Nowy MacBook – szaleństwo czy postęp
Ciężko nie zauważyć zamieszania jakie powstało po wczorajszej premierze nowego modelu notebook Apple nazwanego zwyczajnie MacBook. Nie Pro, bo to sprzęt codziennego użytku dla zwykłego, szarego człowieka. Nie Air... sam nie wiem dlaczego nie, bo to właśnie nowy MacBook ze względu na swą lekką konstrukcję powinien być jak najbardziej Air.
Najwięcej kontrowersji wzbudził oczywiście jeden, samotny porty USB typu C, który zdaniem wielu komentujących to zbyt mało by nazwać MacBooka komputerem. Wczoraj z wielkim zainteresowaniem śledziłem komentarze pojawiające się pod wieloma newsami i przyznam, że początkowo sam podzielałem obawy, że jeden port USB to stanowczo za mało. Podzielałem do momentu gdy... nie zacząłem ponownie przeglądać materiałów z konferencji na Apple TV. Ale zacznijmy od początku.
MacBook jak sama nazwa wskazuje, lokowany jest jako komputer dla przeciętnego użytkownika (choć cena na to nie wskazuje). Stanowi on ciągle kontynuację linii komputerów wywodzących się jeszcze z kolorowych iBooków, a wcześniej z PowerBooka Duo. Komputery te w swoich założeniach oferowały przyzwoite parametry, jednocześnie były pozbawione wielu portów i złącz uważanych przez niektórych użytkowników jako absolutnie niezbędne.
Gdy pojawił się PowerBook Duo, na Apple sypały się gromy za brak SCSI, stacji dysków i tylko pojedynczy port ADB i serial (a były to czasy gdy wszelkie oprogramowanie dostępne było głównie na dyskietkach). Apple rozwiązało ów problem w możliwie najwygodniejszy wówczas sposób - komputer wyposażono w stację dokujące rozmaitego rodzaju, umożliwiające podpięcie do PowerBooka Duo wszelkich urządzeń pojawiających się w ówczesnym świecie Apple.
Nie mniejsze kontrowersje wzbudził iBook (po części iMac także). Najwięcej obaw wzbudzał brak stacji dysków i każdy komentator twierdził, że komputer bez stacji dysków 3.5" jest tylko kolorową zabawką. Osoby oczekujące od komputera nieco więcej niż tylko domowego użytku, krytykowały decyzję Apple o rezygnacji z jakże potrzebnego SCSI. A co na to Steve Jobs ? Nie wiem, pewnie uśmiechał się z przekąsem w swoim biurze i liczył miesiące po których użytkownicy zapomną o stacji dysków i SCSI, a liczyć długo nie musiał. Zamiast SCSI użytkownicy dostali FireWire, a zamiast stacji dysków USB i taniejące, przenośne pamięci flash.
Wczoraj wspomnienia tamtych czasów i u mnie odżyły. Podobnie jak wówczas czytałem komentarze i często też podzielałem obawy komentujących. Jak podłączyć monitor i zasilanie ? Jak drukarkę ? Ile trzeba będzie nosić przejściówek, przelotek, hubów ? Ile to wszystko będzie kosztować mając na uwadze, że akcesoria Apple do najtańszych nie należały i zapewne należeć nie będą ?
W tym miejscu właśnie trzeba spojrzeć na to, do kogo adresowany jest nowy MacBook. Patrząc na parametry komputera, nie jest to komputer dla osób potrzebujących codziennie podpinać go na kilka godzin do zaawansowanych, precyzyjnych monitorów. To komputer raczej dla tych, którzy kolekcjonują zdjęcia z wakacji, przeglądają internet, tworzą filmy i prezentacje, korzystają z internetu i wszelakich dobrodziejstw z tym związanych.
Szczerze mówiąc, patrząc jednostkowo na nowego MacBooka ciężko się nie oprzeć wrażeniu, że to komputer wykastrowany do granic możliwości i ogólnie mówiąc do d... Czy więc Apple popełniło błąd ? Błąd, który zahamuje ciągle rosnącą sprzedaż komputerów z logiem nadgryzionego jabłuszka ?
Otóż nie. Patrzenie jednostkowo na produkty, charakterystyczne dla wielu osób (ja też tak niedawno oceniałem w ten sposob wiele produktów) jest wielkim błędem i przypomina ocenianie samochodu po tym, że dywaniki wewnątrz nie zostały idealnie dobrane kolorystycznie. Apple od dłuższego czasu to cały ekosystem i nowy MacBook jest jego integralną częścią. Jeśli spojrzymy na to w ten sposób, wszelkie przejściówki stają się nam zupełnie zbędnym balastem.
Wyobraźmy sobie posiadacza nowego MacBooka, który przynosi do domu swój nowy komputer, do domu w którym znajdują się inne produkty Apple.
- Chcesz zgrać zdjęcia ze swojego aparatu ? Najlepszy aparat to twój iPhone, zdjęcia już czekają na ciebie w iCloud. Problem podłączenia aparatu do komputera odpada.
- Chcesz przeglądnąć je na monitorze o większej przekątnej niż 12" ? Połącz MacBooka przez AirPlay z Apple TV, które w chwili obecnej staje się zabawnie tanim gadżetem, gdyż Apple obniżyło jego cenę. Problem podpinania komputera do monitora, telewizora, projektora odpada.
- Chcesz przenieść swoje pliki na inny komputer ? Masz do tego iCloud (ewentualnie Dropbox). Problem podpinania pendrieve'a odpada.
- Chcesz zarchiwizować swoje dane ? Masz Time Capsule z dyskiem 2TB, które zrobi to w najbardziej dogodnym momencie.
- Upierasz się jednak, że musisz przegrać na dysk mega olbrzymi plik, który zmieści się tylko na przenośnym dysku zewnętrznym ? Bardzo proszę, podepnij go do Tme Capsule.
- Chcesz wydrukować pismo, zdjęcia (te można w USA zamówić przez internet) czy pracę szkolną swojego dziecka ? Po co podłączać drukarkę do MacBooka, skoro jest wpięta do Time Capsule ? Można też skorzystać z drukarki po WiFi.
- Masz ochotę oglądnąć ulubiony film na dużym ekranie swojego telewizora ? Proszę bardzo, AppleTV i AirPlay czeka, a cała oferta iTunes Store stoi dla ciebie otworem.
- Myszka i klawiatura ? Od tego jest Bluetooth nie USB.
Czy wśród listy umieszczonej powyżej brakuje jakiejś czynności najczęściej wykorzystywanej przez przeciętnego użytkownika z ulicy ? Nie sądzę. Tak więc wydaje mi się, że nowy MacBook to nie szaleństwo, ale poważny krok w świat pozbawiony kabli i plątających się przewodów, krok ryzykowny ale takich kroków Apple w swojej przeszłości czyniło naprawdę wiele, a kroki owe szybko znajdywały gorliwych naśladowców.
Jedyne co jeszcze wzbudza moje wątpliwości to cena tego komputera, która już w zupełności przekracza rodzime standardy zielonej wyspy z okolic rzeki Wisły. Ale kto by się tym przejmował w słonecznej Kalifornii.
Ps: Rozmawiałem dziś kilkoma osobami i okazało się, że grupą najbardziej przekonaną do nowego MacBooka są... dziennikarze a to oznacza, że MacBook raczej skazany jest na sukces.