O edukacji... (cz. 3)
01.03.2012 16:36
Tym razem opiszę tydzień z nowego semestru na informatyce.
Semestr czwarty jest typowym semestrem informatycznym. Koniec z matematyką, humanistyką, ekonomią i innymi bzdurami niezwiązanymi z kierunkiem (poza angielskim, który być musi z wiadomych przyczyn). Plan lekcji przedstawia się następująco - Programowanie komputerowe - wykłady + laboratoria - w skrócie JAVA pełną gębą. Dobry wykładowca i laborant. Jeśli ktoś z pomorza zamierza w przyszłości szkolić się w JAVA polecam Koszalin. Naprawdę prężna ekipa specjalistów, którzy głównie posiadają własne firmy i dodatkowo wykładają na uczelni.
- Inteligencja obliczeniowa - wykład + laboratoria -zapowiada się bardzo ciężko i jednocześnie ciekawie. Nic tylko czytać, czytać i czytać ;) (PS. książki do inteligencji obliczeniowej pracownicy EMPIK'u umieszczają w dziale psychologi).
- Reprogramowalne systemy cyfrowe - wykład + laboratoria - cieszyłem się, dopóki nie dosiadłem się do VHDL'a. Naprawdę straszny język. Już teraz czuję, że programowanie komponentowe nie pójdzie mi łatwo, aczkolwiek damy rade.
- Architektura systemów komputerowych - wykład + laboratoria - czyli ASEMBLER. Już na pierwszych zajęciach laboratoryjnych czułem się jak w niebie. Nie wiem czy to normalne u dzisiejszych studentów ale lubię języki niskiego poziomu (lub dość niskiego jak C). Lubię mieć dużą kontrolę jakie dają mi te języki. I uprzedzam pytanie: Nie kod maszynowy to chyba za duża kontrola ;).
- Mikroprocesory i systemy wbudowane - wykład - koszmar. Na pierwszym wykładzie zasnąłem. I nie czepiam się tutaj wykładowcy, bo bardzo się starał, żeby wykład był ciekawy jednak połowa studentów przysnęła.
Dodatkowo na planie zajęć znalazł się przedmiot taki jak "Praktyczne programowanie". Uczelnia z pieniędzy unijnych wynajęła firmę aby pokazać nam coś więcej. Nie było by w tym złe a wręcz przeciwnie wreszcie świetnie wydane pieniądze jednak... Aby dostać się na zajęcia trzeba było się zapisać. Wpisy odbywały się wg informacji w zeszłym semestrze a o wpisach nikt nie wiedział. Dotarłem również do informacji, które mówią, że rozmowy czym ma się zajmować ten przedmiot odbywały się w trakcie sesji! Jak to jest, że mam się zapisywać na kurs, o którym jeszcze nic nie wiem? Czemu o zapisach nie jesteśmy informowani przez władze uczelni w czasie? Pretensję toczę do opiekuna roku, który się do nas nigdy nie odezwał i Starosty, który również nie bada takich spraw. Ostatecznie mogę podobno chodzić na te wykłady jednak świadectwa ukończenia takiego kursu nie dostanę.
Również na planie znalazły się zajęcia o nazwie "Techniki programowania aplikacji webowych", które są również z pieniędzy unijnych. Musze się w tej sprawie dowiedzieć co i jak dokładnie. Niestety problemem są terminy. Kurs ten odbywa się w Soboty i w Niedziele. Nie byłoby problemu, ale jak głodny student może odmówić obiad kochającej mamy w niedziele?
Ostatecznie moja nadzieja nie umarła. Doczekałem się wreszcie studiów o jakich marzyłem i uczę się tego co wykorzystam w przyszłości w pracy w zawodzie. Uczelnia stara się wreszcie wydać pieniądze unijne na jakiś szczytny cel niestety słabo informując nas studentów, a może to także nasza wina bo nie ścigamy odpowiednich ludzi o to aby sprawdzali czy uczelnia nie chce wydać na nas jakichś pieniędzy.
Pozdrawiam.