Diablo-podobny klon w bardzo wczesnym dostępie. Recenzja Wolcen Lords of Mayhem!
21.01.2018 | aktual.: 22.01.2018 18:36
Od momentu wprowadzenia platform dystrybucyjnych takich jak Steam, oddano twórcom możliwość wydawania gier we wczesnym dostępie. Są to przeważnie tytuły wciąż rozwijane, również przez społeczność graczy która taką grę zakupiła. Dla przykładu - Dead Cells - choć gra nie miała jeszcze swojej premiery, wciąż zaskakuje uaktualnieniami oraz dynamicznym rozwojem. Gry we wczesnym dostępie zwykle cieszą się wysoką popularnością, głównie ze względu na możliwość tańszego zakupu gry i wspomożenia twórców w ramach jej tworzenia. Niestety, ale nie każdy projekt jest skazany na sukces ...
Raczkujące, francuskie studio SolarFall Games postanowiło zwrócić się o pomoc finansową, tworząc kampanię zbiórkową w serwisie kickstarter. Po zebraniu prawie dwukrotnej sumy, zabrali się za tworzenie gry. W marcu 2016 roku w "early access'ie" ukazała się gra Wolcen: Lords of Mayhem. Produkt ten miał wiązać w sobie najlepsze cechy Titan Questa, Diablo oraz serii Dungeon Siege. Smaczku dodawał fakt iż silnik gry miał bazować na CryEngine. I choć gra powstaje już drugi rok, kolorowo nie jest.
Fabularny misz-masz
W materiałach produkcyjnych gry możemy wyczytać że nasz główny bohater to dawny oficer, który za czasów swojej służby, wynalazł magiczne moce. Skazany za ich odkrycie, trafia do tajemniczego zakonu ... Jak to bywa z większością gier we wczesnym dostępie, tak i tu fabuła nie ma znaczenia, gdyż znacząco odbiega od oryginału. Na początku przygody poznajemy naszego bohatera w mrocznych czeluściach, podziemnego sanktuarium. Tu zostajemy zaznajomieni z podstawowym sterowaniem oraz mechaniką tytułu. Po wyjściu na powierzchnię, ratujemy pewnego jegomościa i dostajemy się do miasta zarządzanego przez templariuszy. Nasz cel? Wyplenić zło i uratować świat.
Tak, wiem. Fabuła oklepana i znana z innych tego typu gier. Ale w końcu chodzi o zabawę. A ta na pierwszy rzut oka wygląda obłędnie. Widać że twórcy skupiają całą swoją pracę w wygląd wizualny gry, gdyż świat który mamy możliwość przemierzać jest duży i przepięknie stworzony. Linie dialogowe są bardzo ubogie, gdyż opierają się tylko o słowo pisane. Na aktorów podkładających głos, pieniążków do tej pory nie znaleziono.
Należy jednak wybaczyć to twórcom, gdyż od 2016 roku, gra ma wciąż plakietkę Alfa. Wolcen miał być wierną kopią Diablo, oddając graczowi pełne pole manewru w eksterminacji wrogów. Szkoda tylko że zadania poboczne i główne opierają się na starym schemacie, wyruszenia z punktu A a skończenia gry w punkcie B.
Standardowa mechanika
Twórcy nie rozwinęli zbytnio systemu sterowania względem klono-podobnych tytułów. Wciąż możemy liczyć na sterowanie za pomocą myszy i klawiatury. Jest ono łudząco podobne do wysoko-budżetowych gier, z tą różnicą że dodano tu możliwość wykonywania uników. Dzięki takiemu przeturlaniu się po ziemi, nasz bohater może uratować skórę przed potężnym atakiem lub wykaraskać się z objęć, gwarnych przeciwników.
Główny ekran został podzielony na mapę, określającą pozycję naszej postaci a pod spodem listę zadań do wykonania. Na dolnym pasku znajdziemy skróty do ekwipunku, ubogiej mapy, listy zadań, statystyki postaci oraz drzewka umiejętności. Po lewej stronie znajdziemy miejsce na mikstury a po prawej na ataki specjalne. Czerwona kula, umiejscowiona na środku określa życie naszego bohatera a dwa paski ją chroniące - ilość cienia (many) oraz wściekłości.
Z racji tego że w grze nie uświadczymy wyboru na klasy postaci w menu, podobnie jak w Path of Exile - będziemy mogli to zrobić podczas gry (w PoE można z łucznika zrobić wojownika itp). Menu umiejętności zostało podzielone na okręgi. Każda część z nich odpowiada innej ścieżce rozwoju. Do wyboru mamy wojownika, strażnika, złodziejaszka, czarownika oraz łucznika. Rozwijając umiejętności, zyskujemy nowe afiksy dla naszej postaci i umiejętności pasywne, aktywujące się w danych sytuacjach. Po rozwinięciu kilku okręgów, otrzymamy możliwość ich przesuwania w celu, nadania klasie - dodatkowych umiejętności i możliwości walki.
Gdy zdecydujemy się na walkę czarownikiem, musimy mieć na uwadze iż korzysta on w dużej mierze z many - a ciągłe jej zużywanie, podnosi poziom wściekłości. Odwrotnie jest z klasami postawionymi na walkę bezpośrednią. Trzeba więc cały czas dbać o balans postaci i mieć w zanadrzu umiejętność skupiającą się na innym, niż nasz bazowy atak.
Prawie jak dawniej
Twórcy zastosowali w grze, specjalny system zdobywania umiejętności. Otóż otrzymujemy je poprzez przeczytanie magicznych ksiąg. Te wypadają z pokonanych przeciwników w ogromnych ilościach, a po 4‑5 godzinach spędzonych w grze, zdobędziemy je wszystkie. Każda z umiejętności dotyczy ataków bezpośrednich lub tych z użyciem many. Dosłownie kilka to typowe czasówki, włączające umiejętność na kilka sekund. Te, podobnie jak w klasyku - Dungeon Siege - wskakują po użyciu na wyższe poziomy. Im częściej użytkujemy dany atak, tym szybciej zdobędzie on wyższy poziom.
Co kilka poziomów możemy wybrać ścieżkę umiejętności dodatkowej która wpłynie na moc lub długość działania, umiejętności. Zdobywając doświadczenie, nasza postać awansuje na coraz wyższe poziomy (aktualnie maks to 20). Każdy poziom oddaje do wydania 10 punktów do statystyk typu siła ataku, żywotność, zręczność i siły witalne. Do tego dochodzą 3 punkty umiejętności.
Podczas naszych podróży natrafić możemy na wszelakie uzbrojenie. Do naszej dyspozycji mamy płaszcze, nakrycia głowy, kolczugi, naramienniki, buty, tarcze, siekiery, młoty ... słowem podsumowania: wiele. Przedmioty te dzielimy na 3 klasy - podstawowe, magiczne oraz unikalne. Po kolej - białe, niebieskie oraz żółte. Im wyższy poziom tym lepsze statystyki i ich ilość. Dodatkowo z wrogów wypadają mikstury, księgi umiejętności oraz specjalne klejnoty, które możemy włożyć w przedmioty posiadające specjalne wgłębienia na nie. Oczywiście nie mogło zabraknąć podstawowej waluty ... złota.
Przepiękny, otwarty ... świat
Twórcy zdecydowali się na ukazanie nam piękna otwartego świata dzięki użyciu edytora graficznego Unreal Engine. Po jego użyciu możemy być pewni przepięknych refleksów, odbijania światła od powierzchni, przepięknego oświetlenia obiektów. Co za tym idzie, najważniejsza rzecz - fizyka. Ta jest zrobiona przecudnie. Po użyciu ataków obszarowych, trawa odczuwa powiewy wiatru lub ataki ogniowe, choć ma na razie tendencję do szybkiego gaszenia.
Na duży plus należy oddać możliwość obrotu kamery w 360 stopniach oraz przybliżyć kamerę tuż przy naszej postaci. Całość wygląda bardzo ładnie, jak na produkt cały czas łatany przez twórców. Niestety, ale teraz zacznę psioczyć na samą mechanikę gry. Podczas mojej kilkunastogodzinnej przygody spotkałem się ze swoistą losowością plansz, w szczególności podziemi. Te choć początkowo wydają się być unikalne tworzone, po kilku minutach zabawy znajdujemy podobny i podobny i podobny, ... aż skończymy grę.
Sama gra cierpi jak na razie na masę błędów, w postaci niewidzialnych ścian, błędnego zczytwywania obrażeń a nawet zamrożenia postaci na losowym obiekcie. Do frustracji jednak dochodzi w momencie gdy nasza gra się wysypuje, a my witamy nasz pulpit na komputerze. Podczas mojej 21 godzinnej zabawy, zaliczyłem ich 30‑parę. Ale dajmy czas twórcom ... to wciąż Alfa. Mimo wszystko grało mi się przednie - wiele rodzajów wrogów i uzbrojenia, umiarkowana acz zadziwiająco udana sztuczna inteligencja a nawet mini łamigłówki potrafią uradować ze swej obecności.
Podsumowanie
Uważam że twórcy, nieco za szybko wydali grę we wczesnym dostępie, racząc nas taką ilością błędów i problemów jakie ta gra powoduje. Z drugiej strony otrzymujemy grę pełną przepięknej grafiki oraz bardzo przystępnych mechanizmów budujących rozgrywkę. Wolcen Lords of Mayhem nie jest tytułem dla wszystkich. To jednak produkt skierowany do osób chcących przekazać swoją cegiełkę w trakcie tworzenia gry, gdyż społeczność tytułu wzrasta z każdym miesiącem. A co za tym idzie, otrzymujemy średnio 2 aktualizacje na miesiąc. Gra ta ma dużą szansę na spektakularną premierę oraz wysokie noty wydawnicze, przynajmniej w wypadku gdy poradzą sobie z błędami, uniemożliwiającymi rozgrywkę, co zresztą im bardzo życzę. Polecam by zagrać, odradzam by kupić (cena jak na razie z kosmosu).