Huawei P30 Lite - średniak o potencjale fotograficznym?
Huawei kiedyś robił średniej jakości telefony. Średnio wyglądające, bardzo średnio działające i z bardzo średnim oprogramowaniem. Było to jednak kilka lat temu. W ostatnim czasie ze zdumieniem się przyglądałem wynikom sprzedaży producenta i stwierdziłem, że chyba zaczęli robić całkiem niezłe telefony ze średniej i wyższej półki. No cóż, żeby to ostatecznie zweryfikować zażyczyłem sobie do testów którąś z P30'tek. Dostałem P30 Lite.
Ale musicie coś wiedzieć. Jestem użytkownikiem iOS. Nigdy nie lubiłem Androida i nigdy nie udało mi się go zbyt długo używać. Na początku miałem Windowsa. Kiedy okręt zatonął, poszedłem do sklepu z jabłkami. Dlatego wpis będzie raczej z odległej perspektywy.
Zestaw
Co dostajemy? Zgrabne pudełko, telefon, kabel USB typu C i co ważne, szybką szybką ładowarkę 18W, co po sprawdzeniu nie jest wcale takim standardem, jak mi się wydawało (a żałość Apple w tym aspekcie z grzeczności pominę). Dostajemy też słuchawki.
Wygląd zewnętrzny
Pierwsze wrażenie po odpakowaniu - cóż oni mi dali za kolor? "Peacock blue", jak się okazało. To nie jest stonowana barwa, raczej dość wyróżniająca się. Średnio mi pasuje taki agresywny kolor, aczkolwiek wersja czarna naprawdę przypadła mi do gustu. Tył zbiera trochę odcisków palców, ale znów nie jakoś dramatycznie - łatwo je poza tym usunąć. Z przodu mamy jedynie "łezkę" na aparat, z tyłu aparaty oraz czytnik linii papilarnych. Moduł fotograficzny wystaje niestety znacznie, ale mam wrażenie, że do pryszczatych telefonów wszyscy się już przyzwyczaili. Ja w dalszym ciągu nie mogę. A kiwanie się leżącego na biurku telefonu pogłębia moją nerwicę.
Specyfikacja techniczna
- Procesor: Kirin 710 (4 rdzenie 2.2 GHz A73 + 4 rdzenie 1.7GHz A53)
- Układ graficzny: Mali-G51-MP4
- Pamięć RAM: 4GB
- Pamięć wbudowana: 128GB
- Typ ekranu: Dotykowy IPS
- Przekątna ekranu: 6,15"
- Rozdzielczość ekranu: 2312x1080
- Łączność: 4G LTE+, WiFi, Bluetooth, NFC, GPS, A-GPS, GLONASS, Beidou
- Złącza: USB 2.0 typu C, czytnik kart pamięci wspólny z drugim gniazdem nanoSIM, wyjście słuchawkowe (TAK!)
- Bateria: Li-poly 3340 mAh
- System: Android 9.0 Pie
- Aparat: 48+8+2 Mpix tył, 24Mpix przód, lampa błyskowa wbudowana
- Rozdzielczość wideo: 1080p
- DualSIM
- Wymiary: 152,8x72,7x7,4mm
- Waga: 162g
- Kolor: Peacock blue
- Wyposażenie: Żyroskop, magnetometr, czujnik światła, czujnik zbliżenia, czytnik linii papilarnych, skaner twarzy, QuickCharge, USB OTG
Ekran
Wyświetlacz jest moim zdaniem jedną z mocniejszych stron tego telefonu - cienkie ramki, dobry kontrast i nasycenie kolorów i wysoka rozdzielczość - 2312x1080, duże zagęszczenie pikseli (442 ppi) powoduje, że naprawdę przyjemnie mi się na niego patrzy. System dodatkowo posiada dwa predefiniowane ustawienia barw - normalne oraz wyraziste (te drugie ustawione są domyślnie), oraz ręczne ustawienie temperatury barw (również z możliwością ustalenia godzin, w jakich będzie się zmieniać). Widoczność w słońcu również jest bardzo dobra.
System ma możliwość zmiany rozdzielczości ekranu na niższą w celu oszczędzania energii. Zawartość na ekranie jest wówczas lekko rozmyta.
Łączność
Tu mamy raczej standard - dwuzakresowe WiFi ze standardem AC, Bluetooth, NFC, pełne spektrum 3G i dość żwawe LTE wysokiej kategorii - to ostatnie w szczególności jest odczuwalne, bo gdzie mój dotychczasowy telefon ze "zwykłym" LTE osiąga w Orange około 30Mb/s, Huawei w tych samych warunkach osiąga 70‑80Mb/s. Stabilność połączenia i zasięg oceniam również dość dobrze. Nie stwierdzono w trakcie testów problemów z żadnym z modułów łączności.
Dźwięk
Głośnik telefonu jest monofoniczny i niczym się nie wyróżnia. Do jakości rozmów telefonicznych nie mam zastrzeżeń, głośnik jest głośny i przenosi dość szeroki zakres pasma.
Bardzo mile zaskoczyła mnie obecność złącza minijack - pierwszy raz wsiadając do samochodu bez bluetooth z tym telefonem, złapałem za przewód minijack, po czym pomyślałem, że pewnie nie będę miał go gdzie podłączyć. W imię nowoczesności. Miło się zaskoczyłem i fajnie, że jeszcze się to praktykuje.
Do telefonu są również dostarczone słuchawki typu "pchełki" z mikrofonem. Rozmawia się przez nie dobrze, ale raczej nie nadają się do słuchania muzyki.
Ogólnie telefon średnio w ogóle nadaje się do słuchania muzyki, bo jest dość cichy. Gdzie Huawei ma maksimum głośności, tam na iPhonie 5S mam jeszcze zapas jakichś czterech - pięciu kresek. O ile małe słuchawki dokanałowe jeszcze dadzą radę, tak dużych słuchawek nausznych typu Creative Aurvana Live ten telefon po prostu nie jest w stanie zasilić.
Zabezpieczenia
Odblokować urządzenie możemy za pomocą odcisku palca, rozpoznawania twarzy oraz kodu. O ile do szybkości oraz dokładności działania czytnika linii papilarnych nie mam zastrzeżeń - działa on szybko, nie zniechęca się brudnym lub tłustym paluchem, tak rozpoznawanie twarzy działa dobrze tylko w dość dobrych warunkach oświetleniowych i dość statycznych sytuacjach. O ile nie przeszkadzają mu okulary, tak trudności sprawia mu odblokowywanie telefonu w ruchu oraz w pogorszonych warunkach oświetleniowych. W ciemnym pomieszczeniu bez oświetlenia sztucznego lub słonecznego praktycznie przestaje działać. W porównaniu do rozpoznawania twarzy znanego z nowszych smartfonów z iOS niestety są to lata świetlne przepaści. Poza tym, błyskawiczna reakcja na odcisk w porównaniu do dość różnie działającego rozpoznawania twarzy skutecznie wyrobiła nawyk odblokowywania właśnie za pomocą odcisku.
System i wydajność
To, co najbardziej interesowało mnie w świetle tego testu, to ogólna wydajność urządzenia oraz system w wariacji EMUI. Ze wszystkich przeróbek Androida w historii świata, najmniej lubianą przeze mnie jest odmiana MIUI (fani bardzo tanich, chińskich smartfonów mogą sobie ulżyć w komentarzach) oraz EMUI. W zasadzie jedyna odmiana Androida, z jaką nie miałem ochoty się zastrzelić, to był względnie czysty Android znany chociażby ze smartfonów Motoroli, Pixeli czy programu Android One. Wszystko inne jawi mi się jako przeładowane bezguście z próbą forsowania rozwiązań, których nie chcę. Swoją opinię argumentuję tym, że MIUI jest dla mnie wątpliwe estetycznie i przeładowane absolutnie-wszystkim-czym-tylko-się-da. Android w wykonaniu Huawei natomiast zawsze jawił mi się jako trochę mniej przeładowany, ale wolny, toporny i estetycznie nijaki, lecz było to w czasach, gdzie smartfony za półtora tysiąca złotych zatrzymywały aplikację Alarm. Te mroczne czasy na szczęście już minęły (chyba).
Zacznijmy może od ekranu głównego. Domyślnie bliżej mu do iOS, niż czystego Androida, ze względu na brak rozdziału wszystkich aplikacji od ekranu głównego. Można to jednak zmienić.
Możemy również modyfikować siatkę aplikacji, jak i uruchomić tryb prosty, gdzie ilość informacji zostaje ograniczona, a elementy interfejsu powiększone.
Bardzo podoba mi się, że od pewnego czasu istnieje możliwość usunięcia tych strasznych przycisków ekranowych i że dopuszcza się możliwość nieużywania trójkątów, kółeczek i kwadracików na rzecz sterowania chociażby za pomocą gestów. Mamy tu zatem prosty system, gdzie palec przeciągnięty od lewej krawędzi w prawo oznacza powrót, palec od dołu do góry wraca do głównego menu, a palec od dołu do góry, ale przytrzymany na górze wyzwala aktualnie aktywne aplikacje. Genialne w swojej prostocie i właśnie tak chcę nawigować w Androidzie. Zatrważające jest, że zostało to wprowadzone dopiero w wersji dziewiątej. Niestety trzeba się nauczyć dość precyzyjnie wykonywać gest powrotu, bo często telefon go nie rozpoznaje. Trochę to też kwestia rozmiarów telefonu - łatwiej było nawigować gestami na telefonach pięciocalowych.
Nad ogólnym stanem telefonu czuwa coś w stylu centrum akcji z systemu Windows 10, gdzie możemy oczyścić pamięć podręczną, zarządzać połączeniami, baterią, czy wbudowanym Avastem. Choć do oprogramowania antywirusowego na smartfonach mam stosunek dość prześmiewczy, tak może obecność tego skanera powstrzyma użytkowników od instalowania kolejnego bezużytecznego zapychacza na swój drogi smartfon.
Dla fanów personalizacji swojego Androida poprzez launchery i inne dziwne rzeczy producent zainstalował moduł motywów, gdzie możemy przebierać w różnych mniej lub bardziej stosownych stylistycznie zmianach w interfejsie telefonu.
Aż przypomniały mi się czasy pobierania motywów na telefony Sony Ericssona.
Dostępna jest również na wzór tapet Bing z Microsoftu aplikacja serwująca nam różne tła ekranu blokady i ekranu głównego.
Dla osób chcących podwójnie zabezpieczyć swoją kolekcję memów lub zabezpieczyć przed niepowołanym dostępem aplikacje, dostajemy moduł szyfrowania danych oraz możliwość wydzielenia prywatnej przestrzeni chronionej dodatkowym hasłem.
Jeśli chodzi o aspekty wizualne, EMUI średnio mi się podoba. Twórca ikon systemowych aplikacji od producenta mam wrażenie wzorował się na ikonkach z Samsunga Avili.
Chińskie wariacje Androida po prostu nigdy mi się nie podobały. Coś zawsze mi nie grało. Z ikonami, kolorystyką, czcionkami. Zawsze wolałem pod tym względem czystego Androida.
Problem z EMUI mam jednak inny, wykraczający poza walory estetyczne i który jest całkowicie nieznany użytkownikom iOS czy świętej pamięci Windows Phone. Mowa tutaj o dublowaniu rozwiązań fabrycznych z Androida i wprowadzaniu niepotrzebnego chaosu. Dysk Google? Wprowadźmy swoją chmurę. Kopia zapasowa? Zbackupujmy się jeszcze w Chinach. Google Play? My chcemy mieć swój sklep. Android-power-userzy zaraz zaczną mnie prostować, że przecież to dobrze, że jest wybór, że czysty system nie zapewnia wszystkich niezbędnych funkcji i takie tam. Ale dla mnie taki poziom chaosu od razu po wyciągnięciu telefonu z pudełka jest po prostu nie do przyjęcia. Bo zamiast 20 aplikacji mamy 35, z czego każda zadaje po 10 pytań przy pierwszym uruchomieniu telefonu. Przeciętny użytkownik nawet nie wie w tej sytuacji z czego tak naprawdę korzystać i czemu mamy to w telefonie . Nie chodzi nawet o wydajność, bo ten problem już minął - telefon się raczej tymi dodatkowymi aplikacji nie przejmie. Chodzi po prostu o niepotrzebny bałagan. Dlatego tak obstaję przy swoich sądach przy czystym Androidzie. Albo nawet nie do końca czystym. Taka Motorola pokazuje, że można zaingerować dość mocno w Androida zapewniając mu dodatkowe funkcje, nie dewastując go przy okazji.
Skoro mowa już o wydajności, to nie mam się zbytnio do czego przyczepić. Po prostu telefon w moim codziennym, dość intensywnym użytkowaniu nie sprawiał żadnych problemów wydajnościowych. Wszystko działa płynnie i błyskawicznie. Zdarzały się mikro-przycięcia, ale trwały ułamki sekund i mam wrażenie że były spowodowane procesorem, w które telefon jest wyposażony. Wydajność telefonu jednak zdecydowanie na plus. Wykrzaczył się raz czy dwa Messenger. Ale tam się ciągle coś krzaczy.
Podsumowując, z EMUI pomijając ambiwalentne odczucia estetyczne i zdublowane rozwiązania, na które nie mam ochoty, korzysta mi się dobrze. System działa płynnie, funkcje dodatkowe, które wprowadził Huawei na ogół są przydatne. Oprócz oczywiście tych, które już w Androidzie są, a każdy producent chce mieć swoje. Na ogół aplikacje jednak dają się odinstalować.
Bateria
Biorąc pod uwagę moje typowe użytkowanie, w co wchodzi Messenger, Chrome, bardzo dużo Spotify, mapy i sporadycznie jakieś wideo (Netflix, YouTube), telefon może u mnie pracować przez trzy pełne dni przy bardzo sporadycznym użytkowaniu, dwa pełne dni (średnio po 16‑18 godzin) przy użytkowaniu średnim oraz półtora dnia przy użytkowaniu intensywnym. Przykładowy wynik przy odłączeniu telefonu o 6:30 rano i dość żwawym jego użytkowaniu przez cały dzień:
Z jednej strony, biorąc pod uwagę aktualne standardy rynkowe, to szału nie ma - bez problemu znajdziemy (nawet znacznie tańszy) smartfon z lepszymi czasami pracy bez gniazdka elektrycznego. Z drugiej strony, mnie jako użytkownika małego telefonu z iOS i tak imponuje cokolwiek, czego nie trzeba podłączać przed 18:00 czasu lokalnego do gniazdka.
Aparat
Mamy tutaj aparat robiący zdjęcia w trybie automatycznym o rozdzielczości 16Mpix, a w trybie profesjonalnym o pełnej rozdzielczości 48Mpix. Mamy bardzo rozbudowaną aplikację aparatu, sztuczną inteligencję poprawiającą zdjęcia w zależności od tego, co się na tym zdjęciu znajduje oraz szereg innych opcji fotograficznych.
Jaki aparat jest - każdy widzi - po zdjęciach. Trochę na swoje potrzeby zrobiłem sobie porównanie z aparatem telefonu pod ręką - sześcioletniego już iPhone'a 5S. Pierwsze zdjęcie zrobiono Huaweiem, drugie iPhonem. Zdjęcia zostały wykonane na ustawieniach fabrycznych tj. tryb auto, domyślne opcje włączone (AI w Huawei, HDR w iPhone)
Co mi się podoba:
- Ekran
- Szybki i niezawodny czytnik linii papilarnych
- Płynność pracy
- Szybka ładowarka w zestawie
- Obecność gniazda słuchawkowego
Co mi się nie podoba:
- Ciche wyjście minijack
- Niepotrzebny bałagan w EMUI
- Słabo działające rozpoznawanie twarzy
Neutralnie:
- Długość pracy na baterii
- Jakość zdjęć
Wniosek
Przez około 2 tygodnie używałem P30'tki jako swój główny smartfon i nie narzekałem. Moje największe obawy stanowiła szybkość i stabilność działania, jednak nie było z tym żadnego problemu. Zaskoczyła mnie responsywność telefonu jak i bardzo dobry ekran. Nie było problemu z przyzwyczajeniami z iOS - mam z resztą wrażenie, że EMUI próbuje się do niego upodobnić.
Nie wiem za bardzo co sądzić o jakości zdjęć - z jednej strony nie są one złe. Z drugiej jednak sądziłem, że będą znacznie lepsze. Jak na smartfon, który wręcz krzyczy, że jest fotograficzny i chce wstawiać w zdjęcia swój znak wodny, to spodziewałem się czegoś lepszego. No ale nie można mieć wszystkiego. Przynajmniej nie w smartfonie za około 1400 zł.