Blog (393)
Komentarze (5k)
Recenzje (0)
@macminikGiełda - "kościół" dla 8-bitowca

Giełda - "kościół" dla 8‑bitowca

Przeglądając dziś swoją poranną pocztę znalazłem maila od nie znanej mi osoby, która pytała o lokalizację dawnej giełdy elektronicznej w Krakowie, gdyż gdzieś tam wspomniałem o niej w jakimś komentarzu w necie. I naszły mnie wspomnienia, bo dziś już nie ma takich giełd komputerowych/elektronicznych jak wówczas, a wielu młodszych użytkowników nie tylko nie wie gdzie takie miejsca były, ale nawet nie zdaje sobie sprawy jak one funkcjonowały. Ponieważ to kawałek komputerowej historii, postanowiłem utrwalić to miejsce bo pamięć ludzka jest ulotna.

Czym była giełda

Giełda elektroniczna jak sama nazwa wskazuje, było to miejsce gdzie można było kupić wszystko co było związane z elektroniką, jednak stanowiła ona prawdziwą mekkę piractwa. Nie pamiętam jak wyglądał ówczesny system prawny jeśli chodzi o kopiowanie programów, jednak na giełdzie kopiowało się absolutnie wszystko i w każdych ilościach, było to także jedno z niewielu miejsc w którym można było kupić komputery, monitory, joysticki, magnetofony czy stacje dysków.

Giełda w Krakowie

Nie wiem w którym roku ruszyła giełda w Krakowie, ja zacząłem na nią jeździć wraz z kuzynem w drugiej połowie lat 80‑tych (kuzyn posiadał C‑64 a ja Atari 130XE). Wyjazd na giełdę był stałym i obowiązkowym elementem niedzieli (giełda w Krakowie działał tylko w niedzielę) i była to dla nas prawdziwa wyprawa. Giełda mieściła się w budynku ELBUD przy ul. Wadowickiej 12.

109573
109574

Na giełdę jechaliśmy wcześnie rano, tak aby na miejscu być między 8:00 a 8:30 (giełda zaczynała się o 8:00, ale stoiska rozkładano już od 7:00). Było to o tyle istotne, że gdy docierało się zbyt późno co ciekawsze gry były już wykupione. Były to czasy, gdy wiele gier było na kasetach magnetofonowych, więc sprzedawcy przywozili już nagrane pozycje. Jeśli jeszcze nie było ruchu, a danej gry nie było "na stanie" można było poprosić sprzedawce by na poczekaniu przegrał, jednak wówczas nie było gwarancji, że gra jest poprawnie nagrana. Sprzedawcy nie przegrywali gier wtedy, gdy ruch był już zbyt duży. Wtedy trzeba było zamówić grę i czekała ona w następną niedzielę. Z dyskietkami nie było dużo lepiej, choć był większe prawdopodobieństwo, że sprzedający zgodzi się skopiować grę w trakcie trwania giełdy.

490227

Po wykupieniu biletu wstępu i wejściu na teren giełdy (niebieskie strzałki góra i dół) trafiało się na plac zastawiony straganami głównie z kasetami video. Kaset stały w pudełkach, były porozkładane na stołach. Kserowane okładki mieszały się z nielicznymi, oryginałami. Oraz oczywiście wszechobecne spisy jakimi filmami dysponował sprzedawca. Wielu sprzedawców wykładało tylko najpopularniejsze pozycje filmowe, mniej rozchwytywane najczęściej miał w samochodzie i ktoś je donosił gdy był taka potrzeba. Można było zamówić na "za tydzień" jeśli sprzedawca nie miał danej pozycji. Oczywiście funkcjonowała możliwość wymiany filmów. Co ciekawe, sprzedawcy wśród całego, nieuczciwego kopiowania mieli swoiste, uczciwe zasady. Jeśli okazało się, że film jest uszkodzony, można było go za darmo wymienić na inna kopię w następnym tygodniu - swoista "gwarancja producenta".

Przed budynkiem Elbudu znajdowały się także nieliczne stoiska oferujące możliwość zakupienia odtwarzaczy video, telewizorów, kabelków związanych z video. Jednak prawdziwe zagłębie telewizorów, magnetofonów i części elektronicznych znajdowało się na placu po prawej stronie budynku (kwadrat "Części"). Tam można było kupić nie tylko telewizory i magnetofony, ale nawet zegarki elektroniczne, kabelki, części od opornika po całe układy czy nawet moduły do telewizorów, pralek, magnetofonów i co tam jeszcze kto potrzebował. To tutaj wsiąkaliśmy pod koniec giełdy, gdyż kuzyn interesował się elektroniką i tutaj czasem zdarzało mu się kupować jakieś zestawy do samodzielnego montażu bądź brakujące termistory, kondensatory i cholera wie co jeszcze.

Jednak prawdziwy cel naszej podróży mieścił się wewnątrz budynku. Giełda mieściła się na parterze Elbudu. Po wejściu do budynku trafiało się na spora halę, na której rozstawione były stoły i ławy na których oferowano rozmaity sprzęt komputerowy. Były to głównie używane ZX‑Spectrum, Atari XL/XE oraz Commodore C‑64, Commodore C‑16 i VIC‑20. Zdecydowanie mniej było Amstradów czy Schneiderów. Sporadycznie pojawiały się PC (Intel 286) oraz bardziej egzotyczne maszyny, takie jak Sharp, BBC. Te ostatnie to chyba tylko przez zapomnienie się pojawiały, gdyż nikt nie chciał kupować takiej egzotyki. Ponadto w głównym holu można było się zaopatrzyć w monitory, nawet te firmowe Atari czy Commodore, joysticki a także blaszki do joysticków. Dawniej "joye" były zbudowane na blaszkach, które zwierały zgodnie z kierunkiem wychylenia joysticka. Po pewnym czasie blaszki pękały i w cywilizowanych krajach kupowało się nowego joya. W Polsce kupowało się odpowiednio dociętą blaszkę i samodzielnie się ją wymieniało.

Z głównej hali skręcamy w lewo (patrząc od wejścia). W korytarzu znajdowało się kilka stoisk związanych z komputerami PC. Można było na nich zakupić głównie klawiatury, stacje dysków i dyskietki 5,25". Oczywiście i tu można było zakupić rozmaite program i gry, jednak ruch na rynku PC nie był jakiś olbrzymi, więc sprzedawcy ratowali się sprzedażą gier na inne platformy (w tym korytarzu na ZX‑Spectrum). Dalej, w lewym skrzydle było "Gumiakowo" czyli sala na której rządził ZX‑Spectrum. Wtedy Amstrad i Schneider już był w odwrocie. Sporadycznie można było tam jeszcze dostać osprzęt na mój pierwszy komputer - ZX‑81.

490232

Pojawiały się kardridże umożliwiające rozbudowę ZX‑81 do 16 KB a nawet drukarki wpinane w szynę krawędziową, umożliwiające drukowanie na rolkach papieru takich, jak dziś mają kasy fiskalne. Na stoiskach Amstrada i Schneidera królowały kasety. Największe hity leżały rozłożone na stołach, mniej popularne pozycje były w pudełkach. Sprzedawcy mieli specjalne spisy na których mieli zaznaczona ilość posiadanych aktualnie kopii i numer pudełka. Pozycje niedostępne można było zamówić na "za tydzień".

Dużo lepiej wyglądało na stoiskach sympatyków Spectrum. Ilość gier była olbrzymia, pudeł z kasetami było dużo więcej, a spisy były bardzo opasłe. Można było tu także kupić osprzęt do "Gumiaczka" w tym klawiatury (słaby element Spectrum) i układy ULA (czasem lubiły się spalić). W dodatku często przegrywano gry na poczekaniu. Na jednym stole stało kilka magnetofonów kopiujących na bieżąco. Wystarczyło zamówić i wrócić za kilkanaście minut po odbiór kasety. Sporadycznie pojawiały się tam dyskietki 3" na stoisku jednego sprzedawcy dysponującego stacją FDD3000. Ponieważ interesy ZX‑Spectrum czasami cierpiały poprzez wcześniejsze stoiska PC sprzedające "na lewo" gry na Spectrum dochodziło często do swoistych wojen, polegających najczęściej na "podprowadzeniu" lub pomieszaniu gier na Spectrum, które sprzedawano na stoiskach PC.

W drugim skrzydle znajdowała się szczególnie oblegana sala na której można było się zaopatrzyć w gry na C‑64 i Atari. Tu nie było wystawionego osprzętu gdyż nie było na to miejsca. Jeśli sprzedawcy mieli osprzęt do C‑64 czy Atari, pisali to na kartkach przyklejonych na taśmach za stoiskami. Stoiska pełne były kaset i dyskietek. Na stoiskach często stało po kilka komputerów na których trwało kopiowanie dyskietek na bieżąco. Było tam gwarno i głośno, a całości dopełniała swoista konkurencja między Atari i C‑64. Jedni na złość konkurencji puszczali gry na swoich komputerach, byle zagłuszyć i przyćmić konkurencję. Później gry zastępowano "demami". Co jakiś czas dochodziło nawet do utarczek słownych, gdy jedna ze zwaśnionych stron domagała się ściszenia tego, co puszczali adwersarze. Czasami dochodziło nawet do bardziej konkretnych działań, typu wypięcie zasilania od komputerów konkurencji co zawsze kończyło się niezła awanturą i zadymą.

Koniec giełdy

Czas leciał i giełda bardzo się zmieniała. z czasem stoiska Amstrada zupełnie zginęły, a stoisko Spectrum skurczyło się do jednego, ale świetnie wyposażonego stolika na którym niepodzielnie królował sympatyczny pan w wieku około 40 lat i z tego co pamiętam, nawet w latach 90‑tych miał kilka pozycji na Spectrum, choć głównie handlował już softem na PC. Miejsca Amstrda zajęli Atarowcy, którzy przestali trawić się w jednym pomieszczeniu z Commodorowcami. Prawe skrzydło zostało całkowicie zdominowane przez C‑64/128 oraz Amigi. Głowę podnieśli sprzedawcy PC z korytarz, którzy wraz z pojawieniem się Intela 386 mieli coraz lepszą ofertę programową. Z czasem oprócz korytarzy, wygospodarowali sobie oni kawałek na hali głównej na której sprzedawano dotychczas komputery i osprzęt. Wielu sprzedawców komputerów wyemigrowało na zewnątrz budynku, gdyż wraz z pojawieniem się wypożyczalni kaset VHS, ilość sprzedających pirackie filmy bardzo się skurczyła. Na hali głównej, pośród stoisk z PC świetnie zagospodarował się młody (tak na oko miał ze 20 lat) chłopak z kilkoma Amigami. Na swoim stoisku miał w szczytowym momencie 10 komputerów do kopiowania i 2 na których można było pograć testowo. Na jego stoisku "pracowało" 3 pracowników zajmujących się obsługą klientów, kopiowaniem i pilnowaniem dobytku. Większość nowych pozycji można było dostać właśnie u niego.

Nastały jednak złe czasy dla piractwa, coraz częściej pojawiały się na giełdzie kontrole, a sprzedawcy przestawali oferować gry ze stoiska. Kolekcję dyskietek zastępowały spisy z których wybierało się interesującą pozycję, a sprzedawca dostarczał ją z samochodu zaparkowanego w pobliżu giełdy. Ostatecznie giełda została wyprowadzona na Balice, ale nigdy tam już nie jeździłem.

Dziś z pewnym sentymentem patrzę na budynek, który tworzył swoistą historię i komputeryzacji Krakowa wspominając nasze powroty z giełdy. Najpierw wpadaliśmy do kuzyna (mieszkał bliżej z tramwaju) i graliśmy na jego C‑64, a później lecieliśmy do mnie sprawdzić nabytki na Atari i najczęściej przekonać się, że coś tam się nie wczytuje i musimy jechać za tydzień, wymieniać w ramach "gwarancji producenta".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (71)