Test chłodzenia Deepcool Captain 240 PRO
01.07.2019 14:08
Chłodzenia typu AIO zyskują coraz bardziej na popularności wraz z niesłabnącą ofensywą RGB. Zresztą entuzjaści technologii oraz gracze obecnie są skłonni wydać więcej gotówki, tylko po to, aby komputer odpowiednio się prezentował. Jak jednak wypada w praktyce użytkowanie chłodzenia wodnego?
Jakiś czas temu miałem sposobność przetestować chłodzenie od Cooler Master, wyposażone w chłodnicę 120 mm. Całość zamontowałem w obudowie tegoż samego producenta, a efekt początkowo nie zadowalał, nie wspominając już o bolączkach "kablologii". Jednym słowem ilość “mięska”, którym rzuciłem była identyczna do czasu spędzonego nad konfiguracją sprzętu, ale ostatecznie temat udało się domknąć z powodzeniem.
Jakiś czas temu na horyzoncie pojawiła się kolejna perspektywa montażu AIO. I tak stałem przed wizją powtórki z rozrywki. Jednak ku mojemu zaskoczeniu produkt Deepcool był mniej problematyczny. Jednocześnie chłodnica 240 mm pozwoliła na dokonanie kilku ciekawych testów porównawczych.
Kapitan na pokładzie
Do komputera powędrowało chłodzenie Deepcool Captain 240 PRO. Skupiłem się na tym, co daje ów produkt w porównaniu do nieco mniejszego MasterLiquid ML120R. Dla potrzeb tego testu chłodzenie zostało na chwilę zaadaptowane do obecnej platformy testowej, aby zachować dokładność wszystkich pomiarów. Jednocześnie przeprowadziłem szybki montaż chłodzenia w obudowie tego samego producenta, celem sprawdzenia, jak wypada dopracowanie „kompatybilności” wszystkich elementów.
Procedura testu wyglądała dość prosto. Najpierw przez 45 min pozwoliłem komputerowi pochodzić na pierwszym biegu, gdzie w tle działał YouTube (przeglądarka Chrome), trwało pobieranie plików z Sieci oraz co, jakiś czas rozpakowywałem pobrane archiwa. Następnie przyszła pora na benchmark Blender, który dokładnie przetestował możliwości CPU. Intel i7‑8700 pracował pod pełnym obciążeniem przez półtorej godziny. Wcześniej jednak uruchomiłem zapętlony benchmark gry Metro Last Light Redux, aby symulować typowy scenariusz zabawy na komputerze. Do tego odpaliłem kilka innych gier, jak choćby Forza czy Shadow of the Tomb Raider.
Platforma testowa:
- Procesor: Intel i7-8700
- Płyta główna: Gigabyte Z390 Gaming X
- Pamięć RAM: iChill DDR4-3600 16GB Dual Channel
- Karta graficzna: iChill GTX 1070 Ti
- Dysk: Plextor M8Se 512GB NvMe
- Zasilacz: Cooler Master V650 80+ GOLD
- Obudowa: Cooler Master Masterbox Lite 5 RGB
- System operacyjny: Windows 10
Szybki Unboxing
Nim przejdziemy do głównego dania, słów kilka wypada powiedzieć o zawartości opakowania. Prócz głównej pompy i chłodnicy, zestaw Captain 240 PRO oferuje wiele dodatków. Postawą będzie oczywiście komplet montażowy dla socket AM4 oraz Intelowskiego LGA115x, jak i 20xx. Dodatkowo otrzymujemy: niewielką tubkę pasty termoprzewodzącej, hub dla wentylatorów, hub dla funkcji RGB, kontroler RGB (po kablu), komplet przedłużek, dwa wentylatory 120 mm oraz skrótową instrukcję. Jednym słowem jest wszystko, czego dusza zapragnie.
Chłodnicę oraz pompę, o wymiarach 93×93×85 mm, wykonano z aluminium. Cała konstrukcja waży niespełna półtora kilo. W kwestii jakości wykonania nie mam większych zastrzeżeń. W przypadku akcesoriów, które znikną z oczu zaraz po montażu, jest poprawnie i nie będę się nad nimi zbytnio rozwodzić. Głośność pompy określono na niespełna 18 dB(A), natomiast wentylatorów w granicach 30 dB(A), zatem na papierze jest to bardzo ciche chłodzenie. Wentylatory pracują w zakresie od 500 do 1800 RPM. Co ciekawe, pobór energii przez pompę mieści się w zakresie 1.56 W, ale jeśli idzie o podświetlanie LED, to producent deklaruje 5.7W. Doliczmy jeszcze wentylatory - 2W, a wyjdzie nam całkiem okrągły wynik.
Montaż chłodzenia
Jak wypada podpięcie całego ustrojstwa do komputera? Chłodzenie Captain 240 PRO postanowiłem sprawdzić w dwóch obudowach. Do tego celu posłużyła mi skrzynka Deepcool Gamer Storm New Ark 90SE oraz Cooler Master Masterbox Lite 5. Przygotowanie zestawu nie zabiera zbyt wiele czasu. Backplate, mocowany z tyłu płyty głównej, wykonano z tworzywa sztucznego i posiada już przygotowane otwory na śruby pod konkretne rozstawy różnych socketów. Nie trzeba bawić się w żadne przymiarki. Z drugiej strony nakręcamy metalowe dystanse, na które powędrują dwie szyny mocowane w pozycji poziomej. Zasadniczo nie ma w tym wielkiej filozofii, bo już po chwili można nakładać pastę termoprzewodzącą i blok chłodzenia. Dla porównania montaż MasterLiquid ML120R był zbytnio rozdmuchany o niepotrzebne detale, wydłużając tak cały proces. Punkt zatem dla Deepcool.
Obudowa New Ark 90SE posiada własny hub łączący w sobie funkcjonalność kontroli RGB. Dołączone do chłodzenia okablowanie było na tyle długie, że nawet w tak olbrzymiej budzie nie miałem problemów z zasięgiem przewodów. Zasadniczo nie patrząc do instrukcji już po chwili synchronizowałem oświetlenie obudowy, obu wentylatorów 120 mm oraz pompy. Dzięki temu, kolorami mogłem zarządzać używając przycisków umieszczonych na panelu przednim. A jak wypadł montaż w obudowie Cooler Master? Biorąc pod uwagę jej mniejsze gabaryty i specyfikę konstrukcji, chłodnica powędrowała na front. Sam montaż przebiegł bez większych zgrzytów. Większą niewiadomą było, czy uda mi się zgrać oświetlenie RGB z kontrolerem od Cooler Master. Deepcool zamieścił w swoim zestawie odpowiednią przejściówkę kompatybilną z potrzebnym standardem wtyczki. Pompę i wentylatory, korzystając z HUB’a, bezpośrednio wpiąłem do płyty głównej.
Natomiast RGB zaskoczyło momentalnie przy bezpośrednim podłączeniu rozdzielcza Deepcool do kontrolera obudowy Cooler Master. Co jednak dziwne, modyfikacja kolorów działała tylko z poziomu pilota CM chowanego w środku skrzynki, bowiem przycisk reset na obudowie (odpowiednio wpięty służy także do zmiany oświetlania) pozostawał głuchy na moje komendy. Testowany produkt Deepcool ma jeszcze w zestawie swój osobny kontroler, zasilany przez SATA, ale moim zdaniem w tym wypadku to już zbytnie komplikowanie życia nadmierną ilością kabli. W tym przypadku chyba ostatecznym rozwiązaniem będzie podpięcie całości RGB bezpośrednio do płyty głównej.
Deepcool w ogniu walki
Chłodnica 240 mm, wspierana dwoma wentylatorami 120 mm, rozprowadza nagromadzone ciepło skutecznie. Tym sposobem w trakcie typowych zadań oraz grania, Captain 240 PRO pochwali się wysoką kulturą pracy. Pod tym względem przewyższa konkurenta, wykorzystującego mniejszą chłodnicę, którą ze względu na gabaryt obudowy, chłodził tylko jeden wentylator.
Oba chłodzenia radzą sobie z typowymi zadaniami, a granie nie stanowi przeszkód. Dopiero długie i pełne obciążenie posuwa na krawędź oba produkty, dlatego zapomnijcie o ciszy. Wentylatory Deepcool były mocno słyszalne z odległości nawet kilku metrów. Plus jest taki, że temperatura przez półtorej godziny ciągłego “katowania” CPU nie przekroczyła pułapu 80°C na jednostce centralnej.
Pojedynek na kaliber
Pierwszym, co udało się nam ustalić, to fakt że większa chłodnica w połączeniu z odpowiednią pompą szybciej i skuteczniej rozprowadza ciepło. Chociaż, tak na dobrą sprawę była to raczej rzecz oczywista już na samym starcie. Nie mniej, testowane chłodzenie to wydatek rzędu 500 zł, dlatego wypada zapytać, czy dostajemy coś ponadto, co oferuje konkurencja? Pytanie tym bardziej zasadne, bowiem za połowę niższą kwotę solidne chłodzenie powietrzem w odpowiedniej obudowie osiągnie porównywalne, jeśli nawet nie lepsze rezultaty.
Jeśli czytacie ten tekst, to albo posiadacie na tyle kompaktową obudowę, że „klasyczny” tower z wyższej półki odpada lub zwyczajnie zamierzacie maksymalnie dopieścić komputer. Zatem, wykonanie Captain 240 PRO zasługuje na duży plus, szczególnie od strony detali widocznych dla oka. Co zdecydowanie lepiej wypada, niż u konkurenta to sposób montażu – jest szybszy, nieco bardziej przemyślany i generalnie bezproblemowy. „Kapitana” zamontowałem na dwóch płytach głównych, a do dwóch kolejnych (starszych pod LGA1155) poczyniłem stosowne przymiarki. Nic nie kolidowało. Na jeszcze większy plus zasługuje obsługa wszystkich akcesoriów koniecznych do uruchomienia RGB.
Nie jest jednak tak różowo, jak mogłoby by się wydawać. Po pierwsze, zadziwia mnie fakt, że chłodzenie tej klasy, na które przyjdzie wydać sporo gotówki, nie posiada zewnętrznego pilota. Taki gadżet wiele by uprościł, szczególnie w kontekście starszych obudów, tudzież produktów nienależących do marki Deepcool. Przyczepiam się do tego, bo skoro Genesis w swojej taniej obudowie zastosował takie rozwiązanie, to tym bardziej wypada zapytać dlaczego nikt projektując Captain 240 PRO o tym nie pomyślał? Jednocześnie, dłuższe i pełne obciążenie pokazuje, że tego typu chłodzenie nie jest najlepszym rozwiązaniem do stacji roboczej dla grafika, animatora itd., gdzie użytkownik ceni sobie nie tylko wydajność, ale jednocześnie ciszę i spokój. Generowany hałas po kilkudziesięciu minutach pełnego obciążenia może okazać się męczący a nawet drażniący.
Werdykt
Chodzenia AIO to dość nietypowe produkty, skierowane do określonej grupy konsumentów. Wydatek ponad 500 zł jasno sugeruje, że chłodzenie skierowano do osób wydających na nowy komputer znacznie więcej, niż budżet 3000 zł i docelowo taka konfiguracja ma nie tylko dostarczyć “mocy”, ale i odpowiednio się prezentować na przysłowiowych salonach. Należę do grona tradycjonalistów, gdzie RGB i inne cuda nie robią na mnie najmniejszego wrażenia, ale ogólny poziom dopracowania Captain 240 PRO potrafię docenić. Reasumując, jeśli planujecie nabycie własnego AIO do komputera gamingowego lub ogólnego użytku, to wypada mi zasugerować, abyście rozważyli rozwiązanie od Deepcool.