Klienty sieci BitTorrent na Linuxa
Po przeczytaniu wpisu Przygodę z torrentami czas zacząć! poczułem pewien niedosyt. O istnieniu torrentów wie każdy czytelnik dobrych programów. Nie trzeba także tłumaczyć do czego służą. Nie każdy natomiast zna dostępne programy obsługujące sieć BitTorrent. O ile o klientach pod Windowsa możemy sobie poczytać bezpośrednio na portalu DP, tak o programach na Linuxa już niestety nie.
W tym miejscu mały apel do redakcji, pod którym na pewno wiele osób by się podpisało: przywróćcie dział z programami na Linuxa! Może być nawet domyślnie niewidoczny dla użytkowników Windowsa, albo schowany gdzieś w menu, ale niech będzie. Dajcie nam, linuxowcom, miejsce do dyskusji i recenzowania programów spod znaku pingwina,
Transmission
Zaczynam od programu, który jest domyślnym klientem w wielu dystrybucjach i środowiskach graficznych. Jest to też mój ulubiony program - prosty, przejrzysty i daje mi to, czego potrzebuję. Szczegółowy wykaz opcji zamieszczam na końcu wpisu w tabelce porównawczej.
Dodawanie nowego torenta jest proste. Jeśli mamy plik torrenta to klikamy na niego i automatycznie wyskakuje nam okienko z opcjami torrenta. Ustawiamy w nim katalog docelowy (gdzie ma być składowany ściągany zasób), priorytet ściągania. Bardzo przydatną funkcjonalnością jest pokazanie ilości wolnego miejsca we wskazanej lokalizacji. W trakcie ściągania możemy zmienić lokalizację docelową. Obsługa magnet-linka jest możliwa z poziomu menu. Program automatycznie rozpoznaje skopiowany link i wkleja go do okienka. Należy tylko zatwierdzić.
Transmission posiada interfejs zarówno w Qt jak i GTK. Dodatkowo możemy skorzystać także z pakietu transmission-cli, dającego nam dostęp z konsoli. Co ciekawe, wersja CLI ma także interfejs przeglądarkowy. Aby skorzystać z wersji CLI, najpierw musimy uruchomić demona, który będzie reagował na nowe pliki torrenta, pojawiające się w określonym katalogu (‑c ustawia monitorowany folder):
transmission-daemon -c ~/Pobrane/
Aby dodać torenta z magnet-linka wpisujemy:
transmission-remote -a 'magnet-link'
Aby wyświetlić listę dodanych torrentów wpisujemy:
transmission-remote -l
Dostęp przez przeglądarkę mamy na porcie 9091. Lokalnie możemy sprawdzić dodane torrenty wpisując adres:
localhost:9091/transmission/web
Deluge
Program wydaje się mieć porównywalne możliwości do Transmission. Poza standardowym interfejsem graficznym posiada także wersję CLI oraz interfejs przeglądarkowy. W Deluge można łatwiej niż w Transmission ustawić limity prędkości dla poszczególnych torrentów. Deluge posiada także możliwość instalowania wtyczek, które rozszerzają jego możliwości.
To, co podoba mi się w Deluge, to szybki dostęp do informacji na temat torrenta. Są one wyświetlone w dolnej części programu i podzielone na kilka zakładek. W Transmission mamy podobną paletę informacji, ale są one dostępne z menu kontekstowego w oddzielnym oknie. Okno z ustawieniami programu zawiera chyba jeszcze więcej możliwości dostosowania zachowania programu do swoich potrzeb niż Transmission.
qBittorrent
qBittorrent przypomina mi w wyglądzie bardziej Deluge niż Transmission. Dolna część ekranu, podobnie jak w Deluge, została wykorzystana na przedstawienie informacji na temat wybranego torrenta.
W qBittorrent dopatrzyłem się przydatnej opcji, której nie mogłem znaleźć w dwóch poprzednich programach, która pozwala w momencie dodania nowego torrenta, zarezerwowanie miejsca na dysku, potrzebnego do całkowitego ściągnięcia. Podoba mi się także możliwość zdefiniowania ustawień dostępu zdalnego przez www w opcjach programu. Transmission też ma taką możliwość, a w Deluge chyba trzeba najpierw doinstalować jakieś wtyczki, aby przeprowadzić taką konfigurację.
Vuze
Vuze ma nieco inny interfejs niż poprzednie programy. Moim zdaniem jest najmniej czytelny. Nie podoba mi się też dodawanie magnet-linków. W porównaniu np. z Transmission wydaje mi się nieintuicyjne, a w dodatku pobranie torrenta z magnet-linka trwa dosyć długo.
Moje pierwsze wrażenia z Vuze są takie, że przytłacza on użytkownikami ilością możliwych ustawień. Z jednej strony mnogość opcji dobrze świadczy o programie, z drugiej zaś zdecydowanie trudniej znaleźć jest to, czego nam potrzeba. Rozwinięte menu ustawień zajmuje dobre dwa ekrany, a w większości opcji z tego długiego menu jest mnóstwo pól i checkboxów. Pod tym względem program wydaje się być przeznaczony dla torrentowych geeków.
W tabelce podsumowującej wpisałem brak kilku opcji. Być może coś przeoczyłem w gąszczu tych ustawień. Wydaje mi się też, że zdalny dostęp przez www jest możliwy w wersji Windowsowej, a Linuxowej nie.
kTorrent
Choć nie używam KDE, nie mogłem pominąć domyślnego klienta dla tego środowiska. Moim zdaniem lista kategorii (stanów) torrentów z lewej strony nie jest czytelna. Niektóre z kategorii wydaje się zbędna i domyślnie chętnie bym je wyłączył. Nie podoba mi się również, że domyślnie pasek postępu jest gdzieś daleko, w jednej z ostatnich kolumn, nie widoczna na moim ekranie, bez przesuwania paskiem. Oczywiście wyświetlane kolumny oraz ich kolejność można zmienić, ale po co dodawać użytkownikowi niepotrzebną robotę? Przecież wiadomo, że najważniejsze są 3‑4 informacje: co ściągam, ile się ściągnęło, jak szybko leci oraz za ile skończy się ściągać. Reszta informacji to takie ciekawostki, o zupełnie drugoplanowym znaczeniu. Nie udało mi się również odnaleźć możliwości zmiany limitów prędkości pobierania danych dla poszczególnych torrentów. Na domyślnych ustawieniach program sprawia więc wrażenie dosyć topornego. Plusem programu jest możliwość dostosowania paska z ikonkami i skrótów.
Tribler
Na koniec zostawiłem Triblera, który jest nieco specyficznym klientem, ponieważ eksperymentalnie wprowadził on funkcję anonimowej wymiany bez widoczności adresów IP poszczególnych peerów. Szerzej na ten temat mogliśmy czytać na DP we wpisie BitTorrent bez podglądaczy. I faktycznie, gdy uruchomimy Triblera, automatycznie ustawia nam się jeden torrent, który jest torrentem testowym twórców.
A co można powiedzieć o programie z punktu widzenia wygody użytkowania? Jest prosty. Pod wieloma względami nawet prostszy niż Transmission. Nie ma rozbudowanych opcji. W zasadzie sprowadza się tylko do wstawienia torrenta i ewentualnie ograniczenia prędkości. Tribler integruje się za to z przeglądarką w kwestii magnet-linków, co pozwala nam klikając w linka na stronie, automatycznie dodać go do programu, bez kopiowania url'a.
Podsumowanie
Vuze zdecydowanie wyróżnia się przeogromną mnogością ustawień. Szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia do czego większość z nich służy. To program dla geeków, co nie znaczy, że nie da się z niego korzystać, bez wgłębiania się w te funkcje. Na drugim biegunie jest Tribler, który jest wręcz minimalistyczny. Deluge i qBittorrent mają chyba najbardziej przyzjazne interfejsy i są bardzo zbliżone do siebie pod względem możliwości konfiguracyjnych. Ciężko byłoby mi między nimi wybierać, choć jeśli musiałby wskazać to padłoby chyba na qBittorrenta. Domyślny w KDE kTorrent nie zachwycił mnie. W mojej subiektywnej ocenie jest najsłabszym z przedstawionych programów. Transmission jest moim faworytem, ponieważ ma prosty, aczkolwiek bardzo czytelny wygląd. Używam go chyba głównie z przyzwyczajenia, jednakże ciężko byłoby chyba komuś wykazać, że znacząco ustępuje innym klientom.