Nie poszedłbym do łóżka z aplikacją na Androida
Ostatni świat obiegła informacja o tym, że liczba aplikacji na Androida zrównała się z tymi na iOS'a. Obydwie platformy oferują po 700 tysięcy pozycji z hakiem. Tak się złożyło, że oprócz tego, całkiem niedawno dwie aplikacje ubóstwiane przez użytkowników urządzeń Apple, Flipboard i Instagram, trafiły do Google Play. Dla fanbojów systemu Google'a nastąpiła przedwczesna gwiazdka, bo jedne z głównych argumentów fanbojów iOS'a poszły spać. Czy na pewno?
Jako wieloletni użytkownik iOS zgromadziłem sporą gromadkę aplikacji, które są mi niemal niezbędne do życia. Po przesiadce na Samsunga Galaxy Nexus z czystym Androidem musiałem zastąpić moje aplikacje ich wersjami na Androida, albo poszukać alternatyw. Oto porównanie tych najważniejszych dla mnie programów na obu systemach. Screen shoot'ów nie wstawiam, bo nie mam teraz do dyspozycji iPhone, a wygooglować sami sobie możecie. Poza tym będę pisać o powszechnie znanych programach, które pewnie mieliście okazję już pomacać.
Pewnie za to co tu napiszę obsiądzie mnie grupka antyglobalistów, ale Facebook to chyba najważniejsza zewnętrzna aplikacja na moim smartphonie, a nie wiele mniej ważny jest FB Messanger. Ten drugi wprawdzie działa na obu systemach tak samo, ale aplikacja samego serwisu na iOS'a, po ostatnim update, nokautuje tą na Androida. Po prostu aplikacja oparta głównie o webowe technologie, nie ma szans z w 100% natywną aplikacją na iPhonie.
Skoro już jesteśmy przy społecznościach to aplikacja Twittera na obu platformach wygląda praktycznie tak samo. Jest to wielka przewaga aplikacji iOSowej. Czemu? Na obu systemach aplikacja korzysta z Action Bar'a z iOS'a, co sprawia, że świetni komponuje się z pozostałymi aplikacjami na te system. Zdaje się, że programiści wersji na Androida zapomnieli, że na nim Action Bar powinien wyglądać zupełnie inaczej. Aplikacja jest więc zupełnie nie zgodna z wytycznymi Googla, a w najnowszych odsłonach systemu wyglądem już zupełnie nie pasuje do schludnej estetyki HoloUI. Sytuację na szczęście ratują zewnętrzni deweloperzy tworząc klienty tego serwisu, których wygląd nie powoduje odruchów wymiotnych (od siebie polecam Tweedle).
RSS
Podobno RSS to przeżytek. Też tak uważałem dopóki, trochę przypadkiem, nie kupiłem Reedera na iPhone'a. Aplikacja jest wybitna, niech jej najlepszą recenzją będzie to, że praktycznie przestałem zaglądać na większość moich ulubionych blogów, bo wszystkie o wiele bardziej komfortowo czytało się w Reeder'rze. Po przesiadce na system Google'a zacząłem rozglądać się za jakąś alternatywą (Reeder jest dostępny tylko na platformach Apple). Po przetestowaniu naprawdę wielu aplikacji, wiem że nic mi nie zastąpi mojej ulubionej. Z konieczności używam Feedly, ale przegrywa on i interfejsem, i brakiem integracji z Readability, czyli możliwości przeczytania tekstu bez wychodzenia z aplikacja, w wersji bez rozpraszających elementów i reklam.
GTD i Instagram
Moją ulubioną aplikacją typu Getting Things Done - Wunderlist (no dobra Things jest fajniejsze ale cena je dyswalifikuje) i Insagram wstawiłem do tej samej kategorii, ponieważ popełniają dokładnie ten sam grzech (który też popełniał Twitter) - ich aplikacje są żywcem przeniesione z iOS'a, a ich twórcy gdzieś mieli zupełnie inną specyfikę tych systemów.
Podsumowując, niestety mimo większej popularności Androida, sporo deweloperów bardziej przykładają się do produkcji na iOS'a i to właśnie na nim wciąż są dostępne, najbardziej dopracowane i najlepiej wyglądające aplikacje. A szkoda, bo od premiery Ice Cream Sandwich'a aplikacje na ten system mogą wyglądać naprawdę świetnie, wszystko zależy tylko od woli deweloperów.
PS. Oczywiście wśród moich najważniejszych aplikacji są takie jak np. Dropbox czy Endomondo, które wcale nie wyglądają gorzej na systemie Google, co nie zmienia faktu, że jest wiele takich, które nie biorą z nich przykładu.