Urządzenia ubieralne na Computeksie: prawdziwy szał dopiero się zacznie
Na początku naszej relacji z tegorocznego Computeksu, pisaliśmy, że nie są to już targi explicite komputerowe – mimo że nie brakowało tu typowych laptopów czy płyt głównych, to środek ciężkości przesunął się na urządzenia mobilne – smartfony, tablety, urządzenia 2‑in-1. Jednak jesteśmy raczej pewni, że nie utrzymają one wiodącej pozycji zbyt długo. W przyszłych latach ciężar przeniesie się na urządzenia ubieralne, wearables. W tym roku, mimo że nie było widać w Tajpej jeszcze jakichś wielkich innowacji w tej kwestii, to dało się odczuć, że branża zdecydowała się już co do tego, czym będzie next big thing.
Gdy rozmawialiśmy z Manuelem Linnigiem z Acera, powiedział nam jasno – urządzenia ubieralne stają się bardzo modne. Nikt jeszcze nie wie, na ile na modzie tej uda się zarobić, ale wiadomo, że ludzie chcą próbować, że wiedzą już o tej kategorii sprzętu. Stąd też pierwsze nieśmiałe posunięcie Acera, opaska Liquid Leap, który synchronizuje się po Bluetooth z androidowym smartfonem, by wyświetlać SMS‑y, sterować odtwarzaniem muzyki, mierzyć liczbę kalorii spalonych podczas treningu czy zachowanie podczas snu.
Nic specjalnego, prawda? Ale podczas targów Jason Chen, CEO Acera stwierdził, że smartwatche to przyszłość, mimo że nie wiadomo jeszcze, jak powinny one faktycznie wyglądać, i co potrafić, by zainteresować potencjalnych nabywców. Strategią Acera – i innych producentów, którzy chcą się na tę pierwszą przejażdżkę z ubieralnym sprzętem załapać – jest więc wyprodukować cokolwiek, bo lepiej mieć w ofercie coś, niż nic. Nawet bowiem to umiarkowanie ciekawe cokolwiek obiecuje niezłe zyski. Niedawny raport analityków firmy Canalys mówi, że w drugiej połowie 2013 roku samych smartwatchy sprzedano 1,6 mln sztuk, a w roku 2017 ma się ich sprzedawać 45 mln sztuk rocznie.
Te 1,6 mln sprzedanych smartwatchy nie było chyba wyssanych z palca. Podczas Computexu widzieliśmy ich sporo na nadgarstkach odwiedzających, najwyraźniej niezrażonych, że noszą coś, co w swojej estetyce przypomina odpustowe zegareczki z lat dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia – i co trzeba co kilka dni ładować, by w ogóle działało. A to, co pokazali na swoich wystawach sami producenci, specjalnie się od tego, co odwiedzający już nosili nie różniło. Postęp jest póki co bardzo skromny – można powiedzieć, że to pierwsze kroki niemowlęcia, za to konkurencja zaciekła.
Powszechnie więc były tu wystawiane mało innowacyjne smartwatche i opaski śledzące. Oprócz wspomnianego już modelu Liquid Leap Acera, który będzie sprzedawany jako dodatek do ślicznego telefonu Liquid Jade, naszą uwagę zwróciły:
Smartwatch tajwańskiej firmy Sonostar o prostej nazwie Smartwatch – z dotykowym wyświetlaczem e‑ink o przekątnej 1,73”, dobrze czytelnym w słonecznym świetle i przeznaczonym głównie do śledzenia aktywności fizycznej użytkownika, prowadzenia go po polach golfowych (podobno wbudowane ma mapy 30 tys. takich miejsc), ale też przechwytywania komunikatów z telefonu i połączeń telefonicznych. Urządzenie działa pod kontrolą Androida, wyróżnia się solidnym wykonaniem, działać ma na baterii do pięciu dni, pojawi się w sprzedaży już za miesiąc i będzie kosztowało około 180 dolarów (niestety amerykańskich, a nie tajwańskich).
Elektroniczny zegarek dla starszych ludzi firmy Guidercare o nazwie Angel Smart GD-800. W przeciwieństwie do innych smartwatchy jest w wysokim stopniu niezależny od telefonów, ma własny modem 3G do wykonywania połączeń głosowych i transmisji danych, działa pod kontrolą Androida, a jego głównym zadaniem jest monitorowanie tętna, ciśnienia, temperatury ciała i poziomu glukozy użytkownika. Dane te są przekazywane przez Sieć do aplikacji działającej na iPhonie lub telefonie z Androidem opiekuna. GD‑800 do sprzedaży trafi jeszcze w tym roku, a kosztować ma ok. 300 dolarów.
Zegarek Galapad 101, który chyba jako jedyny z widzianych przez nas nie korzystał z Androida, lecz działał pod kontrolą własnego, bardzo szybkiego systemu operacyjnego, pozwalającego na kontrolowanie telefonu, dostęp do kalendarza, wyświetlanie komunikatów czy kalkulator. LED‑owy ekran 1,6” o rozdzielczości 240x240px – i tydzień życia na baterii. W przyszłości możliwości urządzenia mają się znacznie zwiększyć, firma chce przejść na google'owy system Android Wear, przeznaczony właśnie dla smartwatchy. Cena – poniżej 100 dolarów, niestety nie udało się nam dowiedzieć, kiedy pojawi się na rynku.
Na szczęście na zegarkach i opaskach śledzących wearables się nie kończyły. Ciekawostką targów było stoisko firmy AiQ, prezentującej inteligentne ubrania. Wszyte w sportową koszulkę przewodzące włókna pozwalają monitorować aktywność serca użytkownika. Zarządzający tym wszystkim ARM‑owy układ SoC z baterią wszyte są w koszulkę. Wadą jest słaba odporność na... pranie. Producent zapewnia, że takie inteligentne ubranie wytrzyma do dwustu cykli prania, tak więc po roku regularnego używania do treningów pozostaje ubranie wyrzucić, albo ćwiczyć w śmierdzącej koszulce.
Tym, którym marzą się gogle Oculusa, powinno spodobać się zaś Phone Station tajwańskiej firmy Phone Technology. To w zasadzie stelaż montażowy na głowę z układem optycznym, na który zakłada się smartfon. Układ optyczny przetwarza dwa obrazy wyświetlane na podzielonym ekranie smartfonu w jeden obraz stereoskopowy. W ten sposób można np. oglądać stereoskopowe wideo z YouTube, czy grać w gry na telefonie z padem w dłoni. Pierwsze aplikacje dla Phone Station pojawiły się już w Google Play i App Store. Cena sprzętu jest całkiem atrakcyjna, poniżej stu dolarów. Głowa obciążona Phone Station za długo jednak nie wytrzyma, by takie rozwiązania mogły się upowszechnić na rynku potrzebujemy przede wszystkim lżejszych telefonów.
Nagrodę Buyers Choice wygrały za to inteligentne gogle SimEye firmy ChipSIP Technology, które pozwalają m.in. na transmisję wideo w czasie rzeczywistym, uruchamianie androidowych aplikacji i sterowanie urządzeniem za pomocą dotykowego panelu. Pod pewnymi względami przewyższają Google Glass (np. maksymalna rozdzielczość nagrywanego wideo to 1080p, czterokrotnie lepiej niż w produkcie Google'a), są też trzykrotnie tańsze (sugerowana cena to 500 dolarów). Nie sposób jednak ukryć, że wykonane są średnio, zmuszają do używania słuchawek dousznych (Glass wykorzystuje przewodnictwo kostne) no i wyglądają gorzej – szczególnie ze sprawą groteskowej podpórki pod nos. To jednak dopiero początek: zobaczymy, jak Google poradzi sobie, gdy rynek zaleją w przyszłym roku setki różnych modeli od tajwańskich i chińskich producentów.
Z tej całej pogoni za urządzeniami ubieralnymi wynika naszym zdaniem, że rynek ten otwarty jest nawet na bardzo małych producentów, którzy dziś mogą śmiało konkurować z produktami takich gigantów jak Samsung czy Sony, po drugie, niski próg wejścia pozwala na eksperymenty, które dla dużych byłyby trudne do zaakceptowania. Wydaje się nam, że to właśnie te małe azjatyckie startupy będą miały na tym polu najwięcej do powiedzenia.
I na koniec jeszcze jedna refleksja od red. Golańskiego. W samolocie do Tajpej skończyłem czytać Trylogię rifterów Petera Wattsa (szczerze polecam kochającym dobrą, inteligentną fantastykę). W świecie, w którym działa się akcja, kluczowym urządzeniem IT stosowanym przez większość ludzi były właśnie zegarki, z pamięcią mierzoną w terabajtach, komunikujące się bezprzewodowo z wyświetlaczami w soczewkach kontaktowych. Smartfonów nikt raczej nie używał. To oczywiście drobny, mało istotny element świata powieści, ale moim zdaniem nieco proroczy. Smartfony skasowały wiele innych kategorii urządzeń. Co skasuje smartfony?
Już z Wrocławia, ogarniając się po podróży, pozdrawiają Wasi reporterzy, Krzysztof Fiedor i Adam Golański.