Intel NUC vs śmiercionośny obraz
Po napisaniu poprzedniego wpisu nt. NUC‑a udało mi się nim pobawić jeszcze tylko kilka chwil, zanim ubrany w kombinezon pan mi go zabrał. Moje wstępne odczucia co do NUC‑a widzieliście we wpisie wcześniej, ale udało mi się zebrać kilka dodatkowych informacji.
Przede wszystkim sprawdziłem, czy działa funkcja robienia zrzutów ekranu w konfiguratorze podsystemu UEFI (bo nie mam serca nazwać tego BIOS-em) - działa.
O samym Visual BIOS już wspomniałem, że jest fajny i fajnie wygląda, ale najciekawsza w nim jest opcja wyszukiwarki - nie trzeba już szukać mozolnie odpowiedniej opcji, wystarczy wpisać czego się szuka. Niczym w Windows.
Znalazłem opcję zarządzania pracą wiatraczka, na który narzekałem poprzednim razem. Ustawiłem opcję "quiet". I nie wykonałem tym razem żadnych testów, ale z mojego subiektywnego wrażenia - nic się nie zmieniło. Może pracował nieznacznie wolniej, może wolniej wchodził na wysokie obroty, ale nadal był tak samo denerwujący.
Brakuje mi też - skoro patrzymy biznesowo - jednej fajnej funkcji, jaką oferuje Intel - vPro. vPro pozwala na dostęp do komputera, jego zdalne włączanie, przekierowanie konsoli, a nawet wbudowany sprzętowy VNC i jest super rozwiązaniem, kiedy administrujemy setkami komputerów. Ja mam w domu co prawda dwa, ale też używam ;‑) NUC niestety vPro nie posiada.
Najważniejsze, czego jednak "dokonałem", to obejrzenie NUC‑a wszerz i wzdłuż. Po otwarciu tego mikroskopijnego pudełka pojawia się miejsce na umieszczenie dysku 2,5", o którym wspomniałem, który może nadać się jako magazyn na dane. Choć 300 GB dysku SSD, który był wewnątrz, to również nie jest mało, o tyle niektórzy mają znacznie większe potrzeby.
Widać też, że dostarczony egzemplarz ma dysk opisany jako "próbka inżynieryjna". Pamięć operacyjna jest w wersji DDR3L w rozmiarze SO‑DIMM, o czym warto pamiętać przy rozbudowie, bo się na to sam natknąłem - literka "L" oznaczająca "Low Voltage" ma niestety bardzo duże znaczenie, bo wersja bez L nie działa ;‑)
Wkładając dwa pendrive do komputera miałem również problem, że jeden nie pozwalał wejść drugiemu, bo porty USB są dość blisko siebie, a reklamowy pendrive szeroki. W przypadku innej miniaturki - Maka Mini - porty USB są umieszczone z tyłu pionowo - w NUC chyba też było by lepiej tak zamontować, może zmieściłoby się ich więcej?
Ale idźmy do sedna! Czym jest tytułowy śmiercionośny obraz?
Jak wiecie, pracuję ucząc studentów. Aby nauczyć studentów programować i ogólnie zapoznać z różnymi systemami informatycznymi i narzędziami, komputery umieszczane w pracowniach informatycznych muszą spełniać wiele różnych zadań. Jest tam przecież i MongoDB, MySQL, PostreSQL, Oracle, MSSQL, jest i Eclipse, i Netbeans i Visual Studio. Są programy do grafiki trójwymiarowej i do analizy sygnałów elektrycznych w mózgu. Jest emulator Androida i Windows oraz jakieś małe różne zabawki w rodzaju kompilatorów tego czy owego.
A do tego, trzeba zadbać jakoś o to, żeby studenci nie napsuli specjalnie niczego - u mnie w pracy jest to realizowane przez lokalny profil obowiązkowy, który przy każdym starcie zasadniczo powoduje utratę zmian w profilu (czyli w plikach użytkownika). Plus ograniczenie uprawnień, aby nic nie mieć możliwości zmienić. Na Linuksie (bo komputery w pracowniach mają zarówno system Windows, jak i Linux) jest to realizowane w podobny sposób, przez przywracanie profilu studenta.
Nadmiar oprogramowania, w połączeniu z takimi dość męczącymi dla komputera operacjami, powoduje, że start komputerów, niektórych, jest koszmarnie powolny. Na domiar złego obraz Windows jest w postaci pliku VHD, co jeszcze może dodatkowo go spowalniać. Stąd Windows 10 na jednej z sal potrzebuje ponad 5 minut aby wystartować od "zera" do poziomu zapewniającego pracę, a przy okazji często pokazuje czarny ekran i niezbyt wiadomo co się dzieje. Jak NUC poradzi sobie z takim zadaniem?
Umieszczenie obrazu na komputerze było nieco skomplikowane, bo musiałem się wyzbyć UEFI, ale jest to prosta opcja w Visual BIOS-ie. Ale przez kilka minut kombinowałem, czy może jednak zadziała mój obraz w trybie UEFI - nie chciał. A wydawało mi się, że kiedyś działał na jednym z tabletów. Potem tylko skopiowanie, uruchomienie i zadziałał bez problemu bez UEFI. Wyłączenie UEFI na rzecz "legacy boot" to jedna z pierwszych rzeczy w konfiguracji nowych komputerów, które czasami przychodzą.
Nastawiałem się na kilka minut czekania. NUC uruchomił konto studenta w ciągu około 30 sekund. Nigdy jeszcze nie widziałem, aby ten przeklęty obraz startował tak szybko.
Notabene, później, kiedy przygotowywałem NUC‑a do wysyłki z powrotem, wrzuciłem na niego czysty system Windows 8.1. Który startował dosłownie w kilka sekund, na tyle krótko, że nawet "kółeczka" na ekranie ładowania prawie się nie zdążały pojawiać.
Ja jestem przyzwyczajony do szybkości SSD, ale jednak klasa tego konkretnego dysku Intela w porównaniu do mojego Samsunga z linii "ekonomicznej" jest nie do porównania. Oczywiście wpływ "czystego" systemu też jest wyraźnie widoczny.
A aplikacje? Śmigają, bezproblemowo. Próbowałem męczyć także pracą w wielu naraz, ale radził sobie bez przycinek i zbędnego oczekiwania.
tl;dr
Czy zatem NUC spełnił by wymogi dziwnego biznesu, jakim jest uczelnia?
Tak i nie.
Tak - jest super. Działa szybko. Każdy program, którym próbowałem go zamęczyć, ze standardowego zestawu oprogramowania używanego na studiach, działał jak powinien i bez problemów.
Nie - bo jest drogi. 2000 zł bez RAM i dysku. Sam ten dysk SSD kosztuje straszne ~600 zł,. a ma "tylko" 360 GB - a tutaj ja mam 100 GB obraz z Windows 7. I 100 GB obraz z Windows 10. I 100 GB obraz z OpenSUSE... Więc nawet nie mogę wybrać tańszego/mniejszego. Czy ma w przypadku sali laboratoryjnej jakieś specjalne przewagi nad "zwykłym" komputerem?
Mogę go umieścić za monitorem na dostarczanym uchwycie VESA. Super. A jak go studenci będą włączać? Na zdjęciach widać, gdzie jest przycisk zasilania, więc widać, że wyląduje z tyłu. Już mamy takie komputery - wspomniane Maki Mini. Też trzeba macać gdzie to się włącza. A jak wetknąć coś do USB, kiedy komputer jest z tyłu? Tak samo jak w przypadku Maków - wyprowadzić chyba trzeba przedłużki.
Podsumowując, mam bardzo mieszane uczucia co do NUC‑a. Jest świetnym komputerem i dowodem na to, że w małej objętości jesteśmy w stanie upchać komponenty wystarczające do większości prac z komputerem. Pytanie pozostaje - czy jesteśmy skłonni za to tyle zapłacić? Oraz, czy naprawdę tak mały rozmiar jest nam potrzebny?