MENska decyzja
Powraca temat edukacji - uwielbiam go, doprawdy. Stary artykuł: http://www.tvn24.pl/-1,1711356,0,1,men-zada-e_podrecznikow,wiadomosc.h... - uwaga tvn24 - nie każdy może to zdzierżyć.
MEN żąda aby zamiast papierowych książek publikowano e‑booki. Ponownie ministerstwo zaskakuje nas takim posunięciem... o nie, wróć. Nas nie zaskakuje. My tego chcieliśmy już od dawna. Zaskakuje wydawców podręczników, którzy zarobią dużo mniej (a może więcej, hm?). Och jak mi przykro i żal wydawców - niech spłoną w piekle chamy!
Ale co to? Wydawcy podnieśli głos, że jak im źle. Jak im niedobrze. Jak im straszno! Rodzicie będą piracić ich w pocie czoła wydane podręczniki. Szok. Do tego skarżą się, że dojdą nowe opłaty i dla rodziców będzie jeszcze drożej.
Tylko że...
Podręczniki w formie e‑booków są już dostępne na naszym rynku. Serio. Wiem, ciężko w to uwierzyć - sam miałem problemy. Niestety tutaj widać pomysłowość firm, które już takie coś wprowadziły: e‑booki kosztują zaledwie 2‑3 zł mniej niż wersje papierowe. No chyba że ściągacie pirata z chomika - jakkolwiek to zabrzmiało.
Noż ku...
Spora cześć aktualnych ePodręczników to tylko wersje "e", bez możliwości zakupienia formy papierowej - chyba, że sami sobie wydrukujemy. O dziwo, te egzemplarze są niezwykle tanie, gdyż są docelowo projektowane i pisane pod platformę czytnikowo-internetową więc mniej osób musi na nich zarobić.
Czy wymuszenie wydania e‑booka do papierowego podręcznika polepszy sprawę? W założeniu tak i jestem bardzo szczęśliwy, że MEN dąży do bardzo dobrego rozwiązania wprowadzając nas i nasze dzieci przyszłość. W praktyce...
Problem leży w tym, iż wydawnictwa będą chciały zabezpieczyć swoje ePodręczniki - co uważam za słuszne - i będą kombinowały jak koń pod przysłowiową górkę. Wymyślą nowe formaty, które odczytać będzie można jedynie na jednym specjalnym czytniku e‑booków z ekranem LCD. Dobra, nawet ok. Nie jest źle.
Drugie wydawnictwo tymczasem wymyśli swój system zabezpieczeń odczytywalny jedynie na swoim czytniku...
Dlaczego o tym piszę - bo chce zwrócić uwagę na pewną prawidłowość i uczulić was na rozróżnienie sprawców całego zamieszania. MEN chce dobrze i to co wymyśla ma sens, istnieje techniczna możliwość wprowadzenia tańszych ePodręczników - ministerstwo nie jest więc problemem.
Wydawnictwa chcą zarobić kupę kasy tak jak każdy inny – o tu jest problem.
Oczywiście, możemy jęczeć na Ministerstwo, że jego pomysły są o kant czterech liter rozbił, ale trzeba ruszyć tego stetryczałego molocha jakim jest szkolnictwo polskie i trzeba to zrobić szybko. Jęcząc i będąc ostrożnym nigdy tego nie zrobimy.
Co z tym fantem możemy zrobić my, maluczcy? Poza posiadaniem nadziei, że ktoś w MEN ogarnie całość i nałoży rozsądne restrykcje, które uniemożliwią chore praktyki wydawców? Nic. Czekać i patrzeć co się dzieje a w międzyczasie kupić sobie i dziecku Kindla a następnie dołączyć do grana fanów czytników.
Swoją drogą: "W nowelizacji rozporządzenia resort chce także ograniczyć wydawanie co roku nowszych wersji podręcznika, które nie różnią się zasadniczo od wersji poprzedniej. Jeżeli nowy podręcznik nie zmienił się w części większej niż 20 proc. objętości, wówczas wydawca uzyska możliwość dopuszczenia go do użytku szkolnego dopiero po trzech latach."
Genialne! Nareszcie!
Szkoda tylko że co roku będą wymieniać zdjęcia i przepisywać 25% podręcznika w nowych słowach ale o tej samej merytorycznej zawartości... przynajmniej ja bym tak zrobił na ich miejscu.
:(