Blog (1)
Komentarze (408)
Recenzje (1)
@Rosemary_KidMagia światełek i pokręteł, czyli miniwieże lat 90'

Magia światełek i pokręteł, czyli miniwieże lat 90'

17.08.2021 | aktual.: 22.08.2021 13:44

Życie melomana w latach 80 ubiegłego wieku nie było usłane różami. Nowe albumy ulubionych zespołów wychodziły na wielu nośnikach, w tym na płycie CD, która w tamtym czasie była nowością. Jednak by rozkoszować się swoimi ulubionymi nagraniami w domu, trzeba było posiadać nie tylko zasobny portfel, ale również sporo miejsca.

W owym czasie rynek sprzętu audio przeżywał rozkwit - pojawiały się piękne, majestatyczne konstrukcje wielu wiodących producentów, głównie japońskich. Rzesze miłośników dobrego dźwięku marzyło o sprzętach marek Technics, Sony czy Akai, które produkowały wtedy świetne jakościowo magnetofony, wzmacniacze, odtwarzacze CD czy gramofony . Jednak przeciętny śmiertelnik nie miał na tyle pieniędzy by kupić te cudeńka. Pozostawała jeszcze kwestia miejsca: ludzie mieszkający w małych mieszkaniach, mający do dyspozycji jedynie półkę lub stolik mogli postawić tam najwyżej większy radiomagnetofon. Nie było mowy o wygospodarowaniu miejsca na pełnowymiarowy zestaw z tunerem, magnetofonem, CD, wzmacniaczem i dużymi kolumnami.

Początek zmian

Producenci sprzętu audio musieli uświadomić sobie, że potrzeby konsumentów się zmieniają i wyszli im naprzeciw. Obok wielkich, pełnowymiarowych komponentów pojawiły się pierwsze wieże. Pod koniec lat 80’ popularność zaczęły zyskać te w formacie midi - 38cm szerokości zamiast standardowych 44cm. Starano się zachować wygląd i funkcjonalność większych braci, przy jednoczesnym zmniejszeniu rozmiaru. Tego typu zestawy były zazwyczaj wyposażone w gramofon, dwukasetowy magnetofon, tuner i wzmacniacz. W zestawie były także proste kolumny. Taki sprzęt stanowił tańszą alternatywę dla droższych i większych „klocków” - z powodu uproszczenia konstrukcji (opartej na układach hybrydowych STK) i stosowaniu nieco niższej jakości materiałów cena nie była już tak dotkliwa, a kupno całego zestawu wraz z głośnikami było dla przeciętnego śmiertelnika o wiele korzystniejsze.

Piękny zestaw midi firmy AKAI, dodatkowo zdobiony drewnianymi boczkami
Piękny zestaw midi firmy AKAI, dodatkowo zdobiony drewnianymi boczkami

Do wyboru, do koloru

Wraz z nadejściem kolorowych lat 90’, rynek wież hi‑fi rozkręcił się na dobre. Producenci prześcigali się w wypuszczaniu coraz to nowszych modeli oraz by przyciągnąć jak największą rzeszę klientów, starali się stworzyć jak najbardziej różnorodną gamę produktów. Dla ówczesnych melomanów miniwieże stanowiły rozwiązanie dotychczasowych problemów - oto relatywnie mały zestaw wyposażony w dwukasetowy magnetofon, odtwarzacz CD, radio i kolumny. Wszystko zapakowane w jeden karton, gotowe do działania tuż po rozłożeniu i podłączeniu kabli.

Ówczesny klient miał w czym wybierać - w zależności od wygospodarowanego miejsca i grubości portfela miał do dyspozycji bardzo wiele różnych modeli.

Najtańszy sprzęt był w zasadzie czymś w rodzaju powiększonego boomboxa. Plastikowe kolumny, tanie mechanizmy magnetofonów oraz brak tak pożądanego wtedy odtwarzacza CD. Zamiast tego, często dorzucano wejście AUX, by użytkownik mógł podłączyć napęd zewnętrzny.

Bardzo budżetowa wieża firmy Osaka.
Bardzo budżetowa wieża firmy Osaka.

Ciekawie robiło się w średniej półce cenowej - tutaj mieliśmy już do wyboru sprzęt z prawdziwymi, drewnianymi kolumnami, magnetofonami na miękkiej mechanice z obsługą kaset chromowych oraz systemu redukcji szumów Dolby. Odtwarzacz CD z opcją RANDOM oraz ceniona w owych czasach funkcja zaprogramowania utworów - przydatne na imprezę oraz przy tworzeniu kasetowych składanek. W tym segmencie standardem stały się także różnorakie systemy upiększania dźwięku oraz bardzo funkcjonalny dodatek - pilot, który sterował wszystkimi funkcjami wieży. Coraz częściej wprowadzano także funkcję dźwięku przestrzennego, który jednak niewiele wspólnego miał z współczesnymi standardami. Funkcje przestrzenne realizowano przez procesor przetwarzający dźwięk stereo i dodający oszukane efekty przestrzenne . Takie zestawy zapewniały już naprawdę niezłą jakość dźwięku, zwłaszcza dla osoby która była przyzwyczajona do dźwięku przenośnego radia lub taniego radiomagnetofonu.

Sony FH-B7CD - kompaktowy, acz dobrze wyposażony model z początku lat 90'
Sony FH-B7CD - kompaktowy, acz dobrze wyposażony model z początku lat 90'
Aiwa NSX-V900 - bardzo popularny model z końca lat 90'. Uwagę zwracają ciekawie rozwiązane głośniki surround w kolumnach, umieszczone "do środka".
Aiwa NSX-V900 - bardzo popularny model z końca lat 90'. Uwagę zwracają ciekawie rozwiązane głośniki surround w kolumnach, umieszczone "do środka".

Wieże z najwyższej półki wręcz ociekały blichtrem na panelach czołowych, kusiły mnogością pokręteł, przycisków i wyświetlaczami. Zapewniały wyższą jakość wykonania kolumn, rozbudowany equalizer umożliwiający ustawienie wielu częstotliwości oraz zapisanie kilku własnych presetów, regulowane systemy podbicia basu i tonów wysokich, magnetofony z redukcja szumów Dolby C czy zmieniarki CD na trzy, pięć lub więcej płyt. Wiele modeli posiadało także dodatkowe, mniejsze kolumny oraz dekoder Dolby ProLogic, umożliwiający zasymulowanie efektu przestrzennego przy oglądaniu filmów.

SONY MHC-6700- wszystkomąjący model z początku lat 90'. Warte odnotowania jest rozdzielenie kolumn na część niskotonową i średnio-wysokotonową - rozwiązanie to stosował również Technics.
SONY MHC-6700- wszystkomąjący model z początku lat 90'. Warte odnotowania jest rozdzielenie kolumn na część niskotonową i średnio-wysokotonową - rozwiązanie to stosował również Technics.
Aiwa NSX-AVH8 - wyższa półka z końca lat 90', na wyposażeniu dekoder ProLogic, zmieniarka, magnetofon z Dolby C...
Aiwa NSX-AVH8 - wyższa półka z końca lat 90', na wyposażeniu dekoder ProLogic, zmieniarka, magnetofon z Dolby C...
...oraz wysuwany panel sterujący ustawieniami dźwięku.
...oraz wysuwany panel sterujący ustawieniami dźwięku.

Melomani mogli wybrać zestaw bardzo mały i kompaktowy, mieszczący się w na półce szafki z książkami lub wręcz przeciwnie - wielką kobyłę, gdzie każdy element miał osobną obudowę i często był łączony na taśmy, podobne do tych stosowanych w stacjach dyskietek. Trzeba przyznać, że wybór był wtedy wręcz ogromny.

Całkiem dobrze wyposażony maluch...
Całkiem dobrze wyposażony maluch...
... oraz mocarny gigant. Ekran świecący na niebiesko służy do ustawiania efektów DSP, a pokrętła na wzmacniaczu same przesuwają się zależnie od wybranej pozycji na pilocie.
... oraz mocarny gigant. Ekran świecący na niebiesko służy do ustawiania efektów DSP, a pokrętła na wzmacniaczu same przesuwają się zależnie od wybranej pozycji na pilocie.


Szmery i bajery

Każdy szanujący się producent wyposażał swoje zestawy w szereg funkcji, tak bardzo pożądanych przez użytkowników tego typu sprzętu. Jedną z podstawowych funkcjonalności było kopiowanie kaset magnetofonowych - dostępne nawet w najtańszych modelach. Skopiowanie pożyczonej od kolegi czy koleżanki taśmy było tanim sposobem na pozyskiwanie nowej muzyki - czyste kasety były ogólnodostępne i kosztowały relatywnie mało. Oczywiście nikt nie zagłębiał się czy tak pozyskana kopia jest legalna - ważne że tanim kosztem można było rozbudować swoją muzyczną kolekcję.  Niestety, był tutaj pewien problem - o ile kaseta skopiowana z oryginalnej taśmy miała jeszcze akceptowalną jakość, to kopia kopii kopii zazwyczaj brzmiała już tragicznie, o ile byliśmy jeszcze w stanie usłyszeć muzykę pod nawałem szumu.

Bardzo pożądanym, acz spotykanym najczęściej tylko w droższych modelach bajerem była zmieniarka płyt. Najczęściej w postaci wielkiego „talerza” z miejscem na trzy lub pięć błyszczących krążków. Meloman mógł wtedy włożyć swoje ulubione albumy „na talerz” i cieszyć się muzyką bez konieczności każdorazowego wstawania i zmiany płyty. Gdy organizowaliśmy domówkę, wystarczyło załadować płyty do zmieniarki i uruchomić odpowiedni tryb odtwarzania by cieszyć się muzyką przez długi czas, nie martwiąc się o zmianę płyty. Z tego samego powodu tego typu rozwiązanie było cenione w klubach, pubach i wielu innych miejscach, umożliwiając w miarę bezobsługowe odtwarzanie muzyki.

Zmieniarki na trzy płyty były zdecydowanie najpopularniejsze...
Zmieniarki na trzy płyty były zdecydowanie najpopularniejsze...
...lecz istniały także pięciopłytowe. Tutaj płyty musiały leżeć pod kątem, by zmieściły się na powierzchni talerza.
...lecz istniały także pięciopłytowe. Tutaj płyty musiały leżeć pod kątem, by zmieściły się na powierzchni talerza.

Niektóre modele miały zmieniarki nawet na 10 lub więcej płyt - pod postacią specjalnych przegródek lub kasety na płyty. Zmieniarki występowały najczęściej w sprzęcie wyższej klasy, jednak wyjątkiem od tej reguły była firma Aiwa - ich modele nawet z niższej półki często posiadały zmieniarkę na trzy płyty. Panasonic i Technics najczęściej wykorzystywali zmieniarki w postaci kieszeni na płyty i pojedynczego, wysuwanego napędu. Zmieniarki też były wykorzystywane do tworzenia zaawansowanych składanek - wiele modeli miało możliwość zaprogramowania odtwarzania kilku utworów z jednej płyty, kilku z drugiej i tak dalej. Wiele z nich miało nawet osobną funkcję która sterowała zarówno zmieniarką jak i magnetofonem. Użytkownik jedynie wybierał odpowiednie ścieżki na płytach, a reszta działa się sama. Istna magia. Kasetowe składanki były popularnym i miłym prezentem dla drugiej połówki - upominkiem bardzo personalnym, odpowiadającym gustowi muzycznemu ukochanej osoby.

Panasonic CH94M ze zmieniarką na 61 płyt. Kiedyś to mieli rozmach...
Panasonic CH94M ze zmieniarką na 61 płyt. Kiedyś to mieli rozmach...

Obowiązkowym wyposażeniem każdej miniwieży był też system korekcji dźwięku. W najprostszych modelach stosowano jedynie kilka suwaczków odpowiadających danej częstotliwości, lub w nowszych modelach - gotowe ustawienia opisane gatunkami muzyki - ROCK, DISCO, POP lub charakterystyką - HEAVY, SOFT, CLEAR. Krzywe te niestety zazwyczaj były mocno przesadzone - faworyzowały jedne częstotliwości pobijając je absurdalnie wysoko kosztem innych, które były mocno tłumione. Dawało to bardzo nienaturalny i często mało przyjemny dźwięk, choć dla niewprawnego ucha mogło to brzmieć bardzo efektownie. Droższe modele umożliwiały już dostrojenie każdej częstotliwości osobno i zapisanie takiego ustawienia w pamięci wieży. Najczęściej użytkownik miał do dyspozycji kilka slotów na swoje ustawienia, które mógł zmieniać w zależności od nastroju czy gatunku słuchanej muzyki. Oprócz tego stosowano systemy podbicia basu - najczęściej w celu kompensacji ilości niskich tonów produkowanych przez nienajwyższej klasy kolumny. Systemy te zyskały swoją popularność zwłaszcza wśród młodych osób, które uwielbiały  bardzo mocne brzmienie i dominację niskich częstotliwości, co często spotykało się z niezrozumieniem ze strony rodziców (wyłącz to cholerstwo bo wszystko dudni!). Zazwyczaj opisywane tajemniczymi skrótami V‑BASS, T‑BASS lub po prostu MEGA/SUPER/ULTRA BASS, by potencjalny kupiec wiedział, że po włączeniu magicznego przycisku i podkręceniu głośności wszystko w mieszkaniu będzie się trzęsło od gigantycznych ilości basu a sąsiadka z dołu wezwie policję już po kilku minutach. Nieliczne modele posiadały także podbicie wysokich tonów - tutaj prym wiodła Aiwa ze swoim systemem BBE, który uwydatniał wyższe rejestry. Nie było to jednak zbyt popularne rozwiązanie.

Kolumny dołączane do miniwież zazwyczaj były konstrukcjami z płyty wiórowej z bass reflexem na dole. Co bardziej pomysłowi konstruktorzy wyposażali jednak kolumny w różne innowacje - Panasonic w wyższych modelach serii AK stosował subwoofer ukryty za głównymi głośnikami, w wieżach Sony oraz Aiwa często spotykaliśmy dodatkowe głośniki surround ukryte obok standardowych. Technics zamiast normalnego głośnika basowego stosował membranę bierną. Najciekawszy pomysł jednak miała firma JVC - ich kolumny posiadały obracane głośniki surround które zmieniały położenie w zależności od trybu przestrzennego.

Technics CH-610. Kolumny z membraną bierną, zmieniarka oraz dwukasetowy deck z kalibracją taśmy. Stonowany, nienaganny design sprzed ery "statków kosmicznych".
Technics CH-610. Kolumny z membraną bierną, zmieniarka oraz dwukasetowy deck z kalibracją taśmy. Stonowany, nienaganny design sprzed ery "statków kosmicznych".
Panasonic AK-45 z masywnymi subwooferami za głośnikami basowymi.
Panasonic AK-45 z masywnymi subwooferami za głośnikami basowymi.
JVC MX-G9 z obracanymi głośnikami przestrzennymi.
JVC MX-G9 z obracanymi głośnikami przestrzennymi.

Dla miłośników jeszcze większego basu, wiele miniwież miało możliwość podłączenia aktywnego subwoofera. W połączeniu z systemem Dolby ProLogic i dodatkowymi satelitami o których wspomniałem wcześniej, taki sprzęt służył czasami jak nagłośnienie do oglądania filmów, będąc niejako protoplastą prawdziwego kina domowego.

Technics CA10. Zmieniarka na 5CD, system Dolby Pro Logic z dodatkowymi satelitami oraz piękne, podświetlane "wycieraczki" przedwzmacniacza.
Technics CA10. Zmieniarka na 5CD, system Dolby Pro Logic z dodatkowymi satelitami oraz piękne, podświetlane "wycieraczki" przedwzmacniacza.

Oczywiście to nie wszystkie funkcjonalności które oferowały tego typu zestawy. Wymienić tutaj należy jeszcze timer nagrywający do nagrywania audycji z radia na kasety, system RDS wyświetlający tytuły piosenek lub kategoryzujący stacje według typu nadawanego programu, budzik, przedwzmacniacze gramofonowe czy nawet magnetofony z kalibracją taśmy przed nagrywaniem.  Był to czas rywalizacji wśród producentów sprzętu, z czego korzystali konsumenci, mogący kupić sprzęt wypchany różnorakimi funkcjami który mieścił się na szafce lub komodzie.

Magia liczb

W latach 90' przy zakupie sprzętu audio nikt nie zwracał jeszcze uwagi na tak abstrakcyjne pojęcia jak oszczędzanie energii, ochrona środowiska czy ekologia. Dla ówczesnych nabywców liczyła się moc, którą mogli uwolnić przez podkręcenie gałki głośności grubo ponad godzinę dwunastą. Mocny sprzęt sprawdzał się na domówkach i wzbudzał zazdrość osób którzy mieli słabszy.

Producenci o tym wiedzieli. Dlatego szybko wymyślili sprytny patent. Zamiast rzetelnie informować kientów o mocy wbudowanych w miniwieże wzmacniaczy, zaczęli naklejać krzykliwe naklejki informujące o niewyobrażalnie wysokich wartościach mocy PMPO. I tak zamiast 30W na kanał mieliśmy dumne 1800W PMPO. Cóż oznaczał ten tajemniczy skrót? Przez producentów rozwijany jako Peak Music Power Output, oznaczał (teoretycznie) moc jaką może zapewnić wzmacniacz na... jedną sekundę, zanim się spali. W Polsce ukuło się nawet rozwijanie tego akronimu jako Przewidywalna Moc Przed Odlotem. W praktyce moce podawane przez producentów nie były nawet obliczane - najważniejszy był efekt marketingowy. Kiedy młody miłośnik mocnego brzmienia widział wieżę z krzykliwą nalepką "2000W PMPO SUPER BASS SYSTEM" już wiedział co wybierze i czym będzie się chwalił.

Zostawiając jednak brudne zagrywki marketingowe producentów, faktem jest że do ówczesnych miniwież pakowano wzmacniacze o dużo większej mocy niż teraz. Dla spragnionego wrażeń miłośnika domowych dyskotek dostępne były modele o mocy ponad 60W na kanał, co jest już wartością z którą należy się liczyć. Mało? Proszę bardzo, 80W lub nawet 100W na kanał także było do znalezienia. Rekordzistą wśród miniwież był kultowy model Aiwy - NSX999Mk2 mogący pochwalić się mocą 150W na jeden kanał. Ten niepozorny sprzęt pobierał aż 820W z gniazdka. Wspomniałem coś o nieprzejmowaniu się oszczędzaniem energii?

Aiwa NSX999Mk2. Sleeper wśród miniwież i koszmar ekologów.
Aiwa NSX999Mk2. Sleeper wśród miniwież i koszmar ekologów.

Koniec pewnej ery i czasy dzisiejsze

Miniwieże oczywiście nie mogły równać się jakością z pełnowymiarowymi zestawami, jednak nie taka była ich rola. Zapewniały wysoką funkcjonalność i wprowadziły dźwięk o wiele wyższej jakości niż boombox czy radio Kasprzak do mieszkań przeciętnych śmiertelników. Jednak czasy się zmieniały i szło nowe.

Na początku lat '00 w domach pojawiało się coraz więcej komputerów z dostępem do internetu. Za sprawą pierwszego na świecie programu P2P Napster, szaleństwo nielegalnego pobierania i udostępniania muzyki rozpoczęło się na dobre. Kiedy internet upowszechnił się w domach a odtwarzacze MP3 zaczęły coraz bardziej tanieć, wieża odczytująca nośniki fizyczne stała się przeżytkiem. Na przełomie wieków producenci zaczęli coraz bardziej oszczędzać na podzespołach i szli w coraz bardziej futurystyczne kształty, przypominające bardziej panel sterowania statku kosmicznego niż sprzęt do odtwarzania muzyki. Magnetofony zaczęły psuć się na potęgę, zmieniarki odmawiać posłuszeństwa nierzadko już po roku od kupna sprzętu. Segment miniwież się kurczył, a ludzie woleli kupić głośniki do komputera i włączyć Winampa, zamiast zdejmować z półki płyty i wkładać je do odtwarzacza.

Kiedyś wręczane na komunię, stojące dumnie na komodzie lub meblościance, dzisiaj zazwyczaj kurzą się gdzieś w piwnicach. Magnetofon dawno już nie działa, paski zmieniły się w czarną maź a odtwarzacz CD od lat nie odczytywał już płyt. Jeśli są używane, to w charakterze wzmacniacza do komputera lub telewizora. Nieliczna grupa pasjonatów nadal jednak używa wież zgodnie z ich przeznaczeniem - do odtwarzania fizycznych nośników lub słuchania radia. Sam się do nich zaliczam. Niektórzy nawet odnawiają stare sprzęty, przywracając im dawny blask. OLX i Allegro są pełnie różnego rodzaju zestawów, wystawionych często za ćwierć ceny którą zapłacił pierwszy właściciel. Czy warto je kupić? Jeśli ktoś nadal używa fizycznych nośników i posiada je w dużej ilości, może rozważyć zakup, jednak jedynie tych wysokiej klasy modeli. Na niższe nie warto tracić gotówki, skoro ówczesny top można dostać za mniej niż połowę ceny.

W ciągu tych trzydziestu lat świat zmienił się nie do poznania. Zmienił się też sposób w jaki słuchamy muzyki - najczęściej w biegu, w tramwaju lub w autobusie, lub jako tło do sprzątania czy spotkania ze znajomymi. Jeśli już mamy w domu sprzęt grający, zazwyczaj jest to mały głośniczek na Bluetooth. Mamy smartfony, w których kilka dotknięć dzieli nas o każdej możliwej piosenki, albumu czy gatunku muzyki. Jednak czy w całym tym pędzie, wygodzie i masie możliwości nie zapomnieliśmy o doświadczeniu jakim jest posłuchanie nowego albumu ulubionego wykonawcy? Odkrycie nowego, ciekawego gatunku czy świetnej płyty której nigdy wcześniej nie słyszeliśmy. Czy w dzisiejszych czasach, otoczeni przez masę rozpraszaczy, powiadomień i promowany na siłę multitasking jesteśmy w stanie usiąść, włączyć sprzęt grający i po prostu posłuchać muzyki? Artysta przesiadywał w studio godzinami aż powstał finalny efekt. Aby docenić ten wysiłek, posłuchajmy uważnie tego co ma nam do przekazania. Jeśli kochacie muzykę, polecam zrobić to chociaż raz w tygodniu. Bo wszystkich newsów, maili i postów i tak nie ogarniemy, a to co wysłuchamy w nas zostanie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (249)