, co zapewniało rozrywkę na długie godziny.
Kolejna gra, którą bardzo dobrze zapamiętałem jest wspomniana już na początku Duck Hunt, czyli polowanie na kaczki. Grałem w nią tylko u kuzyna, ponieważ do rozgrywki niezbędny był opisany wcześniej pistolet, którym ja niestety nie dysponowałem. Gra była bardzo prosta, czekało się aż pies tropiący wypłoszy z zarośli kaczki, które będą następnie przelatywać po naszym ekranie, a naszym zadaniem jest je zestrzelić. Jeśli nie trafimy to narażamy się na szyderczy chichot naszego pomocnika. W jednym z trybów kaczki wylatują pojedynczo i na trafienie każdej mamy trzy strzały, a drugim, nieco trudniejszym trybie kaczki wylatują po dwie i również mamy trzy pociski do ich trafienia.
Kilka kolejnych gier jest związanych ze sportami motorowymi. Zacznę może od Excitebike, który był zręcznościową symulacją jazdy motocyklem po torze motokrosowym, na którym startowaliśmy z trzema rywalami i pokonywaliśmy okrążenia toru na czas, na podstawie którego po wyścigu było wyliczane miejsce, jakie zajęliśmy. Jako ciekawostkę dodam fakt, że komunikaty w tej grze były w języku polskim. Dodatkowo w grze wbudowany był również edytor tras, pozwalający z gotowych elementów stworzyć nasz własny tor przeszkód. Sama rywalizacja polegała na omijaniu kałuż z błota, które nas spowalniało, a także wlokących się rywali, z którymi spotkanie kończyło się dla nas zawsze przymusową wizytą poza torem, podobnie jak każda wywrotka na którejś z przeszkód. Trzeba było też uważać, żeby nie przegrzać silnika, co również kończyło się przymusowym postojem dla ochłodzenia.
Następna gra, to symulator (jeśli tak można określić jakąkolwiek grę na Pegasusa) wyścigowy o nazwie F1 Race. W tym wypadku rozgrywka polegała na przejechaniu dwóch okrążeń toru w zadanym czasie, unikając przy tym zderzenia z rywalami oraz słupkami na poboczach, które mocno ograniczały naszą szansę na zwycięstwo. Na pierwszym poziomie zadanie było stosunkowo łatwe, ponieważ tor był owalem o dwóch łagodnych łukach, następny tor był już ósemką, a kolejne były jeszcze bardziej skomplikowane. Rozgrywka nie jest zbytnio skomplikowana, walczymy jedynie z upływającym czasem, chociaż rywale potrafią niekiedy utrudnić życie wyjeżdżając prosto pod nasze koła. Nasz bolid dysponuje dwoma biegami oznaczonymi Low oraz Hi, na pierwszym rozpędza się do około 250 km/h, na drugim spokojnie przekracza 380 km/h, ale rozpędzanie od startu przebiega znacznie wolniej.
Road Fighter to kolejna gra wyścigowa, tym razem sterujemy samochodem widzianym z góry i omijamy slalomem wolniejsze pojazdy oraz plamy oleju. Zasady rozgrywki zostały skopiowane m.in. na popularną w latach 90. konsolę przenośną E‑9999. Istotne jest zwracanie uwagi na kończące się paliwo i wyłapywanie kolorowych samochodów, które nas dotankowują po drodze. Również tutaj rozgrywka jest bardzo prosta, a mimo tego wciągająca.
Soccer to rozgrywka piłkarska drużyn 5 osobowych (zapewne NES nie posiadał wystarczającej mocy obliczeniowej, żeby obsłużyć 11 osobowe składy). Z dzisiejszej perspektywy rozgrywka wydaje się mało dynamiczna (wyjątkiem są animowani bramkarze rzucający się niekiedy niczym tygrysy), ale swego czasu była całkiem wciągająca, szczególnie podczas gry we dwie osoby. Zasady rozgrywki są mocno uproszczone, nie ma fauli, kartek, rzutów wolnych, a karne wykonujemy tylko w przypadku meczu zakończonego remisem, natomiast wachlarz zagrań obejmuje tylko strzał oraz podanie. Mimo uproszczeń wynikających z ograniczeń konsoli udało się w grze zaimplementować przynajmniej obsługę spalonych oraz rozgrywanie rzutów rożnych, ponadto w przerwie spotkania pojawiają się również cheerleaderki.
Następna opisywana przeze mnie gra również związana jest ze sportem, a jest to Track & Field czyli igrzyska olimpijskie. Gra zawiera szereg konkurencji (nie tylko) lekkoatletycznych, w których możemy wziąć udział, a są to: bieg na 100 metrów, bieg na 110 metrów przez płotki, rzut oszczepem, skok w dal, trójskok, skok wzwyż, strzelanie do dysków oraz łucznictwo.
W przypadku biegów trzeba jak najszybciej wciskać klawisz akcji, żeby nasz zawodnik biegł szybciej, co niestety powoduje szybkie zużycie padów, ale czego nie robi się dla rekordu świata? W skokach i rzutach niezbędne jest odpowiednie dobranie miejsca i kąta odbicia/rzutu, natomiast w konkurencji łuczniczej trzeba odpowiednio celować do przesuwającej się tarczy, biorąc przy tym pod uwagę kierunek wiatru. Ogólnie rozgrywka jest bardzo urozmaicona i zapewnia sporą grywalność. Po osiągnięciu wymaganego minimum kwalifikacyjnego przechodzimy do kolejnej dyscypliny.
Kolejna gra, którą dość dobrze pamiętam to gra o całkiem długim tytule Teenage Mutant Ninja Turtles Tournament Fighters, ale bardzo prostych zasadach, a mianowicie jest to prosta bijatyka, w której sterujemy jednym z czterech tytułowych żółwi lub ich trzech oponentów i naszym zadaniem jest obicie przeciwnika w pojedynku 1 na 1 na tyle mocno, żeby jego pasek życia spadł do zera, a sami staramy się zbyt mocno nie oberwać.
Każdy z zawodników ma specjalne, charakterystyczne tylko dla siebie ciosy, co bardzo urozmaica rozgrywkę. Zasady rozgrywki przypominają w pewnym stopniu Mortal Kombata czy moze raczej Street Fightery, ale nie zagłębiam się w szczegóły, ponieważ żółwie to chyba jedyna bijatyka, w którą grałem.
Warto dodać, że możliwa jest rozgrywka w dwie osoby lub przeciwko komputerowi, możliwe jest także rozegranie turnieju nawet przez 4 graczy, gdzie walki odbywają się w parach według drabinki.
Następną grą, o której wspomnę jest Dr Mario, czyli gra przypominająca mocno tetrisa, w której wykorzystano sympatycznego hydraulika od Nintendo. Mario jest w tej grze obecny jako lekarz wrzucający kolorowe pastylki do słoika z wirusami, natomiast naszym zadaniem jest odpowiednio układać je, tak żeby dopasować pastylki danego koloru do konkretnego wirusa, co spowoduje jego zniszczenie.
Gra toczy się aż do całkowitego wyeliminowania wirusów, możliwa jest także rozgrywka w dwie osoby. Jeśli unicestwimy jakiegoś wirusa, po lewej stronie zobaczymy animację jego niszczenia.
W tym miejscu warto wspomnieć również o klasycznej wersji Mario, czyli znanej chyba wszystkim platformówce, która dostępna była nie tylko na NESie, ale i na szeregu innych konsol oraz na PC. Na Pegasusie ogrywałem ją bardzo krótko i z tego względu kojarzy mi się ona bardziej z pecetami, ale i tak warto tu o niej wspomnieć.
Tutaj wstrzymam się z opisywaniem gier, które zapadły mi w pamięć, ponieważ nie chciałbym, żeby długość wpisu zniechęciła większość czytelników. Zapewniam, że nie jest to koniec i już niedługo postaram się napisać ciąg dalszy. Jednocześnie zachęcam do dzielenia się swoimi wspomnieniami o swoich ulubionych grach z Pegasusa w komentarzach.