Pinta - czy uczeń przerósł mistrza?
07.08.2011 | aktual.: 08.08.2011 19:19
[image=img1]
Pinta – choroba zakaźna zaliczana do krętkowic endemicznych zwanych też niewenerycznymi, wywołana przez krętka Treponema carateump (od tej nazwy bierze się również czasami spotykane określenie tej choroby - carate). (źródło: Wikipedia.org)
Właściwie to jest to program do grafiki, którego nazwa pochodzi z języka hiszpańskiego i oznacza "malować". Jest jeszcze browar o tej nazwie.
Gdy rok temu dowiedziałem się o istnieniu tego projektu, stwierdziłem że w końcu pojawiła się nadzieja na porządny wieloplatformowy program do grafiki . Bez obrazy, ale jeśli do zrobienia byle cienia w GIMPie musiałem bawić się w klonowanie warstw, zabawy z przekolorowaniem klona na czarno i przepuszczanie rozmycia Gaussa, to ja z tego korzystać nie będę, gdy w Paint.NET lub Fotoszopie to kwestia kilku kliknięć.
//sprostowanie, Jednak da się łatwiej zrobić cienie w GIMP'ie. Szkoda, że nie wiedziałem o tym w styczniu, gdy wyklinałem ten program, próbując zrobić znajomemu prosta grafikę... Dzięki kamil_w za uświadomienie.
Jako użytkownik Paint.NET'a, którego praktycznie wszystkich funkcji używam, porównam oba pod względem funkcjonalności. Czego brak w jednym, czego brak w drugim i takie tam.
Interfejs programu
Właściwie na pierwszy rzut oka, oba programy wyglądają prawie identycznie. Niektóre funkcje zostały przeniesione do menu. Paint.NET lepiej integruje się z systemem, ale nie jest to niczym dziwnym, jako że to natywny program. Właściwie to nie mam co narzekać.
Fot.1 Interfejs Pinty. Źródło: Benchmark.pl (zapomniałem swojego screena zrobić)
Fot.2 Interfejs Paint.NET. Źródło: własne
Narzędzia
Wszystkie są i działają identycznie jak w Paint.NET, pomijając narzędzie dodawania tekstu, któremu brakuje opcji włączenia wygładzenia (i mamy poszarpane piksele, bleee). Na szczęście z użyciem dostępnych efektów w programie, jestem w stanie sobie to zrekompensować.
Paleta
Jest to jeden z elementów, różniący się od oryginału. Przyzwyczajenie się do typowej palety jest z początku trochę trudne, lecz możliwość edycji kolorów ułatwia sprawę. Właściwie paleta działa identycznie jak ta w Windowsowskim Paintcie.
Zarządzanie oknami
Niestety, praca na wielu plikach jak dla mnie, jest trochę utrudniona. Możemy przełączać się między oknami jedynie z poziomu menu. Brakuje mi takiego paska podglądu z możliwością przełączania się, jak w Paint.NET.
Efekty
Większość jest, bodajże ze dwóch czy trzech brak, ale nic z czego bym korzystał. Te, które są, działają praktycznie w identyczny sposób jak w Paint.NET. Kiedyś miałem problemy z efektem poświaty, ale działa sprawnie tutaj. Znów nie mam do czego się przyczepić zbytnio.
Obsługa formatów
Niestety, Pinta zbyt wielu formatów plików nie obsługuje. Brak możliwości otwierania plików .pdn potrafi wkurzyć, ale po wyeksportowaniu plików projektów do domyślnego formatu Pinty (OpenRaster), nie mam żadnych problemów, zarówno przekonwertowana wersja jak i oryginał, działają identycznie. Paint.NET w standardzie też ma ograniczoną obsługę formatów plików, ale są pluginy, dodające tę funkcjonalność. Ponoć w planach jest system wtyczek dla Pinty, więc ta sytuacja może niedługo się zmienić.
Obsługa warstw
Obsługa warstw istnieje, ale brak mi tzw. "ink effects" (te wszystkie overlaye, color burny itd. w opcjach warstwy). Możemy ustawić tylko przezroczystość warstwy, co jest... Eee... Beznadziejne właściwie.
Podsumowanie
Drobne niedogodności, jak brak obsługi formatu .pdn (chociaż tu się nie dziwię, jest zamknięty, a nikt nie chce bawić się w reverese engineering itd. na razie), lekko zmieniony interfejs, brak ze dwóch efektów idzie przeżyć, jednak niestety bardzo brakuje mi "ink effects" w warstwach. Drobna błahostka, ale niestety, wyklucza dla mnie z użytku ten program... na razie.
Podczas tego testu przesłuchałem sobie "Six Degrees of Inner Turbulence", które jest zresztą genialne. Można by powiedzieć, że test zajął około 42 minuty.