Dlaczego myślę, że Linux nie jest jednak dla wszystkich?
10.05.2014 | aktual.: 11.05.2014 19:54
Ostatnimi czasy pojawia się w obrębie portalu wiele informacji dotyczących Linuksa – zakończenie wsparcia dla zasłużonego i sędziwego Windows XP było ku temu dobrym momentem. Moment ten wykorzystany został do ukazania Linuksa jako dobrej platformy, która zarówno może być dla każdego, jak i zastąpić wielu użytkownikom wysłużonego XP'ka (jako ciekawostka, legenda głosi, iż XP jest skrótem od eXPerience). Przy okazji chciałbym też sprostować, iż celowo nie użyłem w tytule pełnej nazwy GNU\Linux, ponieważ nie do końca pasowała mi tam wizualnie, przy czym skrót myślowy „Linux” rozumie każdy zainteresowany, choć z definicji pełna nazwa to GNU\Linux, aby nikt mnie o ignorancję nie posądzał ;‑)
Po raz pierwszy o istnieniu Linuksa dowiedziałem z recenzji dystrybucji Corel Linux w grudniowym numerze czasopisma Chip, w 1999r. Zarówno BeOS w którego byłem wtedy wpatrzony jak i Linux nie do końca były tym, co znamy dziś – BeOS już nie istnieje i odradza się w postaci systemu Haiku, a Linux do obsługi - dawno przestał już wymagać bycia geekiem (na pewno trzeba było umieć troszkę więcej niż dziś, aby swobodnie się nim posługiwać). W roku 2007, całkowicie migrowałem na Linuksa jako swój bazowy system – i nawet na przestrzeni tych paru lat zmieniło się więcej w kwestii user-friendly niż można przypuszczać, choć było to dla mnie niecałą dekadę temu. Czy oznacza to zatem, że Linux jest jednak systemem dla każdego? Czytując internet, w tym DobreProgramy mam ambiwalentne odczucia – być może jest dla każdego, jednak zdecydowanie nie każdy powinien go używać.
Wielokrotnie, każdy z Was czytał komentarze w naszym ulubionym portalu dotyczące Linuksa. Nie słodząc rzeczywistości – niektóre są słuszne, choć napisane często zbyt przesadnym i dramatycznym tonem, czyniącym z autora komentarza przegranego, któremu Linux dopiekł sromotnie. Przyznajmy szczerze – czasem jakieś podzespoły potrzebują małej pomocy do uzyskania sprawności, producent zamkniętego sterownika może nie nadążyć za kernelem czy Xorg, czasem coś kogoś zaboli bo trzeba zrobić wyciąg z tej „przeklętej konsoli”. I rozumiem to - czasem dla kogoś mogą to być powody, które dyskwalifikują w jego mniemaniu Linuksa, bo musiał coś więcej niż tylko klikać bez refleksji. Ale czy to Linux znokautował teraz użytkownika, czy użytkownik sam siebie?
Często czytamy wielkie żale o to, że użytkownik domyślnie nie może swobodnie operować poza /home, że nie ma instalacji „klik i jest” jak na Windows (a deb, rpm to czym są?), że trzeba robić coś o czym nie ma się pojęcia (to inny system, nie można oczekiwać obsługi 1:1 z Windows!) i tak dalej. Przyznam, że czytując komentarze takich osób, nadal czuję się nieco zrezygnowany – dlaczego oczekuje się darmowej kopii Windows i myśli, że uda przenieść wszystkie swoje zwyczaje i zachowania z systemu Microsoftu do Linuksa? OK – nie można buszować bezprawnie jako zwykły użytkownik poza /home. Ale czy to źle? Niby dlaczego? To inny system operacyjny – negatywne głosy wynikają chyba z tego, że przyzwyczajenia z Windows nie sprawdzają się teraz, użytkownik widzi coś innego i nagle staje jak wryty, bo „wredny, głupi, zacofany” Linux nie pozwala mu modyfikować bez uprawnień /etc czy /usr, bo w Windows przecież tak można. A potem system padnie, bo użytkownik zmodyfikował coś za mocno - ale to pewnie wina Linuksa, że się posypał, nie użytkownika. Czasem pojawiają się też negatywne głosy, że nazewnictwo dyskowe w Linuksie to porażka, bo /home nie nazywa się Moje Dokumenty, /sda1 to nie dysk C:\ a /sda2 to nie D:\. Jednakże – do diaska, czemu miałoby się to nazywać tak, jak w Windows? Bo użytkownik nie chce zrozumieć, że to INNY SYSTEM OPERACYJNY, więc nazewnictwo z Windows tu nie obowiązuje? Ale to przecież wina Linuksa, że użytkownik się zagubił, bo nie potrafił podstawić sobie choćby w głowie /home jako Moje Dokumenty. Nie mogę pominąć też ulubionej konsoli – Windows nauczył użytkowników klikania, w większości klikania bez refleksji (nawet UAC nic tu nie daje, bo z oczywistości klikamy Tak - uruchom to). I teraz, kiedy trzeba zrobić coś więcej, nie daj poza GUI – są zagubieni, nie wiedzą co zrobić, przeklinają Linuksa, choć na forach przy problemie podane są najczęściej całe sentencje, które wystarczy do konsoli wyłącznie przekleić – zwykłe kopiuj/wklej. Oklepanym argumentem z komentarzy jest, że konsola to już przeszłość. Gdyby to była taka przeszłość – po co byłby dla Windows PowerShell, po co byłaby potrzebna konsola w jakimkolwiek innym systemie operacyjnym? Nawet OS X ją ma – czy to zatem taki relikt przeszłości? Na serwerach to podstawowe narzędzie, ale widocznie „serwery też są zacofane jak ten Linux”. A skoro kogoś tak uwiera konsola – to czy musi z niej korzystać? Raczej nie wydaje mi się, aby użytkownikom Windows przeszkadzało, że po wklepaniu „cmd” w opcji „Uruchom”, włącza się prosta linia komend. Czy ktoś każe im ją włączać bez potrzeby? Nie, zatem z terminala można korzystać w przypadkach, które tego wymagają. Osobiście do konsoli od lat wchodzę w dwóch przypadkach, choć mogę zrobić to graficznie – jak chcę coś zainstalować/odinstalować i zaktualizować system. Ale to przecież Linux jest zły i tylko on wymaga dziwnych rzeczy oraz dłubania w konsoli...
Przykłady można oczywiście mnożyć i mnożyć, ale moją intencją nie jest budowanie ścian tekstu (choć w takiej konwencji czuję się najlepiej). Myślę, że obecny kierunek Linuksa jest właściwy – system jest otwarty na każdego, ale nie każdy będzie się dobrze czuł używając go i nie dla każdego będzie systemem odpowiednim. Nie ma oczywiście powodów, aby zamykać się w konserwie systemu dla geeków i nerdów, bo dzisiejszy Linux w porównaniu do tego z lat wstecz, jest naprawdę prosty w obsłudze – nawet w 2007r, kiedy całkowicie przechodziłem na Linuksa, nie było aż tak prosto. Niemniej mimo tego – może faktycznie lepiej, jeśli z tej otwartości będą w większości korzystać osoby, dla których zrobienie symlinka biblioteki do wersji właściwej nie będzie końcem świata, po którym zeklną Linuksa i wrócą do "normalnego" Windows? Być może lepiej, iż świadomie wybiorą go osoby, które znają plusy i minusy tego rozwiązania w ich przypadku? Może lepiej niech wybierają go osoby, które nie będą na siłę wciskać pod Wine każdego programu w exe z Windows, choć wiele z nich miałoby natywne odpowiedniki? I nie chodzi mi o geeków, bo zamkniemy się znów w konserwie - mówię o zwykłych użytkownikach, którzy mają otwartą głowę i potrafią zrozumieć, że to INNY SYSTEM OPERACYJNY, który rządzi się w niektórych aspektach odmiennymi zasadami. Bo póki co mam wrażenie, że choć Linux jest dla każdego, to zbyt wielu nie potrafi zakumać, że tylko Windows wygląda i działa jak Windows – żaden inny system. W komentarzach widzę natomiast w sporej mierze osoby, które zamknęły się w świecie Microsoftu, toteż ciężko im przyjąć otwarcie inne rozwiązania. Może szkoda troszkę, że tak mało distr wspiera model długoletni na domowym desktopie niczym Ubuntu LTS, jednak być może warto nowicjuszu zacząć od niego, zamiast rzucać się od razu na zbyt trudne dystrybucje i narzekać na skomplikowanie Linuksa? Na pewno warto mieć chęć do poznania innego systemu, bo niektórym psychicznie po prostu lepiej będzie pracowało się na Windows i do żadnego Linuksa się z tego powodu nie przekonają.
Na komputerze domowym mych rodziców był długi czas Windows XP oraz Linux. Jako, że mieszkam ponad 120km dalej i wpadam w rodzinne strony raczej przy okazji urlopów, nie zawsze mogę na bieżąco serwisować system. Windows miał wielką tendencję do crashowania (łapał różne ustrojstwa), toteż jako backup zawsze był tam Linux. Po jednej z awarii Windowsa, moja 17 letnia siostra, która zawsze pracowała na Windows, przez około miesiąc pracowała wyłącznie na Linuksie (Fedora z KDE4). Poradziła sobie bez problemów a gdy zapytałem, jak się korzystało, stwierdziła: „bez większych różnic” (w stosunku do Windows). Jak zatem 17 letnia, nieinformatyczna kobieta mogła śmiało ogarnąć Linuksa bez kłopotów, kiedy informatyczne wygi często przeklinają Linuksa w komentarzach? Przypadek? A może po prostu wystarczy otwarta głowa?
Sumując – Linux, system dla każdego, ale przede wszystkim dla osób z otwartą głową. System dla każdego, ale nie każdy mam wrażenie potrafi odpowiednio z niego korzystać, i wielu uparcie szuka Windowsa w Linuksie, w skali 1:1. Takie osoby po prostu się przejadą na tym i szkoda czasu na próby oraz późniejsze narzekanie - to po prostu nie przejdzie.
Spis mojego blogowania: klik