W cztery oczy ... z Robertem Drózdem, twórcą bloga ŚWIAT CZYTNIKÓW
11.08.2014 | aktual.: 12.08.2014 11:43
Przychodzi czas by coś zmienić i wyjść do ludzi z czymś nowym. Chciałbym Was zaprosić do nowego cyklu wywiadów z ludźmi, którzy odcisnęli swoje piętno na naszym poletku IT. Jako pierwszy z cyklu "...W cztery oczy..." zagości Robert Drózd, twórca bloga Świat Czytników.
Blog "Świat Czytników" powstał we wrześniu 2010 i jako jeden z pierwszych tego typu serwisów zajął się tematem czytników e‑booków.
Dziś to znany i ceniony blog, na łamach którego znajdziemy recenzje i porady dotyczące różnych, dostępnych na naszym rynku, czytników elektronicznych książek. Na łamach bloga odnajdziemy też informacje o ciekawych promocjach, zebrane z różnych księgarni, zarówno polskich, jak i zagranicznych.
Dla właściciela czytnika e‑booków, lektura bloga Roberta Drózda swiatczytnikow.pl jest naprawdę mocno zalecana. :)
Witaj, Robercie. Może powiesz kilka słów o sobie ?
Witam wszystkich czytelników Dobrych Programów. :‑) Mam trzydzieści parę lat, dawno temu ukończyłem SGH, życie zawodowe zaczynałem na przełomie stuleci od klepania w HTML, a od ponad 10 lat, w ramach swojej firmy Web Audit, zajmuję się użytecznością serwisów internetowych. Teraz coraz więcej czasu zabierają mi e‑booki, tak więc można powiedzieć, że zmieniłem branżę. :‑)
Jaka jest geneza powstania bloga Świata Czytników?
W czerwcu 2010 roku kupiłem sobie pierwszy czytnik – białego Kindle 2 z wielką ramką i klawiaturą. Miałem wcześniej sporo dylematów, bo w tamtych czasach był to spory wydatek. Zastanawiałem się nawet, czy to nie jest kolejny gadżet, którego szybko się pozbędę. Ale przeciwnie – czytnik mnie zachwycił i swoim entuzjazmem zacząłem zarażać znajomych.
Szybko zorientowałem się, że w polskim Internecie nie ma źródła informacji skierowanego do tzw. „normalnego człowieka”. Czyli do kogoś, kto nie ma zamiaru zajmować się technologią, a chciałby po prostu czytać. Były blogi technologiczne, które zajmowały się przepisywaniem newsów ze świata, były fora dla geeków z radami, jak zrobić jailbreak, a brakowało prostych odpowiedzi na takie pytania jak: w jaki sposób wgrać e‑booki, czy działają polskie znaki i tak dalej. No i przede wszystkim, jaki czytnik wybrać, na co zwrócić uwagę, a co jest zupełnie nieistotne?
Bloga zakładałem jako fan Kindle, dlatego początkowo nazywał się „Świat Kindle”. Po kilku miesiącach smutni panowie z Amazonu skłonili mnie do zmiany nazwy, co jednak wyszło blogowi na dobre, bo obecne są tu także inne marki czytników. Od jakiegoś czasu coraz bardziej zajmuję się nie tym, na czym czytać, ale – co czytać? Po zakupie wymarzonego czytnika, kwestie sprzętowe są mniej interesujące – liczy się dostęp do informacji o promocjach, okazjach czy premierach e‑bookowych.
Czy Redakcja Świata Czytników to jakieś większe grono, czy sam ciągniesz całość na swych barkach?
To cały czas przede wszystkim mój osobisty blog. Pojawiają się artykuły gościnne, kilka osób wspiera też mnie w bieżących aktualizacjach. Z blogiem jest związana porównywarka cen e‑booków, to potencjalnie jest większy projekt i będzie też większy zespół.
Właśnie - jesteś twórcą pierwszej takiej porównywarki cen e‑booków w naszym kraju. Może opowiesz nam coś więcej o tym projekcie ?
Wszystko zaczęło się na początku roku 2012, gdy coraz więcej polskich księgarni zaczęło udostępniać książki dużych wydawnictw. Niektóre w jednej cenie miały tzw. multiformat, czyli kilka plików na dowolne urządzenie. Inne kazały sobie płacić osobno za każdy format. Jedne miały restrykcyjne DRM, a inne bardziej przyjazny znak wodny.
Potrzebowałem narzędzia, które pozwoli mi się w tym samemu zorientować, a skoro je mam, to czemu go nie udostępnić innym. Z kilkoma księgarniami współpracowałem już na zasadzie programów partnerskich, dlatego miałem dostęp do plików XML z ofertą. Wystarczyło te pliki zaciągnąć i wyświetlić pasujące książki. Działający prototyp napisałem w ciągu kilku wieczorów, a porównywarka ruszyła w marcu 2012. Od początku promuję oferty niekoniecznie najtańsze, ale te najbardziej przyjazne, a więc z multiformatem i bez DRM.
Porównywarka nie była zmieniana przez ponad dwa lata, choć liczba współpracujących księgarni wzrosła w tym czasie z kilku do ponad dwudziestu. Dopiero niedawno ruszyły prace nad nową wersją. Od czerwca wreszcie zamiast długaśnego zapytania SQL, wyszukiwanie obsługuje osobny silnik, choć pracy jeszcze przed nami dużo. Dzisiaj podobnych serwisów jest już co najmniej cztery, własną porównywarkę ma też największy polski portal o książkach czyli Lubimyczytac.pl, zaczyna się robić tłok. Ale to też świadectwo, że rynek rośnie i dojrzewa.
Po tych kilku latach, jak oceniasz polski rynek e‑booków? Trochę się w nim zmieniło przez te kilka lat i sam też masz w tym dość duży udział.
Kilka lat temu z legalnymi e‑bookami była ogromna bieda. Albo mieliśmy poradniki, jak zostać pięknym i bogatym, albo dosłownie kilka tytułów z większych wydawnictw. A wszystko zabezpieczone przez DRM, co oznaczało sporo formalności i ogromne kłopoty z odtworzeniem takiego pliku. Stan dzisiejszy określiłbym jako normalność. Czytelnik ma coraz częściej wybór – czy kupić książkę w papierze czy też wersję elektroniczną. Wybiera to co mu bardziej odpowiada pod względem wygody czy ceny.
Sam nie mam czytnika (moja żona ma Kindla ale się nim nie dzieli) i jakoś lubię chwycić tradycyjną książkę w ręce i poczuć zapach papieru i farby. Jakbyś mnie przekonał do zakupu czytnika e‑booków?
Myślę, że ważniejsze od zapachu papieru jest poczucie, że masz ze sobą kilkadziesiąt albo kilkaset ulubionych książek i jeśli nosisz ze sobą czytnik, to już nigdy nie zabraknie Ci okazji do czytania. Nie masz ochoty na jedną powieść, bierzesz drugą, albo jakąś książkę zawodową. Nigdy nie musisz się zastanawiać, co wziąć ze sobą w podróż czy na wakacje. To bardzo motywuje do pochłaniania kolejnych tytułów. U mnie było tak, że kupowałem sporo książek papierowych – ale przeczytałem je dopiero jak dorwałem się do e‑booków. Dodatkowo z moim kiepskim wzrokiem przekonałem się, że e‑book może być bardziej wygodny w lekturze od papieru – bo to ja decyduję jak wygląda książka, a nie ktoś, kto chciał ją sobie artystycznie złożyć.
Ostatnio słyszę mnóstwo narzekań o tym jak spada zainteresowanie książkami w naszym kraju. Czy elektroniczne książki pomogą czy już pomagają odwrócić ten trend ?
E‑booki mają na pewno potencjał, aby zmienić podejście do czytania. Bo jeśli pytamy o dlaczego jest tak niski odsetek czytających w Polsce, to wcale nie chodzi o małą liczbę godzin polskiego w szkole, albo o małe rządowe dotacje dla bibliotek, pisarzy i całej branży literackiej. Polacy to naród na dorobku. Raz, że nie mamy czasu na regularne czytanie - dla aktywnego zawodowo człowieka poświęcenie czasu na 300 stron książki będzie trudne. Dwa, że dla wielu ludzi wydatek rzędu 30‑40 złotych na książkę sprawia, że staje się ona dobrem luksusowym. E‑book daje szansę czytania nie tylko taniej, ale w każdej sytuacji, również tam, gdzie książki nigdy wcześniej nie zabieraliśmy. Można czytać podczas dojazdów, stojąc w kolejce do kasy, czekając na windę – dosłownie w każdym momencie.
Problem tylko w tym, że Polacy, w zasadzie, o tym nie wiedzą. No, w większych miastach, w pociągach czy na przystankach coraz częściej widać ludzi z czytnikami. Jednak dla przeciętnego człowieka e‑book to cały czas egzotyczne zwierzę. Tak więc jeszcze dużo pracy z budowaniem świadomości.
Czy polskie wydawnictwa zauważyły już potencjał e‑booków, czy nadal traktują ten rynek po macoszemu ?
To, jak polskie wydawnictwa reagują na e‑booki mogę określić jako „chcieliby, ale boją się”. Z jednej strony faktem jest, że już większość bestsellerów papierowych ma wersje elektroniczne. Większość nowości wychodzi zarówno w postaci papieru, jak i e‑booka. Zdarza się coraz częściej, że książki mają przedpremierę w formie elektronicznej, dopiero potem jest papier. Przykładem może być słynna „Antologia 100/X”, którą użytkownicy czytników dostali kilka dni wcześniej.
Za tym co robią wydawnictwa stoi jednak obawa, że zwracając uwagę czytelników na e‑booki podważą swój biznes książek tradycyjnych. Dlatego choć te e‑booki wydają, to ich po prostu… nie promują. Weźmy kilka nowości w dowolnej księgarni i zobaczmy, czy jest w nich informacja, że znajdziemy też wersję elektroniczną? W maju na Stadionie Narodowym odbyły się Warszawskie Targi Książki – i u niemal żadnego wydawcy nie można było się dowiedzieć, że oni te wersje elektroniczne mają.
Moim zdaniem ze strony wydawnictw to jest wielka krótkowzroczność. Bo wreszcie któraś księgarnia zdobędzie większość rynku, albo przyjdzie ten mityczny Amazon – i polscy wydawcy będą narzekać tak jak teraz robią to amerykańscy.