Xiaomi Mi Band — recenzja
30.12.2015 21:00
Od jakiegoś czasu używam opaski Xiaomi Mi Band. Produkt przypadł mi do gustu, gdyż kosztuje jedyne 60‑70 złotych i może mierzyć kroki, kontrolować sen (jego jakość, długość czy obecną fazę) oraz wysyłać powiadomienia o działaniach w telefonie (SMS, telefon, Facebook czy Messenger). Brzmi pięknie, prawda? Lecz czy tak jest naprawdę? Postanowiłem to sprawdzić.
Opaskę otrzymujemy w skromnym, tekturowym pudełku. W środku znajdziemy jedynie opaskę w kolorze czarnym, rdzeń Mi Band oraz specjalny kabel USB do ładowania naszego urządzenia. Instrukcja też jest, jednak jest napisana... w języku chińskim. Tylko. I chciałbym jeszcze przeprosić za jakość zdjęć, ale aparat mi się zepsuł i byłem zmuszony wykonać zdjęcie starą kamerką.
Konfiguracja jest bardzo prosta, wystarczy połączyć się z opaską przez Bluetooth, a następnie uruchomić aplikację Mi Fit. Ja akurat mam na telefonie system Windows 10 Mobile, więc używam aplikacji Bind Mi Band. Jeśli macie Lumie, to zapewniam Was że opaska także spisuje się świetnie i warto w nią zainwestować. Nie miałem okazji przetestować aplikacji na urządzenia z Androidem, gdyż takowego nie posiadam. Gdy już uruchomimy aplikację, uruchamia się proces parowania z opaską. Gdy zaczną migać lampki na obudowie Mi Banda należy go po prostu dotknąć kilka razy. I gotowe! Nasza opaska gotowa jest do pracy.
Teraz coś o samej opasce. Jest z wykonana z silikonu. W oryginalnych produktach rdzeń trzyma się solidnie i nie wypada. Z doniesień wynika jednak, że w podróbkach opasek występuję ten problem, że rdzeń wypada ze środka i łatwo go zgubić. Więc, nie polecam. Ale oryginalna opaska jest bardzo wygodna, po założeniu nie czujemy abyśmy mieli cokolwiek na ręce - to naprawdę duża zaleta.
Jeśli chodzi o baterię, jest naprawdę wytrzymała. Trzyma 20‑30 dni na jednym ładowaniu (według danych producenta). Ja swojego Mi Banda ładowałem ostatni raz 5 dni temu, a stan naładowania wynosi 90%, jest więc nieźle. Sam kabel do ładowania Mi Banda jest bardzo krótki. Nie warto też go niszczyć, gubić itp. gdyż taki kosztuje ok. 20 zł (nie jest to microUSB czy inny standard, na zdjęciu można zobaczyć że posiada charakterystyczną oprawkę na wsadzenie Mi Banda).
Rdzeń Mi Banda wsadzamy do silikonowej opaski, dołączonej do zestawu. Jest wykonany z aluminium i nie wygląda na coś, co szybko się zniszczy. Jest odporny na zachlapanie, jednak stanowczo nie polecam się z nim myć lub pływać na basenie. Chyba nie chcemy stracić naszego Mi Banda, prawda?
Mierzenie kroków to chyba najważniejsza rzecz w tej opasce. Działa ono dobrze, czasami jednak urządzenie zawyży dzienną wartość o +/- 100 kroków. Nie jest to jednak duża różnica, a z moich obserwacji wynika, że funkcja ta pracuje w miarę precyzyjnie. A tu zrzuty ekranu z aplikacji Bind Mi Band:
Monitorowanie snu dział dobrze, ale nie do końca. To znaczy opaska często błędnie rozpoznaje porę o której kładziemy się do łóżka, jednak porę zaśnięcia otrzymujemy poprawną.
Powiadomienia o SMS, czy połączeniach także pracują poprawnie. Moja opaska posiada jednak tylko białe diody LED, więc nie powiem Wam jak działa zmiana kolorów. Wiem, że aplikacje dają możliwość zmiany koloru diod, w zależności od aplikacji z której wysyłane jest powiadomienie.
W mojej ocenie, Xiaomi Mi Band to fajny gadżet. W tej cenie na 100% nie znajdziecie niczego lepszego. Za 60 zł otrzymujecie możliwość sprawdzenia jaki dystans przebyliście (w krokach lub km.), monitorowania waszego snu oraz wysyłania powiadomień wprost do waszego urządzenia. Czy warto? No oczywiście, że tak. Wszystko działa tak, jak powinno.