"Meee, Meee" - czyli "Owczym Pędem"
Była sobie kózka mała, I tak sobie gdzieś meczała, Przyszła obok kózka dwa, Za przykładem w "mek" i ta!
Teraz meczą kózki dwie, Bródka w bródkę: meee, meee, meee.
Przyszła wreszcie kózka trzecia, Zobaczyła i...
...i właśnie.
I ta trzecia kózka zdecydowała, że tak być nie może. No jak to tak? Dwie kózki meczą tak samo?! Toż to wbrew wszelkiemu prawu! Wbrew wszelkiej idei! Poszła więc do kilku innych, starszych kóz, coby obmyślić plan. "Nie wolno meczeć tak samo" - mówił zapis - "każda koza ma prawo do własnego meczenia, każda koza ma prawo do obrony własnego sposobu meczenia, niezależnie, czy inne wiedzą, że ona meczy w ten sposób!". Poszły z tym do wszystkich kóz, które oczywiście zaczęły to rozpatrywać.
Gdy nasze dwie małe kózki się o tym dowiedziały, pierwsza z nich momentalnie przystała do drużyny kózki trzeciej. "Faktycznie" - myślała - "mogę na tym wyjść zyskownie! Będę jedyna w swoim rodzaju!".
W tym czasie, samotna kózka druga okazała się wcale nie być taką samotną. Dookoła niej zbiegały się najróżniejsze kozy dorosłe i młode, mecząc, że im się to wszystko nie podoba. Wśród nich były takie, które swe łebki poumaczały w błocie. Nazwano je "Błotnistogłowymi" i siały postrach i uwielbienie wśród wielu innych kóz. Bez myślenia ruszyły naprzód i zaatakowały rogami radzące kozy z grupy kózki trzeciej. W tym czasie, kózka druga stała i zastanawiała się, co tak naprawdę się stało...
Efekty
Ogólnie, powyższa bajeczka odrobinę zmienia kolejność wydarzeń, nie zmienia jednak samego ich kontekstu. Mamy niedoprecyzowany akt, ba, zbiór aktów, które to mając na celu zrównać człowieka z instytucją, tak naprawdę wywyższają tę drugą. Mamy też do czynienia z efektem domino - znaleziono punkt zaczepny, taką "iskrę" obok beczki prochu. Ten punkt pozwolił pociągnąć za grupą Anonimowych także ludzi zupełnie ze sprawą niezwiązanych, niezaznajomionych. Doszło do masowego, niekoniecznie świadomego poparcia cyberterroryzmu. Pytanie teraz, co tak naprawdę było celem?
ACTA pozostawała w tajemnicy przez 2 lata. W grudniu zeszłego roku, jeden z internetowych dzienników stwierdził, że to może niekoniecznie być sprawa samego paktu, a jedynie próba, czy da się wprowadzić coś na poziomie międzynarodowym pomijając takie elementy demokratyczne jak np. referendum. Cytując:
Niepokojące nie jest jednak tylko to, co ACTA może zmienić, ale to, co już się zmieniło dzięki temu porozumieniu. W czasie prac nad ACTA politycy nauczyli się, w jaki sposób omijać krajowe mechanizmy demokratyczne poprzez prowadzenie negocjacji na szczeblu międzynarodowym i narzucanie nowych zasad właśnie z tego szczebla.
Patrząc jednak na wydarzenia ostatnich dni, zastanawiam się, czy nie chodziło o sprawdzenie reakcji Internautów. Na wyzwoleniu tego niekontrolowanego szału i, co gorsza...
...użycie go.
Spójrzcie. To jest dodatkowy powód! "Jeśli nie wprowadzimy ACTA / SOPA / PIPA, to takie zachowania w Internecie wejdą na porządek dzienny! MUSIMY TEMU JAKOŚ ZAPOBIEC!" - będą krzyczeć przedstawiciele władzy. A wtedy już nic nie zdziałamy. Zresztą, sami spójrzcie i się zastanówcie. Cytując mojego kolegę, SceNtriC'a, którego serdecznie pozdrawiam:
To nie do pomyślenia. Kiedyś atak DDoS wymagał ogromnej wiedzy z dziedziny informatyki, a co dopiero sprzętu, a dzisiaj? Dzisiaj są programy w stylu Visual DDoS 2012 Express, którego byle dzieciak może obsłużyć.
Paranoja, nie sądzicie? Po prostu czysta paranoja.
Tak czy siak, mamy tu kilka wątków w całej sprawie, i żaden nie powinien nam umknąć:
- Godzący w prawa zwykłego człowieka zestaw paktów
- Ustawy na szczeblu międzynarodowym, omijające mechanizmy demokratyczne
- Powszechna akceptacja dla cyberterroryzmu
- Brak świadomości Internautów i brak odpowiedniego ustandaryzowania zasad zachowania w sieci
Odnośnie ostatniego punktu. Netykieta. Mamy ją, i wszyscy, świadomi jej istnienia lub nie, zobowiązujemy się do niej stosować. Taka jest cena wolności w Sieci. I co, znowu mamy lepszych i gorszych? Znowu jakiś kraj (nie, wcale nie wskazuję palcem na USA z ich SOPA i PIPA, czy Francję, Niemcy lub Włochy, które miały największy wpływ na ACTA) chce zawłaszczyć sobie GLOBALNĄ sieć. I wykorzystują do tego fakt, że nie wszyscy ludzie są świadomi tego, co robią. Że nie wszyscy są nauczeni jak należy się zachowywać.
Gdybyście od dziecka wpajali w ludzi, że NIE WOLNO piracić, NIE WOLNO pobierać nielegalnego materiału, ludzie znacznie rzadziej by to robili, a wszystkie te pakty byłyby całkowicie zbędne. Ba, nie byłoby pewnie Anonymous, rzekomo walczącej o wolność, grupy neo‑/cyber- terrorystycznej, bo tylko tak to mogę nazwać. Ponadto, powinniśmy w końcu wpoić też w starszych ludzi, co to jest Internet, i że jest on ściśle związany z naszym życiem. Nauczyć, że nie wolno traktować go jako przestrzeni, gdzie możemy robić wszystko, bo "nikomu nie szkodzimy [fizycznie]". W końcu, trzeba też wpoić producentom, że era wyzysku zasobów naszej planety minęła jakieś 30 lat temu, i że od 30 lat powinni oni produkować rzeczy trwałe i możliwe do naprawy, zamiast zasypywać nas takim chłamem, jakim zasypują. Ale to historia na inny wpis. A co do wpajania producentom - marża maksymalnie 10%. I tak by dali radę wyżyć, a przynajmniej nie byłoby robienia pieniędzy z próżni (vide kryzys w USA).
No dobra, ja się już wyżaliłem, wykrzyczałem, rozpisałem. Pewnie 2/3 tego tekstu to bzdury - nie zdziwię się, pisany jest on bowiem pod wpływem emocji i sesji - ot, zajęcie, które odciągnie mnie na jakiś czas od nauki, która wyżera mi już do reszty ledwo dyszące szare komórki i inne neurony.
Krótkie podsumowanie
- Tak, popieram akcje anty-ACTA/SOPA/PIPA.
- Tak, popieram pokojowe protesty w tej sprawie. I twierdzę, że powinny zacząć się zaraz po wykryciu tych paktów, np. po 2-letnim ukrywaniu ACTA, a nie teraz, na parę dni przed ich wprowadzeniem.
- Nie, nie popieram drastycznych metod, jak ataki DDoS, nawet, jeśli sprawiły zmianę stanowiska kongresu USA. W szczególności nie popieram ich, jeśli biją w nasz kraj. Każdy, kto zaatakował polską stronę w Internecie, niezależnie czyją i jaką, jest wrogiem naszego narodu i powinien zostać natychmiast schwytany i postawiony przed odpowiednią jednostką sądową.
- Nie, nie popieram piractwa.
- Nie, nie popieram wysokich cen multimediów i aplikacji, chyba że wynikają one ze względu na wysokie koszta produkcji.
- Tak, popieram wszelkie programy wolnego rozprowadzania multimediów i aplikacji w sposób legalny, np. w zamian za reklamy (vide telewizja, lub niektóre portale online) lub drobne opłaty. Jakimś cudem LibreOffice, Blender czy GIMP do dziś istnieją, i mają się całkiem dobrze. O Linuxie nie wspomnę.
- Tak, jestem przeciwnikiem międzynarodowych barier w handlu różnymi towarami (spróbujcie kupić w Polsce niektóre mangi, czy też komiksy, a już szczególnie w oryginalnych wydaniach. Powodzenia.)
Więcej pisać mi się nie chce. Zostawiam Wam miejsce na flamewar w komentarzach - czy to moich, czy to kogoś z innych piszących na ten temat. Droga wolna. Ale do licha ciężkiego, LUDZIE, OPANUJCIE SIĘ, a dopiero później, opanujcie to, co dzieje się dookoła Was. A dzieje się naprawdę zbyt wiele, żebyście mogli sobie pozwolić na utratę kontroli...