Zimne piwo
Bohater szedł wolno chodnikiem łagodnie wspinającym się na szczyt najwyższego wzniesienia w mieście. Nie spieszył się, miał bardzo dużo czasu. W tym wieku nadmiar czasu, wcześniej nazywany nudą, jest towarem tyleż pożądanym, co deficytowym. Ale Bohater miał go dziś bardzo dużo. Słońce przyjemnie grzało go w plecy, krok za krokiem i stanął przed ulubionym pubem. Przed nim stało kilkanaście wolnych stolików. Cisza i spokój.
Czy macie, szanowni czytelnicy, nawyki? Bo ja mam mnóstwo. Nie zasnę, jeśli obok łóżka nie ma butelki z wodą. Pisać bezwzrokowo potrafię chyba tylko na jednej klawiaturze od Logitecha. Nie próbowałem na innej, więc piszę - chyba. Od lat gram w tę samą grę. Krzesło musi być takie, a takie, a IDE uznaje obecnie tylko jedno. Zmiany w rozkładzie jazdy autobusów znoszę traumatycznie. Dobreprogramy to dla mnie też swego rodzaju nawyk. W czasie codziennego slackingu lubię sobie poczytać co nieco. W zasadzie najczęściej stosuje zasadę, że na podstawie tytułu wybieram leady do przeczytania, a potem, gdy mnie coś już zainteresuje - czytam całość. W akcie masochizmu sięgam nawet do komentarzy, gdzie od czasu do czasu wrzucę swoje trzy grosze, by zostać zakopanym. Nie ma sprawy, nie ciśnie mnie to.
Gdy pewien czas temu na dobrychprogramach poza newsami zaczęły pojawiać się pozycje, które obecnie nazywane są felietonami - byłem zachwycony. Wreszcie pojawia się forma, która wyjdzie z okowów bloga i jednocześnie przestanie być suchymi newsami, które, bez urazy, we współczesnej prasie piszą studenci ostatnich lat dziennikarstwa na praktykach. Przyklaskiwałem z cienia i już się cieszyłem. Sam formę felietonu wielbię i doceniam. Tymczasem...
Uśmiechnięta kelnerka postawiła przed Bohaterem butelkę piwa i zwinnym ruchem otworzyła. Spytała, czy tylko wypadł na jedno szybkie, a on odpowiedział, że dziś ma czas. Butelka, dobrze zmrożona, szybko pokryła się kropelkami, poza trzema smukłymi miejscami, gdzie kelnerka chwyciła ją palcami, by zerwać kapsel. Wziął jeden łyk, ale zimny i gorzki smak, tak orzeźwiający w ten ciepły dzień, sprawił, że oderwał butelkę od ust dopiero po chwili. Butelka była w jednej trzeciej pusta. "Ale w dwóch trzecich pełna", pomyślał bohater i uśmiechnął się do swojej myśli. Obrócił krzesło w stronę zachodzącego słońca. Między domkami jednorodzinnymi z lewej strony, a kościołem z prawej tworzył się widok aż po horyzont. Wyciągnął nogi przed siebie, z paczki papierosów wyciągnął jednego i zapalił. Przymknął oczy...
Tymczasem forma felietonów jednoznacznie kojarzy mi się z artykułami pod wspólnym tytułem "bicie piany". Same teksty, którym formie zarzucić wiele nie można, pisane są (moim zdaniem skromnym) tak, by wywołać jak największą burzę w komentarzach. Ale - nie jestem święty i od nikogo nie oczekuje by sam był. Tak to już jest. Trzeba gdzieś zarobić, by móc wydać. Bardziej dla mnie niezrozumiałe są komentarze pod samymi felietonami. Ci sami autorzy bulwersują się, że ktoś komuś gwałci wolność wchodząc do domu z nakazem sądowym i podejrzeniem o czyny przestępcze z jednej strony, z drugiej strony wytykają palcami tych, którzy oczekują poszanowania ich praw względem ich własności.
Dostrzegam olbrzymią niekonsekwencje w tego typu zachowaniach. Z jednej strony wynosi się pod powałę tych, którzy grają na nosie uśmiechając się szelmowsko, z drugiej strony tych, którzy starają się walczyć o swoje nazywa frajerami. Stosowane są pożałowania godne argumentacje polegające na stosowaniu sofizmatycznych polemik około semantycznych, wykłócanie się o stany subiektywne i podnoszenie ich do rangi obiektywnych (w przypadku braku akceptacji oczywiście tego, jakże oczywistego, stanu stajemy się jawnymi ślepcami albo nieukami). Zwrócić uwagę na takie zachowanie? Nie ma problemu, płynnie temat wiodący przechodzi w inny.
Nie zasnął, ale z ogromnym żalem opuścił swój stan, gdy kolega szturchnął go w ramię przysiadając się do jego stolika. To był dobry okres dla Bohatera. Opowiedział o nim koledze, czuł, że trochę potrzebuje się pochwalić. "Więc co? Od dziś wolny i bezpieczny?" - spytał kolega Bohatera.
Czas temu spory, pokolenia wręcz temu, pewien znany ktoś twierdził, że woli, gdy ludzie popierają go ze strachu niż z przekonania. Uważał bowiem, że przekonania są zmienne, strach jest zawsze taki sam. Mam wrażenie, że podobna idea przyświeca także jednemu z redaktorów dobrychprogramów. Sianie strachu, tworzenie wrażenia zagrożenia, lepienie nieokreślonego wroga to motyw przewodni jednego z jego wpisów. Wszystko spięte pięknym cytatem (aktualny po ponad 200 latach tak samo, jak silnik parowy). A pod nim? Mała, portalowa wojna wśród czytelników, ze sztandarami, na których ktoś krwią wypisuje hasła "anty". W zasadzie antywszystko, bo nie być anty jest złe u podstawy, prawda?
Brzmię jak stary dziad z długą brodą i oderwanym od rzeczywistości umysłem. Wiem o tym. Ale mimo to - opanujcie się koleżanki i koledzy. Popatrzcie z odrobiną samokrytyki na własne poglądy, zastanówcie się, co jest tak naprawdę w życiu ważne, sprawdźcie jak zmieniają się Wasze poglądy na tle czasu. Świat nigdy nie zmieniał się tak szybko jak dziś. Nie dziwi mnie więc, że są takie sytuację, których przewidzieć nie można był wcześniej. Trzeba więc sięgać do (odpowiednio rozumianej) moralności, by odpowiednio interpretować rzeczywistość. Jeśli już nie moralności to choć empatii i zrozumienia. A co do wolności i bezpieczeństwa, to jest tak, że...
"Tak, bo bezpieczeństwo jest wtedy, gdy jesteś pewny, że jutro nie będzie gorsze od dziś, a wolność jest wtedy, gdy masz pewność, że możesz zrobić cokolwiek, by dziś było lepsze niż wczoraj" - odpowiedział Bohater.