Blog (393)
Komentarze (5k)
Recenzje (0)
@macminikTime Capsule — dyskowa podróż w czasie z Apple

Time Capsule — dyskowa podróż w czasie z Apple

Podobno użytkownicy komputerów dzielą się na tych, którzy robią kopie zapasowe i na tych, którzy będą je robili. Choć stwierdzenie to jest ciągle aktualne, z pewnością coraz więcej użytkowników komputerów robi kopie zapasowe mniej lub bardziej świadomie. To jakże popularne stwierdzenie powstało w czasach, gdy wykonywanie kopii zapasowych swoich danych wymagało nieco więcej zachodu niż obecnie i siłą rzeczy nie każdy miał czas, ochotę, a nawet możliwości wykonywania kopii bezpieczeństwa. Nie inaczej było w świecie Apple.

W czasach prehistorycznych, a więc systemu klasycznego, wykonywanie kopii bezpieczeństwa odbywało się tylko przy świadomym udziale użytkownika Macintosha. Jako nośniki do jej tworzenia, używano początkowo dyskietek. Z racji ich ograniczonych pojemności, kopiowało się tylko najważniejsze dane — np. z konkretnego katalogu. Choć sam Mac OS nie zajmował wiele miejsca, do sporządzenia jego pełnej kopii potrzeba było kilku lub nawet kilkunastu dyskietek o pojemności 1.44 MB, a to już wystarczająco zniechęcało wielu użytkowników do tworzenia backupów. Nie bez znaczenia też była dyskusyjna trwałość tego, co na tych dyskietkach zapisaliśmy. Choć użytkownicy prehistorycznych Maków i tak byli w dogodniejszej sytuacji niż ich koledzy z innych platform, robienie kopii zapasowej było dla nich bardziej fanaberią niż rzeczywistą potrzebą — no, chyba że sytuacja zawodowa ich do tego zmuszała.

606873

Dlaczego użytkownicy Maków byli w dogodniejszej sytuacji ? Ano dlatego, że do sporządzenia pełnej kopii bezpieczeństwa wystarczyło przenieść katalog z systemem, ba, cały dysk przenieść żywcem na nośnik bezpieczeństwa. Po ewentualnej awarii wystarczyło go ręcznie przeciągnąć na nowo sformatowany dysk, by mieć wszystko jak dawniej, łącznie z rozszerzeniami, fontami, a nawet z ulubioną tapetą.

Z czasem i nośniki, na których tworzono owe kopie bezpieczeństwa, stawały się coraz bardziej pojemne i niezawodne. Tak więc nasze kopie bezpieczeństwa lądowały na zewnętrznych dyskach podłączonych przez SCSI, na płytach CD a później DVD, na dyskach ZIP czy iomega, które były dość popularne w świecie Mac OS. O archiwizacji danych w internecie niewiele osób wówczas nawet myślało, gdyż do takich rozwiązań skutecznie zniechęcała prędkość komunikacji w internecie oraz koszty związane z uzyskaniem i utrzymaniem stosownego miejsca.

System Apple nie oferował wówczas zintegrowanych narzędzi służących do automatycznego tworzenia kopii bezpieczeństwa, a aplikacje zewnętrznych producentów nie należały do najdoskonalszych. Tworzenie kopii bezpieczeństwa najczęściej opierało się na skompresowaniu określonego katalogu lub grupy katalogów i zapisaniu ich w docelowym miejscu. Stworzenie nowej kopii polegało na ponownej kompresji i nadpisaniu poprzedniego pliku archiwum. Działanie takie sprawiało, że przy słabszych komputerach użytkownik najczęściej robił sobie wymuszoną przerwę w pracy, a przy bardziej wydajnych maszynach najczęściej się klęło, gdy co jakiś czas wszystko nagle zwalniało.

606877

Nieco ułatwień w zakresie tworzenia kopii bezpieczeństwa przyniósł pakiet Norton Utilities na Mac OS, który pośród wielu dostarczanych narzędzi posiadał funkcję tworzenia kopii bezpieczeństwa określonego katalogu oraz funkcję odzyskiwania rzeczy, które zostały celowo lub przypadkowo usunięte. Choć z użytkownika spadał problem pamiętania o wykonywaniu kopii bezpieczeństwa, gdyż Norton Utilites sam ją tworzył automatycznie o zdefiniowanych porach, sam pakiet potrafił skutecznie zwolnić cały system podczas tworzenia i zapisywania całkiem sporych plików kopii zapasowych. W tym rozwiązaniu rzeczą szczególnie uciążliwą był fakt, że gdy np. ustawiliśmy tworzenie kopii zapasowej na określoną godzinę, a komputer wówczas był wyłączony, tworzył on kopię zaraz po włączeniu, wydłużając czas uruchomienia systemu. Inną, dostępną opcją było ustawienie tworzenia kopii bezpieczeństwa podczas wyłączania komputera. Choć rozwiązania te niosły światełko nadziei, daleko im było jeszcze do doskonałości.

Wraz z pojawieniem się OS X, podejście Apple do tematu niewiele się zmieniło. System, choć nowoczesny i wielowątkowy, nadal nie został wyposażony w zintegrowane narzędzie służące do zachowywania kopii bezpieczeństwa określonych danych użytkownika i tym bardziej nie posiadał narzędzi do całkowitej archiwizacji systemu. Pakiet Norton Utilites też przestał się sprawdzać. Jego pierwsze wersje na OS X sprawiły, że narzędzia te stały się wręcz znienawidzonymi w świecie Apple, sprawiając więcej problemów niż korzyści, a sam Norton wycofał się z tworzenia ich wersji na OS X w 2004 roku. Pewnym rozwiązaniem był znany i chyba do dziś używany Carbon Copy Cloner, ale służył on bardziej do klonowania dysku niż do robienia roboczych kopii bezpieczeństwa, ale był.

Maszyna czasu czyli Time Machine

Prawdziwym przełomem dla użytkowników komputerów z nadgryzionym jabłuszkiem okazał się rok 2007 oraz premiera systemu OS X 10.5 Leopard, w którym Apple zawarło narzędzie służące do wykonywania automatycznych kopii bezpieczeństwa w sposób zupełnie nieangażujący użytkownika.

Time Machine z OS X 10.5.8
Time Machine z OS X 10.5.8

Time Machine było niezwykle prostym i skutecznym narzędziem wykonywującym kopie danych użytkownika w sposób jak najmniej czasochłonny z oszczędnością zasobów, jakimi dysponował posiadacz komputera. Kopia bezpieczeństwa wykonywana była na zewnętrznym nośniku podpiętym poprzez port USB lub FireWire, ze względu na prędkość i automatyczny zapis, były to zewnętrzne dyski lub pamięci flash.

Po włączeniu funkcji archiwizacji, wskazaniu zakresu danych do archiwizacji i miejsca docelowego, użytkownik nie miał potrzeby ingerować więcej w sam proces backupu do czasu ewentualnej awarii lub potrzeby odzyskania czegoś, co zostało wcześniej usunięte. W Time Machine bardzo ważnym było też to, iż można było archiwizować nie tylko określone katalogi, ale dane i ustawienia OS X. W przypadku konieczności ponownej instalacji systemu wszelkie dane — ustawienia, rozszerzenia, sterowniki i wszystko co ważne, automatycznie było przywracane, a użytkownik otrzymywał taki sam stan jak przed reinstalacją systemu.

Pierwsza kopia zajmowała przynajmniej godzinę, poźniej było już zdecydowanie szybciej i miej uciążliwie.
Pierwsza kopia zajmowała przynajmniej godzinę, poźniej było już zdecydowanie szybciej i miej uciążliwie.

Time Machine okazało się bardzo dobrym i trafionym posunięciem ze strony Apple, zwłaszcza w kierunku użytkowników domowych, którzy nie mieli nawyków tworzenia żadnych kopii bezpieczeństwa. Idąc tym tropem, Apple postanowiło dać nie tylko programowe narzędzie, ale połączyć je z odpowiednim urządzeniem sprawiając, że dla użytkowników OS X, kopia bezpieczeństwa jest kwestią tylko włączenia odpowiedniej funkcji i ewentualnie koniecznością odzyskania konkretnych lub całkowitych danych.

Kapsuła czasu

Doświadczenia Apple z urządzeniami sieciowymi nie należą do najbogatszych. W zamierzchłych czasach Apple miało krótki epizod związany z produkcją modemów zewnętrznych, by szybko wycofać się z pomysłu dostarczania jakichkolwiek rozwiązań sieciowych poza kartami sieciowymi i modemami wpinanymi do gniazd rozszerzeń swoich komputerów.

W 1999 roku wraz z pamiętnym „odpięciem” kolorowego iBooka od kabla łączącego go z internetem pojawiło się niezwykle ciekawe urządzenie — AirPort Base Station, zwane potocznie UFO. Było to nic innego jak router z wbudowanym modemem, "rozsiewający" w otoczeniu internet dostarczany kablem sieciowym lub kablem telefonicznym. AirPort Base Station posiadał 1 port RJ‑45 oraz gniazdo modemu 56k, oferował prędkość transmisji do 11 Mbps w promieniu 50 metrów i był w stanie obsłużyć do dziesięciu urządzeń, które się doń zalogowały. Nie da się też ukryć, że bardzo intrygującym był również jego wygląd, jakże różny od wszelkich routerów w ówczesnych mu czasach.

606890

Kolejnym, niezwykle ważnym krokiem naprzód było pierwsze Time Capsule, a więc udane połączenie routera z wbudowanym dyskiem do archiwizacji danych. Pierwsze Time Capsule pojawiło się w 2008 roku, a więc już po premierze OS X 10.5 Leopard i nic dziwnego, że stanowiło ono świetne uzupełnienie systemu operacyjnego Apple.

Urządzenie to nie miało już tak interesującego designu jak pierwszy AirPort, jednak prezentowało się także ciekawie. Sześcian o wymiarach 19 x 19 x 3 cm mieścił wewnątrz dysk o pojemności 500 GB lub 1 TB. Urządzenie zapewniało łączność zgodną ze standardem 802.11a/b/g lub 802.11n. Umożliwiało podłączenie do pięćdziesięciu urządzeń, zapewniając im transfer w zakresie od 200 do 540 Mbps. Użytkownikom ceniącym sobie połączenie przy pomocy tradycyjnego kabla sieciowego, Time Capsule oferowało 4 porty (10/100/1000Base-T). Niezwykle cennym było także gniazdo USB, umożliwiające podpięcie i udostępnienie dysku zewnętrznego określonym użytkownikom sieci, lub podłączenie i udostępnienie drukarki.

Time Capsule pierwszej generacji posiadało jednak pewne ograniczenia. Nie potrafiło łączyć jednocześnie urządzeń pracujących w częstotliwości 2.4 (802.11 a/b/g) oraz w częstotliwości 5 (802.11n) GHz. Jeśli w sieci znalazło się choć jedno urządzenie pracujące w standardzie 802.11 a/b/g, pozostałe urządzenia musiały zwolnić i przełączyć się w tryb 802.11 a/b/g.

Time Capsule 3 gen. Wygląd niezwykle minimalistyczny. Od frontu tylko jedna dioda informuje nas o stanie urządzenia. Zgaszone (TC nie działa), mrugające, żółte (błąd), żółte stałe (nawiązywanie połączenia), zielone (ciesz się użytkowniku, wszystko działa)
Time Capsule 3 gen. Wygląd niezwykle minimalistyczny. Od frontu tylko jedna dioda informuje nas o stanie urządzenia. Zgaszone (TC nie działa), mrugające, żółte (błąd), żółte stałe (nawiązywanie połączenia), zielone (ciesz się użytkowniku, wszystko działa)

Podczas sprzedaży Time Capsule, Apple miało pewien problem. Pewna część Time Capsule posiadała wadę sprawiającą, że po zaniku napięcia, czy to za sprawą użytkownika, czy w wyniku losowych wydarzeń, Time Capsule nie potrafiło się ponownie uruchomić, a użytkownik tracił także możliwość odzyskania swoich danych. Apple długo nie przyznawało się do błędu, a użytkownicy toczyli batalię o wymianę wadliwych urządzeń. Ostatecznie Apple zdecydowało się na cichą akcję wymiany wadliwych Time Capsule wyprodukowanych pomiędzy lutym, a czerwcem 2008 roku (numery XX807XXXXXX - XX814XXXXXX). Było to około 2500 urządzeń. Nie wszyscy użytkownicy Time Capsule byli usatysfakcjonowani tym rozwiązaniem, albowiem powyższa wada pojawiała się także w innych egzemplarzach, nie mieszczących się w wyżej podanym zakresie. Co prawda występowała ona już bardzo sporadycznie, ale mimo wszystko się pojawiała.

606896

Rozwiązanie tych niedogodności przyniosło Time Capsule drugiej generacji, jakie trafiło na rynek w 2009 roku. Choć zasadnicze parametry urządzenia nie uległy zmianie, umożliwiało ono już jednoczesną pracę podłączonych komputerów z maksymalną dla nich prędkością, a standardy 802.11 a/b/g oraz 802/11n działały równolegle. Jedyną, bardziej odczuwalną zmianą w stosunku do poprzedniej wersji Time Capsule było pojawienie się wersji wyposażonej w dysk o pojemności 2 TB. Jeśli ktoś z was pragnie zakupić takie urządzenie, to właśnie od drugiej generacji Time Capsule warto brać pod uwagę to urządzenie, tym bardziej że obecnie ceny nie są zbyt wygórowane.

Kolejna, trzecia generacja Time Capsule nie różniła się od swojego poprzednika zbyt wiele. Poprawiono anteny, dzięki czemu poprawił się zasięg urządzenia i oferowało ono lepsze pokrycie w budynkach niż poprzednicy.

W 2011 roku pojawiła się czwarta edycja Time Capsule, w którym zmianie uległa tylko wielkość dysków, jakie w nich instalowano — Time Capsule o pojemności 2 i 4 TB.

Od 2013 roku Apple w swojej ofercie posiada nieco odmienioną i niestety dość drogą wersję Time Capsule 802.11 ac. Najbardziej widoczną zmianą jest jej wygląd. Płaski sześcian został zastąpiony niewielką wieżą o wymiarach 9.8 x 9.8 x 16.8 cm. Więcej zmian znajduje się wewnątrz urządzenia. Oferuje ono prędkość transmisji danych do 1.3 Gbps oraz pracę w standardzie 802.11a/b/g/n/ac.

606901

Myślę, że warto też wspomnieć, że Time Capsule (podobnie jak inne routery Apple) możemy kontrolować z poziomu dedykowanej i bardzo wygodnej aplikacji na OS X czy iOS.

Aplikacja ta, dostępna zarówno na urządzenia mobilne działające pod kontrolą iOS, jak i na MacOS (OS X) umożliwiają pełną konfigurację i zarządzanie Time Capsule. Począwszy od sformatowania lub archiwizacji umieszczonego weń dysku, skończywszy na wszelkich ustawieniach związanych z zarządzaniem siecią.

Aplikacja AirPort Utility.
Aplikacja AirPort Utility.

Z wartych wymienienia funkcji należy wspomnieć o możliwości udostępnienia dysku Time Capsule jako dysku sieciowego do magazynowania i wymiany plików wszystkim lub określonym użytkownikom, udostępniania na tych samych zasadach drukarki, z możliwością nadania jej zabezpieczającego numeru PIN. Często przydaje się też funkcja tworzenia podsieci dla gości, którzy po zalogowaniu się nie mają dostępu lub mają ograniczony dostęp do urządzeń działających w sieci.

iMac 802.11 b/g/n
iPhone 802.11 b/g
606909

Dzisiaj Time Capsule nawet to najstarsze, cieszy się wsparciem Apple. Choć aktualizację oprogramowania systemowego nie pojawiają się zbyt często, Apple co jakiś czas udostępnia nowe wersje zawierające zazwyczaj poprawki nie widoczne dla użytkownika. Jedynym ewenementem - jak na Apple, jest możliwość cofnięcia urządzenia do starszej wersji systemu.

606911

Nawiązując do myśli przewodniej dzisiejszego wpisu — kopii bezpieczeństwa — uważam, że duet OS X oraz Time Capsule to najwygodniejszy sposób na tworzenie kopii bezpieczeństwa przez domowego użytkownika, oraz przez niewielkie firmy korzystające z rozwiązań Apple.

Uruchomienie automatycznej archiwizacji to wskazanie dysku docelowego, oraz zatwierdzenie. Ewentualnie zawężenie archiwum do określonego katalogu lub grupy katalogów.
Uruchomienie automatycznej archiwizacji to wskazanie dysku docelowego, oraz zatwierdzenie. Ewentualnie zawężenie archiwum do określonego katalogu lub grupy katalogów.

Jak wspomniałem, użytkownik poza jednorazowym uruchomieniem opcji archiwizowania, nie musi więcej angażować się w ten proces. Time Machine pierwszy raz tworzy niemal pełną kopię tego, co użytkownik posiada na dysku, kompresując to do zaszyfrowanej lub nie zaszyfrowanej wersji obrazu dysku jaki znajdzie się na Time Capsule. Pierwsza kopia rzeczywiście pochłania nieco czasu i ciężko nie zauważyć, że komputer ją wykonuje. Na szczęście dalej jest już dużo prościej i szybciej. Time Machine stara się wykonywać kopie tylko wówczas, gdy komputer nie jest używany lub jest wykorzystywany tylko w niewielkim stopniu. Time Machine porównuje wówczas to co jest zapisane w kopii bezpieczeństwa ze stanem faktycznym i po stwierdzeniu jakichkolwiek zmian w plikach na komputerze dokłada do archiwum ich zmienione wersje lub informacje o ich zmianach. Dzięki temu archiwizacja jest dużo szybsza, bo nanoszone są tylko niezbędne informacje i zmiany. Oczywiście użytkownik w każdej chwili może wymusić rozpoczęcie archiwizacji lub jej przerwanie, gdyby stała się ona zbyt uciążliwa podczas pracy na komputerze.

Bardzo ważnym jest tu fakt, że podczas jakiejkolwiek pracy, takiej jak na przykład pisanie tego tekstu, jego kopia znajduje się już w archiwum Time Capsule i jest co jakiś czas dodawana jej kolejna wersja do archiwum. Gdybym chciał wrócić do wcześniejszej wersji tekstu, muszę wybrać tylko interesującą mnie godzinę zapisu. System ten ma swoje zalety, bo umożliwia użytkownikowi swoiste cofanie się w czasie i „wyciąganie” z archiwum wcześniejszych efektów swojej pracy lub odzyskanie plików które zostały usunięte, ale jednak okazały się potrzebne. Chcesz piosenkę, którą nagrałeś rok temu ? Tą którą uznałeś za niepotrzebną w zeszłym tygodniu, a dziś jednak byś jej posłuchał ? Nic prostszego, wystarczy cofnąć się w czasie.

Time Machine umożliwia przywrócenie wszystkich danych albo nawet jednego, konkretnego pliku. W tym wypadku zginęła mi jedna strona z komiksu.
Time Machine umożliwia przywrócenie wszystkich danych albo nawet jednego, konkretnego pliku. W tym wypadku zginęła mi jedna strona z komiksu.

Bez wątpienia duet Time Capsule i Time Machine w tym zakresie jest rozwiązaniem świetnym, ale siłą rzeczy archiwum zaczyna rosnąć i puchnąć. Co wówczas, gdy dysk się zapełni. I tutaj programiści pomyśleli. Gdy na Time Capsule zaczyna brakować miejsca, nadpisywane są najstarsze wersje zarchiwizowanych plików, ale tylko tych, które zmieniono. Jeśli plik wideo został zarchiwizowany dwa lata temu i od tego czasu nie ulegał zmianie, on nadal tam będzie nawet mimo faktu, że wszystkie inne dane już są nowsze. Na szczęście pojemność 1 TB przy codziennym użytkowaniu komputera w domu, nawet po 3 latach raczej się nie zapełnia na tyle, aby Time Machine musiało nadpisywać dane.

Time Capsule to w końcu nieocenione rozwiązanie wówczas, gdy zmieniamy komputer lub dysk w komputerze. Nie musimy już przejmować się koniecznością zapisywania swoich danych, ustawień, preferencji. Po reinstalacji systemu należy tylko wskazać, że wszystko powinno zostać pobrane z Time Capsule, a komputer sam przywróci wszystko dokładnie do takiego samego stanu, jaki mieliśmy wówczas, gdy ostatni raz wyłączaliśmy komputer.

Pliki na desktopie w dniu 11.10.2015 roku.
Pliki Desktopu dziś.... trochę bałagan.

Na koniec zapewne wiele osób zapyta, czy warto ? Czy warto przepłacać za rozwiązania Apple, bo przecież na rynku jest wiele innych i często tańszych rozwiązań ? Czy warto płacić za Time Capsule, skoro Apple i tak archiwizuje większość naszych danych w chmurze iCloud ? Obecnie nawet po całkowitej reinstalacji systemu nasze pliki z katalogu dokumentów oraz pliki umieszczone na Desktopie zostaną przywrócone z iCloud.

Bardzo ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, bo kwestią jest tu wygoda użytkownika. iCloud, choć bez wątpienia bardzo uniwersalne (nie jest przywiązane do konkretnego miejsca w przeciwieństwie do Time Capsule) ma tez sporo ograniczeń. Największym z nich jest pojemność chmury. Time Capsule to w najgorszym wypadku 500 GB. Drugą wadą jest to, że chmura iCloud przywraca pliki hurtem, jak leci bez zachowania historii ich zmian, a taką historie udostępnia nam Time Capsule. Jeśli ktoś chce mieć pewność, że jego dane, efekty pracy i pliki zostają zachowane w kopii bezpieczeństwa, a jednocześnie nie ma ochoty myśleć o konieczności archiwizacji do czasu, gdy będzie zmuszony sięgnąć po kopię bezpieczeństwa — warto. Jeśli chcemy mieć wygodny dostęp do poszczególnych, czasem naprawdę historycznych plików i danych w sposób wygodny i prosty, moim zdaniem, dla użytkownika Apple ciężko o lepsze rozwiązanie.

Z cała jednak sympatią dla tego urządzenia pamiętajmy, że nie posiada ono funkcji RAID i z pewnością nie stanowi ono idealnego rozwiązania dla firm pragnących zabezpieczyć swoje najbardziej cenne i drażliwe zasoby.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (32)