Xiaomi Mija m365
19.06.2019 | aktual.: 27.06.2019 23:38
Nie da się ukryć, że obecny rok jest chyba pierwszym, w którym na ulicach dużych miast widać tak wiele elektrycznych hulajnóg. Nie raz stojąc w korku, z zazdrością spoglądałem na „wyluzowanych” kierowców hulajnóg, mknących beztrosko po przylegającej do ulicy ścieżki rowerowej*. Nie raz szukając miejsca do parkowania w centrum Krakowa, patrzyłem z zazdrością na właścicieli hulajnóg beztrosko przemieszczających się tam, gdzie akurat mają ochotę. Ile to razy patrzyłem na wiedeńczyków mknących na hulajnogach elektrycznych do pracy, choć dla mnie Wiedeń jest miastem o świetnej komunikacji miejskiej. A jednak ktoś woli hulajnogę…
Na rynku jest pełno mniej i bardziej znanych producentów elektrycznych hulajnóg, jednak najpopularniejsza z nich to… Xiaomi. Hulajnoga elektryczna nie jest tanim produktem i wcale mnie nie dziwi, że niejedna osoba dość poważnie zastanawia się nad sensem zakupu takiego środka transportu. Nie ma się co oszukiwać, hulajnoga do codziennego „śmigania” po mieście to wydatek od 1500 do 2500 zł. Są tańsze, ale ich zakup ze względu na rzeczywiste osiągi nie ma wielkiego sensu, są też droższe… ale czy naprawdę macie ochotę jechać na hulajnodze 75 km/h?
Podpowiem… nie macie, jeśli liczycie na szczęśliwy powrót do domu.
Xiaomi Mija m365
Dzięki uprzejmości kolegi dostałem możliwość przetestowania produktu Xiaomi Mija m365, a więc chyba najpopularniejszej hulajnogi na mieście. Hulajnogi, która ma nas wprowadzić w indywidualnego transportu przyszłości. Hulajnogi, która ma „zhulajnogować” nasze życie, tak samo, jak Fiat 126p zmotoryzował kiedyś Polskę, a Trabant DDR…
A wbrew pozorom, Xiaomi z Fiatem 126p i Trabantem ma wiele wspólnego…Nie będę ściemniał, lubię firmę Xiaomi. Może ich telefony kompletnie do mnie nie przemawiają, ale mam kilka innych produktów tej firmy, począwszy od świetnego długopisu, poprzez rozmaite czujniki do inteligentnego domu, czajnik, a skończywszy na dronie.
Lubię ich produkty, bo widać, że firma stara się robić je schludnie i ładnie. Stara się tak samo, jak Apple. Krótko mówiąc, obcowanie z produktami Xiaomi dostarcza też kupę frajdy. Nie inaczej jest z hulajnogą…
Jeszcze do niedawna, hulajnoga jako środek transportu nie była brana na poważnie pod uwagę. Hulajnoga była traktowana jako dobra zabawka dla dzieci i kiepska zabawka dla dorosłych. Bez wątpienia, Mija m365 zupełnie zmieniła ten stereotyp.
Na początku to, co ważne dla przeciętnego użytkownika.
Mija m365 umożliwia podróżowanie z prędkością do 25 km/h i ma zasięg około 25‑30 km. Parametry te są dość płynne, albowiem istotny wpływ na prędkość, jak i zasięg ma waga kierowcy, nawierzchnia, po jakiej podróżujemy, ukształtowanie terenu, a nawet ciśnienie w oponach. Już z tego bardzo pobieżnego opisu wynika, że Mija m365 z powodzeniem powinna nam wystarczyć do tego, by do pracy dojechać i z niej wrócić w warunkach miejskich, bez potrzeby jej doładowywania. A nawet jeśli będzie trzeba ją doładować, to pełne naładowanie akumulatora zajmuje około 5 godzin.
Wypożyczony mi egzemplarz, pochodził od pasjonata… zresztą wielu użytkowników m365 jest w jakimś stopniu pozytywnie zakręconych na punkcie swoich jednośladów i dokonują rozmaitych ich ulepszeń i modyfikacji. Oczywiście najpopularniejszym tematem jest modyfikacja oprogramowania, dzięki czemu można dość znacznie zmodyfikować parametry użytkowe hulajnogi… zwiększając jej prędkość do 30‑35 km/h. Oczywiście większość modyfikacji odbija się w jakimś stopniu na zasięgu urządzenia, ale tych modyfikacji jest cała masa, czasem różnią się one tylko drobnymi detalami, ale każdy może znaleźć coś optymalnego dla siebie. To niewątpliwie ogromy plus hulajnogi Xiaomi.
Oprócz modyfikacji programowych jest cała masa modyfikacji mechanicznych. Rozmaitych uchwytów, lampek, błotników, podpórek i tym podobnych gadżetów.
Tak więc kupując Xiaomi Mija m365 bez wątpienia dostaniemy produkt cieszący się olbrzymim wsparciem społeczności, ale też wsparciem producenta, który na bieżąco dokonuje aktualizacji oprogramowania, choć mam wrażenie, że ostatnie aktualizacje Xiaomi mają głównie na celu wyeliminowanie modyfikacji poczynionych przez użytkowników.Wracając do „mojej” hulajnogi, ma ona zmodyfikowany soft umożliwiający mi poruszanie się z maksymalną prędkością do 30 km/h przy nieznacznym spadku zasięgu, wynoszącym od 20 do 25 km.
Dość ostrożnie podchodziłem do jazdy na hulajnodze. Nie wydawało mi się to zbyt wygodne na dłuższą metę, ale byłem ciekawy, jak to jest. Jazdę na hulajnodze łatwo opanować w kilka minut i niestety łatwo się zapomnieć. Dzięki elektrycznemu silnikowi umieszczonemu w przednim kole, hulajnoga bardzo żwawo i liniowo przyspiesza, dając ogromną frajdę z jazdy. Jadąc po asfalcie i gwałtownie przekręcając manetkę prędkości, często zdarza się poczuć, jak przednie koło na chwilę traci przyczepność, by za ułamek sekundy porwać nas z dużo większą i przyjemnie odczuwalną mocą. Wrażenie naprawdę niesamowite. Gorzej z hamowaniem, którego musimy się nauczyć.
Hulajnoga Xiaomi posiada dwa rodzaje hamulców. Jeden to hamowanie silnikiem (trochę jak Kers w F1), podczas którego akumulator zostaje nieco doładowany, drugi to hamulec tarczowy (wentylowany) na tylnym kole, którego trzeb używać z dużym rozsądkiem i traktować raczej jako awaryjny, bo potrafi zblokować tylne koło, co nie zawsze jest przyjemne i bezpieczne.Moja prywatna sugestia, jeśli nie zamierzacie szaleć, ale rozsądnie i bezpiecznie poruszać się po mieście, nauczcie się tak jeździć, by jak najwięcej używać „Kersu”. To dużo bezpieczniejsze, a przy okazji nabijecie kilka mAh do akumulatora. Tym bardziej że czułość hamulca elektrycznego można dobrać i modyfikować w zależności od potrzeb, korzystając z oficjalnej aplikacji Xiaomi na telefony.
Hulajnoga została wyposażona w pneumatyczne, dętkowe koła o średnicy 8 1/2 cala co powinno wystarczyć do w miarę wygodnej jazdy. Jednak hulajnoga nie jest zbyt zwrotna, co szczególnie zaobserwujecie, gdy porównacie swoje manewry to manewrów rowerzystów. Ma też o wiele większe problemy z pokonywaniem miejskich nierówności. O ile asfaltowe ścieżki są czystą przyjemnością, to kostka brukowa już daje nieco mniej frajdy, a tradycyjny chodnik z płytek to uciążliwość. Szybko musicie nauczyć się omijać wystające płytki, zbyt duże krawężniki i dziury. Jeśli się tego nie nauczycie… Jedynki są tylko jedne, więc lepiej się nauczyć. Dzięki ciekawemu systemowi składania hulajnogi jest ona dość wygodna w transporcie, choć wędrówka z nią po mieście nie będzie należała do przyjemności. Choć rama pojazdu została wykonana z bardzo solidnego stopu aluminium, to niestety silnik i akumulatory swoje ważą. Chodzenie po mieście z 12 kg w ręce jest średnio przyjemne, lepiej pchać.
Mija m365 bardzo szybko przekonała mnie, że to nie tylko fajne urządzenie do zabawy, ale realny środek transportu zważywszy na fakt, że czas dojazdu autem do pracy jest dla mnie o 10 minut dłuższy niż czas dojazdu na hulajnodze, a i po drodze nie muszę się martwić, czy znajdę jakieś miejsce do parkowania. Hulajnogę mogę albo zapiąć do stojaka rowerowego, albo złożyć i zabrać do pracy.W końcu nauczyłem się też, że w weekend, gdy mam podjechać do sklepu po jakieś drobiazgi, wolę pojechać na hulajnodze, niż jechać autem.
Wydawać by się mogło, precz z samochodem, a jednak…
Wcześniej stwierdziłem, że hulajnoga Xiaomi ma wiele wspólnego z Fiatem 126p i Trabantem. Gdy byłem dzieckiem, mój ojciec miał kolejno Trabanta i Fiata 126p. Choć dziś wspominam te samochody nieco sentymentalnie, pamiętam jednak o tym, że niemal każda dłuższa podróż wymagała… zabrania zapasów. Nie chodziło o jedzenie, ale o części zamienne. I tak każda wakacyjna podróż zapełniała bagażnik auta nie tylko torbami, ale paskami, śrubami, świecami, narzędziami do ewentualnych napraw i drobnymi częściami zamiennymi, które najczęściej się psuły właśnie z dala od domu i najbliższego sklepu motoryzacyjnego, w którym i tak nic nie było.
Nie inaczej jest z Mija m365. Wydawać by się mogło, że w tak prostym urządzeniu, jak hulajnoga, nie ma się co zepsuć. No dobra, silnik i ewentualnie elektronika. Nic z tych rzeczy. Mija m365 to królowa wadliwych śrubek i rozwiązań.Uderzającym jest fakt, że na jednym z forów sympatyków tej hulajnogi, ktoś pochwalił się, że właśnie kupił nową hulajnogę i co ma zrobić na początek. Odpowiedź była jednoznaczna:
Wywal wszystkie śruby i kup zamienniki !
O tak. Mija m365 została może i dobrze zaprojektowana, ale nikt nie zadał sobie ani grama trudu, by obliczyć naprężenia działające na rozmaite śruby w tej hulajnodze. Nikt nie zadał sobie trudu, by dobrać śruby wykonane z jakiegoś trwalszego od plasteliny materiału.
Cudowny mechanizm składania kierownicy bardzo szybko nauczy nas, że warto ze sobą wozić zapasowe śruby i bolce blokujące mechanizm. Te mają niebywałe szczęście pękać w trakcie jazdy, a gdy jedziemy 10 km/h i nagle nam się kierownica składa, to czujemy się jak pilot myśliwca, któremu właśnie ktoś odstrzelił usterzenie.Ciekawostka o śrubach Xiaomi? Jeden z użytkowników chciał odkręcić dekiel od silnika. Zamocowany jest on sześcioma śrubami. Śruby były fabrycznie przykręcone i nikt w nich nigdy nie grzebał. Na sześć śrub, dwie się ukręciły, zostawiając resztkę w gwincie, w dwóch wyrobiło się gniazdo (imbus) i trzeba było je nacinać i wykręcić, a tylko jedna wykręciła się prawidłowo.
Bardzo szybko zostałem zmuszony do zakupienia kilku dodatkowych bolców, które wożę na wszelki wypadek. Nie inaczej jest ze śrubami w mechanizmie składania kierownicy. Lubią się wykręcać, ale to jeszcze można zauważyć w porę reagować. Można też sobie wyrobić prewencyjny nałóg dokręcania śrub raz w tygodniu. Pomaga. Jeśli śruba pęka w połowie… prewencyjnie możemy mieć tylko drugą. Jeśli jesteśmy przy kierownicy i jej systemie składania, wszyscy zalecają wymianę fabrycznej blokady na taką, która została wykonana ze wzmocnionego aluminium lub stali. Ta fabryczna nawet po kilkudziesięciu kilometrach potrafi się zetrzeć i kierownica nam się złoży. Oczywiście w trakcie jazdy, a jakże. Znowu ewidentna niedoróbka materiałowa, bo na zamiennikach można zrobić nawet kilkaset kilometrów bez konieczności ich wymieniania czy regulacji.
Kolejną poważną bolączką hulajnogi Xiaomi są koła, w których dochodzi do szybkiego przetarcia dętki. Oczywiście jazda bez powietrza nie jest przyjemna, zwłaszcza jak mamy długą drogę do domu. I tu możemy znaleźć wsparcie i masę dobrych rad od społeczności. Choć czasem wydają się one śmieszne, są skuteczne.
Standardowe koła o średnicy 8 1/2” mają wewnątrz dętkę, która na nierównościach ociera się o oponę i z czasem uchodzi z niej powietrze. Aby tego uniknąć, należy pilnować, aby koła miały od 3.7 do 4 bara (producent zaleca 3.0 do 3.5 bara). Dętkę należy zalać prewencyjnie uszczelniaczem. Między dętkę a oponę trzeba dać obficie talku (ewentualnie mydła w płynie). Można nową dętkę wsadzić w starą, przebitą dętkę, dać talk, uszczelniać i … może uda się zrobić 300 km bez interwencji.
Opcjonalnie można zamontować opony z pełnej gumy. Unikamy wówczas ryzyka ich przebicia, ale ze względu na mniejszą amortyzację często dochodzi do poluzowania styków baterii…
Jak się nie obrócisz, z tyłu zawsze d...
Najrozsądniejszym wydaje się montowanie opon o średnicy 10”, które lepiej radzą sobie z nierównościami, jednak ich montaż wiąże się z kilkoma dalszymi modyfikacjami hulajnogi, jak choćby koniecznością podniesienia błotnika, który i tak się łamie… Tak, błotnik Xiaomi, który nie jest hamulcem tak jak w hulajnogach dla dzieci, a jego jedynym zadaniem jest chronienie nas przed błotem i dźwiganie małej czerwonej lampki, skacze podczas jazdy jak pijana żaba. Wewnątrz błotnika poprowadzono kabel do lampki, a ten podczas radosnego podskakiwania błotnika ociera o oponę i traci swą ciągłość. Ostatecznie po jakimś czasie mamy hulajnogę bez błotnika, bo temu nudzi się ciągłe podskakiwanie i pęka.
I na to jest sposób, w postaci dodatkowych wsporników, uchwytów itp. Najzabawniejsze jest to, że Xiaomi doskonale wie o problemie błotnika. Ma gotowe rozwiązanie dostarczane przez użytkowników — wsporniki metalowe lub drukowane na drukarkach 3D. Są to rozwiązania tanie, skuteczne, a jednak… w modelu Pro jaki trafił do sprzedaży 16 czerwca 2019 roku, próżno szukać tych rozwiązań. Jakość śrubek też się nie zmieniła.
Zapewne macie mieszane uczucia co do tej hulajnogi. Niby fajna, ale… Pomogę wam. Jest naprawdę fajna. Chwila jazdy was do niej przekona. Pierwsza pęknięta śruba sprawi, że pomyślicie „co za chińskie g…o”, ale następnego dnia już zamówicie zapasowy komplet wszystkiego. Bo ta hulajnoga jest naprawdę fajna i daje kupę radości.
I fajne jest w niej jeszcze to, że większość tych głupich usterek usuniecie sami, w kilka minut, nawet na trasie… jak wasi ojcowie w Trabancie albo Fiacie 126p.
*doskonale wiem, że nie powinno się jeździć hulajnogą elektryczną po ścieżkach rowerowych, ale to realnie najbezpieczniejsze miejsce dla tych pojazdów. Polskie przepisy jeszcze nie wiedzą, że są elektryczne hulajnogi, choć projekt odpowiednich przepisów już jest gotowy.