Mnogość powtórzeń w strzelankach wieloosobowych może doprowadzić do niechęci grania w nie przez długi czas
Może z tytułem wyjechałem jak z ulotką leków na erekcję serwowanych w wieczornych audycjach radiowych, ale w końcu co się robi by dostać nagrodę Bloger Miesiąca ;) Długo się zastanawiałem czy poruszyć ten temat, a konkretniej problem spotykany u wielu graczy. Rozgrywka wieloosobowa, niegdyś niepowtarzalna i wciągająca, teraz tworzona często dla kasy i nie wnosząca nic nowego od poprzednika rywalizującej firmy. Nie chciałbym by ten wpis był typowym "hejtem" na to w jakim kierunku zmierzają gry wieloosobowe ale zapewne tak będzie, gdyż jak sami przeczytacie wszystko po pewnym czasie się po prostu ... nudzi.
Wstęp do rozgrywki wieloosobowej
Czym jest gra wieloosobowa każdy wie, w skrócie rywalizacją z nieznaną nam osobą lub z kimś z kręgu znajomych. I choć taka zabawa opierała się również na rozgrywce np. poprzez sieć LAN lub przy jednym komputerze, to w tym spisie zajmiemy się głównie rozgrywkami sieciowymi. Pomysł na ten blog zrodził się kilka dni po publikacji tego wpisu. Zrozumiałem w nim że nie da rady upchać wszystko do jednego wora i trzeba ten problem poruszyć na dwa sposoby. Jeden opisany, drugi właśnie czytacie. Być może wyjdzie z tego że jestem growym dinozaurem, ale to dobrze. W końcu w gry gram od 7 roku życia :)
Sławetne serie a problem wyboru
Od kilku lat rynek gier postawionych głównie na rozgrywkę wieloosobową zalewa nas masą tytułów. Zabawny jest fakt iż są to w większości gry z kampanią dla jednego gracza, której przejście jest dla nas właśnie dodatkiem, gdyż to właśnie rozgrywka wieloosobowa jest tym na co czekaliśmy. Takich gier jest sporo - Battlefield, Call of Duty, Titanfall .. wymieniać by można ich naprawdę dużo. Najciekawsze jest samo podejście do zarabiania na graczach. Weźmy na pierwszy ogień serię CoD. Po sukcesie pierwszego Medal of Honor studio Infinity Ward otworzyło drzwiczki do nowego konspektu gier wieloosobowych i zaczęło nam serwować coraz to nowy tytuł z serii Call of Duty "prawie" co rok. I tak okazało się że od 2003 roku nie musimy się martwić że nie zdobyliśmy najlepszego wyniku w rozgrywce wieloosobowej, bo już firma postarała się o nową, "lepszą" grę. Podobnie jest z Battlefieldem, prawie co rok nowa odsłona, niekoniecznie lepsza. Ale i tak jest lepiej niż powtarzalne multi.
Takich serii gier wieloosobowych jest naprawdę wiele i nie sposób ich zliczyć od razu na jednej ręce. Co nas tak pcha do nowych odsłon gier ? Powtarzalność ? Nowości ? I tak i nie. Po prostu szukamy czegoś świeżego na czym zawiesimy oko, odstresujemy się na jakiś czas. Przynajmniej do następnej odsłony interesującej nas gry. Pierwszą część Modern Warfare, czyli słynne Call of Duty 4 uważam za strzał w dziesiątkę. Szkoda że od tego momentu reszta tytułów w serii była robiona na jedno kopyto .. Battlefield Bad Company 2 i Battlefield 3 to też były kamienie milowe, które zostały zastąpione przez produkcje niedorobione lub zapożyczające garściami pomysły z innych tytułów. Choć królowały też powtórzenia. Od czasu do czasu objawi się ciekawa gra typu Hawken, odświeżony Unreal czy nadchodzący Doom, który uraczy nas czymś nowym, świeżym powiewem który zdąży nas i tak znudzić po kilku dłuższych partiach ...
Zbieraj kasę, kup karabin i pomaluj go na różowo
By zachęcić gracza do pozostania dłużej przy danym tytule stosowane są proste zabiegi. Czym najlepiej zachęcić ? Rozbudowanymi opcjami. To już nie czasy takich gier jak Quake 3 Arena czy Wolfenstein. Wraz z rozwojem nowych technologii każdy gracz online chce się wyróżniać na polu bitwy. Zastosowano więc system pozwalający na większą ingerencję w postać. Dodano skórki dla postaci, gracz otrzymał możliwości modyfikacji broni oraz wyposażenia czy nawet bardzo znane w wielu seriach możliwość zdobywania kolejnych poziomów doświadczenia i zakańczania specjalnych wyzwań z nagrodami. Taki system nie jest zły. Przynajmniej do czasu, gdy zdobędziemy i tak już wysoki poziom a jedyne co zostanie nam do odkrycia do dodatki do broni z których po prostu nie korzystamy. Po co aż tak wydłużać rozgrywkę ?
Niedawna premiera Battlefronta też sporo namieszała z systemem modyfikacji bohatera. Dzięki stosownym kartom dostosowywaliśmy naszą postać do własnych preferencji a uzyskane w grze punkty doświadczenia zostały dzielone przez 10 i zamieniane na specjalną walutę, którą przeważnie przeznaczaliśmy na rozwijanie kart lub kupno nowej giwery. Gorzej jak dochodzą boostery, czyli specjalne umiejętności zwiększające dane parametry lub dodające przewagi naszym przeciwnikom. Z jednej strony urozmaicona rozgrywka do granic możliwości, z drugiej szybsza nuda nadchodzi ... A co jeśli twórca zaproponuje nam dodatki i rozwijanie produktu przez jakiś czas po premierze. Dzięki bogu jeśli są one darmowe, bo jeśli nie to żydzenie od graczy kolejnej kasy będzie musem niż opcją by zagrać nowymi pikselami. A Czy warto płacić za nowe przedmioty, mapy i dłuższą zabawę ? Warto. Ale tylko w przypadku gdy kasa w portfelu się zgadza, bo kupować season passa w cenie tytułu to wg. Mnie bezsens. Ale jak widać wielu graczy tylko na to czeka.
Podsumowując
Na dobrą sprawę nie przytrzymują nas przy tytule wykoksana grafika czy niecodzienny pomysł, a klimat danej gry oraz jej mechanika. A ta ostatnimi czasu sztucznie napędzana jest przez producenta który będzie się starał wydoić z nas ostatnie grosze, nie zważając na fakt iż wciska nam tytuł który mógłby być DLC do ostatniej wersji. Beta najnowszego Doom'a pokazała że można wrócić do klasycznego tematu strzelania i dodać do niego powiew świeżości w postaci malowanych broni czy wybierania ubioru dla gracza, ale i nawet w niej po pewnym czasie zaczniemy zastanawiać się czemu tak szybko zaczyna się nudzić. Wniosek prosty nasuwa się sam. Grać mniej, ale dokładniej. Nie odkładać niedokończonego tytułu bo wyszedł inny, lepszy. Szkoda tylko że gdy minie czas z "nie mam w co grać" na "mam za dużo do ogrania" to zaczynamy wybrzydzać przy każdej rozgrywce wieloosobowej w jaką kiedykolwiek graliśmy.