Wrażenia z gry — Beyond: Two Souls
„Druga zwrotka…bo zawsze chciałem zacząć od środka”. Dziś klasycznego wstępu nie będzie – mój blog, moje zasady. Przyjrzymy się bliżej grze Beyond: Two Souls, którą miałem okazję niedawno (kilka godzin temu) ukończyć. Podkreślam, że wszystko, co znajduje się poniżej jest moją osobistą opinią i zdaję sobie sprawę z tego, że gra komuś mogła się w ogóle nie podobać. Ostrzegam też, że w tekście mogą pojawić się delikatne spojlery. Gotowi? Zaczynamy!
Każdy miał niewidzialnego przyjaciela
Główną bohaterką Beyond jest Jodie – dziewczyna posiadająca niezwykły dar. Od urodzenia towarzyszy jej Aiden – niewidzialny przyjaciel, spięty tajemniczą mocą z Jodie. W okół dziewczyny dzieją się dziwne rzeczy – przedmioty latają bądź są niszczone, urządzenia elektryczne wariują. Bohaterką opiekuje się DPA (Department of Paranormal Activities), które bada jej przypadek oraz związany z nim infrawymiar. Na temat tajemnicy Jodie i Aidena wiemy niewiele - przed nami pojawia się wiele pytań, które wymagają odpowiedzi.
Interaktywny film...
Gra zaczyna się od końca – prolog umieszczony jest na końcu historii. Okazuje się, że rozgrywka będzie toczyć się niechronologicznie – będziemy musieli złożyć w całość strzępy informacji z różnych momentów życia Jodie – od dzieciństwa po dorosłość. Oczywiście nie trafiamy na początek w sam środek akcji – tradycyjnie musimy przejść jakiś tutorial sterowania Aidenem (rozdział The Experiment). Kontrolowanie postaci nie sprawia trudności, wykonywanie rozmaitych akcji jest mniej skomplikowane niż w Heavy Rain, aczkolwiek autorzy mogli postarać się o jaśniejsze wskazówki odnośnie ruchów wykonywanych analogiem. Podczas walki należy podążać za ruchami Jodie, co niekoniecznie jest intuicyjne – ja wiele razy się myliłem (przez co agentka CIA została zrównana z ziemią przez pierwszego lepszego rebelianta gdzieś w Afryce). Interakcja z przedmiotami oznaczona jest białymi kulkami, w kierunku których musimy ruszyć gałką. W Heavy Rain rozwiązane było to o tyle lepiej, że ruch, który należało wykonać był jasno określony poprzez odpowienią ikonę – tutaj tak nie jest. Na minus zaliczam również to, co dzieje się z kamerą. Ponieważ jest to interaktywny film, to nie jest ona przyklejona do postaci, a jest ustawiona w miejscu ustalonym przez twórców. O ile w przygodkówkach point'n'click byłem w stanie sobie z tym poradzić, tak w środowisku 3D, które eksploruję bez ograniczeń coś takiego po prostu denerwuje. Kamera ogranicza – gdyby było to typowe TPP, to w wielu wypadkach łatwiej byłoby mi dotrzeć w pożądane miejsce. Twórcy stosują również typowe dla filmów ujęcia i cięcia oraz proporcje obrazu. To ostanie niezbyt mnie cieszy – po prostu nie lubię, gdy przestrzeń ekranu się marnuje. Należy przy tym podkreślić, że B:TS miało być właśnie takie – studio quantic dream lubi podważać definicję gry komputerowej. Uważam, że zadanie to udało się wypełnić – po prostu nie każdemu musi to odpowiadać.
...czy jednak gra?
W tym momencie można zadać fundamentalne pytanie: czym jest gra komputerowa? Jakie elementy Dwóch Dusz łamią to, co ogólnie uważane jest za grę? Jednym z nieodłącznych elementów każdej gry jest wyzwanie. W tym wypadku jego obecność jest to kwestią dyskusyjną. Co prawda od naszych poczynań zależy to, jak skończy się historia, niemniej jednak w Beyond przegrać się nie da. Podejmowane przez mnie próby samobójcze kończyły się niepowodzeniem. Podczas przygody natkniemy się czasem na wirtualne ściany, czy rzeczy które chcielibyśmy, ale których nie możemy zrobić – np. wykorzystywanie mocy Aidena jest ograniczone tylko do tego, co zostało przewidziane (niestety nie można udusić każdego). Jakkolwiek źle byśmy nie grali, uda nam się dotrzeć do końca historii. Głównym celem jest po prostu odkrywanie historii, poznawanie prawdy o Jodie i Aidenie. Koniec końców ta opowieść przyćmiewa wszystkie inne aspekty produktu, co oznacza, że mamy do czynienia z czymś innym, z nową jakością.
To co najważniejsze
Fabuła Beyond: Two Souls była dla mnie bardzo wciągająca. Opowieść trzymała mnie w napięciu do samego końca, a zakończenie przyniosło katharsis i satysfakcję. W okół klasycznego motywu bohatera, który nie wie do końca kim jest zbudowano bardzo ciekawy setting - szczegółowo dopracowane mikrouniwersum. Elementy paranormalne ukazane są czasem w klimacie sci‑fi, czasem w klimacie horroru. Przyjemność sprawiły mi wszystkie dodatkowe motywy fabularne przewodzące poszczególnym rozdziałom. Gra to podróż przez przekrój rozmaitych konfliktów i motywacji: rozterki bezdomnej kobiety w ciąży, walka Stanów Zjednoczonych o dominację na świecie, bezbronność obywatela wobec rządu – tematyka społeczna i polityczna została tu bardzo sprytnie upakowana obok osobistych problemów głównej bohaterki. Dzięki temu Beyond to pozycja wielowymiarowa, która daje do myślenia. Ponieważ historia toczy się na przestrzeni kilkunastu lat mamy okazję obserowować jak Jodie oraz jej bliscy zmieniają się. W trakcie gry zdążyłem zmienić zdanie co do Ryana (współpracownik Jodie), który dał wspaniały dowód tego, jak zależy mu na dziewczynie i zmazał tym samym swoje wcześniejsze winy. Zdarzyły się też momenty, w których gra zabawiła się moimi emocjami – np. sprawiając, że czegoś żałowałem, czy też czułem się oszukany (co uznaję za plus – to znaczy, że iluzja działa).
Choć przyczepiłem się do wielu rzeczy w Beyond: Two Souls nie oznacza to, że nie siedziałem do trzeciej w nocy, żeby skończyć grę. Po jej skończeniu odnoszę wrażenie, że znam Jodie i Aidena tak, jakby byli moimi znajomymi. Jaki z tego wniosek? Należy przymknąć oko na to, na co wcześniej narzekałem i oceniać wszystko swoją miarą - wtedy Dwie Dusze wypadają bardzo dobrze i mogę polecić je z czystym sumieniem.