Bitcoin – schemat Ponziego, rewolucja w finansach czy zwykła ewolucja?
Manifest Satoshi’ego Nakamoto definiuje bitcoina jak pełnoprawny środek płatniczy, jednak wciąż nie brakuje osób twierdzących co innego i z zaciekłością godną samego W.I. Lenina pragnących wytłumaczyć fanom kryptowalut jak niestosowne jest ich zachowanie.
Zbierzmy zatem najpowszechniejsze twierdzenia przeciwników cyfrowych walut i zmierzmy je z faktami.
Bitcoin to piramida finansowa.
Nie, ani Bitcoin, ani Ethereum czy nawet Dogecoin nie spełniają warunków definicji piramidy finansowej, która brzmi:
Struktura finansowa, w której zysk konkretnego uczestnika jest bezpośrednio uzależniony od wpłat późniejszych uczestników, stojących niejako niżej w tej strukturze
W przypadku Bitcoina oraz wszystkich innych kryptowalut opierających „wydobycie” o zasady Proof Of Work oraz Proof Of Stake wartość danej jednostki jest ustalana poprzez giełdy. Nie otrzymuje się żadnych monet za polecenia nowych użytkowników ani z ich środków. Warto zwrócić uwagę, że pojawiają się czasami projekty sugerujące bycie kryptowalutą, jednak takowymi nie są, a skojarzeń z rynkiem alternatywnych walut używają wyłącznie do celów marketingowych (takim projektem był między innymi DasCoin).
"Bitcoin służy wyłącznie do spekulacji (a więc nie ma wewnętrznej wartości)"
Od czasu gdy powstały jakiekolwiek rynki (obojętnie, czy towarowe czy finansowe) wszystko podlega spekulacji. Od wielu wieków bogaci kupcy kupowali towary i je składowali w oczekiwaniu na lepsze ceny i do dzisiaj nic się w tym nie zmieniło. Jednak to rynki finansowe wyniosły spekulację na niespotykany i niewyobrażalny wręcz poziom. Już w 2019 roku obrót na rynku Forex, na jednej tylko parze EUR/USD wynosił 6,6 biliona dolarów… Dziennie.
Myślę, że przed Bitcoinem jest jeszcze daleka droga do takiej spekulacji, a także odsetek wydobywanych BTC znajdujących się na giełdach i używanych do spekulacji również nie jest duży – obecnie na giełdach znajduje się ok 2.3 miliona BTC z ogółem wydobytych ok. 18.6 milionów. Cóż, jak na aktywo „wyłącznie spekulacyjne” to coś mało tej spekulacji…
Według mnie jak i wielu branżowych magazynów BTC coraz częściej zaczyna być traktowane jako Store of Value, czyli środek przechowywania wartości.
Czy jednak możemy określić coś będącego wewnętrzną wartością BTC? Moim zdaniem tak. Taką wartością może być NIEZALEŻNOŚĆ. Brak wpływu instytucji finansowych na sieci kryptowalut powoduje szybki wzrost zaufania społeczeństwa. W dobie instytucji „zbyt dużych by upaść” (więc radośnie dawajmy im pieniądze podatników, aby jeszcze więcej mogły stracić), dewaluacji walut fiducjarnych oraz coraz gwałtowniejszego zadłużania się państw alternatywny i łatwy w przechowywaniu środek wartości staje się cenny, co jest wzmacniane jego odpornością na inflację – BTC nie da się dodrukować, ich ilość jest skończona i nigdy nie przekroczy 21 milionów jednostek.
"Bitcoin jest dla pedofili, handlarzy ludźmi oraz mafii"
To bardzo rozpowszechniony mit z wielu powodów. Po pierwsze, Bitcoin byłby wyjątkowo niekorzystnym środkiem płatniczym czy to za narkotyki, czy za inne zakazane środki, gdyż zbyt łatwo namierzyć transakcje finansowe nim dokonywane. Niestety, wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że założenia tej waluty określają jawność wszystkich transakcji. Każdy przepływ wartości w sieci BTC można natychmiast zaobserwować i prześledzić. Anonimowość BTC jest anonimowością portfela i kończy się z chwilą powiązanie danego portfela z osobą fizyczną bądź instytucją. Istnieją co prawda projekty całkowicie stawiające na anonimowość, jednak używanie ich na giełdach jest w zasadzie niemożliwe ze względu na regulacje KYC.Wiele osób uważa, że narracja o przestępczym wykorzystywaniu bitcoinów tak naprawdę pochodzi z systemu finansowego. Nie jest tajemnicą, że zarówno banki komercyjne jak instytucje nadzorujące rynki finansowe są krytycznie nastawione do kryptowalut z wielu powodów, z których kilka można wymienić:
- Transfer BTC, w tym międzynarodowy jest tani i niezależny od tradycyjnego systemu finansowego.
- Transferów BTC nie da się zablokować.
- Przy kryptowalutach banki narodowe nie mogą manipulować kursem w celu sterowania gospodarką.
- Operacje zawarte w blockchainie są nieodwracalne.
- Środków z portfela nie da się „zająć”.
Wymienione powody mogą kiedyś doprowadzić do prób zdelegalizowania na niektórych rynkach wszelkich walut opartych na blockchain i silnej kryptografii, ale nie sądzę, aby kiedykolwiek się to udało (chociaż Indie mają zamiar podjąć taką próbę).
"Kiedyś to wszystko runie i fanatycy krypto stracą wszystko!"
To jedyny nie‑mit, który tutaj chcę wskazać. Tak, wg mnie to kiedyś runie, ale mam przeczucie graniczące z pewnością, że na tych ruinach powstanie coś nowego. Pytanie tylko, jak długo to potrwa. Niemniej, coraz więcej ludzi jest zdania, że waluty tzw fiducjarne już wyczerpały swoją regułę. Zwłaszcza obecnie powszechny „dodruk” pieniędzy jest tak ogromny, że już nie opłaca się drukować banknotów. Tak więc „wszystko przemija” więc i kryptowaluty kiedyś przeminą, niemniej ufam, że stanie się to na długo po tym, kiedy przeniosę się do krainy Potwora Spaghetti.
Niemniej, zajmijmy się też rzeczywistymi bolączkami kryptowalut, które faktycznie mają wpływ na dość, jak dotąd, słabą adopcję jak środka płatniczego.
"Wysoka zmienność kursu"
Rynek kryptowalut wciąż jest rynkiem relatywnie niewielkim, a przez to podatnym na manipulację cenową. Wystarczy jeden tweet odpowiednio wysoko postawionej osoby, a kurs potrafi opaść lub wzrosnąć nawet o 25%. Uniemożliwia to wręcz stosowanie BTC jako środka płatności w przypadku innym, niż automatyczne przewalutowanie do fiat.
"Niska wydajność sieci"
Drugi problem, to faktycznie niska wydajność sieci transakcyjnej. Chociaż częściowo problem ten został rozwiązany i płatności są przekazywane w maksymalnie 10 minut, to jednak praktyka pokazała, że nawet po poprawkach wciąż ciężko sobie wyobrazić BTC jako środek płatniczy użyteczny przy kupowaniu przysłowiowych bułek. Ilość transakcji jaka by musiała być w takim przypadku przetwarzana w każdej minucie w zasadzie wyklucza BTC z takiego scenariusza. Nie zmienia to jednak możliwości stosowania go jako środka płatniczego w obrocie dobrami większej wartości.
"Wysokie opłaty transakcyjne"
Pochodna opisywanego wcześniej problemu. Aby transakcja były szybko zatwierdzona użytkownik musi określić wartość opłaty na takim poziomie, aby jego operacja trafiła do najbliższego bloku. Ilość miejsca na transakcje w bloku jest ograniczona, więc przy większych ruchach cenowych często opłata gwałtownie rośnie.
No dobra, czas na wnioski.
Dobrze, wiemy więc, że BTC nie jest schematem Ponzi’ego, nie służy wyłącznie do spekulacji czy też handlu narkotykami, a także zakładamy że raczej nie upadnie w przyszłym tygodniu. Czy jednak można go nazwać rewolucją?
Moim zdaniem tak.
Zwróćcie proszę uwagę na pewien schemat, z jakim się spotykamy w podejściu instytucji finasowych w stosunku do walut cyfrowych. Najpierw były całkowicie ignorowane jako niegodne zainteresowania zabawki informatyków. Później nastąpił okres wrogiej retoryki stosowanej w stosunku do kryptowalut, przykładem której może być wypowiedź CEO JPMorgan Chase Jamie’go Dimon’a, który określił Bitcoina mianem oszustwa by wreszcie w 2020 dołączyć do instytucji wspierających adopcję BTC.
Rewolucja się dzieje na naszych oczach. Jej przyczyną stał się Bitcoin, jednak to projekty takie jak Ethereum czy Polkadot odmienią świat finansów i być może spowodują z czasem osłabienie tak dzisiaj potężnych instytucji finansowych. Pytanie tylko, jak szybko świat zrozumie, że z tej rewolucji odwrotu już nie ma...