Papierowe premiery są dobre, czyli o watach, optymalizacjach i innych potworach
Kilka ostatnich lat było w wielu obszarach sprzętu zwykłą patologią - co dwa, trzy miesiące pojawiał się "nowy" model, który od "starego" często różnił się nazwą, zmienionym taktowaniem czy jakimś innym drobiazgiem.
Nadprodukcja była widoczna gołym okiem, a wręcz szkodliwa - każdy model trzeba było zaprojektować, wyprodukować, przewieźć, zmagazynować i potem obsłużyć (sterowniki, itp.)
Producenci dwoili się i troili, żeby kolejne "nowe" modele wyglądały jak nowe, z drugiej jednak strony ile razy narzekaliśmy chociażby na oświeżanie oferty u Intela, generowanie ciągle nowych podstawek, itp.?
Narzucony obowiązek wynikający z harmonogramów był patologią - firmy "wrzucały" to, co udało się przygotować, a rewolucje przenosiły na przyszłość.
Przypomnijmy sobie aparaty w telefonach i to, że moduł z Samsunga S8 był dosyć podobny do tego z S7, a ten z S9 podobny do tego z S8.
Obecna sytuacja w obszarze IT jest zdrowa z kilku powodów:
- jeśli ktoś ma coś zamówić z czasem dostawy za miesiąc, to zastanowi się pięć razy, czy jest to dobry wybór (czy parametry są wystarczające, czy cena jest odpowiednia, czy nie można tego kupić taniej, itp.)
- skoro taki TSMC nie będzie produkował wszystkiego jak leci, to firmy nie będą robiły nieprzemyślanych zamówień
- większa uwaga będzie zwrócona na moduły używane albo na naprawy, upgrade, itp.
- do łask wróci optymalizacja, a producenci nie będą mieli wyboru, tylko w pewnych wypadkach będą musieli przedłużać wsparcie (to pokazał już Samsung)
Problemy z produkcją w końcu spowodują, że oferta będzie bardziej przemyślana i dopracowana. I oczywiście, może pojawią się (sczególnie początkowo) spekulacje na cenie albo wykupywanie na pniu tego co jest, w końcu jednak ludzie przyzwyczają się do nowej normalności, bo nie będą mieli wyboru.
Tak powinna wyglądać sytuacja idealna, jestem jednak realistą i wiem, że ona jednak nie nastąpi...
Zastanówmy się teraz nad kilkoma typowymi urządzeniami. Zacznę od laptopów.
W przypadku systemów z Intelem mamy chipset, w którym na ARM‑ie hula sobie Intel ME. Do tego dochodzi chipset, taki jak np. HM370 z obsługą 14 (słownie: czternastu) portów USB i 4 portów SATA, jak również zintegrowaną kartą LAN.
Przeglądałem sobie ostatnio np. recenzję Dell Precision 5550 i wyszło tam, że w trybie Off pobierane jest z baterii 0.14 W, a w trybie standby 1.8 W.
Moje bardzo proste pytanie: gdzie energia ta wypływa, i dlaczego marnowana jest na niepotrzebne bajery? (wiem, wiem, że 1W czy 2W to w sumie mało, ale...) I wreszcie dlaczego u licha ciężkiego nie możemy w BIOS / UEFI ustawić limitów energetycznych ? (np. chwilowy max. tyle i tyle, długotrwały tyle i tyle)
W lapkach z Ryzenem jest dosyć podobnie - wspomnijmy tylko AMD Platform Security Processor i użycie tych samych chipsetów co w desktopie.
No i na końcu dochodzą jeszcze wentylatory, które swoje mA jednak biorą.
Jeżeli mam być szczery, to pasywne chłodzenie MacBook Air i usunięcie różnego rodzaju naleciałości x86 to rzecz, o której będziemy pamiętać przez lata. Myślę, że problemy wieku dziecięcego (np. personalization error przy odwarzaniu systemu czy kompatybilność) zostaną przezwyciężone, a wtedy dla wielu inne marki staną się niewidoczne. Oby tylko nie było to związane z efektem gotowanej żaby i żeby udało się uruchomić inne systemy na tym sprzęcie... swoją drogą, ile TBW ma wewnętrzny SSD w M1 i jak dużo zapisów do swap jest wykonywane w lapkach z 8GB RAM?
Drugą ciekawą kategorią urządzeń są komórki - po dosyć dobrych i tłustych latach przyszedł czas na bezsensowną zabawę w dziurawienie obrazu, zakrzywanie krawędzi i inne tego typu pomysły... Ludzie jakoś to racjonalizują, ale nie jest to specjalnie dobre... Trend został trochę zatrzymany (na szczęście widać to z 5G i powrotem do prostych ekranów), ale... czy potrzebujemy kolejnych wydań Androida? Skoro jest Treble, to czy telefony nie mogłyby dostawać naprawdę normalnej instalacji OS?
I wreszcie tablety, w których nikt nie daje IP67. Może sytuacja na świecie to zmieni?
Myślę, że to doskonały czas na dopracowane implementacje pomysłów typu stacja dokująca do telefonu (kadłubek z ekranem, klawiaturą i baterią do włożenia telefonu) czy obliczenia w chmurze (np. kupujemy laptopa i wynajmujemy 100 rdzeni na minuty). Wiem, że to jest, ważne, żeby było dopracowane.
Tak się też zastanawiam, że przez ostatnie lata słychać było tylko o tym, że kolejna wersja czegoś tam jest szybsza, lepsza, a... tego nie było widać. Gdyby tak policzyć te wszystkie obietnice związane chociażby z Androidem w wersji zubożonej, to aż dziwne, że nie ma go wszędzie.
Powiem to wprost: postęp jest dobry, ale z drugiej strony ludzie nie muszą grać w 8K czy pisać tekstów na sprzęcie z 32GB RAM.
Tyle ode mnie. Przypominam, że to blog.