Uaktualnienie do Windows 7
13.06.2011 22:16
A więc tym razem nie będzie wychwalania Linuksa ponad wszelkie poziomy - wpis stricte Windowsowy i co więcej, chwalący tego drugiego :) Tak więc do dzieła.
Często i gęsto internet krzyczy głośno i wyraźnie:
NIE RÓB BEZPOŚREDNIEGO UAKTUALNIENIA WINDOWSA DO NOWSZEJ WERSJI, BO CI SIĘ POSYPIE, NIE BĘDZIE DZIAŁAŁ STABILNIE I W OGÓLE BĘDZIE SIĘ ŚLIMACZYŁ JAK CZOŁG!
Ostatnio na biurko trafił Windows 7 Professional 32 bit, który miał posłużyć za nowy system pod kompa, na którym wówczas stała Vista Business, też 32 bit. Wybitnie nie chciało mi się robić formatu, wgrywać tego wszystkiego na nowo, sterowniki, aktualizacje, programy... nieeee, bez jaj, no way, nie tym razem. Wyjścia były dwa: albo poczekać i wgrać go jak będzie mi się chciało (tia... jasne), albo zrobić UAKTUALNIENIE.
Doszedłem do wniosku, że w zasadzie może to nie jest taki głupi pomysł. Poczytałem w internecie, jaki może być tego efekt i okazało się, że to się może udać :) Tak więc zachęcony wpisami na blogach różnych ludzi stwierdziłem, że tak właśnie uczynię. Dokonam aktualizacji.
Tutaj powinien być jakiś nagłówek, ale mi brak pomysłu :P
Mój sprzęt to: Athlon X2 2,4 GHz, 2 GB RAM, GeForce 9600 GT (tia, jakby to miało jakieś większe znaczenie), płyta ASUS M2N‑E (i to też), dysk Seagate 160 GB, 7200 RPM, podzielony na takie partycje:
C:\ 40 GB, z czego zajęte 25 GB - sama Vista Business i sterowniki D:\ 80 GB, z czego zajęte 53 GB - różne rzeczy, programy, gry itd. E:\ 30 GB - pusta partycja
Wsadziłem płytkę, odpaliłem instalator, zaczęło się sprawdzanie kompatybilności, musiałem zainstalować kilka nowszych wersji programów i zrobić restart, bo mnie instalator nie chciał przepuścić dalej. Po restarcie znowu go odpaliłem, tym razem już wszystko poszło sprawnie, po ok 5 minutach kliknąłem przycisk "Uaktualnienie" a dalej się samo wszystko zrobiło. W szczegóły się nie będę wdawał, bo każdy kto ma choć trochę oleju w głowie, da sobie z tym radę.
Trwało to wszystko ok. półtorej godziny w moim wypadku, czyli z tego co wcześniej wyczytałem w sieci, całkiem nieźle (ludzie z innym sprzętem czekali nawet kilkanaście godzin).
Windows 7 się uruchomił, zalogowałem się na swoim profilu i na dzień dobry błąd :P Sterowniki nVidii się wysypały. System szybko załadował swój sterownik WDDM 1.1 i grafika wróciła do normy. Przeinstalowałem je na nowo i jest ok. Również od razu wyskoczyło okienko z informacją, że .NET 4 też leży, ale się naprawia - po 10 minutach się naprawił i jest już ok. Po odpaleniu drukarki przekonałem się, że ze sterownikami do niej też coś jest nie teges, ale tutaj wystarczyło po prostu włączyć jedną opcję w ustawieniach drukarki - sam sterownik mi podpowiedział, którą. Co jeszcze?... Jakiś błąd z przywracaniem systemu - jak wchodziłem w jego właściwości, chciałem coś zmienić, po kliknięciu OK wyskakiwał błąd (już nie pamiętam jaki), ale po jego kodzie znalazłem rozwiązanie w sieci, coś usunąć z dysku i z rejestru - działa, jest ok. Kolejna rzecz - fragmentacja dysku C:\ - był straszliwie pofragmentowany po tej operacji - uruchomiłem Auslogics Disk Defrag. O tym, że sterownik cFos Speed nie jest aktywny dowiedziałem się dopiero dziś podczas próby jednoczesnego przeglądania netu i pobierania torrentu z pełną prędkością (co to !@#$! tak wolno chodzi?! :P, musiał był cFos paść) - przeinstalowałem owy program i póki co jest ok.
O dalszych niespodziankach zapewne przekonam się w późniejszym czasie chyba, że to już wszystkie. Póki co system śmiga bardzo ładnie i nie widzę żadnej różnicy w wydajności pomiędzy Windowsem instalowanym na czysto a tym uaktualnionym. Po Viście nie ma śladu a Win7 chodzi ze swoją prędkością, a nie z prędkością Visty.
Tak więc, jak widać aktualizacja przebiegła całkiem sprawnie, nie obyło się bez kilku problemów, ale jeśli ktoś ma dostęp do internetu i trochę oleju w głowie, to sobie z nimi poradzi a i czasu można trochę zaoszczędzić.
Podsumujmy, co poszło nie tak: - drivery nVidii się wysypały - drivery cFos Speed również - i te od drukarki częściowo też (Canon MP490) - platforma .NET 4 poszła, ale się naprawiła sama - błąd w ustawieniach System Restore - makabryczna fragmentacja partycji systemowej - zapuszczony Auslogics zrobił swoje w pół godziny
I na razie to by było na tyle.
Tym razem chwalę Windows za "bezbolesność" aktualizacji - może nie całkowitą, ale to nie to samo co Linuks, który potrafi się całkowicie wysypać po takim procesie i jedyne co wtedy można zrobić, to instalacja na nowo. No chyba, że jest się webnullem :P (pozdrawiam).
Peace and love \m/