Creative Soundblaster Jam — to nieprawda, że dobre słuchawki muszą być drogie
Pomysł by Apple zrezygnowało z bardzo tradycyjnego złącza audio Jack 3.5 mm, wzbudził całą masę kontrowersji. Niektórym posiadaczom iPhonów to w zupełności nie przeszkadzało — w końcu Apple do telefonów dodaje słuchawki na złączu Lightning. Innym wręcz przeciwnie. Przejściówki z Lightning na Jack 3.5 mm (które Apple też daje za darmo w zestawie, o czym nie wszyscy pamiętają) są mało wygodne i trzeba o nich pamiętać.
Przyznam się, że ja także miałem mieszane uczucia co do tej decyzji. Co prawda do telefonu dostałem przyzwoite słuchawki EarPods, ale nie przepadam za nimi, bo ciągle mi wypadają z uszu. Z drugiej strony, miałem swoje ulubione AKG K404, ale aby z nich korzystać, musiałem używać wspomnianej przejściówki. Niby nic wielkiego, można przejściówkę przypiąć na stałe i zapomnieć. Problem w tym, że z telefonu odtwarzam muzykę w samochodzie przez kabel podpięty do AUX i znowu przejściówka. Wypinanie i wpinanie jednej przejściówki to spora niedogodność. Raz, że często o niej zapominam, dwa… chyba nie jest to dla niej najzdrowsze. Chcąc nie chcąc musiałem kupić drugą przejściówkę. Nie inaczej było z telefonem mojej żony. Te same problemy słuchawkowo-samochodowe i kolejna przejściówka.
Oczywiście tu nasuwa się pytanie, skąd ten bardzo kontrowersyjny pomysł. Oczywiście Apple uzasadniało to zbyt wielkimi gabarytami złącza jack 3.5 mm oraz potrzebą zagospodarowania miejsca. Apple, o czym samo Apple nie mówi, zachęca nas także do zmiany słuchawek na te, bezprzewodowe. Słuchawki bez kabla, tak jest wygodniej i trudno się z tym nie zgodzić.
Jednak konieczność kupna słuchawek bezprzewodowych wzbudza masę kontrowersji. Oczywiście audiofile prychną nosem, odwrócą się na pięcie i pójdą sobie. Macie rację, słuchawki bezprzewodowe nie są dla was żadnym rozwiązaniem, ale słuchanie muzyki z iPhone'a też będzie kaleczyć wasze uszy. Słuchawki bezprzewodowe to świetne rozwiązanie dla ludzi, którzy słuchają muzyki podczas sprzątania, prasowania, podróży do pracy czy szkoły. To świetne rozwiązanie dla ludzi, którzy pragną słuchać muzyki w trakcie aktywności fizycznej. Ile to razy podczas sprzątania zaczepiałem kablem słuchawek AKG o coś, albo kabel plątał się wówczas, gdy najmniej tego się spodziewałem.
Ceny słuchawek bezprzewodowych są jednak dość… zniechęcające do tego rozwiązania. Samo Apple, choć proponuje nam swoje słuchawki AirPods, skutecznie potrafi zniechęcić do nich ceną, choć same słuchawki oraz otaczające je rozwiązanie sprzętowo-programowe jest naprawdę ciekawe i dobrze przemyślane.
Dość modne ostatnio słuchawki Beats, też są dość drogie, choć moim zdaniem oferują naprawdę dużą frajdę ze słuchania muzyki. Beats-y są modne i podczas zakupu mogą stworzyć pewien dylemat. Albo decydujemy się na wysoką, sklepową cenę, albo szukamy tańszej opcji na portalach aukcyjnych, gdzie wiele z ofert to zwykłe podróbki niemające wiele wspólnego z oryginałami poza pudełkiem, wyglądem i emblematem.
Czy więc nie ma tańszej alternatywy ? Powiedzmy, słuchawki bezprzewodowe w cenie słuchawek przewodowych i oferujące jakość dźwięku nie gorszą niż te na kabelku ? Oczywiście i są takie propozycje, oferowane przez znanych producentów audio takich jak Sony, Philips czy Panasonic. Jednak są to naprawdę mocno budżetowe produkty w ofercie tych producentów i gdy tylko zaczniemy je testować, szybko usłyszymy różnicę, stwierdzając, że jakością odpowiadają one najbardziej budżetowym słuchawkom na kablu. Nie jest to żadna alternatywa. Oczywiście wspomniani powyżej producenci proponują także dużo lepsze słuchawki bezprzewodowe, ale wraz ze wzrostem ich jakości, rośnie też ich cena.
Sam zacząłem szukać dobrych i niedrogich słuchawek bezprzewodowych, które mogłyby godnie zastąpić moje ulubione AKG K404. Moje AKG nie są idealne i mają kilka wad, ale podoba mi się ich brzmienie z soczystym basem i składany pałąk sprawiający, że są naprawdę wygodne w transporcie.
Próbowałem przekonać się do różnych produktów w cenie około 200 zł, jednak żaden nie był w stanie sprawić, bym zdecydował się na porzucenie moich AKG. Ktoś jednak polecił mi Creative Soundblaster Jam.
Kopciuszek na którego nie zwrócicie uwagi w sklepie
Początkowo pomysł na sprawdzenie słuchawek Creative Soundblaster Jam nie zbudził mojego zainteresowania. Jak słuchawki w cenie 130‑150 zł moją zastąpić moje ulubione AKG, skoro droższe produkty „renomowanych” producentów przekonywały mnie, że aby mieć dobre słuchawki bezprzewodowe, trzeba wydać trochę więcej niż 200 zł. Postanowiłem jednak zaryzykować i zamówić słuchawki przez Internet, co dawało mi możliwość ich zwrócenia, gdyby nie przypadły mi do gustu. Za słuchawki zapłaciłem 134 zł i już następnego dnia mogłem odebrać je w punkcie odbioru.
Opakowanie słuchawek Creative Soundblaster Jam jest tak samo budżetowe, jak same słuchawki. Kartonowe pudełko, z uniwersalną wytłoczką wewnątrz nie napawa optymizmem. W środku znajdziemy słuchawki, skróconą instrukcję użytkownika i czerwony kabelek USB, służący do ładowania słuchawek oraz podłączenia ich do komputera.
Same słuchawki wyglądają… bardzo przeciętnie. Ich konstrukcja jest maksymalnie prosta. W całości wykonane są z plastiku i jedyną ich regulowanym elementem jest plastikowy pałąk. Wyglądają tak skromnie, jak Kopciuszek w kuchni i nie ma co liczyć na to, że ktoś w tramwaju je zauważy i pomyśli „o jakie fajne słuchawki”. Z pewnością nie sprawią, że przy półkach sklepowych, na których są eksponowane, zbiorą się tłumy. Jestem pewien, że nawet na pojedynczą osobę, ciężko liczyć. No, chyba że ktoś akurat zabłądzi między regałami.
Krótko mówiąc, w słuchawkach Creative Soundblaster Jam, furory nie zrobicie.
Słuchawki te jednak dużo więcej zyskują, gdy przyglądniemy się im z bliska. Plastik użyty do ich konstrukcji nie sprawia wrażenia tandetnego tworzywa. Jest całkiem solidny i elastyczny, co w przypadku tego typu urządzeń ma znaczenie. Nie ma tu ostrych krawędzi i niedoróbek. Nic nie skrzypi i nie trzeszczy. Plastikowy kabłąk przyjemnie dociska słuchawki do uszu, sprawiając, że nawet po kilku godzinach słuchania muzyki nie odczuwamy w nich dyskomfortu. Tego nie mogę powiedzieć o moich AKG, które za pomocą metalowego kabłąka dociskały słuchawki dość mocno i po kilku godzinach słuchania zwyczajnie było je już czuć, a im bardziej gorąco, tym szybciej mnie męczyły. Krótko mówiąc, Jam‑y na naszej głowie będą się trzymać na tyle mocno by nie spadać nawet podczas uprawiania rozmaitych zajęć sportowych, jednak nie na tyle mocno by nas męczyć swoją obecnością.
Nauszniki słuchawek nie są regulowane, co z pewnością stanowi wadę całej konstrukcji. Na szczęście ustawiony na sztywno kąt nachylenia sprawia, że w większości przypadków będą dość dobrze leżeć na uszach. Otulina uszu wykonana z gąbki sprawia wrażenie mocno budżetowego rozwiązania, jednak sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Słuchawki nie tłumią idealnie odgłosów z zewnątrz, jednak dość gęsta gąbka w pewnym stopniu izoluje nas od niepożądanych odgłosów z zewnątrz. Moje dotychczasowe AKG K404 są słuchawkami półotwartymi, a więc lepiej tłumiły odgłosy dobiegające z zewnątrz, co na ulicy było może i przyjemne, ale czy w pełni bezpieczne ? Creative Sound Jam raczej nie zagłuszą samochodowego klaksonu, ale rozmowy współpasażerów w środkach komunikacji miejskiej nie będą wam przeszkadzać w słuchaniu muzyki.
Kopciuszek zamienia się w księżniczkę
Prawa słuchawka zawiera całą elektronikę i to w niej znajduje się mikrofon i wszystkie przyciski, choć ich ilość nie jest na szczęście przytłaczająca. Powierzchnią całej, prawej słuchawki je włączamy i wyłączamy oraz odbieramy ewentualne rozmowy telefoniczne. Przyciski regulacji głośności stanowią zarówno przyciski do przewijania i przełączania utworów. Prosty i sprawdzony schemat. Jedyną nowością jest przycisk Bass, bo słuchawki posiadają bardzo dobrze działającą funkcję aktywnego podbijania niskich dźwięków. Funkcja ta jest aktywna, gdyż w mniej „basowych” utworach potrafi wyeksponować niskie dźwięki, a w tych bardziej „basowych” nie robi tego na siłę.
Słuchawki łączą się bezprzewodowo z telefonem czy komputerem za pośrednictwem Bluetooth 4.1 i mogą być połączone z dwoma urządzeniami. Nieco droższe i bardziej rozbudowane modele słuchawek Creative potrafią obsłużyć więcej urządzeń, jednak jak na budżetowy model jest to chyba ilość wystarczająca. Słuchawki można połączyć ręcznie, wybierając odpowiednią funkcję w telefonie lub za pośrednictwem funkcji NFC. Warto tu podkreślić, że połączenie słuchawek z telefonem jest wyśmienite. Producent deklaruje, że słuchawki „widzą” źródło dźwięku w odległości do 15 metrów i nie są to puste deklaracje. W odległości 8 metrów od telefonu, z kilkoma ściankami po drodze, nie słychać było żadnych zakłóceń czy zniekształceń dźwięku. W przeciwieństwie do kilku innych nawet droższych słuchawek bezprzewodowych, jakość połączenia nie pogarsza się wraz z ich stopniem rozładowania. Np. Słuchawki Jabra Sport, gdy akumulator był bliski wyczerpania, słuchawki miały problem z utrzymaniem połączenia (telefon w kieszeni, a słuchawki na głowie) albo zauważalnie zniekształcały dźwięk. Produkt Creative utrzymuje stałą jakość dźwięku i połączenia do ostatniego „tchnienia” akumulatora liczącego skromne 200 mAh. Pozornie pojemność ta nie powala na kolana, ale zapewnia pracę słuchawek przez 12 godzin, co deklaruje producent. W praktyce, jest to nieco więcej niż 12 godzin, a ja używając słuchawek w drodze do pracy oraz w domu, ładuję je najczęściej raz w tygodniu.
Słuchawki wskazują kolorem diody orientacyjny poziom naładowania, a gdy zapas energii wystarczy na 15 minut pracy, wydają odpowiedni sygnał. Stan akumulatora można podglądnąć także z poziomu iOS, jednak delikatnie mówiąc, wyświetlane są tu bzdury.
Słuchawki podpięte do ładowania mają zawsze 100%. W pełni naładowane słuchawki mają 90%, ich poziom spada po 10% i pozostaje na 70%. Gdy słuchawki wydają dźwięk informujący, że akumulator jest bliski wyczerpania, poziom spada do 10%. Co się dzieje między 70% a 10% ? Tego nikt nie wie. Czyja to wina ? Creative czy iOS ? Nie mam pojęcia. Tak czy inaczej, na ten widget w iOS nie ma co liczyć. Na szczęście orientacyjny stan akumulatorów można odczytać po kolorze diody na prawej słuchawce. Zielony to słuchawki z bezpieczną ilością energii, czerwony oznacza: "jak będziesz się nudzić, postaraj sobie przypomnieć, gdzie masz kabel i ładowarkę !". Sygnał dźwiękowy oznacza, że zapas energii wystarczy na około 15 minut słuchania, więc lepiej sobie znaleźć kabel i źródło energii.
Jak wspomniałem powyżej, słuchawki Creative mogą łączyć się z komputerem za pośrednictwem kabla USB i ładowanie w tym przypadku nie jest jedyną rolą tego nieszczęsnego kabla. Skoro o kablu wspomniałem, to najgorszy element całego zestawu. Czerwony kabel a'la kable Beats jest krótki (1 m) i okropnie sztywny. Choć producent sugeruje, że Creative Soundblaster Jam można używać także podczas ładowania, praktyka wskazuje, że czerwony, sztywny kabel skutecznie może zniechęcić do tego typu eksperymentów. Użytkownik Jam‑ów bardzo szybko dojdzie do wniosku, że trzeba się rozejrzeć za jakimś innym, bardziej elastycznym przewodem.
Może taki zwinięty jak sprężyna, stosowany w dawnych telefonach byłby lepszy. Byłby bardziej retro i bardziej funkcjonalny. Na szczęście to zwykły kabel USB na microUSB, więc długo szukać nie trzeba.
Słuchawki Jam mogą być wykorzystywane także jako słuchawki dla graczy i Creative dostarcza całkiem solidne oprogramowanie do ustawień ich dźwięku, przestrzeni i wszystkiego, co z dźwiękiem związane.
Oprogramowanie dostarczane przez Creative zawiera kilka gotowych profili dźwięku, które powinny sprawdzić się podczas słuchania muzyki, oglądania filmów lub gdy używamy słuchawek jako słuchawki dla gracza. Profil muzyki dba o to, by jakość odtwarzanego dźwięku była jak najbliższa temu, co oferuje nagranie. Profil filmowy eksponuje bardziej dialogi, natomiast profil dla graczy kładzie duży nacisk na dźwięk i przestrzeń. Nie ma się jednak co oszukiwać, to opcje dla leniuchów. Bardziej ambitni użytkownicy mogą popuścić wodze fantazji... wodze słuchu i poustawiać wszystko po swojemu.
Można skorzystać z dość szczegółowego korektora brzmienia by dopasować brzmienie do swoich konkretnych potrzeb. Można też pójść o wiele dalej i dokonać precyzyjnej konfiguracji wielu parametrów pracy słuchawek wykorzystując technologie oferowane przez ich producenta. Tak więc można skorzystać z funkcji:
- SBX Surround odpowiedzialnej za kreowanie przestrzeni i otoczenia dźwięku.
- SBX Crystalizer odpowiedzialnej za odtwarzanie dźwięku podczas słuchania muzyku naciskiem na ekspozycję poszczególnych dźwięków i instrumentów.
- SBX Bass czyli aktywne wzmacnianie tonów o niskiej częstotliwości.
- SBX Smart Volume odpowiedzialna za minimalizację nagłych zmian głośności.
- SBX Dialog Plus będący funkcją wzmacniania głosu w filmach lub wokalu w muzyce.
Moim zdaniem, to największy atut tych słuchawek. Co ważne, ustawienia słuchawek — profil ich pracy, jest zapamiętywany i aktywnie działa, gdy odtwarzamy muzykę z innych źródeł niż komputer. Nawet jeśli używamy słuchawki tylko do słuchania muzyki ze smartfona, warto poświęcić trochę czasu na ich konfigurację spełniającą nasze indywidualne potrzeby i preferencje muzyczne. Jedyną wadą tego rozwiązania jest konieczność podłączenia słuchawek do komputera w sytuacji, gdy chcemy zmienić lub skorygować profil. Możliwość tak zaawansowanych ustawień dźwięku w słuchawkach bezprzewodowych jest częstym rozwiązaniem w dużo droższych zestawach. W tak budżetowych słuchawkach to ewenement.
Tym, co w słuchawkach jest najważniejsze to oczywiście dźwięk. Nie jestem audiofilem i nie zamierzam tu się rozpisywać o scenie, wybijających się sopranach i tym podobnych mądrościach. Dla mnie najważniejszym był fakt, by możliwości Creatve Soundblaster Jam były zbliżone do tego, co oferują mi AKG. I dały radę ! Co prawda musiałem poświęcić chwilę czasu na odpowiednie ustawienia dźwięku w aplikacji pod swoim kątem, ale efekt jest naprawdę dobry i przerósł moje sceptyczne oczekiwania.
Bas nie jest tak soczysty jak w AKG, ale bardzo przyjemny w odbiorze, zwłaszcza z aktywną funkcją podbijania dźwięków niskich. W tej dziedzinie czasem Creative potrafią nawet wygrać z AKG. Tam, gdzie AKG przesadzają z basem, słuchawki Creative utrzymują ich przyjemny dla ucha poziom.
Nieco lepiej niż AKG słychać soprany. AKG nieco tłumi wysokie dźwięki swoimi basami, w końcu ten model był zawsze nazywany mocno basowym. Creative bardzo przyzwoicie eksponuje dźwięki wysokie, sprawiając, że niektóre utwory zacząłem poznawać jakby na nowo — np. album Countdown to Extinction zespołu Megadeath brzmi na nich fantastycznie. I jeśli ktoś ma te słuchawki, musi posłuchać Countdown, a jeśli macie ten album Megadeth, kupcie dla niego te słuchawki.
Muzyka nie jest zniekształcana i nie mam wrażenia, że w moich ulubionych utworach czegoś brakuje lub coś jest nie tak. Słuchawki grają wyraźnie i przejrzyście nawet wówczas, gdy dość mocno rozkręcimy ich regulację głośności. Zaczynają się nieco „gubić”, gdy głośność była ustawiona powyżej 80%, a więc w zakresie, w którym muzyki raczej już nie powinno się słuchać ze względu na nasz słuch. Nie są to słuchawki ciche i nie ma potrzeby aż tak mocno je rozkręcać. Nawet na ulicy czy w tramwaju raczej wystarcza około 50%‑60% ich głośności.
Jak wspomniałem na wstępie, to nie są słuchawki dla audiofila, ale do normalnego, codziennego użytkowania i tak je należy traktować. Nie są tak mobilne jak AKG, nie da się ich złożyć i schować do kieszeni. Ich waga — skromne 83g sprawia, że podczas noszenia na głowie czy w plecaku nie będziemy ich odczuwać, jednak ważą o 8 gram więcej niż AKG K404 (jestem zaskoczony, bo wydawało mi się, że AKG są cięższe). Z pewnością w tych słuchawkach nie staniecie się obiektem westchnień, bo wizualnie przegrywają niemal z wszystkim. Jednak swoimi możliwościami konfiguracji dźwięku oraz jakością jego odtwarzania, czasem i jakością pracy na akumulatorze z pewnością śmiało i bez kompleksów mogą konkurować z dużo droższymi produktami „renomowanej” konkurencji. I właśnie to sprawiło, że przestałem myśleć o możliwości ich zwrotu i postanowiłem uznać ich zakup za naprawdę udaną inwestycję skromnych 134 zł (Apple EarPods na kablu - 149 zł).