Co z tą Vistą?
06.02.2011 | aktual.: 07.02.2011 16:16
Ostatnio był wpis o linuksie, konkretnie o Ubuntu, więc teraz tak dla odmiany będzie coś o Windowsie, a żeby było ciekawiej, nie o "siódemce" wychwalanej pod niebiosa, lecz o znienawidzonej, zapomnianej przez Boga, prosto z piekła rodem... VIŚCIE.
Ostatnimi czasy wdałem się z jednym ze swoich znajomych, informatykiem, w rozmowę o różnicach światopoglądowych, a konkretnie o tym, co tak naprawdę różni Vistę od 7. Ów znajomy przekonywał mnie, że Windows 7 to tak naprawdę nic innego jak Vista w nowym opakowaniu, trochę obcięta (żeby ładnie wyglądało i żeby było widać różnicę pomiędzy XP a 7), trochę zmodyfikowana, ale jednak nadal Vista.
Once upon a time...
Z Vistą miałem do czynienia bardzo dawno temu, jeszcze jak była w wersji Beta, instalowałem wytrwale kolejne buildy, testowało się, sprawdzało co nowego i prawdę mówiąc, moje zdanie o tym systemie od samego początku było zupełnie inne, niż tych zatwardziałych userów Windowsa XP, którzy pewnie do dziś na nim siedzą. Oni to bowiem mówili, że "Vista to zuo, dzieło samego gościa z dołu, wolno chodzi, muli, jest do kitu, nie ma na nią driverów ani oprogramowania"... itd, itp. Natomiast ja widziałem w tym systemie powiew świeżości - wreszcie coś się ruszyło, wreszcie XP ustąpi miejsca czemuś nowszemu. Nie mam bladego pojęcia skąd wzięła się ta plota, że Vista to system do kitu, naprawdę. Ktoś puścił i się rozeszło. Większość z tych narzekających na nią nigdy nie miała styczności z tym systemem - narzekali, bo tak trzeba, bo tak wypada, bo tak.
Po roku używania Windows 7 stwierdziłem, że mam już jako takie zdanie o tym systemie, wiem jak działa, krótko mówiąc - czuję go. Za namową znajomego wziąłem od niego płytkę z Windows Vista Home Premium x86 ze zintegrowanym SP2 i zainstalowałem tę "siłę nieczystą" na innej partycji, tworząc multiboot z Windows 7. Chciałem się przekonać, czy ta Vista faktycznie jest takim szajsem, jak o niej mówiono/mówi się. Co prawda używałem jej, ale to było dawno temu, więc już wrażenia się zatarły i musiałem je odświeżyć.
Pirat, złodziej, buuuu!!!!!11...
Żeby nie było, nie jestem piratem. Zainstalowałem system bez podawania kodu seryjnego. Przez 30 dni mi wolno, a jak wydam komendę
slmgr /rearm
to i parę dni dłużej.
Instalacja
Dla nieobeznanych opiszę proces instalacji - a więc Vista instaluje się... kropka w kropkę jak Windows 7, tylko ma inne tło. Ach, zapomniałbym dodać, że po instalacji uruchamia się benchmark, który ocenia nasz komputer pod względem wydajności - to tego nie ma w 7... taka malutka różnica. A druga malutka różnica to fakt, iż Vista nie wykryła mojej karty graficznej poprawnie :/ ... ale w sumie czemu ja się dziwie. System z 2007 roku, karta z 2008, więc miała prawo. Instalacja driverów to i tak pikuś, więc dla mnie bez różnicy.
Viśta wio!
No i mam tę Vistę na ekranie. Czymże ona się różni od Windows 7?... różni się troszkę wyglądem, paroma programami, których w Win7 nie ma... generalnie to ta Vista tak jakoś bardziej XP przypomina, np. menu "właściwości ekranu" - niby podzielone na sekcje, ale ustawia się wszystko jak w XP, w 7 już jest inaczej... hm... czym ona się jeszcze różni... wiem, bootscreenem :D oraz troszkę starszym kernelem, tj. NT 6.0 (Win7 = NT 6.1).
Zajętego RAMu na dzień dobry 800MB (pamięci RAM 2 GB). Huh, w 7 miałem 600 MB zajęte, ale mniejsza o to. Wszystko jest OK tak długo jak działa i nie zaczyna swapować. No i mieli ta Vista, cały czas mieli tym dyskiem, mieli, mieli i mieli... cóż ona tam robi, że tak mieli. 7 tak nie mieli. Pewnie ładuje coś do superfetcha, który swoją drogą na Viście jest naprawdę "super" (te 800 MB RAM robi jednak wrażenie). Nauczony przeszłością olałem to, ponieważ wiem, że to mielenie się skończy za jakiś czas i system będzie pracował jak żyleta.
Instalacja driverów ograniczyła się do nVidii - Forceware + nForce. Cała reszta była już zainstalowana. Potem instalacja aktualizacji - to jest, zdaje mi się, największy problem tego systemu - po kliknięciu w Windows Update na "wyszukaj aktualizacje" można pójść na kawę. System szuka tych aktualizacji z 5 minut jak nie dłużej. W 7 ten sam proces trwa jakieś 30‑60 sekund góra. Potem już ich pobranie i instalacja trwają tyle samo w jednym i drugim systemie.
Oprogramowanie to które śmiga na 7, działa również na Viście, bezproblemowo i z identyczną szybkością. Nie robiłem jakichś benchmarków, bo i po co? Widzę, co widzę, nie muszę robić benchmarków. Jak ktoś ich szuka to niech wpisze w googlach, pełno tam tego i większość świadczy o tym, co mówię - różnice w wydajności sięgają części dziesiątych sekundy.
A co z grami?
Pomyślałem, że wyciągnę nieco cięższy kaliber - GTA IV. Ta gra lubi RAM, więc zobaczy się jak to wyjdzie w praniu. Po 2 godzinach bezproblemowej gry wszystko jest OK, żadnego przycinania (no dobra, przycinanie było, w końcu to GTA IV, któremu mój 9600GT i Athlon X2 4600 raczej umiarkowanie wystarczają. Ale te przycinki na bank nie były z powodu niedostatku RAMu - tego typu pokazy slajdów rozpoznaję gołym okiem - gra chodzi identycznie jak na Win7). Po wyjściu z gry chwilowa makabra - system musi dojść do siebie, co zajmuje mu jakąś minutę, ale na Windows 7 mam to samo przy tej produkcji... i na XP też tak miałem. Więc różnicy nie widać. Mass Effect 2 również tak samo jak na 7. Oj tak, zła ta Vista, bardzo zła... Ciekawe jest to, że wszyscy mówią, że do DX11 potrzeba Windows 7. Tak się składa, że na Viście też on jest, doinstalowuje się w jednej z aktualizacji przez Windows Update.
Po 2 dniach...
...Vista zasuwa szybciej niż 7. Od momentu wpisania hasła do pokazania pulpitu potrzebuje jakichś 3‑5 sekund, podczas gdy na 7 trwa to ok 10 sekund. Zamykanie obydwu systemów trwa praktycznie tyle samo - dokładnie nie mierzyłem, gdyż to zależy od załadowania RAMu, itd, itp. Ale tak na "pi razy drzwi" - podobnie.
Tak więc co jest nie tak z Vistą?
Myślę, że ten dosyć umiarkowany, żeby nie powiedzieć mały, sukces Visty jest winą Microsoftu, który bez pardonu instalował ten system na notebookach z 1 GB RAM lub mniej. Ponadto owe notebooki bywały porządnie przeładowane crapwarem, więc niestety - coś za coś. Jak 7 przeładować syfem to też będzie się uruchamiał 5 minut a XP to się najpewniej w ogóle zawiesi. Jakiś czas temu przyszedł do mnie znajomy ze swoim laptopem i prosił mnie, żebym mu 7 zainstalował, bo zaraz go krew zaleje z tą Vistą - laptopik ACER z jakimś Core2 Duo, 3 GB RAM, GeForce GT310. No, faktycznie, uruchamiała się dobre 5 minut jak nie dłużej... ale tych ikonek w trayu to on miał ze 20, żeby było śmieszniej, wśród nich były G Data, Panda, Avast i kilka innych firewalli. Teraz jak sobie o tym myślę, to aż się dziwię, że ten komputer w ogóle się uruchamiał. Skończyło się na tym, że wgrałem mu Vistę na czysto - nie z partycji recovery, tylko z płytki z systemem, którą miałem wówczas pod ręką, wpisałem klucz z COA, działa, śmiga z pełną parą. Jak kumpel przyszedł po odbiór, poinformowałem go, że instalacja kilku antywirusów jest kiepskim pomysłem. Po 2 dniach używania tegoż systemu stwierdził, że jestem cudotwórcą. Do dziś używa tego notebooka z Vistą, nie przesiadł się na 7, bo mu nowa skórka za 400zł nie była potrzebna - a z rok już mija od tej naprawy.
Czemu Windows 7 podbija rynek?
No cóż, wyszedł 2 lata po Viście, standardem stało się 2 GB RAMu i więcej, mamy mocniejsze komputery, twórcy sprzętu byli już gotowi, tak więc Microsoft zdecydował się wydać Vistę jeszcze raz, pod inną nazwą, trochę inaczej "pokolorowaną", z nowym "jajkiem", żeby nie było, że nie ma żadnych większych zmian - śmiga. Marketing zrobił swoje.
Tuning
Na koniec jeszcze jedna rzecz. W sieci jest pełno różnych poradników, które pomagają zoptymalizować i przyspieszyć Vistę. Jeśli ktoś będzie miał ambicje z czegoś takiego korzystać, radzę zapoznać się bliżej z usługami, które owe poradniki doradzają wyłączyć. Często może się zdarzyć, że wyłączając je system będzie chodził o wiele gorzej niż przedtem, a przede wszystkim może stracić na funkcjonalności.
END OF LINE.