Gdy dwóm systemom przyszło dzielić laptopa
28.12.2014 23:39
Na początek krótko o sprzęcie którego dotyczą opisane przygody. Po 5 latach spędzonych z kadłubkiem firmy California Access zdecydowałem się dla odmiany na markowy sprzęt firmy Dell a dokładnie model Latitude 3440 z procesorem Intel Core i5‑4210U, 8GB RAM, 500GB HDD i GF740M.
[img=Dell-Latitude-3440] Od jakiś 5 lat używałem konfiguracji z dual bootem, większość rzeczy wolę robić pod Linuksem ale wiadomo, że Windows jest czasem niezastąpiony a pod wirtualną maszyną nie zrobimy wszystkiego.
Okienka
Choć laptop był opisany jako "No OS" fabrycznie było na nim zainstalowane Ubuntu 12.04 LTS, ponieważ nie brałem w ogóle pod uwagi Ubuntu od razu usunąłem wszystkie partycję i na pierwszy ogień poszedł Windows 7 Professional pobrany wcześniej z programu Dreamspark. Po instalacji okazało się że brakuje mi podstawowych sterowników - WiFi, GPU, audio itp. w związku z brakiem sieci nie mogłem liczyć na pobranie brakujących driverów przez Windows Update. Na szczęście przygotowałem sobie wcześniej potrzebne sterowniki, tutaj plus dla Della za udostępnianie sterowników nie tylko dla ósemki ale również wciąż używanej przez wielu siódemki. Nie potrafię teraz podać konkretnego przykładu ale spotkałem się z tym że niektórzy producenci udostępniają drivery tylko dla Windows 8.
Pingwinek
Jeśli chodzi o Linuksa wybrałem stabilną, sprawdzoną, dobrze znaną mi dystrybucje - Slackware. Choć dla niektórych Slack to relikt z lat 90‑tych (m.in. ze względu na brak automatycznego rozwiązywania zależności przy instalacji pakietów) to wciąż znaleźć można jego użytkowników. Po instalacji wersji 14.1 byłem miło zaskoczony, wszystko działało out of the box - poprawna rozdzielczość, efekty pulpitu, dźwięk, sieć bezprzewodowa. Skoro Slackware poradził sobie ze wszystkim najprawdopodobniej popularne dystrybucje pokroju Ubuntu czy Fedory także obsłużyłyby z miejsca cały sprzęt. Niestety radość nie trwała długo...
Pewnego dnia zauważyłem brak dźwięku pod Linuksem, nie był mi jednak wtedy niezbędnie potrzebny a byłem zajęty innymi rzeczami więc odłożyłem to na później. O dziwo następnego dnia dźwięk działał, więc zapomniałem o problemie. Przez następny tydzień dźwięk raz działał a raz nie, gdy w końcu brak dźwięku zbiegł się z większą ilością wolnego czasu postanowiłem podłubać w Linuksie. Na początek ustawienia dźwięku w KDE: phonon, xine, gstreamer, spróbowałem każdego z nich, efekt: dźwięk nie działa. Poszedłem głębiej w system i przyjrzałem się konfiguracji starej dobrej alsy (Slackware domyślnie nie używa pulseaudio), zmiana poziomu głośności na wszystkich z 10 słupków, wyciszanie niektórych, ustawianie domyślnej karty dźwiękowej a również włączanie i wyłączenie określonych modułów jądra. Efekt? Żaden.
Po kilku godzinach postanowiłem się poddać i zainstalować Ubuntu. Dość duży dysk twardy oraz LVM pozwoliły mi szybko i bezboleśnie dla pozostałych systemów wrzucić Ubunciaka z nadzieją że w końcu usłyszę coś przez laptopowe głośniki. Niestety problem pod Ubuntu był dokładnie ten sam i znowu męczyłem wujka Google tym razem pytając o pulseaudio i Ubuntu. Po kolejnych kilku godzinach trafiłem na krótki komentarz mówiący o tym że Windows 8 usypia sobie kartę dźwiękową w taki sposób że Linux później nie potrafi jej włączyć. I to okazało się zbawieniem.
Przykład: jeśli mam wyłączonego laptopa i odpalę na nim Windowsa (w moim przypadku to Windows 7 ale tak samo działa to na 8) a następnie korzystając z opcji Uruchom ponownie włączę Linuksa to karta jest cały czas uśpiona i dźwięk nie działa, reboot z poziomu Linuksa poleceniem reboot tez nic nie da, pomaga jedynie poweroff i odpalenie Della na przycisku. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego że to przez własne niedbalstwo i lenistwo znacznie wydłużyłem czas spędzony na znalezieniu przyczyny tego problemu.
Ostatnio można się spotkać z komentarzami mówiącymi o tym jak to wszystko "po prostu działa" zaraz po instalacji systemu (szczególnie często piszą tak zwolennicy systemu spod znaku pingwina). Dlatego właśnie postanowiłem napisać ten wpis by pokazać jak szybko z początkowego optymizmu po instalacji Linuksa można przejść do frustracji gdy dopiero kilkugodzinne odpytywanie google'a pozwala znaleźć odpowiedź.