Perypetie z serwisem firmy Samsung - część 1
29.05.2012 19:23
Samsung na targach Mobile World Congress 2012, które odbyły się na przełomie lutego i marca przedstawił dwa nowe modele telefonów. Jeden z nich to Samsung Galaxy mini 2, którego posiadaczką stała się desert13 ;) W tej cenie jest to bardzo dobry wybór: 800MHz procesor, 512MB RAMu oraz 4GB wewnętrznej pamięci. Typowy damski telefon, jakim nazywany był już mój ACzE. Wszystko chodzi płynnie. A właściwie chodziło do dziś.
Na wyświetlaczu pokazała się prośba o instalację aktualizacji. Aktualizację więc jak wzorowa użytkowniczka smartfona desert13 przeprowadziła. Ze względu na dość późną porę telefon podłączyła do ładowania i zostawiła go „do jutra”. Rano jednak obudził mnie przeraźliwy wrzask „Co się stało?” Na wyświetlaczu pojawiły się żółte literki z logiem androida w tle informujące o błędzie. Niestety aktualizacja najprawdopodobniej się nie powiodła. Mało tego – wyświetlacz posiadał białą kreskę wzdłuż całego ekranu – pomyślałem, że pewnie podczas aktualizacji nie powiodło się skalibrowanie ekranu czy coś takiego. Po kilu próbach uruchomienia telefonu postanowiłem oddać go do serwisu. Miałem wątpliwy zaszczyt stanąć w progach serwisu firmy w Gdańsku (tymczasowo adres oraz nazwę zachowam dla siebie). Pan poinformował mnie, że telefon to on co prawda może przyjąć na gwarancję ale wymiana wyświetlacza będzie mnie kosztować 180zł. Jak uszkodził się wyświetlacz przez noc? Nie mam pojęcia. Desert13 również. Jak Pan stwierdził pęknięcie wyświetlacza, pomimo tego, że na telefonie nie widać nawet rysy? Nie rozebrał go, a właściwie nawet dobrze do ręki nie wziął a już stwierdził, że wyświetlacz jest pęknięty. Nie uszkodzony, tylko pęknięty.
Po kilkuminutowej wymianie zdań, stwierdziłem, żeby zrobili chociaż soft. Jeśli to na pewno wyświetlacz udam się do innego serwisu, bo „kiedyś gdzieś coś czytałem”, że Samsung miał problemy z wyświetlaczami w smarftonach (niestety do popołudnia źródła nie znalazłem ;) ). Przed wyjściem z serwisu zapytałem się jednak o czas realizacji naprawy. Wgranie nowego oprogramowania będzie trwać 1 tydzień. Zdębiałem. Ja rozumiem, klient gwarancyjny – obsługiwany na koszt Samsunga, ale tydzień wgrywać oprogramowanie? Gdyby przysłali mi ten telefon w częściach z Chin to chyba szybciej bym go złożył sam (tak, wiem prawo konsumenta… 14 dni, ale antyreklamę robią sobie świetną). Zdecydowałem się zostawić telefon. Mimo wszystko nie mam czasu latać po serwisach. Ale… osoba, odbierająca ode mnie telefon zabrała mi dowód zakupu. Usilnie wmawiała mi, że jest to jej dowód zakupu, bo przecież telefon to Samsung, a oni są ich autoryzowanym serwisem. Ale… [item]Zgodnie z ustawą bla, bla, bla… oni mogą sobie zrobić tylko kopię tego dowodu zakupu.[/item][item]Nawet jeśli, chcieli by zabrać dowód zakupu, to jaki „ich dokument”? Oni są tylko autoryzowanym serwisem.[/item][item]A nawet gdyby mieli w imieniu firmy Samsung ten dowód zakupu przejąć, to telefon nie był zakupiony bezpośrednio w firmie Samsung! Samsung jest producentem, ma swoich re‑selerów, dystrybutorów, sprzedawców… Sam Samsung i tak nie mógłby tego dokumentu mi odebrać![/item] Jakim więc prawem pracownik serwisu koniecznie potrzebował mój dowód zakupu? A przede wszystkim po co? Po kilkuminutowej rozmowie z kolegą pracownik zdecydował się jednak zrobić sobie kopie.
Oczywiście zastępczego telefonu nie dostałem, bo po co mi… Na Nokie narzekałem, ale ich serwisem nigdy nie byłem tak zdegustowany. Błąd oprogramowania załatwiany w ciągu jednego dnia roboczego. Błędy mechaniczne naprawiane w ciągu kilku dni (3‑4). No i telefon zastępczy też zawsze był.
To początek opisu moich przygód z serwisami. Zacząłem od sprawy najświeższej, jej kontynuacji wypatrujcie za około tydzień – czyli po oczekiwanym terminie powrotu telefonu do torebki desert13. Kolejną sprawą serwisową czekając na wpis na bloga są pamięci GoodRAM…