Pełna klatka w kompaktowym bezlusterkowcu. Sony a7c [Recenzja]
05.02.2024 | aktual.: 06.02.2024 07:53
Prawie dekadę temu rozpocząłem cykl luźnych wpisów blogowych dotyczących poszukiwania idealnej opcji pod foto-wideo, wspierającej mnie w rozwijaniu zainteresowań, wspomagającej recenzje sprzętów oraz będącej miłym dodatkiem w aspekcie turystycznym. W okresie półtorarocznym stworzyłem 7 wpisów blogowych (zainteresowanych odsyłam tutaj: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7), balansując na krawędzi aparatów cyfrowych, nowoczesnych smartfonów czy urządzeń pośrednich.
Z racji wykonywanego zawodu, miałem okazję sprawdzić w praktyce możliwości wielu aparatów / kamer bezlusterkowych, doceniając ich wady i zalety. Mając na wyposażeniu w pracy bezlusterkowce Sony a6300 oraz a6600, zdecydowałem się na zakup bezlusterkowca tej marki w systemie APS‑C. Wybór padł na Sony a6400, który miał wtedy premierę. Bardzo polubiłem się z nowym urządzeniem, ceniąc go za bardzo wysoką jakość obrazu i niezawodny AF, przy dość intuicyjnym - dla mnie - systemem rozmieszczania opcji w menu podręcznym. Niestety, ale i tutaj doszło do zgrzytu rzeczywistości z oczekiwaniami i ostatecznie aparat bardzo szybko sprzedałem i z tematem kolejnej przesiadki musiałem poczekać prawie 5 lat.
Wybór pełnej klatki
Dopiero gdy świadomie odszedłem z portalu dobreprogramy (a okazało się, że tymczasowo), postanowiłem, że muszę jednak zakupić aparat, by wspomagać mnie mógł przy recenzjach na blogu. Nie chciałem stale wspierać się fotografią mobilną, która w moim mniemaniu, może i ładnie wygląda na małym ekraniku, ale już na dużym wypluwa taką ilość artefaktów, że głowa mała. A gdy dodamy do tego te chore upiększenia AI, to ciężka cholera dopada (tak Google, piszę o waszych Pixelach).
Skuszony dobrze znanymi rozwiązaniami, przywiązaniem do marki Sony oraz kolorowymi reklamami w Internetach postawiłem na najmniejszą pełną klatkę producenta i zakupiłem bezlusterkowca Sony a7C (I generacja). Podczas wyboru kierowałem się wieloma czynnikami. Przede wszystkim chciałem mieć sprzęt mały i lekki, wzorując się na topowych cyfrówkach z serii RX100, poza tym duży sensor pełnoklatkowy, za którego pomocą niestraszne są ujęcia przy trudnym oświetleniu, a wysokie ISO nie powoduje straszliwego nadźgania artefaktami na ujęciach. Nie wszystko jednak udało się uzyskać, gdyż Sony a7c jest urządzeniem pełnym kompromisów, ale do moich potrzeb i zastosowań był w sam raz.
Aparat bezlusterkowy zakupiłem w zestawie z dedykowanym obiektywem Sony FE 28‑60 mm F4‑5.6, ale obiektyw długo nie zagrzał u mnie miejsca. Bardzo szybko go sprzedałem i zainwestowałem w pełnoklatkowy Sony FE 20 mm ze światłem 1.8 z serii G. Ten szeroki kąt był dla mnie wystarczający do większości materiałów foto-wideo jakie realizowałem w tamtym czasie, gdyż pałałem jak i wciąż pałam miłością do obiektywów stałoogniskowych. Później musiałem znacząco zrewidować swoje poglądy na rzecz wszechstronności i zastosowania w dziedzinach, w których zacząłem się realizować. Ostatecznie obiektyw Sony 20 mm 1.8 G, spotkał ten sam los co kitowy, a ja zacząłem ostrożniej wydawać pieniążki na domową szklarnię.
Zdecydowałem się także na zakup urządzeń, które mogłyby wspierać mnie fotograficznie jak i filmowo. Postawiłem na wiele sprawdzonych rozwiązań, które miałem okazje sprawdzić na plenerach fotograficznych i planach filmowych, a także recenzując urządzenia na poletku blogowym. Zestaw, jaki udało mi się skompletować, został odpowiednio dobrany w kontekście minimalizmu, zapotrzebowania oraz prostoty wykorzystania w terenie. Nie jestem miłośnikiem targania ze sobą dużej ilości sprzętu, więc dobór odpowiedniego wyposażenia pod względem wagi i zajmowanego miejsca w plecaku, były dla mnie priorytetem.
Obiektywy w służbie ogniskowej
Wybór odpowiedniego obiektywu pod wizję przyszłych plenerów fotograficznych czy filmowych, nie było łatwym zadaniem. Zajęło mi trochę czasu przeanalizowanie wszystkich za i przeciw, przy wyborze odpowiednich szkieł, ale dzięki temu zbudowałem sobie szklarnię, która zadowala mnie i jakościowo i ... ogniskowo. Moim szerokim kątem jest jeden z najmniejszych obiektywów pełnoklatkowych i stałoogniskowych - Sony FE 24 mm f/2.8 G. Ten obiektyw fenomenalnie radzi sobie w fotografii jak i filmowaniu, oferując bardzo dobrej klasy obrazek, ostrość oraz ładny efekt bokeh, które na moje potrzeby jest wystarczający.
Mając już szerokokątny obiektyw stałoogniskowy, zapragnąłem czegoś dłuższego do zróżnicowanych ujęć. Początkowo rozmyślałem nad Tamronem 28‑75 f/2.8 I gen., ale zdecydowałem się zainwestować w model ze stabilizacją. Tak natrafiłem na polecany Sony FE 24‑105 f/4, obiektyw bardzo podobny do 18-105 f/4, który miałem okazję testować przy zakupie Sony a6400. Pomimo ostrzeżeń Krogulca, że jest to obiektyw świetny jakościowo, ale ciężki i niekoniecznie wygodny w użytkowaniu, takowy zakupiłem i dumnie służy mi w produkcji filmowej i fotograficznej, gdy potrzebuję nieco przybliżyć ujęcie lub nagrać materiał nieco z innej perspektywy. Już w tym momencie pojąłem, że muszę ostrożniej dobierać obiektywy, gdyż małymi kroczkami wychodzę ze strefy komfortu zestawu dla minimalistów. Choć i tak najlepsze miało dopiero nadejść ...
Otóż w oko wpadł mi pewien obiektyw o ogniskowej, w której zawsze chciałem się sprawdzić. W czasach gdy Sony Polska chętniej wysłało blogerom sprzęty do testów, miałem niezwykłą okazję sprawdzić ich najbardziej zaawansowaną cyfrówkę na rynku, Sony RX10 III generacji. Podobnie jak IV generacja, aparat posiadał obiektyw o ogromnej ogniskowej, sięgającej aż 600 mm, przy bardzo niskim świetle stałym, dobijającym do f/4. Po wahaniach dotyczących wyboru sprzętu miałem nawet ochotę go zakupić, ale realnie odstraszała mnie myśl porzuconego wsparcia oprogramowania dla tego modelu, średniej już na te czasu jakości obrazka oraz wielu rozwiązań w sferze AF, które biły na głowę konstrukcję z 2016 roku. Tak więc dwukrotnie spełniłem swoje marzenie (kupiłem, sprzedałem i ponownie zakupiłem) pełnoklatkowy obiektyw typu ultra-zoom Sony FE 200‑600 f/5.6 - 6.5. Mam go od niedawna, więc dopiero uczę się obsługiwać tak długą ogniskową.
Za pomocą tych trzech obiektywów udało mi się wypełnić pełne spektrum ogniskowych, zaczynając od krajobrazu, przechodząc na portret, a kończąc na fotografii szpiegowskiej :D
Akcesoria wspomagające
Jak już wcześniej wspominałem, rozbudowa szklarni to jedno, ale dobór odpowiedniej ilości i klasy akcesoriów, by to wszystko ze sobą współpracowało to inna kwestia. Kierując się optymalną ceną i możliwościami, uzupełniłem swój podstawowy zestaw o akcesoria, które znacząco wspomagają mnie podczas pracy, jak i zabawy. Dzięki nim jestem w stanie stabilnie nagrać ujęcia filmowe, zadbać o odpowiednie oświetlenie, a także nagrać bardzo dobrej jakości audio. Zaopatrując się w takie akcesoria, chciałem przede wszystkim rozwinąć hobbystyczny kanał na YouTube, tworząc materiały filmowe i recenzje . W pewnym sensie udało mi się w tej materii poczynić postępy, choć jeszcze daleka droga przede mną.
Poza zakupem obiektywów zainwestowałem w stabilny statyw Manfrotto z głowicą filmową, dokupiłem dodatkowe akumulatorki ze stacją ładowania, a także zainwestowałem w klatkę operatorską z dokręcanym gripem, umożliwiając łatwiejsze oddawanie ciepła z urządzenia, wraz z możliwością doinstalowania akcesoriów dodatkowych. By uczynić sceny bardziej doświetlone, dokupiłem lampkę Newell'a, która służy mi także jako kolorowa lampka doświetlająca stanowisko komputerowe. Pod względem fotografii oraz przenoszenia ciężkiego obiektywu, jakim jest 200‑600 mm, dokupiłem pasek Peak Design, który cenię za świetne mocowanie, trwałość i dożywotnią gwarancję.
By nadać moim materiałom filmowym wysokiej jakości audio, zakupiłem minimalistyczny system rejestracji dźwięku. Wybór padł na mikrofon kierunkowy typu shotgun Sony ECM‑G1, który bardzo ładnie sprawdza się w terenie, centralizując dźwięk rozmówcy, minimalnie redukując dźwięki otoczenia. Jest to mały, niepozorny mikrofon, nagrywający bardzo wysokiej jakości audio. Zresztą jakiś czas temu nagrałem o nim filmik:
Korzystam także z rozwiązań bezprzewodowych. W stosunku do tego, co oferują dzisiejsze systemy mikrofonów bezprzewodowych RODE czy DJI, zakupiony przeze mnie sprzęt jest minimalistyczny, pozbawiony wielu przydatnych funkcji jak na 2024 rok, ale w moim mniemaniu wystarczający do tego, co robię (choć często ulegam pokusie zmian). Podobnie jak powyższy mikrofon kierunkowy, Sony ECM-W2BT korzysta z możliwości szybkozłączki na gorącej stopce, umożliwiając korzystanie z niego, bez konieczności użycia kabli. To bardzo prosty i jakościowo optymalny system mocowania. Audio uzyskiwane przez urządzenie jest bardzo dobrej jakości, a dzięki rozwiązaniom bezprzewodowym, mogę odejść od odbiornika na dość sporą odległość, nie tracąc zasięgu (no chyba, ze zasłonię przesył swoim ciałem). Dużym plusem mikrofonu jest także możliwość zbierania głosu kamerzysty i osoby z mikrofonem jednocześnie. Do mikrofonu, dokupiłem pchełkę reporterską Sony ECM‑LV1, umożliwiającą mi nagrania głosu w jakości Stereo.
Realizacje w praktyce
Tak jak wspominałem, staram się za pomocą nowego nabytku, realizować się w formacie foto-wideo, tworząc interesujące materiały filmowe, recenzje czy luźne filmiki opowiadające o moim hobby. Dzięki optymalnemu cenowo jak i jakościowo sprzętowi jestem w stanie działać samodzielnie na poletku realizacji i montażu takich materiałów, rzadko korzystając z pomocy osób trzecich. Zestaw filmowy z Sony a7c daje naprawdę fajne efekty pracy, które można z łatwością wykorzystać przy dobrym montażu i uprzedniej wizji materiału źródłowego. Poniżej chciałbym się z wami podzielić dosłownie kilkoma przykładami filmowymi, jakie udało mi się zrealizować za pomocą mojego prywatnego zestawu / tudzież wykorzystania go do promocji rodzimego miasta w pracy :)
Co przyniesie przyszłość? Zobaczymy
Na razie jestem zadowolony z posiadanego aparatu. Być może w przyszłości przesiądę się na nowszy model, gdyż to, co pokazała już II generacja Sony a7c pokazuje, że marka chce rozwijać swoją linię kompaktowych pełnych klatek. Tą deklaracją przyznałem się, że pozostanę wiernym urządzeniom marki Sony, gdyż nie po to budowałem domową szklarnię, by zaraz diametralnie zmieniać system na inny, szczególnie, że z tego jestem zadowolony. Uwielbiam Japońską jakość i duszę samuraja w ich produktach, nawet gdy ceny rynkowe mogą przyprawić o mdłości.
PS: Materiał nie jest reklamą, promocją czy krypto wpisem, po którym będziecie myśleć o zakupie Sony a7c, pocić się w nocy i odkładać pieniążki na zakupy. Potraktujcie go jako ósmą, ostatnią część serii "Od lustrzanki do kompaktu, czyli jak zatrząsł się mój fotograficzny świat", w której ostatecznie znalazłem swoje Eldorado :)