Pióro vs. Klawiatura, czyli Język 2.0 beta
Ostatnio w Internecie pojawiła się nowa grupa krytyków, bardzo silna i wpływowa, mająca oparcie w autorytetach i innych polonistkach. Mam na myśli obrońców ortografii i interpunkcji w Sieci. Nie są oni co prawda tak upierdliwi jak trolle komentarzowe oraz nie tak mocni jak wyznawcy jedynej słusznej partii, ale ich obecność staje się coraz bardziej zauważalna.
Doszło do tego, ze nawet na blogu Dobrych Programów, bądź co bądź, wortalu technologicznym, wpis Piszmy poprawnie po polsku ląduje na "głównej". Tematy z gatunku IT się wyczerpały? Nawet, jeśli zgadzam się z główną tezą tekstu, bo pisać poprawnie trzeba i basta, to męczy mnie "wypominalstwo". A tu pan ma literówkę, tu nie ma przecinków, a ich brak sprawia, że akapit jest nieczytelny, no i tu są dwie spacje zamiast jednej, a fu, brzydko to wygląda. Raz nawet dostałem maila z informacją, że mam literówkę, za co jestem dozgonnie wdzięczny, ale kwiatów z podziękowaniem nie wyślę. Nie mam na to czasu. Jeśli tekst jest tego warty, sam do niego wrócę i znajdę błędy. Jeśli zaś okaże się, że to tylko jednorazowy strzał, przemyślenia niewarte aktualizacji, w jakim celu miałbym to robić? Kto przegląda stare wpisy na blogach? Z ręką na sercu i Ctrl+H?
Dla tych, którzy nie zauważyli: Internet się zmienia w niesamowicie szybkim tempie. Z tego wynika, że i język w Sieci przekształca się szybciej niż można to ogarnąć w sposób systematyczny, czy też naukowy. Jasne, że często jest to zmiana dla zmiany, nic z niej nie wynika i już juto nikt nie będzie ze wzruszeniem wspominał, gdy na moim blogu zauważył neologizm "wypominalstwo". "Było, minęło" - jak to mawiał jeden z bohaterów serialu Ally McBeal - to nowa filozofia naszych czasów. Studenci zakuwają, zdają i zapominają, Internauci zaś wrzucają, komentują i zapominają. Chociaż w Internecie treść może być wieczna (w sensie teoretycznym, ponieważ ciężko przewidzieć czy przetrwa najbliższych 100 lat) to jest jej tak dużo, że w praktyce liczy się jej niewielki teraźniejszy wycinek. Odkąd powstał Twister i Facebooka informacja dezaktualizuje się już po kilku godzinach, czasem minutach. Czy w tym kontekście jest istotne że zapomniałem w tym zdaniu o przecinku?
Przykro mi o tym mówić, ale szybkość publikacji jest ważniejsza, niż jakość językowa. Ktoś to ładnie opisał mówiąc, że żyjemy w czasach beta - zanim produkt, treść, informacja zostaną ukończone - są już nieaktualne. Jasne, że wychodzą poprawki i aktualizacje, lecz to tylko umilanie oczekiwania na kolejną wersję.
Muszę rozczarować także tych, którzy uważają, że z powodu błędów ortograficznych lub interpunkcyjnych tekst staje się nieczytelny. Ludzki mózg jest na tyle elastyczny żE ra,dziso,biE|nawet GDytxt jest nie poprawnie napI:sany. Oczywiście, gdyby cały tekst napisany był w takim stylu jego odczytanie wymagałoby sporego wysiłku umysłowego. Dochodzimy do sedna zagadnienia - w określonej sytuacji jesteśmy w stanie przeczytać tekst, napisany nieczytelnie, lub z błędami. Liczy się wartość, jaką wynosimy z lektury, która zależy od subiektywnych odczuć i potrzeb czytelnika. Czyli w określonej sytuacji tekst z błędami przeczytamy w całości, a napisany zgodnie z regułami możemy porzucić już po jednym zdaniu. Za dowód niech posłuży blog Antyweb - jego twórca i główny autor często jest krytykowany za kiepską interpunkcję, w komentarzach do praktycznie każdego artykułu ktoś wypomina tę niedogodność. Jednak treść merytoryczna jest bez zarzutu, czego dowodem rosnąca odwiedzalność serwisu. Azaliż miałbym zrezygnować z tej witryny, za przyczyną lichej warstwy interpunkcyjnej?
Po raz kolejny Internet wywraca świat do góry nogami. Polonistki nie przestaną zadręczać uczniów dyktandami i zwalczać śmiertelnego wroga pod postacią autokorekty w Wordzie. Lecz gdy opadnie kurz po ostatnim starciu pióro vs. klawiatura, nawet one przyznają, że lepiej pisać z błędami, niż nie pisać wcale. Czego sobie i wszystkim życzę.
---‑---- Informacja: Autor tego tekstu jest z wykształcenia Filologiem Polskim