Pani Krysia z księgowości – odcinek 25: ćwierć
11.07.2015 | aktual.: 13.07.2015 14:56
Ćwierć wieku tyle trwała ta interwencja, ćwierć wieku to także tyle ile trwały umawiania się z klientem oraz ćwierć wieku to tyle ile klient swój komputer odbierał. A w odniesieniu do przesadzonego określenia czasu wypada powiedzieć, że naprawa usterki trwała minutę. Cóż ludzie ciągle nie mają czasu. Nie dla wszystkich komputer jest czymś ważnym, a jeśli jest numerem dwa w domu to może poczekać. Mamy też smartphony. I jak tak dalej pójdzie to zaczną być bardziej wydajne niż komputery stacjonarne. I już nie mówię, że niedługo zamiast komputera do ekranu będzie podłączony pendrive. Ale już niedługo zaczniemy sobie elektronikę przypinać do mózgu i telefon zacznie decydować zamiast Nas. Namiastką tego rozwiązania jest Facebook, który proponuje mi osoby, które mogę znać.
Jedno mogę powiedzieć: Facebook na pewno nie wiedział, że nie znam Pana, który się kiedyś do mnie zgłosił, zadzwonił z pytaniem czy wpadłbym zobaczyć komputer. Moja odpowiedź brzmiała pozytywnie. Pan powiedział, że za jakąś godzinę zadzwoni, poda adres i dokładną godzinę. Akurat wracałem z jednego zlecania, pędząc na kolejne, ale po tym kolejnym mógłbym od razu załatwić tego Pana. No właśnie mógłbym gdyby zadzwonił… Aby zobrazować to, że między jego pierwszym, a drugim telefonem było przerwa pozwolę sobie wrócić do tego motywu, że niedługo będziemy sobie przypinać elektronikę do mózgu.
Niektórym już teraz przydałoby się jakieś wsparcie mózgowe, niektórym przydałby się cały mózg i mam nadzieje, że kiedyś nauka pozwoli tym głupszym zrównać się poziomem z normalnymi ludźmi. Debili nie brakuje. A ta refleksja naszła mnie poruszając się samochodem po drogach. Konkretniej nachodzi mnie zawsze wtedy kiedy widzę tych nieletnich przestępców na kiblach… znaczy się skuterach. Ale nie będę wchodził w żadne generalizowanie, że wszyscy poruszający się tego typu pojazdami są niedorozwinięci (choć wielu na pewno jest). Ostatnio zmieniły się przepisy w tej sprawie więc jakby kretynizm został ukrócony. Oczywiście żadne regulację nie są wstanie zahamować głupoty, ale próbować zawsze trzeba…
Cicho, cicho, dzwoni ten Pan… Więc Pan nie ma dzisiaj czasu zadzwoni kiedy indziej. I teraz jest problem, ponieważ chcąc ukazać jak długo tym razem czekałem na telefon tego Pana musielibyśmy poczekać do 256 części Pani Krysi. A na to nie ma czasu, poza tym na pewno znalazłby się ktoś kto nie czytając całości zaczął się czepiać, że zepsułem kolejność wpisów. W zasadzie ciężko mi też mówić, że jakoś specjalnie czekałem na ten telefon, nikogo nie zmuszam, nie lubię się też narzucać, ale z drugiej strony lubię o swoich klientów dbać. Przewińmy taśmę do przodu, dokładnie to 3 miliony kilometrów taśmy do przodu.
Kolejny telefon. Pan się pyta czy może komputer dostarczyć do mnie. Jak najbardziej, tylko muszę wiedzieć o co się tak naprawdę rozchodzi. Jak się można było spodziewać Pan obiecał, że powie jak dostarczy komputer. To tajemniczość? Nie, to brak czasu na rozmowę. Ok myślę sobie, poczekamy. Zgodnie z tradycją czekałem długo na dostarczenie, ale w końcu się udało. Pan osobiście przywiózł komputer do mojego centrum sterowania światem i opowiedział co w duszy gra. Krótko:
- Nie da się zainstalować Windowsa.
- Jest oryginalny 7 na płytce i z kluczem na budzie.
- Na dysku nie ma żadnych danych, które należałoby odzyskać.
- Nie chodzi o brak sterowników SATA.
Cóż… to ostatnie to ja sprawdzę dla pewności osobiście, lecz w przypadku siódemki problem nie powinien mieć miejsca. Na razie zostawmy domniemania, próba uruchomienia komputera nie powiodła się. Trudno by się to udało, bo podobno na dysku nie było systemu. Więc zaatakujmy z boku. Ściągnąłem boczną obudowę, odkręciłem śrubki mocujący dysk, odpiąłem dysk i bym go wyciągnął gdyby nie druga strona. 4 śrubki później i druga strona była wolna, dysk powędrował do zewnętrznej stacji. Już po jej włączeniu do moich uszu doszły nietypowe jak na dysk odgłosy. Było to coś w stylu uderzania garnkami o trzeciej w nocy u sąsiada z klatki obok. Aby sprawdzić co w trawie piszczy zacząłem szukać czegoś na tym dysku. Była na nim jedna duża partycja, dysk pojemności 500 GB, taki tam typowy model. Widać było, że ktoś na nim próbował Windowsa zainstalować, dysk rzadko odpowiadał na moje prośby, rzęził, mielił, zawieszał komputer, cykał, głupiał…
Postanowiłem przejść do nieco bardziej wartościowej diagnostyki. A tutaj z pomocą przyszło mi oprogramowanie WD Data Lifeguard Diagnostic. I powiedziało mi „słuchaj stary masz zepsuty dysk. Powiedziało mi to za pomocą czerwonego koloru, krzyżyków i smutnych komunikatów.
S.M.A.R.T dysku wyszedł źle.
„Szybki” test również wyszedł źle.
Dla formalności zrobiłem „długi” test. A co mi tam, mam czas, a chciałbym dokładnie wszystko sprawdzić. A w tym samym czasie mogę robić inne rzeczy przy innych komputerach. Dla formalności również zapisałem, uwieczniłem wszystkie wyniki testów.
Kiedy wszystko na niebie i ziemi wskazywało na to, że dysk twardy trzeba wymienić skontaktowałem się z właścicielem i poinformowałem go jak się sprawy mają. Ku mojemu zdziwieniu decyzja była szybka jak Pendolino… podczas testów CMK. Wymieniać na nowy, zainstalować system, jakby się dało to sterowniki i zrobić coś, aby komputer nie był goły. Koniec, kropka. Mi nie trzeba dwa razy powtarzać i już po niecałych czterech godzinach komputer miał nowy dysk, nowy system, wszystkie aktualizacje, wszystkie sterowniki i podstawowe programy, które powinien mieć każdy.
Interwencja była zakończona, a ja zażyczyłem sobie 3 banknoty z Władkiem. Z czego 250 zł kosztował dysk. I w zasadzie moglibyśmy kończyć, tylko trzeba było oddać komputer. I tutaj musi pojawić się przerwa, na odbiór komputera, bo to też chwilę trwało. W międzyczasie pozwolę sobie zadowolić ścisłe grono czytelników skupiających się na szczegółowych technicznych kwestiach, taka rozrywka dla osób po fachu… Co ja tak właściwie instaluje aby system nie był goły? A oto moja lista:
- 7 zip – żeby klienci mogli rozpakować winrara z fabryki legalizacji oprogramowania.
- Flash playery – żeby gierki w przeglądarce działały i żeby reklamy mogły męczyć.
- Adobe Reader – żeby super ściśle ważne dokumenty w PDF otwierać.
- Java – żeby gierki w przeglądarce działały i żeby od czasu do czasu mógł wyskoczyć komunikat o konieczności aktualizacji.
- Mozilla Firefox – owszem, mogłaby to być również przeglądarka od Google, lecz ostatnio ma takie zapotrzebowanie na pamięć RAM, że jest istnieje ryzyko pożarcia użytkownika komputera. Zatem w trosce o klientów wybieram Lisa.
- Kodeki K-lite + odtwarzacz Media Player Classic – żeby Gra o Tron otwierała się prawidłowo.
- Unchecky – żeby żaden pasek nie męczył nikogo.
- Windows defender – taki mały, skromny antywirus, czasem też fantazjuje z Avastem i AVG.
- Libre Office – żeby można było raz na rok napisać coś.
- Silverlight – żeby arcypoważne produkcje fabularne na player.pl czy ipla.pl dały się oglądać.
I to chyba tyle? Tak, chyba tyle, reszta jest uzależniona od tego co klient miał wcześniej na komputerze. To była ta rozrywka, Normalnie rozrywka po wuju… Po tak długim wykładzie przyszła pora kiedy klient – bohater dzisiejszego odcinka zabrał swój komputer i wyraził zadowolenie z usług. Zatem teraz oficjalnie i na pewno interwencja zakończona.
Uderz do jednoosobowej redakcji Pani Krysi na PW: [klik]
Lub napisz oficjalnie w komentarzach.