Xiaomi MiPad — wrażenia z użytkowania tabletu chińskiego giganta
03.04.2015 13:12
Pierwszym tabletem, jaki sobie kupiłem, był iPad, konkretnie iPad2. I to chyba zaważyło na moim odbiorze produktów z tej kategorii. Choć zdecydowanie bardziej lubię system Android, niż iOS, przez długi czas kolejne urządzenia z zielonym robotem na pokładzie mi nie odpowiadały. Najpierw były to braki w płynności działania, potem braki w dostępnych aplikacjach. Z czasem te problemy zanikły, ale jeden pozostał: format ekranu. Uważam, że o wiele lepiej do przeglądania internetu, lektury gazet czy komiksów i codziennej zabawy i pracy nadaje się format 4:3. Ale znaleźć dobry tablet z Androidem, który oferuje taki format ekranu, a przy tym jest urządzeniem pracującym stabilnie i płynnie to wcale nie takie proste wyzwanie.
Nawet Google chyba sobie zdaje sprawę, że liczni użytkownicy tabletów chcą formatu 4:3 w urządzeniu pracującym na systemie z zielonym robotem, stąd premiera najnowszego Neksusa - oznaczonego numerem 9. Jest jednak ten tablet odrobinę za drogi w moim przekonaniu, z kolei Nokia N1, w chwili pisania tego tekstu, wciąż nie jest dostępna na rynku europejskim. Jest za to dostępny inny ośmiocalowy tablet spełniający warunek formatu ekranu: Xiaomi MiPad.
Pierwsze wrażenie
Dobra, nie udawajmy, że nikt nie widzi, iż król jest nagi. Tak, Xiaomi MiPad jest tak podobny do iPada mini, jak Nokia N1 - praktycznie bracia bliźniacy. Tfu, trojaczki. Ekran o przekątnej 7.9 cala i tej samej rozdzielczości: 2048x1536 pikseli. Obudowa zachowuje idealny kształt tabletu od Apple, i dopiero po zbliżeniu obu urządzeń widać, że MiPad jest odrobinę, dosłownie o milimetry większy i grubszy.
Ale wzorowanie się na Apple to nie tylko kwestia wyglądu, na szczęście. Chińska firma zadbała, by ich tablet był równie solidny, jak produkt firmy z Cupertino - już pierwsze wzięcie MiPada do rąk skutkuje uniesieniem brwi wysoko - naprawdę po plastiku trudno się spodziewać, że będzie tak trwały, tak mocny. Sytuacja nieco przypomina niektóre produkty Nokii z serii Lumia - są plastikowe, ale bardzo konkretne, zbite, solidne właśnie. Taki sam jest MiPad.
Mój ma kolor żółty, który bardzo mi się spodobał. Jest zatem solidny i ładnie wygląda, ale obudowa ma też poważną wadę: tablet jest bardzo śliski. Tak śliski, że poważnie rozważam zakup jakiegoś matowego etui, które zakryje nie tylko przód okładką typu flip, ale i tył, bowiem MiPad wielokrotnie chciał mi wypaść z rąk. Póki co tego nie zrobił, ale moment, gdy nie uda mi się go w ostatniej chwili mocniej złapać to tylko kwestia czasu.
Włączamy urządzenie
Po uruchomieniu sprzętu znowu wraca - jak ten przysłowiowy bumerang - kwestia Apple. Otóż MiPad pracuje na Androidzie w specjalnej odsłonie, coraz popularniejszym także i u nas MIUI. Jest to nakładka, która mocno wykorzystuje dorobek firmy Apple. Niedawno pisałem o tablecie Yoga 2 od Lenovo, które także przerobiło interfejs systemu operacyjnego tak, by kojarzył się z produktami z nadgryzionym jabłkiem. Lenovo miało niezłe pomysły i całkiem w porządku wykonanie, ale cóż, powiem krótko: MIUI robi to wszystko jeszcze lepiej.
Cały design interfejsu stworzony jest z jedną, podstawową myślą - i to widać na każdym kroku: urządzenie ma być szybkie, ma pracować płynnie. Przyznam, że efekt robi wrażenie, całość oferuje dość minimalistyczne podejście do problemu: podstawowe animacje, zadbanie o możliwie jak najmocniejsze ograniczenie androidowego laga i prostota użytkowania.
No, z tą prostotą jest jak z każdą inną: dopiero po krótkim treningu wychodzi tak, jak zaplanował producent. Ale o tym za chwilę, na razie sprawdźmy co jest w środku MiPada.
Masz piękne wnętrze
Xiaomi MiPad w momencie, gdy go uruchomiłem pracował na Androidzie w wersji 4.4.2 KitKat. Sercem urządzenia okazał się być znany mi procesor Nvidia Tegra K1 (ach, Nvidio Shield tablet, miło cię wspominam), tu w wersji z czterema rdzeniami o częstotliwości taktowania 2.2Ghz. Do tego mamy 2GB pamięci operacyjnej RAM - i na papierze taki zestaw wygląda co najmniej imponująco.
Dziwne, że w praktyce jest nieco inaczej. Urządzenie jest oczywiście bardzo szybkie, szczególnie w połączeniu z interfejsem MIUI, ale jednak zdarzają się nie tylko typowe dla andka lagi, ale także interesujący niedostatek pamięci operacyjnej. Ot chociażby najprostsza rzecz: przeglądam Feedly, otwierając co ciekawsze artykuły w Chrome, po czym przełączam się między tymi dwiema aplikacjami. Co się dzieje? Za każdym razem strona w Chrome wczytuje się od nowa, tak samo Feedly - lekkie przecież programy, które z Chromem na moim Neksusie 5 są nie do pobicia. A jednak układ Nvidii nie spisuje się tu tak dobrze, jak Snapdragon 800, wiem, bowiem w Nvidii Shield tablet sprawa wyglądała podobnie - choć ponowne wczytywanie się Feedly nie było regularne, a okazyjne.
Co prawda nie jest to specjalnie irytujące, ale zauważalne. Na szczęście są i plusy - układ Tegra K1 i 2GB pamięci RAM sprawiają, że Xiaomi będzie idealnym tabletem dla graczy. Szczególnie przy grach zaawansowanych graficznie Tegra K1 spisuje się znakomicie. Choć tym, którzy pragną tabletu do gier wypada i tak polecić wspoomnianą Nvidię Shield tablet, potrafi robić cuda z padem, usługa GRID zwala z nóg, a większość gier i tak jest w formacie 16:9… no, ale miało być o MiPadzie.
Wygoda użytkowania
MIUI to w dużym uproszczeniu androidowy iOS. Istnieje tu zasada, w której wszystkie aplikacje mają być wyświetlane na pulpitach. W przeciwieństwie do iOS można je zmieniać, przekładać, układać jak się chce, wedle uznania. Co ciekawe nie ma możliwości wrzucania widżetów między ikony. W internecie widziałem, że niektóre wersje MIUI to posiadają, ale mój Xiaomi MiPad nie - on widżety pozwala umieszczać tylko na pierwszym pulpicie, na którym znowu nie zamieścimy ikon.
Rozwiązanie takie pozostaje kwestią gustu użytkownika. W moim przypadku ani ziębi, ani parzy, bardzo łatwo jest się przyzwyczaić. Co mi się jednak nie podoba, to niedopracowane obracanie ekranu. W typowym tablecie z Androidem po obróceniu ekranu zostaje zachowana ilość ikon w wierszach i kolumnach, by nie robić na wyświetlaczu bałaganu. Tu jest inaczej - i cały nasz misterny plan rozmieszczenia aplikacji po zmianie orientacji jest niewiele wart, niestety - ikony wędrują gdziebądź, i to niektórym użytkownikom z pewnością może przeszkadzać.
Xiaomi MiPad w wersji sprzedawanej w Europie, także w Polsce, oferuje edycję MIUI przygotowaną przez fanów tego systemu, bardzo dobrze przetłumaczoną na język polski, i co ważniejsze z preinstalowanym sklepem Google Play. Nic więcej od Google nie ma, Gmail czy YouTube, nawet Usługi Google Play - wszystko należy sobie zainstalować samemu. Ale najważniejsze: możliwość dodania konta Google i sklep są. Oryginalnie w Chinach nie jest tak kolorowo.
Jak każdy tablet z Androidem i ten cierpi na swoje boleści. Są aplikacje, o których Google Play twierdzi, że nie są zgodne z naszym urządzeniem. Na przykład Google Keep czy T‑Mobile Usługi Bankowe. Cóż, jak ktoś bardzo tego chce, wrzuci sobie plik apk i wszystko zadziała sprawnie, ja w każdym razie nie przestałem używać Keep tylko dlatego, że Sklep Play mi go nie chce zainstalować.
Przycisk blokady tabletu jest z boku, na prawej stronie, i jest dość wygodny. Podobnie klawisze głośności. Po lewej stronie mamy slot na kartę microSD, aż do 128GB. To może dla wielu mieć znaczenie, bowiem MiPad występuje w wersjach 16GB i 64GB. Wersji z modemem 3G w ogóle nie ma, Xiaomi MiPad jest urządzeniem pracującym tylko w sieciach WiFi.
Pod ekranem znajdują się trzy klawisze funkcyjne, których układ ktoś złośliwie poprzestawiał. :) Słowo daję, rzadko trafia się sprzęt, w którym przycisk wstecz jest z prawej strony. Ale szybko się przyzwyczajamy. Klawisze są dotykowe, działają poprawnie, bez żadnych problemów, tablet lekko wibruje przy ich użyciu, co także jest pomocne.
Dla niektórych problemem będzie umieszczenie głośników: na tyle urządzenia. W dzisiejszych czasach raczej daje się głośniki na front, HTC ze smartfonem One zapoczątkowało prawdziwą rewolucję, czego efektem był m.in. Nvidia Shield tablet czy Lenovo Yoga 2, gdzie frontowe głośniki sprawiają, że oglądanie wideo jest czystą przyjemnością. W przypadku MiPada mamy regres - głośniki grają czysto i dość głośno, ale to w żadnym wypadku nie jest ten efekt, co umieszczenie ich na froncie.
Codzienna praca i zabawa
Na początek lekka krytyka: układ Tegra K1 lubi się nagrzać, i to nie dopiero gdy gramy w wymagające, trójwymiarowe tytuły, ale także na mniej skomplikowanych graficznie produkcjach, jak chociażby moje ulubione Monument Valley (gra wygląda jeszcze ładniej w układzie 4:3). Plastik zastosowany na plecach sprzętu niespecjalnie dobrze rozprowadza ciepło, co skutkuje tym, że urządzenie jest mocno rozgrzane. Póki co mnie nie oparzyło, nie zrobiło także żadnego psikusa w stylu reset z powodu gorąca, ale aluminiowa obudowa z ciepłem poradziłaby sobie lepiej.
Interesująco wygląda kwestia personalizacji tabletu pod kątem własnych preferencji co do aplikacji. MiPad proponuje nam swoją przeglądarkę internetową, swoją aplikację do poczty, rzecz jasna swój launcher - są to tak zwane programy domyślne. W ustawieniach urządzenia znajdziemy miejsce, gdzie można od razu wszystko dopasować pod siebie, wybrać za jednym zamachem Chrome, Gmail, nawet inny launcher, jak kto lubi. Zresztą same ustawienia zasługują na osobną wzmiankę, bowiem prostota i przejrzystość układu jest… znowu: banalna, ale i skuteczna jak w iOS.
MIUI może się podobać, nie tylko ze względu na płynność. Są tu też skromne, ale bardzo przyjemne dodatki, kojarzące się z systemem z iPhone’ów. Aplikacja kalendarza pokazuje aktualny dzień, aplikacja pogody - aktualną pogodę. Wszystko już na samych ikonach. Mała rzecz, ale faktycznie cieszy, choć typowy użytkownik Androida to pewnie i tak woli coś większego, niż ikonkę, najlepiej kolorowy widżet. Niezły jest także pasek powiadomień, zbudowany z dwóch ekranów, przesuwanych palcem. Na tym drugim mamy sporo przełączników, które można sobie poukładać jak kto lubi, zadbanie o to, by tam były skutkuje kolejną aplikacją, której nie trzeba pobierać z Google Play.
Pisząc ostatnio o Lenovo Yoga 2 trochę narzekałem na starodawny układ wyświetlania aplikacji otwartych. MIUI, zupełnie jak Lenovo, czyli zupełnie jak iPad oferuje ten sam układ, poziomy, średnio wygodny. Ale MIUI robi to lepiej, bowiem wywołując menu uruchomionych programów można zamknąć wszystkie jednym klawiszem. Da się? No jasne, że się da.
Nie należy zapominać także o baterii. 6700mAh mówi samo za siebie, i MiPad zostaje zaliczony do tych urządzeń z Androidem, które nie zawiodą nas podczas dnia pełnego pracy z tabletem. A jeśli zrobimy z niego urządzenie kanapowe - tym lepiej, ładować będziemy co dwa, nawet trzy dni.
Podczas codziennego korzystania z urządzenia, prócz delikatnych problemów z pamięcią, o których wspomniałem na początku tekstu, znalazłem jeszcze tylko dwa problemy. Pierwszy także związany jest z zarządzaniem zasobami RAM - objawia się okazyjnym ponownym wczytywaniem pulpitu. Klikamy na przycisk dom, lecz zamiast pulpitu widać obracające się koło oznaczające doczytywanie. Pulpit pojawia się dopiero po kilku sekundach. Na szczęście nie występuje to nagminnie, ale dopiero wtedy, gdy faktycznie w tle pozostawiliśmy kilka uruchomionych aplikacji. Drugi problem jest nieco gorszy, i jest szeroko znany posiadaczom tego urządzenia. Chodzi o aplikację YouTube - bez wyraźnej przyczyny pierwszych kilka, kilkanaście, w ekstremalnych sytuacjach kilkadziesiąt sekund filmu jest przerywanych. Tak, gdyby występowało opóźnione buforowanie - podczas gdy tak nie jest. Sprawa na pewno nie jest związana z prędkością internetu, pasek buforowania niejednokrotnie dochodzi daleko za połowę filmu, a wstrzymywanie wciąż wystepuje. Na szczęście oglądając filmy hurtem, kilka pod rząd, zjawisko jest rzadziej spotykane i jest spora szansa, że po przeczekaniu kilku zatrzymań na pierwszym filmie z playlisty kolejne pójdą już lepiej.
Podsumowując
Ostatnie zdania warto zacząć od ceny tego sprzętu. A jest to cena więcej, niż zachęcająca, bowiem waha się w okolicach 1000 złotych. W zależności od pewnej dawki szczęścia można kupić wersję 16GB nawet za mniej, w internecie są sklepy, które sprzedają MiPada także z gwarancją realizowaną w Polsce.
Xiaomi MiPad to mocne urządzenie, oferujące dość płynne działanie stabilnego systemu. Przejście na MIUI nie jest trudne, nie jest nawet konieczne - wystarczy zmienić launcher, by sprowadzić na MiPada nieco bardziej klasyczny dla Androida wygląd. Nieliczne wady, które wymieniłem wyżej nie są na tyle istotne, by sprzęt ten skreślać, tym bardziej, że kolejne update’y mogą stan rzeczy zmienić na lepsze. To doskonale wykonane (choć śliskie) urządzenie, które oferuje naprawdę imponującą płynność pracy. W ciągu paru tygodni użytkowania przeszedłem z Androida 4.4.2 na wersję 4.4.4, aktualizacje systemu MIUI faktycznie są częste, a wersja przygotowana na polski rynek bez kłopotu obsługuje aktualizacje OTA, nie wymagające żadnych kabli i łączenia z komputerami, żadnego kombinowania.
Dla kogoś, kto preferuje format ekranu 4:3, zamiast typowych w świecie Androida 16:10 czy 16:9 Xiaomi MiPad jest jedynym rozwiązaniem, prócz dużo droższego Neksusa 9 oraz Nokii N1 - ale tej wciąż nie ma w sprzedaży. I dla mnie sprzęt okazał się być strzałem w dziesiątkę, nie dość, że szybki, to jeszcze relatywnie niedrogi. Jasne, że mocno przypomina produkt konkrencji, cała firma w ogóle nazywana jest “chińskim Apple” - ale czy dla mnie, jako klienta faktycznie ma to jakiekolwiek znaczenie? Jeśli nawet, to na plus, bowiem okazuje się, że Xiaomi kopiuje nie tylko wygląd, ale także część owej legendarnej jakości.