Beczułki od Samsunga pełne mp3
Pamiętam jaką sensację wzbudziła prezentacja pierwszego iPoda. Choć odtwarzacz ten z pewnością nie był pierwszym odtwarzaczem mp3, dokonał on swoistej rewolucji i zmusił innych producentów do zweryfikowania swojego podejścia do konstrukcji odtwarzaczy mp3, a zwłaszcza do sposobu kontaktu z użytkownikiem.
Steve Jobs nalegał, aby iPod był wyposażony w dysk twardy, co wówczas było jedynym rozsądnym sposobem uzyskanie pojemności rzędu 5 GB, a nie 32 czy 64 MB jakie to pojemności były wówczas nagminne w odtwarzaczach konkurencji, zbudowanych w oparciu o pamięć flash. Choć od samego początku byłem gorącym zwolennikiem i orędownikiem iPoda, pojawiły się na rynku odtwarzacze, które skradły moje serce do tego stopnia, że mam je do dziś i choć nie używam ich już, traktuję je tak samo jak pamiątki związane z Apple.
W 1999 roku podczas targów CES w Las Vegas Samsung przedstawił nową linię produktów o nazwie Yepp składającej się z niewielkich odtwarzaczy muzycznych plików mp3 zbudowanych w oparciu o pamięci flash. Poważnym ograniczeniem przedstawionych odtwarzaczy była właśnie owa pamięć, gdyż odtwarzacze Yepp pojawiły się w wersji 32 i 64 MB, a do najtańszych wcale nie należały. Nawet uwzględniając ówczesne standardy dotyczące rozmiarów plików mp3, nie było to zbyt wiele. Za dobre jakościowo pliki uznawano te o przepływności 128 kb/s, przyzwoite posiadały 112 kb/s, a dopuszczalne to 96 kb/s. Tak czy inaczej, każdy z takich plików zabierał od 2‑3,5 MB cennej pamięci odtwarzacza mp3 i jak nietrudno obliczyć, pierwsze odtwarzacze Samsung YEPP mogły pomieścić od 8 do 20 piosenek w zależności od pojemności samego odtwarzacza, długości i jakości nagranego utworu. Choć linia Yepp została zapowiedziana w 1999 roku, pierwsze odtwarzacze Samsunga z nazwą Yepp pojawiły się dopiero w 2003 roku, a bohater dzisiejszego wpisu pojawił się w 2004 roku.
Pierwszy model „beczułki” Samsunga trafił do mnie zupełnie przypadkowo, gdyż była to wygrana jaka otrzymałem w ramach jakiejś loterii. Przyznam się, że jako posiadacz iPoda 3 generacji o imponującej pojemności 20 GB bardzo sceptyczne zapatrywałem się na maleństwo o pojemności 128 MB. Odtwarzacz szybko mnie jednak przekonał do siebie… wyglądem. Był zdecydowanie mniejszy i lżejszy od klasycznego iPoda, co w pewnych okolicznościach miało jakieś znaczenie. Także jego budowa łamała moje stereotypy dotyczące azjatyckich produktów. Zwarta obudowa wykonana większości z metalu idealnie leżała w dłoni i aż przyjemnie było ją trzymać w ręce schowanej w kieszeni.
Wszystko było schludnie i solidnie wykonane, choć nadmiar suwaczków i przycisków kłócił się z filozofią minimalizmu do jakiego przyzwyczaił mnie iPod. Także menu odtwarzacza Samsunga w mojej ocenie nie było idealne. O ile w iPodzie człowiek uczył się… samoistnie, o tyle dosyć długo zdarzało się, że w menu Samsunga musiałem poszukiwać jakiejś konkretnej funkcji. Podobała mi się natomiast możliwość zmiany koloru podświetlenia, czym często się „bawiłem” podczas wieczornych spacerów z psem.
Długo zastanawiałem się nad tym, co zrobić z tym niespodziewanym i nie do końca dla mnie przydatnym prezentem, ale przed pozbyciem się go ciągle powstrzymywał mnie intrygujący wygląd „beczółki”, aż znalazłem praktyczny sposób jej wykorzystania. Odtwarzacz Samsunga stał się moim samochodowym odtwarzaczem mp3 i zastępując tam iPada. Powody ? Może i prozaiczne ale wystarczyły mi do tego, by przed samym sobą wytłumaczyć sobie, że YEPP jest mi potrzebny.
iPoda nie zostawiłbym w samochodzie. Raz że był bardziej łakomym kąskiem dla złodzieja, dwa z racji rozmiarów trochę ciężej było go schować. Toteż po każdej jeździe autem, musiałem pamiętać o konieczności zabrania iPoda ze sobą, w przypadku niewielkiego Samsunga mogłem go schować gdziekolwiek.
iPoda wymagał ładowania, a nie miałem wówczas ładowarki samochodowej. Odtwarzacz Samsunga zasilany jedną baterią AAA mógł odtwarzać muzykę w praktyce do 8 godzin, choć Samsung podawał czas do 12 godzin. W trakcie samochodowego używania, nawet gdy bateria się wyczerpała, można było kupić nową na stacji benzynowej. Zresztą… później i tak zaopatrzyłem się w dwa akumulatorki AAA i stosowałem je zamiennie.
Jak każdy produkt, także i „beczułka” nie była pozbawiona wad. Mało intuicyjne menu, to nie jedyny grzech tego odtwarzacza. Choć do sterowania odtwarzaczem służył niewielki, wbudowany joystick, było to mało precyzyjne urządzenie nawet wówczas, gdy chciało się dokonać regulacji głośności lub przełączyć pomiędzy utworami. W praktyce zawsze trzeba było spojrzeć na to, co się dzieje na wyświetlaczu. Rzecz prosta podczas wędrówek, stawała się problematyczna podczas jazdy samochodem.
Najbardziej irytującą mnie przypadłością Yeppa był jednak bałagan jaki potrafił on wprowadzić w odtwarzanych utworach. Odtwarzacz sugerował się głównie nazwą pliku, ignorując informacje zawarte w TAG‑u utworu. O ile iPod potrafił doskonale katalogować utwory, o tyle odtwarzacz Samsunga zmuszał do tworzenia katalogów i dodawania do nazwy numeru, zgodnie z kolejnością jaką chciałem odtwarzać piosenki. Koszmar zaczynał się wówczas, gdy puściło się utwór bez wejścia do odpowiedniego katalogu lub gdy przez przypadek wyszło się z katalogu (np. chciałem przełączyć bez patrzenia na wyświetlacz inną piosenkę). Wówczas utwory odtwarzane były losowo, zgodnie z kolejnością alfabetyczną. Dziś ta funkcja nazywa się Shuffle, choć pewien jestem, że nie taki był zamysł Samsunga. Aby uporządkować nieco utwory na odtwarzaczu lub stworzyć własne listy odtwarzania, dobrze było skorzystać z oprogramowania dołączonego do Yeppa przez Samsunga. Umożliwiało on wybór utworów jakie miały znaleźć się na odtwarzaczu i stworzenie listy odtwarzania, która lądowała wewnątrz jako plik tekstowy. Oprogramowanie nie działało na OS X, więc... musiałem bawić się ręcznie.
Pomimo tych wad, bardzo spodobał mi się Yepp i byłem naprawdę mocno zasmucony, że… został on skradziony z mojego auta wraz z radiem. Wówczas podjąłem decyzję by kupić kolejny odtwarzacz Samsunga o takiej samej konstrukcji, która niezmiennie mnie zachwycała.
W tym okresie Samsung opracował nowe „beczułki”, poprawiając ich funkcjonalność, zwiększając pojemność i dodając kolejne funkcje, które zauważali tylko niektórzy użytkownicy.
I tak po modelu Yepp YP‑T5 pojawił się model T6, z nieco zmienioną obudową. Samsung pozostał przy mało precyzyjnym joysticku, jednak zmienił wyświetlacz na nieco większy, zwierający trzy linijki tekstu. Poprawiono nieco ergonomie menu odtwarzacza dzięki czemu miał on stać się bardziej intuicyjny. Tym co użytkownicy najbardziej mieli docenić, to zdecydowanie większe pojemności – 128, 256, 512 MB oraz wersja 1 GB. Wydłużono też czas pracy na baterii do oficjalne 20 godzin.
To co irytowało, to bałagan jaki w swojej ofercie posiadał Samsung. Model YP‑T6 występował nie tylko w różnych wersjach pojemności i kolorach obudowy, ale także pojawiały się wersje z radiem FM oraz bez radia FM. Jednym słowem, kupujący musiał być czujny.
Aby kupującym było bardziej radośnie, Samsung rozpoczął także sprzedaż rozmaitych „wersji rozwojowych” kierowanych na konkretne rynki, czasem nieznacznie różniących się między sobą, choć ogólna koncepcja „beczułki” ciągle była zachowana.
Pojawił się też zupełnie nowy i bardziej dopracowany model - Yepp YP‑55. W tym modelu niewygodny joystick został zastąpiony odpowiednimi przyciskami wielofunkcyjnymi, które nawigowały po menu, jednocześnie pełniły funkcje klasycznych przycisków odpowiedzialnych za odtwarzanie muzyki. Nowością był też ruchomy pierścień służący od nawigowania pomiędzy utworami. Z racji zmiany konstrukcji, Yepp YP‑55 był zdecydowanie dłuższy niż jego poprzednicy, ale uroku dodawały mu mocno zaokrąglone krawędzie. O ile poprzednie modele były kanciaste, o tyle ten przypominał - np. kredę lub obudowę szminki.
Odtwarzacz uzyskał większy/dłuższy wyświetlacz i Samsung lokował go jako kategorię wyżej niż modele YP‑T5 i YP‑T6. Choć w zakresie oprogramowania i samej funkcjonalności nie było tu wielkich rewolucji, miłym dodatkiem miała być możliwość wpięcia do odtwarzacza zewnętrznego mikrofonu. Choć Samsung bardzo podkreślał właśnie tę cechę urządzenia, nie sprawiła ona jednak, że tłumy oszalały na tle YP‑55. Przyznać jednak trzeba, że wizualnie stał się on bardziej atrakcyjny niż YP‑T5.
Choć Samsung bardzo liczył na to, że YP‑55 zawojuje rynek, problemem był sam sposób dystrybucji. Odtwarzacz występował w rozmaitych wersjach dedykowanych na konkretne rynki. Nie wszędzie też był łatwo dostępny i z tego co pamiętam, także i w Polsce trudno było go kupić. Samsung poszedł po rozum do głowy i postanowił skrzyżować Yepp YP‑T5 z Yepp YP‑55, a dzieckiem ich był udany YP‑T55 czerpiący ze swoich rodziców to, co najlepsze. Jedynym kompromisem był mniejszy niż w YP‑55 wyświetlacz.
Ostatecznie bez większego zastanowienia kupiłem właśnie Samsunga YEPP YP‑T55, wyprodukowanego najprawdopodobniej wówczas, gdy Samsung wycofał tą linię ze swojej oferty. Już na pierwszy widok widać pewne różnice. Choć model YP‑T55 pojawiał się w różnych wersjach kolorystycznych, posiadany przeze mnie egzemplarz jest srebrno-biały i wydaje mi się, że to była ostatnia wersja kolorystyczna tego modelu. Kolejną różnicą jest… brak oznaczeń. Poza skromnym napisem Samsung, posiadany model nigdy nie miał napisu YEPP na pierścieniu, który to napis figurował tradycyjnie na większości YP‑T55.
Model YP‑T55 (wraz ze wszystkimi wariacjami skierowanymi na konkretne rynki) był ukoronowaniem tej linii stylistycznej odtwarzaczy mp3 Samsunga i zawierał on sporo poprawek w oprogramowaniu jak i w samej konstrukcji, które przełożyły się na odczuwalną wygodę użytkownika. Trzeba przyznać, że zwłaszcza w wersji niebieskiej, prezentował się imponująco bo wyświetlane teksty sprawiały wrażenie, jakby wyświetlały się na obudowie, z którą kolorystycznie zlewał się wyświetlacz.
Odwieczny problem niezbyt wygodnego joysticka o ergonomii użytkowania w zakresie przełączania pomiędzy kolejnymi i poprzednimi utworami został rozwiązany poprzez genialny pierścień. Jego krótkie obrócenie w lewo lub prawo przełączało pomiędzy utworami, natomiast dłuższe przytrzymanie przekręconego pierścienia powodowało przewijanie utworu do przodu lub do tyłu. Po każdej z tych czynności, pierścień sam powracał do pozycji neutralnej.
W miejscu joysticka ulokowano trzy przycisk wielofunkcyjne. Podczas odtwarzania utworu służyły one do regulacji głośności, w trackie poruszania się po menu, służyły do nawigacji na listach funkcji zawartych w rozbudowanym menu.
Niestety pomimo aktualizacji oprogramowania odtwarzacza, intuicyjność samego menu nadal pozostawała dyskusyjna. Menu i wyszukanie odpowiednich opcji wymagało po prostu nauczenia się. Nie wynikało to moim zdaniem z braku pomysłu Samsunga na rozwiązanie tego problemu. Wydaje mi się, że ograniczenie w tym zakresie wynikało z samej konstrukcji odtwarzacza, jego niewielkiego wyświetlacza i systemu nawigacji. Tak czy inaczej, po pewnym czasie użytkowania było już zdecydowanie łatwiej.
Choć posiadany przeze mnie egzemplarz już od dawna nie znajduje się na liście urządzeń codziennego użytku, muszę przyznać że sama konstrukcja odtwarzacza godnie zniosła trudy i niewygody codziennego użytkowania. Choć Samsung dołączał do niego specjalny, silikonowy „komdonik” zapinany na rzepa, nigdy go nie używałem (aż zginął wraz z pudełkiem) gdyż uważałem, iż psuje wygląd całego urządzenia. Yepp YP‑T55 często więc lądował w kieszeni jeansów wraz z kluczami, monetami i innym dobrej, które w jeansach mieszę (to tak w nawiązaniu do piosenki „Cały Świat w jeansach mieszczę”). Nawet tak mało ostrożne traktowanie nie odbiło się znacząco na stronie wizualnej odtwarzacza. Owszem, pojawiły się mniejsze i większe rysy na plastikowym elemencie osłaniającym wyświetlacz, a i sama metalowa obudowa nie jest wolna od rys i otarć. Czas najgorzej obszedł się z plastikowymi elementami wykończenia, które na krawędziach się wytarły ukazując białe tło plastiku made in China. Najsłabszym elementem całej konstrukcji była niestety klapka zamykająca baterię wewnątrz odtwarzacza. Nawet podczas niewielkiego upadku, zatrzaski potrafiły się złamać i klapkę nie dało się już zablokować. W pewnym okresie, na serwisach aukcyjnych sporo było odtwarzaczy właśnie z tą przypadłością, a o samodzielną naprawę wcale nie było tak prosto.
Tym co jednak najważniejsze w odtwarzaczu to oczywiście właściwości muzyczne. Samsung do swoich modeli dodawał słuchawki nie zaliczające się do górnej półki. Powiedziałbym, z trudem mieściły się w półce średniej. Były to klasyczne, douszne „pchełki” dodatkowo nie mające nic wspólnego z wyglądem samego odtwarzacza. I tak słuchawki pojawiały się w każdym kolorze, pod warunkiem że był to kolor czarny lub biały ze srebrnymi dodatkami. Odtwarzacze pojawiały się w kolorach… różnych. Na fabrycznych słuchawkach użytkownik nie mógł poznać w pełni możliwości odtwarzacza, choć w trakcie podróży przez miejską dżunglę i tak ciężko było to zauważyć. Sytuacja zmieniała się, gdy do urządzenia podłączało się słuchawki o nieco lepszych parametrach. Wówczas dźwięk oferowany przez Yeppa był czysty i klarowny. Dodatkowo odtwarzacze tej linii miały wbudowaną funkcję SRS WOW HD, a więc oferowały możliwość słuchania muzyki bardziej przestrzennej, o większej głębi. Problem w tym, że na fabrycznych słuchawkach funkcja ta nie miała zupełnie znaczenia i była ledwo zauważalna. Na słuchawkach lepszej klasy użytkownik mógłby pewnie docenić tę funkcję Yeppa gdyby nie fakt, że pliki mp3 128 kb/s miały jakość taką, jaką miały.
Bardzo przyzwoicie spisywał się minimalistyczny mikrofon odtwarzacza co sprawiało, że był ulubionym dyktafonem mojej ówczesnej sympatii, która notorycznie podbierała mi go na wykłady na studiach. Przy okazji czyszcząc cała jego zawartość.
Ostatnim elementem związanym z możliwościami audio odtwarzacza jest wbudowane radio FM. Oferowało ono możliwość zapamiętania ulubionych stacji, wyszukiwani automatycznego oraz ręcznego, bardziej precyzyjnego dostrojenia do stacji. Choć nie byłem nigdy fanem radia, zdarzało mi się korzystać z tej możliwości oferowanej przez Yeppa, jednak przy słabszym odbiorze odtwarzacz lubił szumieć, choć inne radia jeszcze trzymały odpowiedni poziom odbioru.
Jak wspomniałem na wstępnie Yepp YP‑T55 dziś stanowi dla mnie pewną pamiątkę sentymentalną. Parametry urządzenia, a w tym poważne ograniczenie związane z jego pojemnością sprawiają, że ciężko dziś powiedzieć o nim „urządzenie potrzebne”. Owszem można go dziś podpiąć w samochodzie do radia poprzez wyjście AUX, można wypełnić go ulubionymi piosenkami i zabrać na spacer. Nie stracił swojej funkcjonalności, nic z tych rzeczy. Po prostu rynek wypełniony jest urządzeniami bardziej praktycznym, wszechstronnymi i często oferującymi lepsze parametry. Jednak niewiele z nich może poszczycić się takim urokiem związanym z wyglądem, jak „beczułka” Samsung Yepp YP‑T55.