To mnie wkurza! - wolę Linuksa
06.02.2011 17:44
Temat Windows vs. Linux wydaje się nie mieć końca. Na łamach tego vortalu blogerzy zasypują nas swoimi przemyśleniami związanymi z tym tematem. Dzisiaj chciałem stać się poniekąd jednym z nich, ale nie mam zamiaru wspomnieć ani słowa na temat licencji, ceny, konsoli tekstowej czy bezpieczeństwa systemu. Tym razem postanowiłem skupić się wyłącznie na elementach interfejsu, które pozwalają nam nazwać system wygodnym i intuicyjnym. Pokazać alternatywy i spróbować wyjaśnić powody, dla których uważam, że są lepsze. Inspiracją do tego wpisu (i pewnie kilku kolejnych) jest program telewizyjny Wojciecha Cejrowskiego pt. "To mnie wkurza!", w którym autor obnaża pewne nieintuicyjne, a czasami głupie rzeczy i obyczaje, z którymi stykamy się w codziennym życiu i uważamy je za całkowicie normalne.
Wstępniak
Jesteśmy niewolnikami przyzwyczajeń i jesteśmy w stanie przyzwyczaić się nawet do najmniej intuicyjnych rzeczy. Za przykład może posłużyć tu literowanie dysków w systemach Windows. Niby dlaczego dysk systemowy ma przypisaną literę C? Większość z nas pewnie wie, że kiedyś były używane literki A i B dla dysków elastycznych, zresztą jeden z blogerów niedawno o tym pisał, ale dzisiaj już odeszły w zapomnienie. Pozostało przyzwyczajenie. Tylko czy aby na pewno jest to intuicyjne? Ten kto miał przyjemność uczyć swojego dziadka obsługi komputera pewnie pamięta jego reakcję gdy kazałeś mu wejść na dysk C - dlaczego C?! Dlaczego nie A, albo 1? Teraz w systemach operacyjnych zostało wiele takich kwiatków, które jedni próbują zlikwidować, a inni nie - tymi innymi jest np. Microsoft.
Menu start
W 1995 roku Microsoft wprowadził na rynek system operacyjny z innowacyjnym interfejsem, chodzi oczywiście o Windows 95. Jego charakterystycznym elementem był przycisk "Start", domyślnie umieszczony w lewym dolnym rogu, którego kliknięcie powodowało wyświetlenie tzw. "Menu start". Windows 7 wciąż go ma i wręcz nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której miałby zniknąć. Problem jednak tkwi w samym "Menu start". Czy aby na pewno ma ono jakikolwiek związek z intuicyjnością? Zastanówmy się... "Menu start" służy głównie do uruchamiania programów, tylko problem polega na tym, że kliknięcie na "Wszystkie programy" powoduje wyświetlenie miliona zainstalowanych programów w jednej, długiej liście. I niby owa lista jest posortowana alfabetycznie, tylko co to zmienia dla mojego dziadka, który chce po prostu uruchomić jakiś edytor tekstu i napisać podanie? On nie zna jego nazwy (zwłaszcza, że zwykle jest po angielsku), nie wie pod którym elementem listy znajduję się "coś do pisania", nie wie, że powinien szukać folderu "Microsoft Office", w którym znajduje się skrót nazwany "Microsoft Word". Wie tylko, że ma kliknąć w "Menu start", potem "Wszystkie programy" i tam powinno coś być. Sprawę pogarszają jeszcze producenci oprogramowania, którzy w owym menu oprócz skrótu do uruchomienia programu umieszczają jeszcze inne śmiecie, typu link do ich strony internetowej, albo plik README, którego i tak nikt nie czyta. Na dodatek nazwa folderu, w którym znajduje się skrót do uruchomienia programu często nosi nazwę firmy, która wyprodukowała program, a nie samą jego nazwę. Wszystko to powoduje, że dziadek, który przeżył dwie wojny, nie potrafi obsługiwać jakże "intuicyjnego" systemu operacyjnego Windows. A mnie to najzwyczajniej w świecie WKURZA!
Tak się akurat składa, że rozwiązanie tego problemu jest znane już od bardzo dawna i za przykład posłużą tu dwa najbardziej rozpowszechnione graficzne interfejsy użytkownika dla Linuksa, a mianowicie KDE i GNOME. Otóż od bardzo dawna w środowiskach graficznych dla Linuksa (i nie tylko) skróty do programów są segregowane w kategorie. Np. biuro, grafika, internet czy multimedia. I to wydaje się proste i intuicyjne. Programy biurowe wędrują do działu "biuro", odtwarzacze audio i wideo do "multimediów", przeglądarka internetowa i gadu-gadu do "internet" itd. W środowisku KDE twórcy poszli jeszcze o krok dalej. W poszczególnych kategoriach umieszczone są skróty do programów, ale ich nazwy są sprawą drugoplanową. Większymi literami napisane jest to do czego ten program służy, a poniżej, mniejszymi literami jego nazwa. Teraz mój wyimaginowany dziadek siadając do komputera wie, że ma otworzyć "Menu start" (menu K), tam zobaczy ikonkę "programy", tam znajdzie kategorię "biuro" (bo przecież chce wykonać czynność biurową) i tam znajdzie coś, w czego nazwie jest słowo "tekst". W ten oto sposób owy dziadek uruchomi procesor tekstu, którego nazwy nie zna, ale uda mu się, bo rozwiązanie jest intuicyjne.
Teraz można jeszcze podyskutować o intuicyjności samej ikony menu startowego, bo niby dlaczego kliknięcie w ikonę w lewym dolnym roku powoduje otwarcie menu? Dlaczego ikona ta nie znajduje się domyślnie np. na środku pulpitu? Jeżeli komuś się to nie podoba to zawsze może użyć środowiska GNOME, w którym taka ikonka nie występuje. Po prostu na panelu są pozycje menu: programy, miejsca, system. Dziadek wie, że chce uruchomić jakiś program więc intuicyjnie kliknie na napis "programy", a reszta już pójdzie sama.
Nie wiem jak Wy, ale mój dziadek doszedł do wniosku, że praca w Linuksie w środowisku KDE jest łatwiejsze od tego w Windows...
Przypominam jednak, że są to moje subiektywne odczucia. Zdaję sobie sprawę, że możecie mieć inne zdanie, ale polecam spróbować i przekonać się samemu.
Pozdrawiam i zapraszam na kolejny wpis z cyklu "To mnie wkurza!"