Budując gamingowy PC, czyli teraz czas na AMD Ryzen 7
Po trzech latach użytkowania swojego komputera stwierdziłem, że czas już najwyższy nieco pójść do przodu i odrobinę go podrasować. Myślałem, by tylko zmienić kartę, bo na platformę Z97 lepszego procka niż mój i7‑4790K nie ma, ale szybko zostałem sprowadzony na ziemię. Trzeba by również pomyśleć o przejściu na pamięć DDR4, która powoli, lecz nieubłaganie, wypiera starsze kości DDR3, dotąd królujące na rynku. Jak już wspominałem wcześniej, sam nigdy nie miałem własnego komputera opartego na procku AMD, bowiem, gdy już miałem kupować komputer z procesorem AMD, to dziwnym trafem, niebiescy zawsze wyskakiwali z jakimś procesorem, który przynajmniej dla mnie był bardziej atrakcyjny. Sam raczej nigdy bym nie powiedział, że wybór procka AMD to zły wybór, choć faktycznie ostatnimi czasy przed Ryzenami, CPU tej firmy raczej dość mocno odstawały od konkurencji. Przynajmniej okiem zapalonego gracza, jakim niewątpliwie jestem, wybór innego procesora niż Intel nie był, krótko mówiąc, najmądrzejszym wyborem.
Wszystko zmieniło się w momencie, gdy na początku ubiegłego roku pojawiły się nowe procesory AMD z serii Ryzen. Owszem, może i nie zdeklasowały produktów Intela, ale wreszcie nawiązały z nimi równorzędną walkę. I chociaż w grach okazało się, że Ryzeny mają od kilku do kilkunastu procent gorsze wyniki niż podobne konstrukcje z procesorami Intela, to jednak w innych zastosowaniach wymagających pracy wielowątkowej, wygrywały z niebieskimi. Co więcej, wielekroć okazywały się dużo tańsze od porównywalnego procesorów z logiem Intela. Znów wróciliśmy do czasów, gdzie klient ma rozsądny wybór, czego niestety długi czas brakowało nam na rynku. Przyglądałem się spokojnie sytuacji i czekałem na opinie użytkowników Ryzenów, bo jak wszyscy wiemy, diabeł zwykle tkwi w szczegółach. Opinie na ogół były pochlebne i powoli nowe procesory AMD po kawałku odgryzały kolejny kawałek tortu, który dotąd miał we władaniu właśnie Intel. Co więcej, coraz więcej moich znajomy postanowiło zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia i sięgnęli po nowe Ryzeny i wystawiali na ogół bardzo pochlebne recenzje.
Sam jeszcze zastanawiałem się, czy jednak nie pozostać wierny "Niebieskim" i zacząłem się nawet powoli przymierzać do i7‑8700K z rodziny "Coffee Lake". Niestety mój zapał nieco ostudziły wieści, że pod ten procek będzie całkowicie nowa platforma Z370, która mimo zastosowania LGA1151, nie będzie kompatybilna ze starszymi procesorami korzystającymi z tego gniazda. Co więcej, kolejne procesory z rodziny "Coffee Lake" mogą być niekompatybilne z tą podstawką i trzeba będzie zakupić całkowicie nową płytę główną... Tymczasem AMD zadeklarowało, że nowa generacja Ryzenów będzie bezproblemowo działać na płytach głównych z AM4. Chcąc nie chcąc, zacząłem przychylniejszym okiem spoglądać na ofertę "Czerwonych". I tak mój wybór padł na AMD Ryzen 7 1700 (8 rdzeni/16 wątków) o całkiem fajnej jak na taką konstrukcję cenie i dużym potencjale podkręcania. Skoro zdecydowałem się już na Ryzena to musiałem wybrać dobrą i wysoko taktowaną pamięć. Mój wybór padł na DDR4 HyperX Predator 3000 MHz o pojemności 16GB (2x8GB). Od zawsze miałem pamięci Kingstona czy HyperX i nigdy się na nich nie zawiodłem się, więc przynajmniej tu wybór był dla mnie prosty.
Gorzej było z wyborem płyty, bo tu oferta jest szeroka i dostawałem przysłowiowego "oczopląsu", próbując dobrać idealną dla mnie. Po wielu rozmowach, wielu przejrzanych opiniach, postanowiłem zaryzykować i wbrew swoim przekonaniom zakupiłem płytę Gigabyte z gamingowej serii Aorus, czyli GA-AX370-Gaming K5. Płyta zaskoczyła mnie solidnym wykonaniem i ciekawym wzornictwem, a że w niedługim czasie miała do mnie dotrzeć obudowa NZXT H700i w czarno czerwonej kolorystyce z dużym oknem, to uznałem, że i podświetlenie RGB płyty się przyda. Tak, wiem, że znajdzie się wielu malkontentów, którzy uważają wszelakie oświetlenie komputera za czyste zło i będą mnie odsądzać od czci i wiary, ale to mój komputer i moja prywatna sprawa jak będzie wyglądał. Jestem typem gościa, który jak już ma komputer na biurku i niemal codziennie na niego patrzy, to woli widzieć sprzęt, który również mu się podoba. Oczywiście, zaraz po zakupie musimy wgrać najnowszy BIOS/UEFI, bowiem na starszych możemy mieć problem z poprawnym taktowaniem pamięci. Ciekawym elementem jest metalowe wykończenie szyn PCI‑E, co moim zdaniem całkiem gustownie wygląda.
Ze starego zestawu zabrałem tylko zasilacz XFX XTR 650W 80+ GOLD oraz moje dyski SSD i HDD, natomiast pozostałą resztę przejął mój syn, który od dawna ostrzył sobie zęby na mój komputer :) Jego komputer bez dysków sprzedałem za całkiem przyzwoitą cenę, więc miałem środki na swoje zakupy. Kolejnym zakupem, który okazał się niezbędny, była karta graficzna. Niestety, jak już pewnie wiecie, mniej lub bardziej profesjonalni kopacze wirtualnych walut skutecznie wywindowali ceny GPU do całkiem absurdalnego poziomu. Co więcej, dostępność samych kart graficznych w niemal każdym sklepie jest hmm... dość słaba. "Kopacze" wykupują rozsądne karty niemalże "na pniu", a sklepy wciąż powoli podnoszą ceny. Ja nie miałem większego wyboru, więc musiałem swoją kartę kupić w pewnym dużym elektromarkecie, który w owym czasie proponował najdłuższe raty 0% a i cena karty ledwie przekraczała ok. 2000 zł. Ostatnio z głębokim przerażeniem odnotowałem fakt, że po kilku miesiącach od mojego zakupu, cena tej konkretnej karty w sklepach wzrosła o blisko 1500 zł!! To już jest obłęd... Sam niecierpliwie czekam na koniec tego szaleństwa, bowiem ceny dobrych kart graficznych zaczynają stanowić nawet więcej niż połowę budżetu, jaki chcemy przeznaczyć na dobry i mocny PC.
Przez chwilę myślałem nad kartą graficzną AMD Vega, ale jej testy oraz zapotrzebowanie na energię, skłoniły mnie do spojrzenie w stronę kart od "zielonych". Po sprawdzeniu moich możliwości finansowych i kwestii opłacalności, mój wybór ograniczył się dwóch modeli, czyli GTX 1080 oraz GTX1070. Tu również postanowiłem zaszaleć i stwierdziłem, że jednak szarpnę się na model wyższy i wybiorę 1080. Zacząłem mozolną lekturę testów i porównań, i upatrzyłem sobie kilka modeli, które jednak szybko znikały z rynku, a gdy znów się pojawiały ich cena była już dużo wyższa. Trzeba było zmienić nastawienie i kupić coś najlepszego w tych okolicznościach. Tak więc, kolejny raz znów zaryzykowałem i wybrałem kartę graficzną od Zotac, czyli firmy, której nigdy wcześniej nawet nie rozpatrywałem. Mnie przekonały opinie kolegów i fakt, że do tej karty jest aż 5‑letnia gwarancja, dostępna po rejestracji produktu na stronie Zotaca. I tak w końcu nadszedł ten dzień, w którym stałem się dumnym właścicielem Zotac GeForce GTX 1080 AMP! 8GB, która zastąpiła mojego wysłużonego R9 290X od XFX. Niestety, z każdą chwilą ceny kart graficznych nadal rosną, osiągając absurdalne ceny, co niejako wymusiło u mnie szybką decyzję, z której jestem w sumie zadowolony. GTX 1080 jest naprawdę świetną i wydajną kartą, i powinna mi długo posłużyć.
Specyfikacja
- Płyta Główna:Aorus X370 Gaming K5;
- Procesor: AMD Ryzen 7 1700 3,60 GHz;
- Chłodzenie: Box (Wraith Spire);
- Ram: 16 GB (2x 8192) DDR4 HyperX Predator 3000 MHz;
- Karta graficzna: Zotac GeForce GTX 1080 AMP! 8GB;
- Zasilacz: XFX XTR 650W 80+ GOLD;
- SSD: HyperX PREDATOR 480GB PCI-E;
- SSD: Kingston DC400 960GB SATA III;
- HDD: Western Digital Caviar Green 3 TB SATA III 64 MB;
- Obudowa: NZXT H700i;
- OS: Windows 10 Pro 64-bit;
- Monitor: BENQ 24" GL2460 (1920x1080);
Oczywiście pierwszą czynnością, jaką zrobiłem po złożeniu maszyny i postawieniu systemu, to podkręcenie procesora. Ponieważ dysponowałem tylko boxowym chłodzeniem Wraith Spire, nie szalałem zbytnio i podbiłem taktowanie procesora na każdym rdzeniu do wartości 3.6 GHz bez zmiany napięcia. O dziwo, chłodzenie dostarczone wraz procesorem, które notabene wygląda dużo lepiej i solidniej od tego, co zwykle znajdujemy w pudełkach od Intela, poradziło sobie wręcz śpiewająco. Co najważniejsze, działa również dużo lepiej od konkurencji. Po tym delikatnym podkręceniu, temperatury procesora w idlu sięgają 33 stopni Celsjusza, co - przynajmniej moim zdaniem - jest wynikiem całkiem dobrym. Temperatury w stresie, podczas długich rozgrywek, nigdy nie przekroczyły 62 stopni. Wartością dodaną jest, że Wraith Spire wygląda naprawdę dobrze i co wielu może się nie spodobać, wokół krawędzi wentylatora mamy podświetlenie RGB LED, które możemy dowolnie zmieniać za pomocą opcji w UEFI. Oczywiście w planach mam nieco mocniejszy overlocking i przekroczeniu granicy 4 GHz na każdym rdzeniu, ale oczywiście nie na tym chłodzeniu, a z bohaterem mojej kolejnej recenzji. Nawiasem mówiąc, Intel trochę nas odzwyczaił od takich wyników w podkręcaniu, m.in. dlatego że od kilku lat nie stosuje już lutowanych rozpraszaczy ciepła, jak to jest przy Ryzenach. Teraz pod IHS (Integrated Heat Spreader) nie znajdziemy lutu tylko "glut", czyli pastę termoprzewodzącą.
Podsumowanie
Po kilku miesiącach użytkowania maszyny z procesorem AMD, stwierdziłem ze zdziwieniem, że nie było się czego bać. Spadki FPS w moich ulubionych grach były raczej symboliczne, a po zmianie karty graficznej na GTX znów wzrosły :). Liczba rdzeni i wątków pozwalają mi z optymizmem patrzyć na moje przyszłe zadania, o których wkrótce dłużej opowiem. W sumie to jedynym minusem tego zestawu jest fakt, że minimalnie dłużej startuje od mojej starej konfiguracji. Być może to wina płyty głównej Gigabyte, a nie samego procesora, ale pozostaje faktem, że mimo tego samego dysku SSD na system, całość odpala się o kilka sekund dłużej od mojego starego zestawu. Poza tym nie zanotowałem żadnych większych problemów z użytkowaniem procesora AMD. Co więcej, nie usłyszycie ode mnie słów, że AMD czy Intel to najlepszy wybór. Każdy z was sam najlepiej będzie wiedział, jaki procesor chce kupić do swojego PC. Ja tylko mogę powiedzieć, że nie warto się bać procków Ryzen, bo to naprawdę fajne kawałki krzemu i kupując je nie będziecie żałować. Większość różnic, które w suchych benchmarkach mogą wyglądać nieco zatrważająco, sami prawdopodobnie nawet nie odczujecie.
Jeżeli jednak wolicie procesory Intela, złego słowa na nie nie powiem, bowiem sam od lat używałem właśnie tylko rozwiązań od "niebieskich". Ja tylko się cieszę, że wreszcie jest jakaś konkurencja, bo przecież nic tam nie stymuluje postępu jak właśnie zdrowe i wyrównane współzawodnictwo. Ja wybrałem AMD Ryzen i nie żałuję wyboru, ale jakikolwiek wybierzecie procesor z górnej półki, to nie będziecie zawiedzeni. Podoba mi się droga, jaką podąża firma z Sunnyvale, widać jakie nauki wyciągnęła nie tylko ze swoich wpadek (AMD FX), ale nie powtarza też błędów konkurencji. I wiem, że opierając się na platformie Z370 z najnowszymi Coffee Lake miałbym nieco więcej FPS w grach choć z drugiej strony patrząc , dla mnie mało ważne jest czy w grze mam 120 czy 135 FPS skoro i tak gram tylko dla frajdy. Za niedługi czas chcię się zająć pewnym projektem, gdzie o wiele bardziej będę potrzebował sprawnej wielowątkowości a tutaj raczej Ryzen okaże się najlepszym wyborem.
Przynajmniej teraz.
A teraz wracam do kolejnego testu, który już niedługo pojawi się na moim blogu. W końcu trzeba przekroczyć próg 4 GHz. ;)