Ratujemy płytę główną - wymiana kondensatorów*
26.08.2010 20:31
Kolejny dzień, wydawałoby się, że nic nas dziś nie zaskoczy, wszystko mamy “pochytane”. Załączamy komputer - po chwili restart. Pracujemy chwilkę - zwiska. Co jest? Wczoraj wszystko było ok… Może wirus? Eeeee, gdzie… na Ubuntu? Może pamięć? Zróbmy testing. Memtest, ale znowu zwiecha - chyba pamięć… Otwieram obudowę, może zbyt przykurzony i coś “nie styka” i… No właśnie… W takich przypadkach, po otwarciu obudowy, oczka nasze powinny być skierowane na rządek kondensatorów wlutowanych na płycie głównej tuż przy gnieździe procesora…
Zużyte kondensatory - jest to coraz częstsza delegliwość komputerków, wcale nie tak starych, lecz już (trzeba to otwarcie powiedzieć) technologicznie wiekowych. Najczęstszą ofiarą padniętych “kondzioli”, bez względu na producenta, są generalnie płyty z gniazdem procesora intelowskiego 478 - nie wiem, być może są po prostu bardziej popularne niż inne z tego okresu. Na drugim miejscu stawiam wszelakie ECS’y, a potem MicroStar’y (MSI). Mniejsza o to… Faktem jest, że komputer przestał stabilnie pracować, a jego komponenty, takie jak: dysk, pamięć, grafika, napędy, itd, są sprawne - oprócz płyty głównej, na której dostrzegliśmy przynajmniej jeden “nabrzmiały” kondensator, którego właściwości od dawna nie są takie, jak być powinny. Nasz poczciwy komputer, co prawda, nie jest w obecnych czasach demonem prędkości, ale do naszych celów nadawał się i szkoda byłoby inwestować 1000zł w nową puszkę, która będzie służyła do tych samych celów. Jaka rada? Moja rada jest taka: o ile coś tam znamy się na układach elektronicznych (wiemy jak wygląda kondensator ) i mieliśmy do czynienia z lutownicą, potrafimy odróżnić + od - na kondensatorze, to warto pobawić się w “lekarza”. Oczywiście, każdy kto zdecyduje się na to rozwiązanie, bierze odpowiedzialność na siebie, żeby nie było do mnie żadnych pretensji, że zrobił tak, jak zalecałem i mu nie wyszło. Ja robiłem taką “operację” kilka, może kilkunastokrotnie i sukces był za każdym razem. Teraz mam trochę doświadczenia i mogę co nieco o tym napisać, więc piszę.
[image=img2] zużyte kondensatory
Po pierwsze, kiedy już zdiagnozujemy, że kondensatory na płycie wymagają wymiany (wybulone, często przyrdzewiałe z wyciekającego elektrolitu) , wyciągamy płytę głowną z komputera. Pozbywamy się pamięci i procesora z płyty i demontujemy uchwyt radiatora, który może nam przeszkadzać, szczególnie podczas wlutowywania nowych kondków.
Po drugie, jeśli jesteśmy w stanie odczytać parametry kondensatora, robimy to i idziemy zaopatrzyć się w nowe - jeśli ktoś ma w domu stare, niesprawne płyty, może wylutować dobre kondensatorki o takich samych parametrach z takich płyt i też będzie dobrze - robiłem tak kilkakrotnie i działało. Najpewniej jednak jest zrobić sobie wycieczkę do sklepu i zakupić takie kondesatorki nowe, bo koszt jest niewielki (około 3zł za sztukę), a pewność będzie większa. Należy zaznaczyć sprzedawcy, że muszą być do 105 stopni Celsjusza, po czym nie należy być zdziwionym, jak z za lady może paść pytanie: “Do płyty głównej?” - już kilka razy mi się tak zdarzyło, aaa i warto kupić o 2,3 sztuki więcej - niemając doświadczenia, łatwo sknocić sprawę i lepiej jest zacząć lutowanie nowego.
Ktoś w tym miejscu może się chwycić za głowę. Jak sposobem domowym można lutować zwykłą lutownicą w kilkuwarstwowej płytce? Otóż, teraz najważniejsze. Musimy tak się pozbyć starych kondesatorów, aby nóżki kondensatora pozostały w płycie głównej. Więc, mając już “gołą” płytę główną w ręku, nie odpalamy lutownicy, lecz delikatnie z czuciem palcami przekrzywiamy kondensator, w taki sposób, aby jego obudowa wyszła z nóżek, które pozostaną w płycie głównej. Najlepiej jest go nachylać zgodnie z linią, wyznaczoną przez nóżki kondensatora, raz w jedną, raz w drugą stronę. Kiedy poczujemy, że “puścił”, możemy pociągnąć go do góry bez obaw, że nóżki wyjdą z płyty. Po wyjęciu kondensatora, mamy na płycie wyznaczone jego miejsce: kółko podobne do “yin yang”, którego biała część podpowiada nam, że z tej strony jest minus kondensatora (ważne przy wlutowywaniu nowego) no i nasze dwie nóżki, prawdopodobnie wraz z okładkami, które musimy obciąć obcinarką, aby w konsekwencji z płyty wystawały dwa czyste druciki od nóżek ze starego kondensatorka.
[image=img1] wystające nóżki po wyjęciu wadliwych kondensatorów
Kiedy pozbędziemy się w powyższy sposób wszystkich niesprawnych kondensatorów, możemy odpalić lutownicę. Wystające “kikuty” należy ocynować, uważając na to, aby nie przegrzać - pamiętamy cały czas, że do płyty jest wlutowanych mnóstwo innych elementów, które mogą się przegrzać. Kiedy wszystkie stare nóżki mamy ocynowane, robimy to samo z nóżkami nowych kondensatorów, które wcześniej przycinamy (o ile później dostęp na płycie pozwoli nam na to) do długości około 5mm. Teraz, to już z górki. Do każdego “kikuta” lutujemy nóżkę kondensatora uważając, aby zarówno nie przegrzać elementów, jak i na to, by nie powstał zimny lut. Przy całej tej operacji musimy pamiętać o biegunowości kondensatora i zważyć, gdzie jest plus, a gdzie minus.
[image=img3] przylutowane nowe kondensatory
Kiedy zakończymy lutowanie, uzbrajamy płytę główną w procesor, pamięć i testujemy. Dobrze jest przy okazji wyczyścić wszystkie te komponenty z kurzu, usunąć starą pastę z procesora i radiatora oraz posmarować procesor nową pastą termoprzewodzącą. Kiedy widzimy zgłaszający się BIOS - cieszymy się, w przeciwnym wypadku należy (najczęściej) poprawić lutowanie. Mnie ta operacja każdorazowo przynosiła sukces, ale tak jak już wspomniałem: każdy, kto zdecyduje się na powyższe kroki, bierze odpowiedzialność na siebie - ja nie odpowiadam za jakiekolwiek niepowodzenia w tym temacie. To są tylko i wyłącznie moje rady z mojego doświadczenia. Można z nich skorzystać ale nie trzeba. Muszę powiedzieć, że jest kilka osób, które skorzystały z mojej “usługi”, do tej pory używają swoich leciwych sprzętów, które wydawałoby się, już do niczego się nie nadadzą i wygląda na to, że będzie kolejna…
*Tekst w całości skopiowany z mojego skromnego bloga...